Okno z widokiem

Pierwsze okno życia otwarto ledwie siedem lat temu w Krakowie, dziś dziesiątki podobnych są już rozsiane po całym kraju. To dobre czy złe rozwiązanie?

03.09.2013

Czyta się kilka minut

Siostra Józefina przy oknie życia. Zgromadzenie Sióstr Nazaretanek w Krakowie, marzec 2006 r. / Fot. Grażyna Makara
Siostra Józefina przy oknie życia. Zgromadzenie Sióstr Nazaretanek w Krakowie, marzec 2006 r. / Fot. Grażyna Makara

Dzwonek. Siostra nazaretanka Józefina Gutkowska dobrze pamięta: gdy jego dźwięk rozbrzmiewał w domu przy ulicy Przybyszewskiego 39 w Krakowie, zakonnice zrywały się i biegły do pomieszczenia ulokowanego w przyziemiu, od strony sennej zwykle ulicy. I wszystkie, opowiada, z bijącym sercem i wypiekami na twarzy spoglądały w jedno miejsce: w niewielkie, ulokowane nieznacznie ponad chodnikiem okno. Właściwie nawet nie w okno – tylko w łóżeczko ustawione na szerokim, wewnętrznym parapecie.

Siostry sprawdzały, czy jest nadal puste, czy może leży w nim ktoś, dla kogo owo łóżeczko jest przeznaczone: dziecko.

ALARM, CZYLI RADOŚĆ

Okno przy ulicy Przybyszewskiego to oczywiście tzw. okno życia – miejsce, w którym matka może pozostawić swoje nowo narodzone dziecko bez narażania jego życia i zdrowia. To pierwsze tego typu miejsce w Polsce – otwarto je 19 marca 2006 r. z inicjatywy metropolity krakowskiego kard. Stanisława Dziwisza.

Skąd idea? Siostra Józefina (opiekowała się oknem przy Przybyszewskiego w latach 2006-12; rok temu z racji zaawansowanego wieku przekazała obowiązki młodszej siostrze) tłumaczy, że okno powstało w odpowiedzi na napływające z całego kraju drastyczne wiadomości o porzucanych na wysypiskach śmieci czy w innych tego typu miejscach noworodkach, które nie zawsze można było uratować. – Wówczas w Kościele krakowskim postanowiono pomóc zdesperowanym matkom, które z jakichś poważnych przyczyn nie mogą wychowywać swych dzieci i zwyczajnie nie wiedzą, co zrobić.

Za przykładem Krakowa poszły inne miasta – wkrótce okna życia zaczęły pojawiać się na mapie całej Polski. Pieczę nad nimi sprawuje Caritas. Z danych tej organizacji wynika, że obecnie na terenie całego kraju funkcjonuje 51 tego typu miejsc – w zdecydowanej większości w dużych miastach. Do dzisiaj pozostawiono w nich 67 niemowląt (trzynaścioro dzieci znalazło schronienie w Warszawie, ośmioro w diecezji ełckiej, po dwoje noworodków trafiło do okien w Szczecinie i Gdańsku, po jednym m.in. w Poznaniu, Radomiu, Legnicy i Łodzi; najwięcej dzieci pozostawiono w oknie krakowskim, które działa najdłużej – było ich dotąd aż siedemnaścioro).

Okazuje się, że to wcale nie nasza specjalność: pierwsze okno życia zostało otwarte już w 1198 r. w Rzymie z inicjatywy papieża Innocentego III. Podobne okna działają także w innych krajach europejskich: około 100 w Niemczech (w tym kraju powstało w 1999 r. pierwsze współczesne okno życia, którego inicjatorką była niemiecka pastorka Gabriele Stangl), blisko 40 w Czechach; we Włoszech, Rosji, Szwajcarii i Belgii oraz na Litwie i Słowacji – po około 10.

We wszystkich przypadkach, jeśli ktoś otworzy okno, sygnalizuje to alarm dźwiękowy.

Siostra Józefina Gutkowska pamięta: zakonnice przy ulicy Przybyszewskiego każdy dzwonek dosłownie stawiał na nogi. – Żadnego alarmu nie można było bagatelizować – opowiada. – Często bywało tak, że dzwonki były fałszywe: czasami ktoś otworzył okno dla żartu; raz zdarzyło mi się, że starsza pani tłumaczyła wnuczce ideę funkcjonowania okna i chcąc ją zademonstrować, po prostu je otwarła...

Takie fałszywe alarmy zdarzają się jednak zazwyczaj tylko w ciągu dnia. Co innego wieczorem czy nocą.

Siostra Józefina Gutkowska: – Dokładnie trzy miesiące po poświęceniu naszego krakowskiego okna, 19 czerwca 2006 r., o godzinie wpół do pierwszej w nocy rozległ się dzwonek. Natychmiast ubrałam się i zeszłam na dół. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom: w oknie leżała kilkudniowa dziewczynka. W buzi miała smoczek; nie spała i nie płakała.

Kolejne maleństwa pojawiały się w oknie na Przybyszewskiego co kilka miesięcy. – Każdy alarm przynosił nam olbrzymią radość – że ratujemy dzieciątko – dodaje siostra Józefina. – Że ratujemy życie.

LIST OD MATKI

Gdy tamtej czerwcowej nocy w oknie przy Przybyszewskiego pojawiło się owo pierwsze dziecko, nazaretanki trochę nie wiedziały, co robić. Najpierw nieco drżącymi rękami sprawdziły, czy dziecko trzeba przewinąć, następnie zawiozły je do pobliskiego szpitala dziecięcego. Zawiozły je same – reguły postępowania w takich sytuacjach nie były jeszcze wówczas dopracowane.

Dziś jest inaczej. Gdy w oknie pojawia się dziecko, wówczas opiekunki (w większości okien w Polsce to siostry zakonne; w przypadku kilku, ulokowanych w szpitalach, personel stanowią pielęgniarki) umieszczają je w inkubatorze, następnie dzwonią po karetkę pogotowia. Wówczas dziecko zostaje zabrane do szpitala na oddział noworodków, gdzie jest badane. Następnego dnia opiekunki dzwonią do ośrodka adopcyjnego, który natychmiast zwraca się do sądu o wydanie postanowienia w sprawie zarządzeń opiekuńczych oraz o nadanie dziecku tożsamości. Procedura jest przyspieszona, bo pozostawienie dziecka w oknie jest równoznaczne ze zrzeczeniem się praw rodzicielskich. Gdy dzieci wychodzą ze szpitala, procedura nadania tożsamości jest już zwykle zakończona i zazwyczaj jest już też zgoda sądu na preadopcję, czyli na zamieszkanie dziecka u rodziny adopcyjnej przed zakończeniem procedury adopcyjnej.

W ten sposób dzieci pozostawione w oknie bardzo szybko – nawet w ciągu dwóch tygodni – trafiają do domów przyszłych rodziców.

Czy matki zostawiają przy dzieciach jakieś przedmioty? Siostra Józefina pamięta, że przy jednym z noworodków w kocyku zawinięty był skrawek papieru z datą urodzenia, jego imieniem oraz słowami: „Kocham cię bardzo, Kacperku. Przepraszam, mama”.

Czy któraś z matek wróciła po dziecko? – Na przestrzeni tych sześciu lat, w których sprawowałam opiekę nad oknem w Krakowie, raz pojawiła się pewna kobieta, ale była niesprawna psychicznie i coś sobie zwyczajnie wyobrażała – mówi siostra Józefina.

I dodaje: – Zdajemy sobie sprawę, że matka ponosi ogromną ofiarę, przekazując nam swoje dzieciątko. Ale najwidoczniej w danej chwili nie widzi po prostu innego wyjścia.

NAJPIERW ŻYCIE

Zdaniem Justyny Dąbrowskiej, psycholożki i byłej redaktor naczelnej miesięcznika „Dziecko”, fakt zaistnienia takiej sytuacji świadczy o tym, że jako społeczeństwo robimy zbyt mało, aby tymi kobietami się zaopiekować. – Oczywiście lepiej, że te dzieci trafiają do okien niż na wysypisko śmieci, ale uważam, że są z pewnością inne drogi prowadzące do szczęśliwego wyjścia – tłumaczy Dąbrowska.

Jakie? – Zróbmy wszystko, żeby matka – każda, nie tylko ta, która wraz z mężem z utęsknieniem czeka na dziecko – czuła się w centrum uwagi albo przynajmniej w tym samym stopniu ważna, co dziecko. Żeby czuła się otoczona szacunkiem i miała poczucie, że pomoc jest w jej zasięgu. Położna, która prowadzi poród, wiele rzeczy widzi. Ta, która pracuje na oddziale noworodkowym, także jest blisko matki. Jeśli ma przekonanie, że kobiecie jest ciężko, powinna wiedzieć, co może jej zaoferować. Dziś w Polsce kobieta, która rodzi dziecko i sobie nie radzi, jest zostawiona sama sobie.

Pod koniec 2012 r. Komitet Praw Dziecka przy ONZ poinformował, że planuje skłonić Unię Europejską do wydania zakazu umieszczania dzieci w oknach życia; jako główny argument podał ochronę tożsamości niechcianych maluchów, narażonych na szkody psychiczne z powodu pozbawienia informacji o swoich biologicznych rodzicach i pochodzeniu.

Przeciw takim pomysłom ostro zaprotestował polski Kościół i przedstawiciele kościelnych organizacji. – Działanie okien życia jest związane z dramatem i niemocą poszczególnych osób. Takie sytuacje będą się zapewne wydarzały niezależnie od kontekstu politycznego czy nawet ekonomicznego – czego dowodzi fakt funkcjonowania okien życia w Niemczech. Priorytetem jest prawo do życia i ochrona tego życia; prawo do życia dziecka jest ważniejsze niż prawo do informacji – tłumaczy Paweł Kęska, rzecznik prasowy Caritas Polska.

Swoje zdanie na ten temat wyraził także rzecznik praw dziecka Marek Michalak, w liście otwartym do minister edukacji narodowej: „Wprowadzenie idei rezygnacji z tzw. okien życia może doprowadzić do niebezpiecznych dla wielu nowo narodzonych dzieci sytuacji, w których obawiające się różnorakich trudności ich matki będą je pozostawiać w miejscach nie gwarantujących dzieciom przeżycia lub też decydować się na nielegalne zabiegi usunięcia ciąży”.

Co na to siostra Józefina? Wątpliwości wokół funkcjonowania okien życia kwituje wzruszeniem ramion. – Najpierw dzieciątko musi żyć, żeby można później myśleć o innych rzeczach – mówi. – A okna są i będą. Bo widać przez nie właśnie to, co najważniejsze: życie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz oraz tłumacz z języka niemieckiego i angielskiego. Absolwent Filologii Germańskiej na UAM w Poznaniu. Studiował również dziennikarstwo na UJ. Z Tygodnikiem Powszechnym związany od 2007 roku. Swoje teksty publikował ponadto w "Newsweeku" oraz "… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 36/2013