Ojciec zostaje tatą

W Polsce z urlopu rodzicielskiego korzysta tylko 1 proc. mężczyzn, w Szwecji – ponad 90. Nowa dyrektywa UE mówi o czterech miesiącach urlopu tylko dla ojców, ale nasz Senat uznał, że to zagrożenie wolności, promocja gender i początek islamizacji.

20.08.2018

Czyta się kilka minut

 / BARBARA NIEWIADOMSKA
/ BARBARA NIEWIADOMSKA

Kilka tygodni temu Parlament Euro­pejski skierował do dalszych prac dyrektywę w sprawie równowagi między życiem zawodowym a prywatnym. Jeden z jej artykułów stanowi, że każdy ojciec będzie miał prawo do co najmniej dziesięciu dni urlopu po narodzeniu dziecka, bez względu na określony prawnie stan cywilny. Inny przewiduje, że urlop ten ma być płatny co najmniej tak, jak zwolnienie chorobowe (w Polsce 80 proc. pensji). Artykuł 5. mówi o prawie do indywidualnego urlopu rodzicielskiego, liczącego co najmniej cztery miesiące, który można wykorzystać do 12. roku życia dziecka.

Najwięcej kontrowersji wzbudziło zastrzeżenie zawarte w tym samym przepisie: „W przypadku gdy państwa członkowskie umożliwiają jednemu z rodziców przekazanie uprawnień do urlopu rodzicielskiego drugiemu z rodziców, zapewniają one, by co najmniej czterech miesięcy urlopu rodzicielskiego nie można było przenieść na drugą osobę”.

W praktyce oznacza to cztery miesiące urlopu rodzicielskiego dla każdego ojca – cztery miesiące, których nie może przekazać matce. Jeśli ich nie wykorzysta, przepadną.

Cztery miesiące

Nowe prawo ma zachęcić ojców do większego uczestnictwa w życiu rodziny. „Wykazano, że korzystanie przez ojców z rozwiązań takich jak urlopy ma pozytywny wpływ na ich zaangażowanie w późniejsze wychowanie dzieci” – czytamy w uzasadnieniu. Celem jest też walka z nierównościami na rynku pracy. – Dziś urlopy rodzicielskie, nawet jeśli są dostępne dla obojga rodziców, realizują prawie wyłącznie kobiety – tłumaczy europosłanka Agnieszka Kozłowska-Rajewicz, zaangażowana w prace nad projektem. – Z tego względu kobiety są postrzegane jako pracownicy wysokiego ryzyka. Skutkiem tego jest luka zatrudnieniowa, płacowa i emerytalna.


CZYTAJ TAKŻE:

PROF. BOGDAN DE BARBARO, PSYCHOTERAPEUTA:
Dziś ojciec niemowlęcia nie powie do kobiety: „Opiekuj się nim, ja idę do pracy, zgłoście się do mnie za siedem lat, zrobimy postrzyżyny i pójdę z nim na polowanie”. Wie, że tym patriarchalnym wzorcem sam by się skrzywdził.


Faktycznie: wskaźnik zatrudnienia kobiet w UE jest o ponad 11 proc. mniejszy niż u mężczyzn. W niektórych krajach UE kobiety zarabiają aż o 28 proc. mniej, a przeciętna kobieca emerytura w Unii jest aż o 40 proc. niższa niż męska.

W lipcu 2018 r. Komisja Zatrudnienia i Spraw Socjalnych PE popiera dyrektywę. Przeciw są – jako jedyni – europosłowie PiS. Ryszard Czarnecki w wypowiedzi dla portalu OKO.press mówi: „Jesteśmy za płatnymi urlopami tacierzyńskimi, ale uważamy, że to rodziny i małżeństwa powinny decydować o tym, jak korzystać z tych uprawnień. Jeśli ojciec nie jest w stanie tego wykorzystać, matka powinna mieć prawo przejąć ten urlop. Komisja Europejska nie powinna narzucać rodzinom, kto ile ma tego urlopu brać”.

Po głosowaniu w Komisji projekt trafia do negocjacji z Radą Europejską (przedstawicielami państw członkowskich). Wiele państw ma zastrzeżenia, ale tylko dwa składają żółte kartki, wetując cały projekt. Pierwszym jest Holandia, która uważa, że cztery miesiące to za mało, a projekt ograniczy rozwiązania obowiązujące już na jej terenie. Drugim jest Polska.

Prawdziwi mężczyźni

Polskie władze były przeciw już rok temu, kiedy KE przedstawiła pierwszy projekt dyrektywy. Szczególnie burzliwa była debata senacka. Z mównicy grzmiał m.in. Jerzy Czerwiński (PiS): „Chcę, żeby zgodnie z naszymi obyczajami pierwsza miała możliwość przejścia kobieta, żebyśmy jej ustępowali miejsca, bo to są nasze tradycje, nasze obyczaje. Ja sobie nie życzę, żeby Unia nam to zmieniała. Niech się zajmie tym, do czego została stworzona, bo z tym sobie nie daje rady”.

Pozostałe państwa też miały wątpliwości, ale dotyczyły one głównie artykułu 8., czyli wysokości świadczeń. Sześć krajów, m.in. Hiszpania, w ogóle nie finansuje dziś urlopów rodzicielskich, w kilku są finansowane bardzo słabo. Tam propozycja Komisji oznacza ogromne koszty. W Polsce mamy jednak wysoko płatne urlopy rodzicielskie – jeden z najbardziej rozbudowanych systemów w Europie. Dyrektywa nie jest więc problemem dla budżetu. Cztery miesiące urlopu dla ojca mogą być natomiast, przynajmniej według senatora Czerwińskiego, zagrożeniem dla polskiej tradycji, kultury, a nawet męskości.

„Bo, proszę państwa, to, że w Europie mężczyźni przestają być mężczyznami, wiąże się niestety także z tym, że kobiety przestają być kobietami. To się jakby zjeżdża – oskarża polityk PiS. – Efekt jest taki, że wchodzi islam z prawdziwymi mężczyznami. Chcecie państwo tutaj mieć taką równość? Bo ja nie. Ja chcę mieć w Polsce po prostu kobiety i mężczyzn. Bo tak po prostu urządziła nam to natura, a właściwie Bóg”.

W opinii Senatu czytamy więc, że dyrektywa „ingeruje w życie rodzinne i odbiera rodzicom prawo decydowania o sposobie sprawowania przez nich opieki nad dzieckiem i planowania życia zawodowego”.

Wolność ojca, wolność matki

Senator Czerwiński tłumaczył się później ze swojego emocjonalnego wystąpienia. Podobnie jak Czarnecki mówił, że dyrektywa niepotrzebnie narzuca sztywne ramy urlopów. „U nas w tej chwili jest taka sytuacja, że urlop rodzicielski może być wzięty albo przez matkę, albo przez ojca. Zależy, jak rodzinie pasuje”.

To jednak tylko część prawdy. Urlopem rodzicielskim (32 tygodnie, 60 proc. pensji) rodzice mogą się podzielić, ale wcześniej matka ma obowiązek wziąć urlop macierzyński. Nie może się go zrzec, a ojcu może przekazać tylko ostatnie 6 z 20 tygodni. Na specjalny wniosek i tylko jeśli ojciec jest zatrudniony na umowę o pracę. Podczas macierzyńskiego mama otrzymuje 100 proc. pensji. Pełnopłatny jest też dwutygodniowy urlop ojcowski.

Czerwiński mówił: „Nie zostały przedstawione jasne uzasadnienia, dlaczego tak ma być. Brak tego uzasadnienia rodzi podejrzenie, że to jest kolejny krok unijny, który ma na celu propagować ideologię gender. To znaczy, że obie płcie są równe, że jest rodzic numer 1 i rodzic numer 2”.

Senator był jednak w błędzie: w samym projekcie dyrektywy uzasadnienia zajmują 11 stron. Nie ma w nich mowy o zrównywaniu obojga rodziców. Przeciwnie: podkreśla się, że i ojciec, i matka są potrzebni w wychowaniu, bo przekazują dziecku inne wartości.

Jeden na sto

Podstawowy argument przeciwko urlopom dla ojców brzmi: „tatusiowie już teraz mogą iść na rodzicielski. Nie robią tego, bo po prostu nie chcą”. Potwierdzają to statystyki. Co prawda dwutygodniowe urlopy ojcowskie są coraz popularniejsze – w pierwszym półroczu 2018 r. skorzystało z nich ponad 82 tys. osób, ale na dłuższy urlop rodzicielski zdecydowało się zaledwie 2,5 tys. mężczyzn. Kobiet było ponad sto razy więcej (275 tys.).

Dlaczego tylko w jednej na sto rodzin z urlopu korzystają oboje rodzice? – ­Mężczyźni często boją się spróbować, partnerki boją się im pozwolić. Jest wrażenie, że facet sobie nie poradzi, że nie jest gotowy – mówi dr Katarzyna Suwada, socjolog z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. – W Szwecji było tak samo.

Suwada od lat zajmuje się tematem ojcostwa. Jej książka „Men, Fathering and the Gender Trap” to porównanie roli ojca i modelu męskości w Polsce i Szwecji.

– W Szwecji, jeszcze bardziej niż u nas, dominował typ nieobecnego ojca-żywiciela rodziny – opowiada. – Kiedy w 1974 r. wprowadzili urlopy rodzicielskie, korzystało z nich ok. 3 proc. mężczyzn.

W 1995 r. Szwedzi zarezerwowali miesiąc urlopu tylko dla ojców. W 2002 r. dołożyli drugi. W 2016 r. – trzeci. Dziś z urlopów korzysta tam ponad 90 proc. ojców, prawie tyle samo co kobiet. Zmiana była szybka i duża, a na pewno nie było tak, że byli bardziej gotowi niż my teraz.

Sport

Krzysztof został w domu sam. Sam, czyli sam na sam z dzieckiem. Wziął prawie rok urlopu rodzicielskiego (żona zarabiała więcej) i znalazł się wśród tego procenta polskich ojców.

Przez ten rok głównie się dowiadywał. Nie tylko, jak przewijać, jak karmić i co robić, gdy dziecko płacze. Dowiadywał się też, dlaczego wcześniej żona nie zawsze czekała z obiadem. Dlaczego bywała zestresowana, zmęczona i zła. Dowiadywał się, że dziecko nie zawsze jest urocze, posłuszne i ciekawe świata. Czasem było mu ciężko. Niekiedy brał telefon, dzwonił do znajomych i się wygadywał. – Dopóki nie zostałem w domu, nie zdawałem sobie sprawy, jakie to trudne – mówił.

Kobiety poświęcają średnio ok. pięciu godzin dziennie na obowiązki domowe. Mężczyźni – prawie dwa razy mniej. Tygodniowa różnica wynosi 17,5 godziny – ponad 11 meczów piłki nożnej.

– Opieka nad dzieckiem, praca w domu wciąż są niedoceniane – mówi dr Suwada. – Są niemęskie.

Zdaniem socjolożki sytuacja się jednak zmienia. Podział obowiązków domowych coraz częściej wymusza ekonomia. Pracować muszą i ojciec, i matka. Miejsce w żłobku znajduje tylko co dziesiąte dziecko (w Szwecji ponad 75 proc.). Opieką trzeba się dzielić.

– Wielu mężczyzn dopiero odkrywa, że bycie zaangażowanym ojcem przynosi mnóstwo korzyści – tłumaczy Suwada. – Poprawia relacje z partnerką, buduje więź z dzieckiem. Moi rozmówcy dostrzegają, że mężczyznę definiuje już nie tylko praca.

Nowy model męskości kształtuje się powoli. Do początków XX w. ojciec pełnił w rodzinie funkcję władcy. Podejmował decyzje, wymagał bezwzględnego posłuszeństwa. Kolejną fazę socjologowie nazywają „czasem nieobecności ojca”. Nieobecności głównie emocjonalnej – jedynym zadaniem ojca-żywiciela rodziny było zapewnienie środków do życia. Gdy w 2007 r. „Gazeta Wyborcza” organizuje kampanię „Powrót Taty”, jedynie trzy osoby na sto mogą powiedzieć, że kiedykolwiek rozmawiały z własnym ojcem o uczuciach.

Osiem lat później Joanna Włodarczyk prowadzi badania „Być Tatą”. Wyróżnia kilka aspektów życia dziecka (m.in. pomoc w nauce, wizyta u lekarza, przygotowanie posiłków) i pyta 500 mężczyzn, kto jest za nie odpowiedzialny. Odpowiedzi są trzy: głównie matka, głównie ojciec, oboje rodzice. Mamy wygrywają prawie wszystkie kategorie: kontakty z nauczycielami – 26 proc., pielęgnacja niemowlęcia – 39 proc., przygotowanie posiłków – 40 proc.

Ojcowie prowadzą w jednej: uprawianie sportów.

Połykał świat

– Nie widzę zmiany z roku na rok. Widzę za to dużą zmianę pokoleniową. Mężczyźni, opowiadając, jakim chcą być tatą, mówią: „innym niż mój ojciec” – to słowa Anny Cichoń, psychoterapeutki, od dziesięciu lat pracującej z parami, mężatki, mamy Hani i Helenki. Rozmawiamy przez telefon. Akurat ma chwilę, bo mąż kąpie córeczki. – Rodzina to dzisiaj dla facetów ogromna wartość. Nie jest tylko odpowiedzialnością, obowiązkiem, ale przede wszystkim przyjemnością. Radochę z tego mają – dodaje.

Łukasz w pracy oprowadza turystów po Gdańsku. W domu ma dwóch synów: Janka i Antosia. – Urodziłem się w 1975 r. – mówi. – Długo dochodziłem do stabilności życiowej. Ale o tym, że chcę być ojcem, wiem od dawna.

W piątej klasie podstawówki zasnął na książce od polskiego. Nie pamięta, co mu się śniło. Pamięta, że obudził się z myślą „będę miał rodzinę”. – Kiedy przywiozłem Jacha ze szpitala, położyłem go na plecach na łóżku. Co on mógł widzieć? Kawałek sufitu. A on się tym absolutnie zachwycił. Ten zachwyt był niesamowity. Po prostu leżał na prześcieradle i połykał świat. Potem mieliśmy mnóstwo problemów z karmieniem. W środku nocy wstawałem gotować mleko, na automacie, nie budząc się prawie. Chodziłem z nim na spacery, a on obserwował, poznawał. Jakie on miał wielkie oczy…

Łukaszowi łamie się głos. Płacze. Żona go przytula. – Spotykam się z kolegami i wiesz, o czym rozmawiamy? Problemów w naszym pokoleniu jest dużo, a my gadamy głównie o tym, jak być lepszymi ojcami.

Dwa dni wcześniej Antoś powiedział mu: „jesteś super tatą”. On sam nigdy tak o sobie nie powie.

– Niewielu mężczyzn ma dobry przykład z domu. Te relacje, nawet jeśli poprawne, rzadko były bliskie – mówi Anna Cichoń. – Teraz więc po omacku szukają swojego modelu i intuicyjnie robią dobre rzeczy. Są coraz bardziej otwarci, przyznają się do słabości. Mówią: „nie radzę sobie z emocjami, ze złością”. I chcą się zmieniać.

Paweł (ojciec sześcioletniej Agatki i trzyletniego Filipa) prowadzi z żoną firmę. Zapracowani. Obowiązkami się dzielą, radością chyba też. – Nieważne, jak byłbym zmęczony. Gdy słyszę: „kocham cię, tatuś”, to wszystko znika – mówi. Właśnie spędził z dzieciakami cały dzień. Spacer wokół jeziora, obiad, plac zabaw. Bez mamy.

Oksytocyny nie ma

– Mężczyźni, którzy zostają w domu, dużo zyskują – powtarza Katarzyna Suwada. – Odkrywają, że umieją zaopiekować się dzieckiem. Że to jest umiejętność, której można się nauczyć. Kobiety wcale nie rodzą się z magiczną zdolnością opieki rodzicielskiej.

– Dobrze, że to się zmienia. Związki coraz częściej mają formę partnerstwa – dodaje Anna Cichoń. – Mogę być subiektywna, bo moi klienci to głównie ludzie z wyższym wykształceniem, z dużego miasta, ale podobnie ewoluuje relacja ojciec–dziecko. Dziecko przestaje być przedmiotem, który je, uczy się, słucha i jest grzeczny albo niegrzeczny. To relacja podmiot–podmiot, uwrażliwienie na więź, potrzeba bliskości. To zadawanie czterolatkowi pytania: „a co ty o tym myślisz?”.

Rozmówcy „Tygodnika” zazwyczaj nie wierzą w to, że dadzą radę zaopiekować się dzieckiem. Rzadko myślą o sobie jako o dobrych ojcach. – Mężczyznom jest trudniej, nawet jeśli się angażują. Z jednej strony jest chęć bliskości, z drugiej strach przed kumpelskimi relacjami. Boją się, że stracą autorytet – mówi Cichoń. – A przecież dzieci dostają od ojca mnóstwo wartościowych rzeczy. Mnóstwo zabawy, więcej swobody. U mnie to siłowanie, przepychanki, bitwy na poduszki. Mamy są zwykle ostrożniejsze, częściej mają „dzieło wychowawcze” do wykonania.

Czy czteromiesięczny urlop dla ojców byłby zachętą i pretekstem do bliższej relacji? Rafał (ma trzynastoletniego syna i dziesięcioletnią córkę) zgadza się z tym poglądem: – Wykorzystałbym każdy dzień takiego urlopu. Wydaje mi się, że jeśli chodzi o budowanie relacji, to jest on nawet bardziej potrzebny ojcu niż mamie. Kobieta z niemowlęciem ma naturalny kontakt od początku. To może być stereotyp, ale w jej ciele jest mnóstwo hormonów, które ułatwiają budowanie więzi. Dla faceta w większości przypadków kontakt z nowym życiem zaczyna się po powrocie ze szpitala. Nie ma w sobie oksytocyny, dopaminy i innych. Widzi osobnego od siebie człowieka i bardzo chce (a przynajmniej ja o tym marzyłem) zostać jego przyjacielem.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter „Tygodnika Powszechnego”, członek zespołu Fundacji Reporterów. Pisze o kwestiach społecznych i relacjach człowieka z naturą, tworzy podkasty, występuje jako mówca. Laureat Festiwalu Wrażliwego i Nagrody Młodych Dziennikarzy. Piękno przyrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 35/2018