Ojciec nadchodzi

Bycie "prawdziwym mężczyzną" jest dziś związane bardziej z byciem zaangażowanym i dobrym tatą niż z demonstrowaniem - w różny sposób - swojej siły i władzy.

20.06.2011

Czyta się kilka minut

Od kilku lat ojców w Polsce jest coraz więcej. Nie chodzi tylko o to, że rodzi się więcej dzieci. Istotniejsze jest, że mężczyzn z dziećmi widać w przestrzeni publicznej. Nie tylko na placu zabaw, także np. w popularnym serialu, którego bohaterowie angażują się w wychowanie. Ojcowie-celebryci pozują do zdjęć z dziećmi i często mówią o nich w wywiadach. Pisma i poradniki dla rodziców adresują oddzielne strony do ojców. Zjawisko dostrzegli nawet politycy, proponując wprowadzenie tzw. urlopów tacierzyńskich. Tymczasem jeszcze kilkanaście lat temu dominującym modelem ojcostwa był tzw. "ojciec nieobecny".

Gdzie byli, gdy ich nie było?

W społeczeństwach zachodnich mniej więcej do końca lat 60. dominował model rodziny, w której role były precyzyjnie określone: ojciec pracował i dostarczał środków do życia, podczas gdy matka zajmowała się domem i dziećmi. W rzeczywistości PRL-u sprawa była bardziej skomplikowana: ojca osłabiała silna pozycja kobiet-siłaczek, pracujących "na dwóch etatach", czyli w domu i w pracy.

Jedno łączyło realia zachodnie i PRL-owskie - ojcowie pozostawali nieobecni. Obraz taty, który po powrocie z pracy oddaje się lekturze gazety lub oglądaniu telewizji, ignorując dziecko, nie jest obcy osobom, których dzieciństwo przypadło na czasy Polski Ludowej. Zwłaszcza że ten wizerunek utrwaliła kultura popularna. Bohater serialu "Czterdziestolatek" był ojcem, mężem i inżynierem, ale jego kontakty z dziećmi ograniczały się do krótkich i schematycznych rozmów o tym, "co w szkole", a jedyny poważny i emocjonalny dialog z dziećmi odbył się podczas urodzin bohatera, co tym bardziej pokazuje niecodzienność sytuacji.

Ten obraz wzmacniają wyniki badań współczesnych ojców, którzy mówili o relacjach z własnymi rodzicami, oraz analiza listów, które napłynęły do "Gazety Wyborczej" w związku z akcją pod nieco zwodniczym tytułem "Powrót taty" (aby mówić o czyimś powrocie, ten ktoś powinien być wcześniej obecny - z ojcami tak nie było). Pokazały one, że wielu współczesnych mężczyzn odczuwa głęboki żal w stosunku do swoich ojców, którzy nie dawali im bliskości i wsparcia, jeżeli już angażowali się w wychowanie - głównie zajmowali się karaniem.

Ogrom negatywnych emocji i deklarowanie chęci bycia innym ojcem niż własny były uderzające. Badania IQS Group z listopada 2007 r. pokazały, że na niemal 60 proc. pytanych ważniejszy wpływ w dzieciństwie miała matka (lub macocha) niż ojciec. Nieco ponad 60 proc. respondentów twierdziło, że w dzieciństwie matka była dla nich "większym wsparciem", o ojcach mówił tak jedynie co piąty badany. Jak stwierdzają respondenci, zdecydowanie częściej matki wyjaśniały im, "skąd się biorą dzieci" (30 proc. badanych wybrało odpowiedź matki, 2 proc. - ojcowie, ponad połowa ankietowanych: "żadne z nich"), rozmawiały o pierwszych miłościach (39 proc. wskazało na matki, 3 proc. - na ojców; znowu ponad połowa badanych twierdziła, że z żadnym z rodziców nie rozmawiała na ten temat), a także o inicjacji seksualnej (w przypadku 20 proc. respondentów robiły to matki, tylko w przypadku 3 proc. - ojcowie; aż 73 proc. ankietowanych odpowiedziało: "żadne z nich").

W tym samym badaniu zapytano wprost, czy respondenci chcieliby być tacy jak ich rodzice. Ponad połowa kobiet stwierdziła, że zdecydowanie chciałaby być taka jak ich matki, o ojcach mówiło tak nieco ponad 30 proc. mężczyzn. Jednocześnie 27 proc. ankietowanych ojców stwierdziło, że "zdecydowanie" lub "raczej" nie chcieliby być takimi jak ich ojcowie (o matkach mówiło tak 12 proc. kobiet).

Widać, że wielu współczesnych ojców jest przekonanych, że nie chcą być tacy jak ich ojcowie. A jacy chcą być i czego się od nich oczekuje?

Ojciec zaangażowany

Opisując współczesnego ojca, warto wskazać trzy elementy: po pierwsze - powinien zaangażować się w relacje z dzieckiem jak najwcześniej, po drugie - owo zaangażowanie ma być oparte na silnym emocjonalnym związku oraz po trzecie - próbując sprostać społecznym wymaganiom, ojcowie często czują się niepewni, a nawet bezradni.

Jak wskazują eksperci od wychowania, i w co coraz powszechniej wierzą młodzi rodzice, ojcostwo nie zaczyna się wtedy, gdy dziecko jest już na tyle duże, żeby można było z nim "poważnie porozmawiać" (a tak rolę ojców widziano jeszcze w latach 70., gdy podkreślano, że są oni od "objaśniania świata"). Ojcostwo nie zaczyna się także wtedy, gdy matka z dzieckiem wracają do domu ze szpitala. Tata powinien "nawiązywać więź z dzieckiem" znacznie wcześniej - gdy jest ono w brzuchu matki. Może uczestniczyć w zajęciach szkoły rodzenia, głaskać brzuch, puszczać nienarodzonemu dziecku muzykę, a gdy nadejdzie czas porodu - powinien w nim uczestniczyć. Jak zwracają uwagę psychologowie Krystyna Lauk oraz Wojciech Widłak, "jeśli ojciec aktywnie uczestniczy w pielęgnacji niemowlaka już w pierwszym półroczu jego życia, dziecko w przyszłości lepiej się rozwija pod względem intelektualnym i ruchowym".

Eksperci od wychowania przekonują, że ojcowie mogą zajmować się dziećmi tak samo dobrze i kompetentnie, jak robią to matki, a dodatkowo dla nich właśnie zarezerwowane zostają pewne czynności, które wykonują lepiej od kobiet. Chodzi o bawienie się z dzieckiem oraz o przekazywanie wiedzy. Redaktorzy pism dla rodziców mówią, że nauka z ojcami bywa zabawniejsza niż z matkami ze względu na to, że mężczyźni rzadziej pouczają i "robią wykłady", częściej wybierają mniej standardowe metody nauki. Czasami można wręcz odnieść wrażenie, że o ile kobieta potrzebuje odpoczynku od dziecka, o tyle mężczyzna może odpocząć właśnie wtedy, gdy zajmuje się dzieckiem. To zajęcie, tak różne od obowiązków zawodowych, może mu dać wiele radości, a nawet wytchnienia, podczas gdy dla kobiet, spędzających z maluchami całe dnie, jest często nudną rutyną.

Tak więc oczekiwania wobec współczesnych ojców są coraz większe. Rosną oczekiwania partnerek, ale też samego dziecka (przynajmniej, gdy osiągnie odpowiedni wiek). Rosną oczekiwania społeczne, związane z propagowaniem nowego modelu ojcostwa w mediach. Jak w tej sytuacji odnajduje się młody ojciec? Nie jest mu łatwo: jest zagubiony, niepewny, często bezradny. Z drugiej strony, nowy model ojcostwa wiąże się z niebagatelnymi "zyskami".

Bycie ojcem może być fajne

Czy bycie nieobecnym ojcem (leżącym na kanapie i czytającym gazetę) jest łatwiejsze niż bycie ojcem zaangażowanym (układającym z dzieckiem klocki, ocierającym łzy i pocieszającym w chwilach dziecięcych niepowodzeń)? Trudno powiedzieć. Zapewne ojciec nieobecny zyskiwał czas dla siebie, wygodę nieangażowania się i nieponoszenia odpowiedzialności. Wiele jednak tracił.

Większość mediów przedstawia dziś sytuację ojca w niezwykle pozytywnym świetle jako szansę daną mężczyznom na czerpanie zysku z bliskich kontaktów z dziećmi. Wskazuje się także na to, że współcześnie bycie "prawdziwym mężczyzną" jest bardziej związane właśnie z byciem zaangażowanym i dobrym ojcem niż z demonstrowaniem - w różny sposób - swojej siły i władzy. W tym sensie, jak zgrabnie podsumowuje to socjolog Tomasz Szlendak, nowe ojcostwo uwalnia mężczyzn od "kajdanek tradycyjnej męskości".

Wielu ojców przyjmuje ten przekaz i wierzy, że bycie tatą jest rodzajem daru, który otrzymali. Mówią, że wraz z zostaniem ojcem "uczą się być lepszym człowiekiem", "patrzeć i cieszyć z najprostszych rzeczy", "wyciszają się", "stają się bardziej cierpliwi", "nabierają pewności siebie", "czują, że to, co robią, ma sens" - oto kilka cytatów z listów opublikowanych w miesięczniku "Dziecko".

Szlendak pisze o jeszcze innych profitach związanych z posiadaniem potomstwa. Zauważa on, że dobre relacje z dziećmi stanowią dla współczesnych mężczyzn bufor chroniący ich przed stresami związanymi z pracą. Badania amerykańskich socjologów Davida J. Eggebeena i Chrisa Knoestera pokazują natomiast, że ojcowie mający dzieci, ale niemieszkający z nimi, odczuwają mniejszą satysfakcję z życia i częściej wpadają w stany depresyjne niż ojcowie mieszkający z dziećmi. Widać zatem, że bycie ojcem dzisiaj jest wprawdzie wyczerpujące, ale może także dawać wiele korzyści. Dużo jednak zależy od tego, w jakim stopniu matka dziecka pozwoli ojcu być ojcem.

Nie ma ojca bez matki

Pozycja i społeczna rola kobiet/matek zmienia się w tak istotny sposób, że nie może to pozostać bez wpływu na ojców. Coraz więcej kobiet łączy prowadzenie domu oraz zajmowanie się dziećmi z pracą zawodową, która już nie tylko ma być sposobem na zarabianie pieniędzy, ale także dostarczać satysfakcji - co oczywiście wymaga od kobiet dodatkowego zaangażowania. Poza tym, kobiety chcą także być atrakcyjne i zadbane, a na to także potrzeba czasu i środków. Trudno ze wszystkim zdążyć - chyba że część obowiązków związanych z wychowywaniem dzieci i prowadzeniem domu przejmie mężczyzna. Idea równouprawnienia i partnerstwa sankcjonuje tę zmianę w relacjach męsko-damskich.

Oczywiście naiwnością byłoby twierdzenie, że w większości polskich domów ojcowie gotują obiady, a po uporaniu się ze zmywaniem odrabiają z dziećmi lekcje. Jak pokazują wyniki badań, to głównie kobiety wciąż zajmują się dziećmi oraz w przeważającej mierze wykonują takie prace domowe jak gotowanie, pranie czy prasowanie. Jednak zmiany, choć niezbyt szybkie, są widoczne.

Warto podkreślić, że często to właśnie matki, które w deklaracjach są zdecydowanymi zwolenniczkami wciągania ojców w zajmowanie się dziećmi, na poziomie codziennych zachowań blokują mężów i partnerów, wciąż starając się mieć niepodzielną władzę i pełną kontrolę nad maluchami. W efekcie - jak pokazują wyniki badań Małgorzaty Fuszary przeprowadzanych z ojcami będącymi na urlopach tacierzyńskich - mimo iż ci mężczyźni doskonale sobie radzą, i tak czują się niekompetentni - i w razie problemów (zdrowotnych, wychowawczych) zdają się na matki. Choć to oni mają większe doświadczenie i praktykę w opiece nad maluchami, wciąż przypisują matkom naturalne zdolności i "tajemną wiedzę" na temat dzieci, które miałyby mieć tylko z racji tego, że są kobietami.

Oddawanie przez matki części obowiązków mężczyznom oznacza także oddawanie części władzy, co dla kobiet wcale nie jest proste. Niekiedy kobiety podświadomie "odpychają" mężczyzn od dzieci, ponieważ męskie zaangażowanie zagraża ich tożsamości budowanej na byciu matką, a więc wyłączną opiekunką i specjalistką w sprawach dziecięcych.

Co z tym ojcem?

Sytuacja ojców nigdy nie była tak skomplikowana jak dzisiaj. Z jednej strony - olbrzymie społeczne oczekiwania; z drugiej - matki, wbrew deklaracjom, niespieszące się do rezygnacji z kontroli nad życiem rodzinnym. Ale ze strony trzeciej... Coraz silniejsza jest świadomość, że na ojcostwie można wiele zyskać, że jest ono doświadczeniem nieporównywalnym z niczym innym. Po prostu szkoda byłoby zmarnować szansę bycia zaangażowanym ojcem.

Dr Małgorzata Sikorska jest adiunktem w Instytucie Socjologii UW. Opublikowała m.in. pracę "Nowa matka, nowy ojciec, nowe dziecko. O nowym układzie sił w polskich rodzinach".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2011