Ogłuszająca łaska

Inkwizycja była przeświadczona nie tylko o tym, że wyświadcza przysługę Bogu, ale również, że działa w Jego imieniu. Efektem końcowym była psychoza strachu.

07.09.2013

Czyta się kilka minut

Zgadzam się z zasadniczą tezą o. Tomasza Gałuszki, z którym rozmowę opublikował „Tygodnik Powszechny” („W głowie inkwizytora”, nr 34): „Ideał inkwizycji był sam w sobie dobry, zgodny z duchem średniowiecza”. Ale tylko pod warunkiem, gdy drugi człon zdania jest wyjaśnieniem pierwszego. A więc owszem: ideał ten był na tyle dobry, na ile był zgodny z duchem średniowiecza.

Pytanie tylko: czy ideał inkwizycji był zgodny z duchem Ewangelii? Dla działań Kościoła kryterium dobra nie jest bowiem duch epoki, ale Słowo Boże. W tym sensie należałoby stwierdzić, że była to instytucja przeniknięta tym, co światowe, zgodna z ideałami epoki w której się zrodziła. Jeżeli tak – pełna zgoda.

PAMIĘTAJMY O EWANGELII

Niepokojąca próba usprawiedliwienia inkwizycji ze strony o. Gałuszki pojawia się już przy odpowiedzi na pytanie o to, czy, biorąc pod uwagę realia epoki, ostatecznie nie można usprawiedliwić każdej zbrodni?

Gałuszka unika odpowiedzi wprost, mówiąc tylko o dwóch legendach inkwizycji. Niewątpliwie, to nie jest prosty temat. Rozróżnienia historyczne między inkwizycją w XIII i XVII wieku oraz pomiędzy praktykami mającymi miejsce w Niemczech i Hiszpanii, które czyni rozmówca „Tygodnika”, są pouczające.

Jednak od historyka-duchownego oprócz oceny historycznej ze wszystkimi jej niuansami można byłoby się spodziewać także oceny w świetle Ewangelii. Tego w rozmowie z o. Gałuszką zabrakło.

Zgadzam się, że do pełnej oceny musimy wejść w dialog z epoką, „dowiedzieć się, w jakich realiach funkcjonowali, co czytali, w co wierzyli”. No właśnie – w co wierzyli? Czy ludzie średniowiecza nie należeli do Kościoła? Nie znali Ewangelii? Czy byli w gorszej sytuacji niż chrześcijanie pierwszych wspólnot, niż Kościół męczenników?

Budzą w nas sprzeciw prześladowania i tyrania pogańskich władców, czy tym bardziej niezrozumiałe (choć wytłumaczalne zapewne na tle epoki) jest bestialstwo chrześcijańskich władców podpalających stosy, nawet przy biernym udziale instytucji kościelnych. Gdyby tak choć część energii, jaką papieże średniowiecza poświęcali na walkę o inwestyturę, poświecili na sprzeciw wobec stosów!

To, że „Bernard Gui wyraźnie stwierdza, że śmierć zadaje władza świecka, a nie Kościół”, nie jest usprawiedliwieniem inkwizycji, lecz raczej wyrazem cynizmu. Najwyraźniej duch epoki pozwalał na „mniejsze zło” dla ratowania ładu społecznego. Mnie interesuje raczej to, co stało się z chrześcijaństwem w średniowieczu, że w ogóle coś takiego było możliwe?

A ponieważ było możliwe, to możemy mówić o grzechach inkwizycji, w tym również średniowiecza.

GRZECHY EPOKI

Na przewinienia inkwizycji miały wpływ także zasady obowiązujące w średniowieczu. Po pierwsze, przeświadczenie, że to prawda ma prawa – a nie człowiek. To przeświadczenie pokutowało aż do czasów papieża Jana XXIII i encykliki „Pacem in terris”, w której papież przyznał, że to człowiek – a nie prawda – jest podmiotem praw.

Po drugie, związek ołtarza z tronem. Średniowiecze, w którym kwitła idea societas christiana nie znało podziału na Kościół i nie-Kościół rozumiany jako dobry świat. Co za tym idzie – to, co niekościelne, musiało uchodzić za złe, wrogie, przestępcze. Efektem tego fatalnego melanżu było traktowanie herezji jako przestępstwa politycznego.

Nie rozróżniano pomiędzy społecznością świecką państwa i Kościoła. Stąd o. Gałuszka może usprawiedliwiać działania inkwizycji, twierdząc, że przecież chodziło o to, „by heretyk, po nawróceniu i odbyciu pokuty, mógł wrócić do społeczeństwa”.

Nie zauważa jednak, że chrześcijaństwo pełniło w nim funkcję ideologii, dlatego władza państwowa nie tolerowała herezji. Ostatecznie swego rodzaju identyfikacja państwa i Kościoła była kolejnym znakiem ograniczenia wolności.

Warto też wspomnieć o odwołaniu się do przemocy – i nie chodzi wyłącznie o stosy, ale o przemoc moralną stosowaną przez inkwizycję, bo jak można inaczej nazwać wieloletnie procesy mające na celu przekonanie delikwenta, że błądzi, pod faktyczną groźbą wydania świeckiemu ramieniu? Usprawiedliwianie troską o zbawienie tego, co o. Gałuszka nazywa „akcją ratunkową”, „choćby musiała przyjąć charakter przymusowy i bezkompromisowy”, jest sprzeczne samo w sobie. Jest sprzeczne z istotą chrześcijaństwa. Nie da się przecież zmusić do miłości – nawet jeśli chodzi o miłość do samego Boga. A jednak tak czyniono, czy zatem sami inkwizytorzy nie godzili się na zredukowanie chrześcijaństwa do ideologii?

Fakt, że tortury, które stosowano, „były skodyfikowane i wszyscy o nich wiedzieli”, nie jest żadnym usprawiedliwieniem; owszem, może potwierdzać, że inkwizytorzy „nie byli hipokrytami”, ale zarazem potwierdza ich zuchwałość w złu. I jeszcze ta łaska „ogłuszenia przed zapaleniem stosu albo polanie drzewa wodą”. Zastanawiam się, czy to jest kpina z miłosierdzia, czy z rozumu?

WOLNOŚĆ I WYCHOWANIE

Warto też wspomnieć o średniowiecznym ograniczeniu woli i wolności do tego, co jedynie słuszne. Czy Kościół, który bierze „na siebie opiekę nad ludzką wolą”, jest jeszcze Kościołem? Owszem, na szczęście „ten przymus wychowawczy jest dla nas trudny do uchwycenia”, ponieważ jest sprzeczny z duchem Ewangelii. W związku z tym fakt, że „bracia hojnie użyczali swoich karcerów”, wcale im się nie chwali, ani nawet to, że takowe posiadali.

Dlatego że wychowanie nie jest tresurą, przymusem – zawsze zakłada wolność. Walor kształtowania woli, o którym mówi o. Gałuszka, sam w sobie jest słuszny, dopóki nie stanie się narzędziem przymusu.

Piąty grzech tamtych czasów polegał na podstawieniu osądu inkwizycji w miejsce sądu Bożego. Zapewne inkwizycja była przeświadczona nie tylko o tym, że wyświadcza przysługę Bogu, ale również, że działa w Jego imieniu. Efekt końcowy to psychoza strachu. Nic tak nie budzi lęku jak człowiek, który sięga po przemoc i jest przeświadczony, że działa w imieniu Boga. Skąd to znamy? Ojciec Gałuszka twierdzi, że „to nie ludzie średniowiecza mieli problem z Bogiem”. Zgodziłbym się, choć nieco pokrętnie – ­owszem, to Bóg miał problem z nimi!

OSTROŻNIEJ Z OCENĄ

Wyrosłem dawno z wizji ciemnego średniowiecza (à propos: zawdzięczam to właśnie Umbertowi Eco, którego o. Gałuszka obarcza współwiną za szerzenie „czarnej legendy” inkwizyji). Uważam, że, tak jak każda epoka, również średniowiecze – w wielkim uproszczeniu – miało swoje wielkie i małe, dobre i złe strony. Ocena zależy od tego, do jakiej miary przyłożymy opisywane zdarzenia, ludzi i zjawiska.

Jeżeli chodzi o inkwizycję, miara średniowiecza wiele wyjaśnia, ale jej nie usprawiedliwia. Wielość świętych, których wydała ta epoka, potwierdza tylko, że Ewangelia działa z równą siłą w każdym czasie. Również w sensie socjotwórczym średniowiecze wypracowało choćby dysputy, które toczyły się w atmosferze akademickich sporów i nie potrzebny był do tego swąd palonych ciał. Jednym słowem, nie wszyscy stosowali się do miary poprawności politycznej i ducha epoki.

Byłbym bardziej ostrożny w usprawiedliwianiu mimo wszystko niejasnych kart średniowiecza, obliczem „odbrązowionego Boga” jakoby również surowego, a nie tylko słodko miłosiernego. Owszem, mało do mnie przemawiają uśmiechnięte buzie Jezusa na tle żółtych promieni i chmurek. Ale zanim bym się powołał na Boga w usprawiedliwieniu inkwizycji, poczekałbym. Najpierw chciałbym być pewny, co w biblijnych obrazach Boga jest z człowieka, a co z Niego samego. Ochrona przed piekłem nie może usprawiedliwiać przedwczesnego sprowadzenia go na ziemię w imię troski o zbawienie. Choćby z jednego powodu: sprowadzenia piekła na wszystkich – skazanych i oprawców.

Pięć grzechów średniowiecza, o których powyżej wspomniałem, to jednocześnie rewers zdobyczy nowożytności – naczelna wartość: godność człowieka, prawa człowieka, rozdział państwa od Kościoła, wolność wyznania, potępienie stosowania przemocy. Czyżbyśmy byli bardziej chrześcijańscy niż chrześcijańskie średniowiecze? Tak to rozumiem.

Nie budujemy katedr na miarę średniowiecza, nie mamy metafizyki obejmującej całość rzeczywistości – tego mi nie brakuje – ale mamy zdobycze nowożytności, i to naprawdę ewangeliczne – to jest miara epoki. Epoki się zmieniają i każda z nich może się powołać na swego ducha, ale ich ocena wymaga obiektywnego kryterium, dla nas chrześcijan jest nim Ewangelia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 37/2013