Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zgromadzenie miało charakter wielce intelektualny, pogłębiony ekologicznymi refleksjami najtęższego trustu patriotycznych mózgów. Nie byłem tam osobiście, ale dzięki internetom mogłem chłonąć przemyślenia, bo to lubię jak koń owies, bom pies na tytaniczne drgania mózgowych zwojów z Torunia, bom takowych solilokwiów leśniczo-myśliwskich u Rydzyka spragnion jak kania dżdżu. I zaprawdę, powiadam wam: zostało mi dane. Głównie syciłem się meandrycznymi przemyśleniami nie byle kogo, bo samego księdza profesora z KUL. Syciłem się ja, syciły się tysiące leśników zgromadzonych przez o. Rydzyka. Z przodu prelegent, z tyłu leśnicy. Leśnicy się nudzą, ale mundury mają piękne. Leśnicy się nudzą w mundurach, ja bez munduru spijam perły umysłu filozofa prawa. Oj, jak on dobrze prawi! Że niektóre rośliny są drzewami, inne zaś są pośrednie między ziołami a drzewami. Że dom bogaty leśnikami, że do ostatniej kropli krwi bronić, odżywiać naród. Zafascynowany, przykuty przez prelegenta magnetyczną argumentacyjną siłą do ekranu mojego laptopa, towarzyszę mu w pielgrzymce ducha, w wielowiekowej refleksji nad człowiekiem i kosmosem, która wszelako była systemowo unicestwiana i zaprzepaszczana od XVI w. (czyli już szmat czasu minął, a ciągle niezłomnie trwa). Ksiądz profesor jedzie po puszczy bezsensu, chyba na dziczyźnie, strzelając po krzakach erystyki strumieniem heglowskich ukąszeń, przesiada się na husarskiego ogiera à la Szyszko, że nihilistyczny neokomunizm chce radykalnie zanegować Boga jako stwórcę Polski przy pomocy animalizacji człowieka, aby go doprowadzić do zagłady. Ekologia jest zielonym nazizmem, ale gorszym, bo tam przynajmniej naziści mieli zostać po Holokauście, a teraz tylko drzewa i mech. Dźgajmy zatem zbrodniczą ekoideologię koncerzem prawdy o człowieku-nadczłowieku wszechstworzenia, ratujmy Polskę, ratujmy nietykalną bytowość człowieka, ratujmy przepiękną cząstkę kosmosu – polską wieś.
Na ekoimprezie u o. Rydzyka była też legendarna w teatralnym środowisku Temida. Rzuciła na szalę cały swój autorytet i w finezyjnej a miażdżącej filipice kilkoma śmiałymi sztychami przeszyła i zaorała dorobek polskich reżyserów i reżyserek w kontekście totalitarnej ekologii, by pogrążyć ich (i je też) kompletnie oraz obnażyć nicość ich skrytych intencji. Zważywszy rozmiary klęski teatralnego środowiska, pointę Temidy zmilczę. Ale na zakończenie przywołam jedyne zdanie z toruńskiej konferencji, z którym się zgadzam: „Na całym świecie nie ma drugiej Polski”. ©