Odmienić czyjeś życie

Statystyczny amerykański lekarz jest pozywany raz na sześć lat. Średnie odszkodowanie wynosi pół miliona dolarów.

09.03.2010

Czyta się kilka minut

Rok 1990, zatłoczony przystanek autobusowy w Bostonie. Starsza kobieta upada na chodnik i łamie obojczyk. Atul Gawande, student medycyny, o którego but się potknęła, pomaga jej wstać. Zanim się rozstaną, zatroskany, zostawia jej swój numer telefonu. Ma nadzieję, że staruszka da mu znać, jak się czuje. Ona jednak robi z niego zupełnie inny użytek. Jej prawnik zauważa, że pierwsze trzy cyfry należą do akademii medycznej Uniwersytetu Harvarda. Wnoszą sądowy pozew - Gawande nie postawił właściwej diagnozy. Zawiadomienie o sprawie sądowa policja wręcza mu na uczelni, podczas ćwiczeń z fizjologii. Prawnik starszej pani domaga się odszkodowania w wysokości pół miliona dolarów.

To jeden z setek tysięcy pozwów medycznych w Stanach. Statystyczny lekarz w tym kraju z oskarżeniem rozgoryczonego pacjenta ma do czynienia raz na sześć lat.

Przypadek Gawande był oczywiście groteskowy. Ustaliwszy, że oskarżony jest studentem, a poszkodowana nie była jego pacjentką, sąd oddalił pozew (prawnik nie dawał za wygraną i próbował oskarżyć go o przejechanie staruszki rowerem; Gawande roweru nie miał). To także nie było niczym wyjątkowym, bo aż w 70 proc. przypadków pozwy albo zostają oddalone, albo kończą się uniewinnieniem lekarza. Zanim jednak Gawande mógł odetchnąć z ulgą, minęło półtora roku. Wynajęcie prawnika kosztowało go 15 tys. dolarów.

Miał szczęście, bo wiele spraw toczy się latami, a w przypadkach, gdy ława przysięgłych orzeka o winie lekarza, średnie odszkodowanie wynosi pół miliona dolarów. Roczna składka obowiązkowego ubezpieczenia od pozwów, neurochirurga czy położnika (to dziedziny najwyższego ryzyka), wynosić może nawet 300 tys. dolarów.

Tęsknota za penicyliną

Gawande jest dziś profesorem Harvardu, chirurgiem w szpitalu Brigham w Bostonie i autorem książek o współczesnej medycynie. Pisze też często na łamach tygodnika "New Yorker".

W jednym z niedawnych tekstów o błędach lekarzy dzielił się własnymi doświadczeniami. Spośród 400 operacji, które przeprowadza każdego roku, 2 proc. (8-10 przypadków) kończy się komplikacjami. "Statystyki dotyczące poważnych powikłań pokazują, że mniej więcej połowy z nich można uniknąć. W połowie przypadków jest to dla mnie jakieś pocieszenie. W pozostałych jednak, mam świadomość, że mój błąd może na zawsze odmienić czyjeś życie".

W drastycznych przypadkach - kogoś życia pozbawić. Z badań przeprowadzonych przez amerykański Instytut Medycyny wynika, że co roku w Stanach Zjednoczonych z powodu błędów lekarskich umiera 98 tys. pacjentów.

W wydanej kilka miesięcy temu książce pt. "Checklist" Gawande pisze o zdobyczach współczesnej medycyny: ludzie dłużej żyją, spadła umieralność niemowląt, coraz częściej udaje się leczyć choroby uważane niegdyś za śmiertelne (w USA do zdrowia powraca 70 proc. pacjentów, u których zdiagnozowano raka).

Wspomina m.in. o dziewczynce, która utonęła w alpejskim jeziorze - dopiero pół godziny później udało się wyciągnąć ją z wody. Gawande szczegółowo opisuje niezwykle skomplikowaną akcję, dzięki której kilka dni później wróciła do życia. Akcja powiodła się dzięki zastosowaniu super-nowoczesnej aparatury, a także ekspertyzie i doskonałej koordynacji działań kilkudziesięciu osób. "Na jeden przypadek dziecka-topielca, któremu przestało bić serce, ale które udało się odratować, jest bardzo wiele przypadków, kiedy się to nie udaje. Nie tylko dlatego, że jest już za późno, ale dlatego, że psuje się jakieś urządzenie, że zespół działa zbyt wolno, że ktoś zapomniał umyć rąk i pojawiła się infekcja".

Z badań przeprowadzonych przez amerykański Instytut Medycyny wynika, że co roku w Stanach Zjednoczonych z powodu błędów lekarskich umiera 98 tys. pacjentów.

Gawande pisze o nadziejach, jakie w 1928 r. rozbudził wynalazek Aleksandra Fleminga: penicylina. Prosty do zastosowania i łatwy do zdobycia środek wydawał się skutecznym lekarstwem na wiele chorób. Lekarze marzyli o kolejnych tego typu panaceach. Nadzieje okazały się płonne. Współczesna medycyna coraz dalej odchodzi od prostej penicyliny, pisze Gawande, a coraz częściej polega na niezwykle skomplikowanych przyrządach, preparatach i zabiegach.

WHO wymienia 13 tys. znanych dziś chorób lub dolegliwości. Lekarze mają do dyspozycji ponad 6 tys. lekarstw i około 4 tys. najrozmaitszych zabiegów, dzięki którym mogą doprowadzić jeśli nie do całkowitego wyleczenia, to przynajmniej poprawy. Zastosowanie każdego z nich wiąże się z ryzykiem, wymaga szczegółowej wiedzy. Czy można oczekiwać, że zawsze podejmą właściwą decyzję? "Bez względu na zalecenia Hipokratesa, czasami szkodzimy - pisze Gawande. - Paradoks współczesnej medycyny polega na tym, że choć tak wszechmocna, nadal bywa nieporadna... Ale nasze nieprawdopodobne sukcesy sprawiają, że gdy coś się nie udaje, nie możemy się z tym pogodzić".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. 1969. Reperterka, fotografka, była korespondentka Tygodnika w USA. Autorka książki „Nowy Jork. Od Mannahaty do Ground Zero” (2013). Od 2014 mieszka w Tokio. Prowadzi dziennik japoński na stronie magdarittenhouse.com. Instagram: @magdarittenhouse.

Artykuł pochodzi z numeru TP 11/2010