Odchodzenie po japońsku

Coraz więcej Japończyków szczegółowo planuje nie tylko swoje życie zawodowe i osobiste, ale także – życie pośmiertne.

26.10.2014

Czyta się kilka minut

„Przymierzalnia trumien” na targach branży pogrzebowej „Shūkatsu Festa”, Tokio, sierpień 2014 r.  / Fot. Yoshikazu Tsuno / AP / EAST NEWS
„Przymierzalnia trumien” na targach branży pogrzebowej „Shūkatsu Festa”, Tokio, sierpień 2014 r. / Fot. Yoshikazu Tsuno / AP / EAST NEWS

Shūkatsu (終活) to w wolnym tłumaczeniu „przygotowania do śmierci”. Tak powinno brzmieć japońskie „słowo roku” – czyli nowy zwrot, częsty w mediach i codziennych rozmowach, określający ważny społeczny trend.

Słowo roku wybiera się spośród propozycji publikowanych w corocznym leksykonie neologizmów. Głosować może każdy, ale na koniec to jury, złożone z dziennikarzy i ludzi kultury, wyłania zwycięzcę z finałowej dziesiątki. W ostatnich pięciu latach wśród finalistów były takie słowa jak ikumen (ojciec mocno angażujący się w opiekę nad dziećmi), sōshoku danshi (dosłownie: roślinożerny chłopak; młody mężczyzna, który bardziej skupia się na własnym wyglądzie niż na karierze i seksie) albo kōki kōreisha (starcy w schyłkowym okresie życia). Właśnie kōki kōreisha jest kluczem do zrozumienia fenomenu shūkatsu. Ludzie po 65. roku życia stanowią już jedną czwartą populacji Japonii.

Pojęcie shūkatsu znalazło się w finałowej dziesiątce już dwa lata temu. Do obiegu weszło w 2010 r., gdy w księgarniach pojawił się „Shūkatsu Manual 2010”, a spopularyzowane zostało przez dziennikarza Tetsuo Kaneko. Gdy tylko Kaneko dowiedział się, że choruje na raka płuc, zaczął planować swą śmierć i pogrzeb, co opisał w książce „Moje umieranie. Pamiętnik ostatnich 500 dni” (opublikowanej pośmiertnie).

Shū znaczy „kończyć się”, a shūshoku – „zatrudnienie”; stąd neologizm określający „przygotowania do końca” (tj. śmierci) brzmi tak samo jak „przygotowania do podjęcia stałej pracy”; Japończycy używają też osobnych zwrotów na „przygotowania do wyboru życiowego partnera” (konkatsu) i „przygotowania do zajścia w ciążę” (ninkatsu). W każdym przypadku chodzi o systematyczne działanie, oparte na świadomych wyborach.


Kronika zapowiedzianej śmierci

W przygotowaniach do śmierci pomóc mają formularze, nazywane ending note (endingu nōto). Można je kupić w księgarni pod postacią eleganckiego notesu, ściągnąć z internetu (jako plik pdf; instrukcja doradza wydrukowanie, zszycie i oprawienie) lub pobrać na telefon (jako aplikację; jedna z nich, przeznaczona na system Android, ma w logo zielonego robota z aureolą i skrzydłami). Japońskie Yahoo oferuje z kolei od lipca usługę „Yahoo Ending”, polegającą na rozesłaniu do bliskich pośmiertnych maili. Przykładowa treść takiej wiadomości, podawana w reklamie: „Jeśli to teraz czytasz, oznacza to, że już odszedłem z tego świata. Obiecałem, że nie umrę przed Tobą, moja żono, tak mi przykro. Miałem naprawdę szczęśliwe życie – dzięki Tobie”. Koszt: mniej niż równowartość 6 złotych miesięcznie.

Ending note to połączenie testamentu i autobiografii. Kilkadziesiąt stron podzielonych jest na 10 części. Kolejno: „o mnie” (informacje podstawowe, od danych adresowych po grupę krwi), „moja historia” (wspomnienia, według dekad, w tym o rodzinie, szkole, pracy i miejscach zamieszkania), „lista osób” (nazwiska krewnych i przyjaciół, których należy zaprosić na pogrzeb), „zwierzęta” (imiona zwierząt domowych, dane ich weterynarza i numer ubezpieczenia, informacje o rodowodzie, kastracji, nawykach i diecie, a nawet wytyczne co do ewentualnego pochówku), „majątek” (dane o oszczędnościach, akcjach, kredytach), ubezpieczenie (numery polis), „opieka zdrowotna” (w znaczeniu opieki terminalnej: kontakty do osób, które mogą o niej decydować, informacje o środkach, jakie można na nią przeznaczyć), „pogrzeb” (informacje o obrządku religijnym, miejscu ceremonii, a także rodzaju pochówku: do wyboru kremacja, chowanie w ziemi lub coraz popularniejsze chowanie pod drzewem, najczęściej wiśni), „notatka dla najbliższych” (tj. list pożegnalny), „rzeczy osobiste” (wytyczne, co i komu oddać, a co wyrzucić). Można też dołączyć potwierdzony notarialnie testament, ale sporządzanie go nie jest w Japonii popularne.

Dlaczego, zamiast odpychać myśl o śmierci, niektórzy Japończycy wolą porządkować ją w setkach rubryk? Moda na shūkatsu (mówi się nawet o shūkatsu-būmu) dotyczy zwłaszcza samotnych: wdowców i rozwodników, których dzieci, żyjące osobno, zajęte są robieniem kariery. Według państwowych statystyk liczba samotnie mieszkających Japończyków powyżej 75. roku życia za 15 lat przekroczy 4 mln (co będzie podwojeniem ich liczby z 2005 r.). Shūkatsu odbywają też osoby, które mają bliskich, lecz nie chcą im sprawiać kłopotu – takie zachowanie jest mocno osadzone w japońskiej kulturze.


Przyjaźń do grobowej deski

Gdy już zostawi się szczegółowe wytyczne krewnym, a także zachowa pamięć o sobie we własnoręcznie spisanych wspomnieniach, można zastanowić się nad inną ważną kwestią: z kim leżeć w grobie? Bo że z mężem czy żoną – nie jest oczywiste. Coraz więcej Japończyków rozwodzi się na emeryturze: ludzie, którzy przez kilkadziesiąt lat żyli teoretycznie razem, ale praktycznie osobno (mąż w pracy, żona w domu), nagle mają czas, by zorientować się, że nic ich już nie łączy. Decyzja o rozstaniu stała się łatwiejsza, odkąd niepracującym kobietom przyznano prawo do emerytury za lata opieki nad dziećmi i domem (choć nie zawsze zachowują je po rozwodzie).

Stąd coraz popularniejsze staje się dzielenie grobu z przyjacielem. To także sposób na zapewnienie pośmiertnej opieki: bo przecież jeśli rodzina nie będzie mogła się grobem opiekować, zawsze można liczyć na rodzinę przyjaciela (istnieje też rynek cmentarnej opieki: można wykupić pakiet light, standard lub premium, każdy obejmujący czyszczenie nagrobka, składanie kwiatów i palenie kadzideł).

A co, jeśli przyjaciel lub przyjaciółka ma żonę lub męża? Albo – gdy przyjaciół się nie ma? Wtedy „przyjaciela do grobu” (hakatomo) trzeba sobie znaleźć. Ci, którzy nie chcą szukać na własną rękę, np. przez ogłoszenia w serwisach społecznościowych, mogą skorzystać z ofert biur podróży, organizujących shūkatsu tsuā, nazywane też hakatomo tours. Nie zawsze są to wycieczki koedukacyjne – na takich można próbować zawrzeć nowy związek, a przecież nie o to chodzi.

Z przyjacielem do grobu czas spędza się produktywnie – odwiedzając domy pogrzebowe i cmentarze, by wspólnie wybrać ten najlepszy. Najpopularniejsze są wycieczki jednodniowe. Przykładowa oferta: wyjazd autokarem z tokijskiego dworca, przystanki w trzech domach pogrzebowych i na jednym cmentarzu, lunch we własnym zakresie. Zdarzają się też propozycje łączące przyjemne z pożytecznym: najpierw rejs po Zatoce Tokijskiej, później wycieczka do świątyni, gdzie obserwuje się rytuał modlitwy za zmarłych; najpierw odpoczynek na plaży w Okinawie, później udawane rozsypywanie prochów nad morzem; najpierw zwiedzanie cmentarzy, potem przystanek na farmie i zbieranie owoców. Organizatorzy oferują też zajęcia integracyjne dla hakatomo (np. sadzenie drzewa pod przyszły wspólny grób). Fenomen przyciągnął też artystów: powstał spektakl „Siedmiu hakatomo”.

W domu pogrzebowym, który odwiedza się z hakatomo, można nie tylko wybrać trumnę, ale nawet ją przymierzyć. W internecie pojawiły się filmy z takich przymiarek: starsi Japończycy kładą się na wznak na atłasowej poduszce, zamykają oczy i czekają, aż zostaną obłożeni kwiatami białej chryzantemy. A potem wybuchają śmiechem.


Maskotka pogrzebowa

Wokół shūkatsu powstaje też rynek usług doradczych. Są podręczniki ułatwiające prawidłowe wypełnienie ending note. Są targi i seminaria, np. organizowane przez najpopularniejszą sieć supermarketów, która oferuje też skromne pochówki, o połowę tańsze niż tradycyjne obrzędy. Są wreszcie prywatni doradcy, zapewniający, że przez pogrzeb można wyrazić swą indywidualność.

Poświęconym shūkatsu stronom internetowym daleko do żałobnej estetyki. Niektóre mają jaskrawą kolorystykę i pełne są uroczych rysunków: chmurek, serduszek, baloników, zwierzątek. Pojawiają się na nich zdjęcia uśmiechniętych modeli siedzących w białych trumnach. Shūkatsu ma nawet własną oficjalną maskotkę: kotka Shūkyatsu (kyatsu to zniekształcona japońska wymowa angielskiego cats).

Wszystko ma przekonywać, że umieranie nie musi być smutne. Że „spoczywanie w spokoju” można sobie zapewnić już za życia. I że życiem – które skończy się szybciej niż myślimy – trzeba się cieszyć.


KALINA BŁAŻEJOWSKA jest redaktorką „TP”.


ANNA TRZASKA jest japonistką, trzykrotną stypendystką Japan Foundation, pracuje w Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha w Krakowie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Absolwentka dziennikarstwa i filmoznawstwa, autorka nominowanej do Nagrody Literackiej Gryfia biografii Haliny Poświatowskiej „Uparte serce” (Znak 2014). Laureatka Grand Prix Nagrody Dziennikarzy Małopolski i Nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej,… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2014