Od afirmacji do dialogu

Spór o istnienie polityki wobec historii i pamięci nie ma sensu. Ona była, jest i będzie. Sens ma spór o to, jak definiować taką politykę i jak ją uprawiać w społeczeństwie demokratycznym.

17.04.2012

Czyta się kilka minut

W okresie PRL-u polityka wobec historii podporządkowana była ideologii. Po roku 1989 po raz pierwszy ujęto ją w ramy definicyjne na początku XXI wieku. Negatywnym punktem odniesienia nie stała się peerelowska ideologizacja historii, lecz opozycyjna idea krytycznego patriotyzmu, a wraz z nim cały nurt polskiego myślenia, korzeniami sięgający do krakowskiej szkoły historycznej, Tadeusza Boya-Żeleńskiego, kończąc na Janie Błońskim i Jerzym Jedlickim. Istotą tzw. nowej polityki historycznej stała się neoendecka teza o potrzebie afirmacji historii narodowej. W ten sposób starano się narzucić model jednej, hegemonialnej pamięci „wszystkich Polaków”, definiowanych jako monolityczny naród.

W zderzeniu z taką praktyką rozumienia polskiej historii rozgorzał spór, który z różnym nasileniem trwa do dzisiaj. Jego sedno odnosi się do sposobu i metod interpretowania przeszłości oraz roli pamięci kulturowej, sprowadzanej najczęściej do jednopłaszczyznowego wymiaru polityki wobec historii czy „wspólnoty pamięci”. W praktyce najważniejsze pola dyskusji wyznacza spór o interpretację: narodu, PRL-u, znaczenia tradycji lewicowych i prawicowych w historii Polski, roli Kościoła katolickiego, oceny spuścizny I i II Rzeczypospolitej, roli mniejszości narodowych ze szczególnym uwzględnieniem społeczności żydowskiej.

Miarą demokratycznego społeczeństwa jest wielość upodmiotowionych aktorów, którzy mogą politykę wobec historii/pamięci współkreować, nie naruszając akceptowanego społecznie pola dialogu w ramach zamieszkiwanego przez siebie państwa. „Akceptowane pole dialogu” zawierać powinno w sobie najszersze spektrum interpretacji przeszłości. Jawnie centralistyczne, etatystyczne postulaty prowadzą do tego, że pozostawia się politykom główną rolę w formowaniu poglądów na przeszłość.

Polityka wobec historii ma również wymiar zagraniczny. Pod pretekstem potrzeby „wspólnej pamięci Europy” dochodzi do zderzenia hegemonialnych narodowych dyskursów pamięciowych. Wykorzystując przewagę potencjałów (gospodarczych, politycznych) tworzy się niebezpieczeństwo zawłaszczania pamięci. Odpowiedzią na takie tendencje jest uprawianie transgranicznej polityki wobec historii. Jej sens polega na zachowaniu autonomii poszczególnych (nie tylko narodowych) wspólnot pamięci. Należy im się respekt w stosunku do ich wspomnień/ /doświadczeń oraz wspomnień/doświadczeń innych.


ROBERT TRABA jest historykiem i kulturoznawcą. Dyrektor Centrum Badań Historycznych PAN w Berlinie, specjalista w dziedzinie historii Europy Środkowo-Wschodniej oraz stosunków polsko-niemieckich. Redaktor naczelny kwartalnika „Borussia”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2012