Oczy aliantów

JAN CIECHANOWSKI, członek Polsko-Brytyjskiej Komisji Historycznej: 9 maja 1945 roku Wilfred A. Dunderdale - odpowiedzialny za kontakty z polskim wywiadem oficer brytyjskich tajnych służb - wysłał do Churchilla raport, w którym pisał, że gdyby nie polski wywiad, II wojna światowa w ogóle wyglądałaby inaczej. Rozmawiała PATRYCJA BUKALSKA

19.04.2011

Czyta się kilka minut

Anna Mogensen-Masłocha, kierowała polską organizacją wywiadowczą w Danii /
Anna Mogensen-Masłocha, kierowała polską organizacją wywiadowczą w Danii /

Patrycja Bukalska: Jaki był polski wywiad podczas II wojny światowej, ten działający w Europie Zachodniej i ten w okupowanej Polsce, organizowany przez AK? Jan Nowak-Jeziorański twierdził, że gdyby nie informacje wywiadowcze zdobywane przez Polaków na terenie całej Europy i Afryki Północnej, następnie przekazywane aliantom, wojna trwałaby kilka lat dłużej.

Jan Ciechanowski: Nie tylko Nowak-Jeziorański tak uważał. Twierdzi tak również profesor Sir Francis Harry Hinsley - zmarły w 1998 r. brytyjski historyk, który podczas wojny pracował jako kryptoanalityk w Bletchley Park, gdzie łamano niemieckie depesze. Był on redaktorem oficjalnej historii wywiadu brytyjskiego podczas II wojny "British Intelligence in the Second World War" - wielotomowego dzieła publikowanego w latach 70. i 80. Hinsley twierdził, że złamanie przez Polaków niemieckiego systemu szyfrowania, tzw. Enigmy, skróciło wojnę o trzy lata. Wyobraźmy to sobie: gdyby wojna się przedłużyła, zmusiłoby to Amerykanów do użycia bomby atomowej w Niemczech, ze wszystkimi tego skutkami...

Polski wywiad dostarczał Brytyjczykom 44 proc. wszystkich informacji wywiadowczych, które otrzymywali oni z kontynentalnej Europy. W ocenie samych aliantów były to wiadomości dobre i wiarygodne, tylko bardzo mały procent był niewiele wart (około 8 proc.). Przykładowo, to po otrzymaniu polskiego raportu alianci zbombardowali niemiecki ośrodek badawczy w Peenemünde, gdzie prowadzono prace nad "latającą bombą" V1 i bronią rakietową V2. Dalej, bez pracy polskiego wywiadu nie doszłoby właściwie do alianckiej operacji desantowej w Afryce Północnej w listopadzie 1942 r., a potem do operacji "Overlord", czyli lądowania w Normandii w czerwcu 1944 r. To ludzie z polskiego wywiadu "pokrywali" swym działaniem tereny inwazyjne. Z kolei wywiad ZWZ-AK kontrolował szlaki niemieckie na front wschodni. Już w 1941 r. Polacy informowali aliantów o przygotowaniach do uderzenia na ZSRR. Dalej, przez Karskiego i Nowaka-Jeziorańskiego polski wywiad przekazywał światu informacje o mordowaniu Żydów. Ale trafiały one do kosza lub ad acta, nie wpłynęły niestety na politykę aliantów. Anglicy i Amerykanie uważali, że tylko szybkie zakończenie wojny może uratować Żydów, nie chcieli np. bombardować torów do Auschwitz, bo ich zdaniem to nie miałoby wpływu na koniec wojny. Inna sprawa, że w informacje o losie Żydów nie chciano wierzyć... Uważam, że - obok kampanii wrześniowej - to polski wywiad był naszym największym wkładem w wysiłek wojenny.

Po wojnie mówiono o tym niewiele, nie tylko w PRL, także na Zachodzie. A w czasie wojny? Czy był doceniany?

Tak, bardzo. Odpowiedzialny za kontakty z polskim wywiadem oficer brytyjskich tajnych służb Wilfred A. Dunderdale wysłał 9 maja 1945 r. do premiera Churchilla raport, w którym stwierdził, że gdyby nie polski wywiad, wojna w ogóle wyglądałaby inaczej. Przykładowo, Brytyjczycy nie mieli w Niemczech ani jednego agenta przez cały okres wojny. Do 1941 r. nie mieli wiarygodnych agentów w Belgii, Francji, Holandii - a to przecież były tereny kluczowe z wywiadowczego punktu widzenia, z których Niemcy mogli np. przeprowadzić inwazję na Wielką Brytanię. Niestety, już po wojnie w Wielkiej Brytanii zniszczono część raportów i dokumentów dotyczących polskiego wywiadu. Dlaczego, nie wiadomo. Wiemy, że stało się to w domu, w którym urzędował Kim Philby: oficer brytyjskich tajnych służb, a w istocie sowiecki szpieg, który później, tuż przed zdemaskowaniem, zdołał uciec do Moskwy.

Skoro w czasie wojny polskie wysiłki doceniano, to np. dlaczego dwaj ludzie z zespołu, który rozszyfrował Enigmę - Marian Rejewski i Henryk Zygalski - zostali przez Brytyjczyków odsunięci od prac nad Enigmą, gdy z okupowanej Europy dotarli do Anglii?

Nie zostali odsunięci, oni na początku pracowali we francuskim ośrodku wywiadowczym, umiejscowionym pod Paryżem, a po klęsce Francji w 1940 r. w tzw. strefie Vichy. Brytyjczycy chcieli, by Rejewski został przydzielony do Bletchley Park już w 1940 r., ale Francuzi powiedzieli, że ponieważ oni płacą, to Rejewskiego nie puszczą do brytyjskiego ośrodka. Do Anglii Polacy trafili dopiero w 1943 r., przyjechali po prostu za późno i wtedy rzeczywiście zostali odsunięci. Błąd może polegał na tym, że gen. Sikorski wierzył w geniusz francuski i oni pracowali dla Francuzów, a lepiej by może było, gdyby od razu zostali skierowani do Wielkiej Brytanii.

Dlaczego właśnie polski wywiad był tak dobry?

Cała siatka angielska na kontynencie zamarła w 1940 r. Zanim Brytyjczycy ją odbudowali, mieli tylko polski wywiad. A ten, jeśli chodzi np. o wywiad AK, w dużej mierze opierał się na Polakach wywiezionych do Niemiec na roboty. Informacje trafiały do Warszawy i stąd do Londynu. Niemcy wiedzieli o tej pracy wywiadowczej, ale zwalczyć jej nie mogli. Dopiero po Powstaniu Warszawskim, gdy rozbita została warszawska centrala, wywiad zamarł. Wcześniej pokrywał całe Niemcy.

A jak wyglądała praca wywiadowcza na Zachodzie?

Tu wywiad podlegał II Oddziałowi Sztabu Naczelnego Wodza i ukierunkowany był na Europę Zachodnią: Portugalię, Francję, Szwecję, Afrykę Północną. Był oddzielony od wywiadu AK, który z kolei działał nie tylko w Polsce, pod okupacją, ale też w Niemczech, Czechosłowacji i na zapleczu frontu wschodniego. Podział taki został wprowadzony m.in. po to, aby uniknąć wielkich "wsyp". Choć, oczywiście, były ścisłe związki między strukturami działającymi na Zachodzie a strukturami AK, np. w Anglii szkolono ludzi dla wywiadu AK. Choćby wielu "cichociemnych", gdy już trafiło do Polski, pracowało w wywiadzie AK.

Co ciekawe, wielu ludzi, którzy podczas wojny świetnie sprawdzili się w roli wywiadowców, wcześniej nie miało takiego doświadczenia. Ale szybko się uczyli. Przykładowo, w Bernie była Halina Szymańska, żona polskiego attaché wojskowego, który w 1939 r. dostał się w ręce Sowietów. Spotykała się z admirałem Canarisem [szefem Abwehry - red.] we Włoszech i Szwajcarii, pracując cały czas dla polskiego wywiadu. To ona dowiedziała się o planowanym uderzeniu Niemiec na Francję i na ZSRR. Niestety, Francuzi nie uwierzyli, że Niemcy uderzą na nich w maju 1940... Kto inny miał dostęp do szefa niemieckiego wywiadu? Szymańska wyszła potem za mąż za gen. Wiśniewskiego ze sztabu Andersa. Niestety, o jej dokonaniach nawet w Polsce niewiele się mówi.

Czy można nakreślić taki portret polskiego wywiadowcy? Jacy oni byli?

Podam przykład: podpułkownik Marian Drobik, w latach 1942-43 szef wywiadu i kontrwywiadu AK. On przewidział wszystko, łącznie z zachowaniem Sowietów wobec sprawy polskiej. Ale ludzie z kierownictwa AK, zwłaszcza generałowie Komorowski i Pełczyński, mu nie dowierzali i twierdzili, że Drobik jest prosowiecki. "Niepotrzebnie poleje się całe morze polskiej krwi" - twierdził Drobik, stawiając w jednej ze swych analiz tezę, że od 1943 r. Polska jest sprzedana politycznie. Według niego nie było innej rady, jak dogadywać się jakoś z Sowietami. Aresztowany, nikogo nie wydał. Zginął zabity przez Niemców.

Co się stało z polskimi agentami po wojnie?

Wywiad działał de facto do lat 70., bo po 1945 r. wielu Polaków dalej pracowało dla Brytyjczyków, traktując to jako ciąg dalszy swej służby, tym razem przeciw komunizmowi. Ale za PRL-u nie mieli już takich sukcesów jak za czasów niemieckich. Ten powojenny wywiad docierał nawet do gen. Berlinga, ale on nie chciał z nimi rozmawiać. Dziś archiwa MI6 są nadal zamknięte. My jako członkowie Polsko-Brytyjskiej Komisji Historycznej mieliśmy jednak do nich dostęp, choć tylko w taki sposób, że pytaliśmy Anglików z Foreign Office o konkretne sprawy i oni nas informowali, czy na dany temat coś jest. W ten sposób dostałem raport Dunderdale’a z 1945 r., w którym napisał, ­

że to był najlepszy wywiad, jaki można było sobie wyobrazić. Podobnego zdania był William Cavendish-Bentinck, główny koordynator brytyjskich służb specjalnych. Zaufany sekretarz Churchilla Jack Coleville twierdził po 1945 r., że polski wywiad był najlepszy z tych wszystkich, które brały udział w II wojnie światowej.

Dziś wiedza o wkładzie polskiego wywiadu w zwycięstwo aliantów jest większa?

Do pewnego stopnia tak. Ludzie, którzy się tym zajmują fachowo, z pewnością to doceniają. Polsko-Brytyjska Komisja Historyczna wydała na ten temat dwa tomy dokumentów. Ten raport pozwala wprowadzić historyczne korekty do dziejów II wojny.

Trzeba pamiętać, jak to wtedy wyglądało, podczas wojny: same informacje nie wystarczały, trzeba było mieć możliwości, by je wykorzystać. Wykorzystywali je alianci, Brytyjczycy i Amerykanie, nawet Rosjanie, ale nie rząd polski. Inny aspekt to kwestia mentalności, Brytyjczycy mówili nam: "My wam płacimy, a waszym zadaniem jest dostarczanie wiadomości". Mam wrażenie, że taka mentalność zaważyła i na tym, że po wojnie długo nie mówiło się o Polakach. No i to był przecież "cichy front": walka prowadzona potajemnie, gdzie nikt nie chwalił się tym, co robił. No a potem wiele dokumentów zniszczono... Choć może coś jeszcze się zachowało, o czym nie wiemy, bo poza MI6 są jeszcze inne archiwa, np. brytyjskiego Kierownictwa Operacji Specjalnych (SOE). Masa raportów jest też w Waszyngtonie.

Po opublikowaniu raportu naszej komisji Jack Straw, ówczesny minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii i polityczna "głowa" SIS (MI6), nie pozostawił najmniejszej nawet wątpliwości, że wywiad polski odegrał kluczową rolę w odniesieniu zwycięstwa nad III Rzeszą.

Warto by zrobić o tym w końcu porządny film...

JAN CIECHANOWSKI (ur. 1930) jest historykiem, mieszka w Londynie. W latach 90. wiceprzewodniczący Polsko-Brytyjskiej Komisji Historycznej, szukającej akt polskiego wywiadu w brytyjskich archiwach. W wieku 14 lat brał udział w Powstaniu Warszawskim; był ranny i dwukrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych. Autor książek o Powstaniu (w języku polskim, angielskim i japońskim).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2011

Artykuł pochodzi z dodatku „Oczy aliantów (17/2011)