Oczami kobiet

Wkrótce po wojnie Marianne Weber (1870-1954), socjolog, działaczka na rzecz praw kobiet i wdowa po sławnym Maksie Weberze, zwróciła się do niemieckich kobiet z terenów wschodnich o nadsyłanie relacji na temat ich losów po 1944 r.: jak przeżyły wkroczenie obcych wojsk, czas pod nową władzą, wyjazd do Niemiec i, w końcu, nowe życie w powojennych realiach.

22.10.2008

Czyta się kilka minut

Zebrane przez nią świadectwa nie znalazły wtedy jednak wydawcy i ukazały się dopiero pół wieku później.

"Polacy podkreślali (odcinając się w ten sposób od pogardzanych przez siebie Rosjan) swoją »kulturę«. Ta wysoka »kultura« wyrażała się rządami motłochu. Wszystkie tomy Biblii, obrazki biblijne, sztychy i zbiory obrazów wykorzystywano w roli papieru toaletowego; pierwsze wydania dzieł Goethego, Schillera czy Wielanda do skręcania papierosów. Książki, które nie nadawały się do tych celów, były wyrzucane przez okna, oprawione w skórę - pozbawiane jej. Unikatowe miniatury i porcelanę można było znaleźć w gnojowisku. Polacy nie dbają o żadną »kulturę«. Żyją w brudzie i najczystszy dom w zdumiewająco krótkim czasie przekształcają w śmietnisko. (...) Czy w ogóle nie ma ludzkich, wykształconych Polaków? Spośród setek z nich, którzy przewinęli się przez nasz dom, znalazło się takich czterech, z tego dwóch Żydów".

Niezwyczajne nam tego rodzaju opisy postępowania rodaków; w pamięci tkwi stereotyp, że "prawdziwa Azja" to byli żołnierze radzieccy. Nieczęsto też patrzymy na historię - dla nas, mimo wszystko, zwycięską - oczami drugiej strony, i to oczami kobiet, które nie walczyły o przetrwanie III Rzeszy, ale wyłącznie o przeżycie swoich najbliższych. Barbara von Thaden spisała swoją relację latem 1946 r.,

gdy udało jej się wydostać z rodzinnego Pomorza do Niemiec Zachodnich. Nie uciekała przed Armią Czerwoną, bo była znana w okolicy z antynazistowskich poglądów. Poza tym niedorzecznością wydawało jej się opuszczanie 732-morgowego majątku, który należał do jej rodziny od sześciuset lat, oraz dwudziestu czterech pracujących w nim rodzin. W ten sposób stała się bezradnym świadkiem chaosu, w jakim pogrążał się dawny świat. Świadkiem wydarzeń o wiele dramatyczniejszych niż niszczenie sztychów: mordów i upokorzeń, których ofiarami stawały się kobiety, a nawet kilkunastoletnie dziewczynki.

To jedna z czternastu relacji nadesłanych na apel Marianne Weber. Piętnastą - w układzie książki umieszczoną jako pierwsza - stanowi fragment "Wspomnień wojennych" Karoliny Lanckorońskiej, opisujący jej ponad dwuletni pobyt w obozie w Ravensbrück. W zamyśle wydawcy ma to być swoisty kontrapunkt dla niemieckich historii, przypominający, że odwet na Niemcach ze wschodnich rubieży III Rzeszy nie wziął się znikąd. Dla autorek relacji wojna zaczęła się jednak najwcześniej zimą 1944 r. "Potworni Polacy" i żołnierze radzieccy ani razu nie sąsiadują z równie potwornymi Niemcami, autorami "ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej" czy wysiedlenia popowstańczej Warszawy, pod której gruzami zostawili blisko 200 tys. wymordowanej ludności cywilnej.

Równocześnie nie ma tu ani krzty "ducha rewanżyzmu"; być może autorki nie za bardzo wiedziały, jak wyglądała okupacja Polski i skąd szczególna zawziętość Polaków wobec wszystkiego, co niemieckie, choćby to miało być tylko bydło ("Polacy okropnie znęcają się nad zwierzętami" - pisze Barbara von Thaden). Niczyjej zawziętości to oczywiście nie usprawiedliwia, ale pozwala ją zrozumieć. Dagmar von Mutius, wypędzona z majątku pod Kłodzkiem, deklaruje, znajdując w szeregach zwycięzców osoby życzliwe: "musimy wznieść się ponad nienawiść między narodami i chęć zemsty, aby odbudować to, co zarówno aktualnie panujące, jak i pogrzebane ideologie wciąż próbują zniszczyć". Marianne Weber, jak pisze Janne Günter w przedmowie do niemieckiego wydania, rozumiała, że zajęcie się problematyką przemocy i odwetu jest niezbędne - "że tylko uczciwe rozliczenie się ze skutków wojny zapewni trwały pokój".

Dwa miesiące po ukazaniu się polskiego przekładu książki Weber Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu oddalił roszczenia Powiernictwa Pruskiego, zrzeszającego właścicieli i spadkobierców niemieckich majątków, które po Jałcie znalazły się w Polsce bądź Czechach. Czy są wśród nich potomkowie korespondentek Marianne Weber, które w czasach heroicznych wykazały niebywały hart ducha, przeprowadzając rodziny przez najgorsze? Mimo wszystko wierzę, że podjęta tak szybko po klęsce refleksja nad historią pozwoliła im uchronić siebie i bliskich raz jeszcze - tym razem przed resentymentem i okaleczającym poczuciem niezasłużonej krzywdy. O ileż ciekawsze jest życie, jeśli znajdujemy w sobie siłę, by wstać, a z tego, co przeżyte, zapamiętać to tylko, co pozwala iść pewniej, nawet jeśli droga wiedzie pod górę.

Marianne Weber, Kobiety wypędzone. Opowieść o zemście zwycięzców, przeł. Grzegorz Kowalski, Zakrzewo 2008, Wydawnictwo Replika.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2008

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku (43/2008)