Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Na początku ewangelizacyjnej misji Jezusa, na weselu w Kanie, zamiast jednego naczynia stało sześć stągwi wypełnionych po brzegi wodą, która zamieniła się w wyborne wino. U kresu Jego działań pojawia się jedno naczynie, w którym rzymscy żołnierze przechowywali zwykle skwaszony i cuchnący ocet, by w jego oszałamiającym działaniu szukać formy ulgi podczas wykonywania końcowej fazy wyroku. Być może ich gest podania gąbki nasyconej octem stanowił akord miłosierdzia wobec cierpiącego Jezusa, który nie tylko u płaczących niewiast wywoływał współczucie.
Czy kilka lat wcześniej Jezus reagując na prośbę Matki myślał o tym, że gdy nadejdzie ostateczna godzina, zamiast wybornych win ze słonecznej Kany skosztuje jeszcze starego kwaśnego octu, który - gdyby nie cuchnął - mógłby się znaleźć obok wina wśród przypraw na stole? Krótkie podsumowujące "wykonało się" spina niczym klamra słoneczną radość Kany z mrocznym bólem Golgoty. Tylko Maryja jest niezmiennie ta sama: zapatrzona, zasłuchana, solidarna, przejęta i pełna zatroskania. Może chciałaby jeszcze, w jakiś nadzwyczajny sposób, przynieść ulgę swemu Jedynakowi. On jednak stwierdza zdecydowanie i lakonicznie: "Wykonało się". Nie należy już się roztkliwiać, szukać nadzwyczajnych środków; trzeba zawierzyć wszystko w ręce Ojca, skłonić głowę, oddać ducha, odejść, aby znowu powrócić.
Każdy z nas ma swą indywidualną wersję życiowego dystansu, który dzieli naszą osobistą Kanę od Golgoty. Jakości oferowanych napojów nie są tu sprawą najważniejszą, jeśli pamiętamy o Wieczerniku, w którym wino przemienia się ustawicznie w Chrystusową krew zostawioną jako życiodajna pamiątka niosąca pomoc w naszych konaniach powszednich. Naszą mocą jest Eucharystia. Nie należy więc ani ubolewać nad jakością wyboru octów degustowanych na Golgocie, ani też oceniać poziomu kultury szyderców demonstrujących u stóp krzyża właściwe dla swego środowiska poczucie humoru.
Trzeba zagryźć wargi, zachować niezbędny pokój, większą uwagę skierować na słowa Psalmu 22 niż na dostrzegalne przejawy trzęsienia ziemi. I pamiętać, że wierność Bogu wymaga spokojnego znoszenia krańcowo odległych sytuacji z tym samym kojącym stwierdzeniem: "Wykonało się". Czy potrafimy naśladować w tym właśnie stylu konającego Chrystusa, czy też raczej skłonni bylibyśmy prosić o następną gąbkę znieczulającego octu?