Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jej historia sięga roku 1967, kiedy zorganizowano wystawę sztuki najnowszej ze zbiorów własnych. Kiedy w 1970 r. zmieniła się sytuacja wrocławskiego Muzeum, które zyskało wówczas status instytucji narodowej, kolekcja zaczęła mieć znaczenie ogólnopolskie. Dziś liczy ponad 20 tys. obiektów, reprezentujących najróżniejsze dziedziny sztuki, a od roku oglądać ją możemy w nowej aranżacji (dostosowanej np. do potrzeb osób niepelnosprawnych) na wyremontowanym poddaszu.
Pokazywana jest w układzie chronologicznym, począwszy od 1918 r., który uznany został za początek nowoczesności artystycznej w Polsce. Wtedy bowiem artyści mogli uwolnić się od obowiązków patriotycznych i włączyć w dyskusję z tym, co kształtowało zachodnie awangardy – a więc zainteresować się kwestią formy.
Co jest ważniejsze: poszukiwanie uniwersalnych zasad, które decydują o pięknie, czy też prawo do eksperymentu artystycznego? Skupienie się na tym, co lokalne, rodzime, czy też wejście w międzynarodówkę artystyczną? Z jednej strony Zbigniew Pronaszko, z drugiej – Leon Chwistek. Z jednej Henryk Stażewski, z drugiej – Stanisław Ignacy Witkiewicz...
Narracja ta przerwana zostaje wybuchem wojny. Po niej rodzą się nowe postawy. Jak radzili sobie artyści z traumatycznymi przeżyciami, które były ich udziałem, i jak obchodzili się z nowym systemem. Oto Maria Jarema, która wycofała się do swojej pracowni. Tadeusz Kantor, który bardzo szybko zorientował się, że nowe władze nie pozwolą artyście nawet na odrobinę wolności. I Andrzej Wróblewski – autor słynnego „Cienia Hiroszimy”, przedstawiającego człowieka, którego już nie ma.
W kolejnej sali odkrywamy eksplozję energii twórczej, którą wyzwoliła wystawa zorganizowana w 1955 r. w warszawskim Arsenale. Podziwiamy nieokreślone, ekspresyjne kształty „Tworzącego się krajobrazu” Jerzego Tchórzewskiego, metaforyczną, mądrą i groźną sztukę Jonasza Sterna... A jakby w opozycji sztukę polskich kolorystów...
Jesteśmy świadkami rozszerzania się pojęcia „sztuka”. Bo czy łatwo było zmieścić „Sztandary” Władysława Hasiora w tradycyjnym słowniku terminów plastycznych? A „Abakany” Magdaleny Abakanowicz? Albo „Teatr paniki” Józefa Szajny?
Ten ostatni artysta wprowadza nas w inną – bardzo intymną – sferę twórczości, która jest przecież zapisem kondycji pojedynczego człowieka, zapisem jego losu. W tym samym dialogu uczestniczą również Alina Szapocznikow, Roman Opałka czy Mirosław Bałka, którego we Wrocławiu reprezentuje skrzynia-trumna w wymiarach ciała artysty.
Wchodzimy w teraźniejszość. Ciekawe, jakie będą kolejne wybory kuratorów tej – budowanej jak dotąd bardzo konsekwentnie – kolekcji.
Kuratorem ekspozycji polskiej sztuki współczesnej w MNWr jest dyr. Mariusz Hermansdorfer.