O pożytkach z rzeczy niepotrzebnych

"Wróciłem z Jiczyna, gdzie mój mecenas przetrzymał mnie przez trzy tygodnie [dla konsultacji astrologicznych]. Obydwaj straciliśmy przez to mnóstwo czasu" - pisał w liście z kwietnia 1630 wielki astronom Johannes Kepler, odkrywca praw ruchu planet.

02.12.2008

Czyta się kilka minut

Mecenasem w Jiczynie, któremu stawiał horoskopy, był Albrecht Wallenstein, dowódca wojsk cesarskich w trakcie wojny trzydziestoletniej.

Spośród wielkich uczonych nie tylko Kepler "stracił mnóstwo czasu" przez astrologię. Odziedziczona po starożytnych wiara w związek tego, co na niebie, z tym, co na Ziemi, zaprzątała umysły przez tysiące lat. Włoski matematyk Girolamo Cardano (1501-1576) - ten od przegubu Kardana - stracił nawet coś więcej niż "mnóstwo czasu". Przepowiedział bowiem na podstawie gwiazd dzień własnej śmierci, a gdy ta nie nadchodziła, powiesił się 21 września 1576 roku, po południu, w oknie swego rzymskiego domu, by wszyscy mogli się przekonać, że jednak miał rację.

Sam pomysł, że to, co na niebie, może wpłynąć na to, co na ziemi, nie jest absurdalny. Związek błyskawicy z pożarem stodoły może być bezpośredni. Kepler podchodząc do astronomii naukowo, obserwował niebo i starał się to, co na nim widział, wiązać z wydarzeniami na Ziemi. W ten sposób powstały pierwsze w dziejach dzienniki zapisków meteorologicznych.

Długo by pisać, dlaczego nie należy wierzyć horoskopom (z greckiego - podglądanie godzin). Już u Rabelais’go, w XVI wieku, Gargantua pisze do syna Pantagruela, instruując go, czym (nie) powinien się zajmować: "zostaw na boku astrologię wróżbitów, jak również sztukę Liliusa, jako czcze złudy i mamidła". Uczeni i ludzie po prostu rozsądni wiedzą, że istnieją różne systemy stawiania horoskopów, że Ziemia wykonuje precesję i punkty równonocy przesuwają się z jednego znaku zodiaku do drugiego, że są masowe zbrodnie i katastrofy, w których dzielą jeden, dramatyczny los ludzie o najróżniejszych datach urodzin, że tysiące dzieci rodzących się każdego dnia w jednym małym kraju mają później bardzo odmienne losy, że... Listę argumentów przeciwko astrologii można ciągnąć bez końca. Można nawet polecić co zdolniejszym uczniom w liceum wykonanie odpowiednich (bardzo prostych) obliczeń, by przekonali się, że oddziaływanie grawitacyjne (przypływowe), jakie wywiera na noworodka położna albo ciężarówka z kapustą przejeżdżająca pod oknami szpitala jest o wiele silniejsze niż wpływ którejkolwiek z planet. Cóż z tego, niektórzy nadal chcą "tracić mnóstwo czasu".

Astrologia to praktyka przypisywania, według ściśle określonych reguł, wpływu planet (a więc zgodnie z dawnymi poglądami także Słońca i Księżyca) na sprawy ziemskie, w szczególności na losy ludzi. Wywodzi się z Mezopotamii, a swój rozwój osiągnęła w orbicie cywilizacji greckiej. Z Mezopotamii przeniknęła do Indii, Egipcjanie także mieli w nią swój wkład. Islam przejął astrologię wraz z dziedzictwem greckim, nadając jej swój koloryt. Europa Zachodnia, pozostająca pod silnym wpływem nauki islamskiej, przejęła astrologię w tej właśnie formie. Astrologiczna koncepcja przyczynowości, ustanowiona w świecie starożytnym, przenikała do nauki, w szczególności medycyny. Dla stoików związek mikrokosmosu człowieka z makrokosmosem planet był podstawą powszechnej "sympatii" w świecie.

Przez długi czas słowa "astrologia" i "astronomia" były synonimami i do pewnego stopnia astrologia przyczyniła się do rozwoju tej drugiej, podobnie jak alchemia przyczyniła się do rozwoju chemii, fizyki, inżynierii materiałowej. Stawianie horoskopu w klasycznej astrologii składało się z trzech etapów. W pierwszym należało ustalić położenia ciał niebieskich w wybranym momencie, np. narodzin. Kolejnym etapem była interpretacja układu tych ciał i wreszcie etap trzeci to wysuwanie na tej podstawie przewidywań co do losów osoby, kraju czy jakiegoś przedsięwzięcia (np. wojny). Ten pierwszy etap, przynajmniej do pewnego stopnia, można by uznać za praktykę naukową (w zależności od tego, w jakim stopniu astrolog posługiwał się gotowymi tabelami, a w jakim sam je opracowywał). Pozostałe w najlepszym razie można porównać do sztuki, choć może, ze względu na sztywne reguły i powtarzalność, lepiej byłoby mówić o rzemiośle.

Determinizm astrologiczny nie mógł być do pogodzenia z chrześcijaństwem. Wszechwładzy gwiazd przeciwstawiło ono wszechmoc Stwórcy. Fatalność losu, odczytywanego z gwiazd, została zastąpiona wolną wolą. Mimo to w pewnych granicach astrologia była nie tylko tolerowana, ale i potrzebna. W końcu "Trzej Królowie" pojawiający się w stajence to perscy "magowie" - najpewniej astrologowie. A jak przekonuje w swojej wcześniejszej książce Jarosław Włodarczyk ("Tajemnica gwiazdy betlejemskiej", Świat Książki 2005), nawet sama "gwiazda betlejemska" zaświeciła nie na niebie, ale w głowach - była zapewne horoskopem, wiodącym astrologów do Betlejem.

A czemu dziś, mimo wieku "pary i elektryczności", lotów w kosmos i internetu ludzie wierzą w horoskopy? W 1948 roku psycholog Bertram R. Forer przeprowadził ciekawe doświadczenie. Dał swoim studentom do wypełnienia ankietę dotyczącą ich osobowości. Następnie, na podstawie wypełnionych ankiet, każdemu z nich przedstawił analizę jego (jej) osobowości. Poprosił każdego z uczestników eksperymentu o ocenę tej analizy w skali od 0 do 5. Średnia ocena wyniosła 4,26 (bardzo celna analiza). Dopiero wtedy Forer ujawnił, że każdy uczestnik usłyszał od niego tę samą analizę. Wystarczyło, że analiza była dostatecznie mglista i ogólna.

Jarosław Włodarczyk jest z wykształcenia astronomem, a zajmuje się historią astronomii, głównie starożytnej i siedemnastowiecznej. Pracuje w Instytucie Historii Nauki PAN. Jest autorem kilku książek popularnonaukowych i naukowych. "Astrologia. Historia, mity, tajemnice" nie jest ani poradnikiem astrologicznym, ani polemiką z astrologią i astrologami. Autor traktuje astrologię jako przedmiot badań - zjawisko i część kultury, która odegrała bardzo ważną rolę w dziejach. Jest to monografia opisująca starożytne początki wróżenia z gwiazd, rolę egipskich i babilońskich kapłanów, narodziny znaków zodiaku, najstarsze traktaty astrologiczne, słynne horoskopy, które wpływały na losy państw i władców, związki astrologii z religią i wreszcie warsztat astrologa i jego tajemnice. Poznajemy w skrócie historię starożytną, ale widzianą i opowiadaną z bardzo szczególnej perspektywy. Nie ekonomia, wodzowie, zasoby naturalne, ale wierzenia, mity, przesądy, symbole, tradycja zaczynają być głównymi aktorami. Bogaty materiał ilustracyjny, wielka liczba odniesień i cytatów z dzieł klasyków sprawiają, że książkę nie tylko czyta się jednym tchem, ale dzięki tej lekturze różne fakty, wątki, nazwy, znaki, symbole zaczynają się układać jak kawałki puzzle’a, którym dla większości z nas jest niezgłębiony nigdy do końca ocean naszej kultury.

Książka ma jeszcze jedną wielką zaletę: po jej lekturze nikt nie może mieć wątpliwości, że to, co publikuje się w gazetach czy w TV, ze starożytną sztuką astrologii nie ma wiele wspólnego. Choć w horoskopy i magiczne moce znaków zodiaku nie należy wierzyć, można to potraktować jako ciekawą część szeroko rozumianego dziedzictwa kulturowego, jak układanie ikebany, obrzędy weselne, obchodzenie świąt, noszenie obrączek i wiele innych zwyczajów, budujących naszą racjonalną rzeczywistość z magicznych klocków, których pochodzenia już nie pamiętamy. Dziś programy komputerowe sprawiają, że układać horoskop potrafi nawet ten, który nie zna historii astrologii i jej zasad. Czym były horoskopy i jak je stawiać, możemy się dowiedzieć od... uczonych!

Jarosław Włodarczyk nie jest jedynym współczesnym astronomem, który pochylił się nad astrologią. O ile Włodarczyk jest znawcą jej historii, to Marek Abramowicz, astrofizyk z Uniwersytetu w Göteborgu i Centrum Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika w Warszawie, jest najwybitniejszym wśród uczonych specjalistą od stawiania horoskopów. Jak mówi, "po to, aby uczciwie i kompetentnie krytykować czyjeś poglądy (zwłaszcza publicznie), trzeba je najpierw poznać i, co nie mniej istotne, dopuścić, by mogli poznać je inni". Dlatego ogłosił kilka artykułów na temat astrologii w pismach popularnonaukowych, a w jednym z nich w 1978 roku opublikował horoskop, który postawił własnej córce Weronice. Był to łakomy kąsek dla zawodowych astrologów, którzy znaleźli tam błąd, wytknięty Abramowiczowi np. w "Mandali życia" - popularnej pod koniec epoki Gierka książce o astrologii. Krytyka też zawierała błąd, wytknięty przez innego astrologa. Ale i ta krytyka była błędna, co skłoniło Abramowicza do ponownego postawienia horoskopu Weroniki. Koniec końców, Weronika Abramowicz jest wśród żyjących osób z pewnością tą, która ma najwięcej horoskopów postawionych przez zawodowych astrologów. Ma ich więcej niż królowa brytyjska!

Nie pamiętam, jaki los przewidział dla Weroniki horoskop postawiony przez ojca. Patrząc jednak na tę piękną, wykształconą młodą damę, zarządzającą dziś sprawami finansowymi w angielskim klubie piłkarskim Fulham, postawienie horoskopu nie tylko nie bolało, ale i jej nie zaszkodziło.

Jarosław Włodarczyk, Astrologia. Historia, mity, tajemnice, Warszawa 2008, Świat Książki.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Astrofizyk, w Centrum Astronomicznym im. Mikołaja Kopernika PAN pełni funkcję kierownika ośrodka informacji naukowej. Członek Rady Programowej Warszawskiego Festiwalu Nauki. Jego działalność popularyzatorska była nagradzana przez Ministerstwo Nauki i… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2008

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku (49/2008)