O naszej duszy

Roger Bartra, meksykański socjolog: Niektórzy twierdzą, że przemoc leży w naturze Meksykanina. To stereotyp. Podobnie jak teza, że charakteryzuje nas melancholia i specyficzny stosunek do śmierci.

17.08.2010

Czyta się kilka minut

Maciej Wiśniewski: W związku z "wojną narkotykową" i towarzyszącą jej przemocą pojawiło się sporo tłumaczeń, odwołujących się do tożsamości i "duszy" Meksykanów. Pan jest krytyczny wobec tych konstrukcji.

Roger Bartra: Definicje "meksykańskiej duszy" czy mit "melancholijnego Meksykanina", zanurzonego w świecie indiańskim, były związane z minionym reżimem Partii Rewolucyjno-Instytucjonalnej (PRI). Powstały w opozycji do zewnętrznego zagrożenia, jakim były USA i trochę Hiszpania. Silnie zabarwione nacjonalizmem, stanowiły mechanizm legitymacji systemu autorytarnego. W latach 80. krytykowałem te schematy, oparte na dychotomii "ja narodowe" kontra "zagrożenie zewnętrzne", oraz dowodziłem, że meksykański nacjonalizm wchodzi w fazę kryzysu i takie mity tracą rację bytu. Sądzę, że ogólny kryzys systemu autorytarnego, który umożliwił demokratyzację w Meksyku, był wywołany m.in. przez ten kulturowy kryzys nacjonalizmu.

Konieczne okazało się jednak zastąpienie zagrożenia ze strony "zewnętrznego Innego" czymś nowym. To już nie mogli być gringos ani gachupines. Zostali nim narcotraficantes. Cała "wojna przeciw narkotykom" stała się narzędziem do zwarcia szyków wokół nowego, nieukonstytuowanego jeszcze w pełni systemu demokratycznego. To oczywiście legitymacja wysoce niefortunna, oparta na strachu.

Jednak prezydent Calderón stawia właśnie na patriotyzm i nacjonalizm, one są jego wehikułem w narkowojnie. Dodatkowo w tym roku obchodzimy 200. rocznicę niepodległości od Hiszpanii (1810 r.) i setną rocznicę rewolucji (1910 r.).

To wielka ironia, że właśnie Partia Akcji Narodowej (PAN), która odsunęła od władzy PRI m.in. dzięki kryzysowi nacjonalizmu, ożywiła te same praktyki. Calderón, który objął władzę z ogromnym deficytem legitymacji, z miejsca sięgnął po konfrontację z narcotraficantes, starając się jednocześnie przejąć z rąk reprezentantów starego reżimu nacjonalistyczny oręż. Ale nacjonalizm jako mechanizm zastępujący demokrację dobrze się sprawdzał kilka dekad temu. Używanie go dziś nie ma sensu.

Historyk José Manuel Villalpando, który stoi na czele połączonych obchodów Dwóchsetlecia i Stulecia, uważa, że ponad 20 tys. ofiar narkowojny bierze się stąd, iż jeden z "ojców narodu" Miguel Hidalgo y Costilla mordował kogo popadło.

To stary argument historyczno-kulturowy. Używał go już, choć subtelniej, Octavio Paz: pisał, że przemoc leży w naturze Meksykanina. Ten stereotyp tożsamości zakładał, że nie tylko charakteryzuje nas melancholia i specyficzny stosunek do śmierci, ale też głęboka violencia. Ludzie uciekają się do tych argumentów, gdy nie są w stanie inaczej wytłumaczyć pewnych zjawisk.

Gdy kilka lat temu przelała się przez Meksyk fala linczów na policjantach, łączono ją z "typowo azteckim okrucieństwem". Mało kto mówił o korupcji w policji i jej współdziałaniu z przestępcami.

Właśnie! Oczywiście dziś mamy do czynienia z ogromną falą przemocy i niesłychanymi wprost praktykami. Ale sądzę, że mamy też do czynienia z wielką nadaktywnością mediów. Według niektórych socjologów, którzy analizują statystyki, przemoc w Meksyku nie jest tak wysoka, jak np. w Brazylii. Ale w perspektywie kulturowej wszyscy, na czele z rządem, zdają się celebrować ten wybuch "mitycznej przemocy". Sądzę, że mamy tu do czynienia także z politycznymi interesami: formacji PRI, która chciałaby wrócić do pałacu prezydenckiego, bardzo pasuje taki obraz. Za jej czasów może nie było demokracji, ale był względny spokój. Także Calderón ma interes w narkowojnie, wykorzystuje ją jako źródło politycznej legitymacji.

Żart to narzędzie krytyki społecznej. Charakterystyczne, że nie ma żartów o narkowojnie. Są tylko karykatury w prasie, krytykujące absurdy władzy.

Faktycznie mówi nam to trochę o tym, jak ludzie przeżywają tę "wojnę". Trudno z tego żartować. Ludzie pogrążeni są w strachu i nie wymyślają żartów, choć mogliby złagodzić w ten sposób swą sytuację. Choć kilka dowcipów gdzieś tam krąży... A poza tym: sama kultura narcotraficantes jest bardzo konserwatywna, głęboko religijna i nie ma w niej miejsca na ironię. Narcos to ludzie bez poczucia humoru.

ROGER BARTRA (ur. 1942) jest antropologiem kultury i socjologiem, cenionym meksykańskim eseistą. Profesor Universidad Autónoma Nacional de México, opublikował szereg książek o meksykańskiej kulturze i tożsamości.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2010