O miłości inaczej

Z zaciekawieniem czytamy ciekawostki. Każdego rodzaju.

22.10.2018

Czyta się kilka minut

Ile w ciągu swego życia zjadamy kilogramów much? Ile wypijamy czystego spirytusu? Ile schabowych dziennie może zjeść stu najbogatszych Polaków? Są to pytania bardzo ciekawe. Brnąc jednak przez te osobliwe, acz precyzyjne wiadomości, zauważyliśmy, że brak niestety równie szczegółowych danych na temat miłości. Ile oto miewamy miłości? Kogo kochamy najczęściej? Gdzie miłość się podziewa, gdy znika? Jaka miłość jest najsolidniejsza? By się tego wszystkiego dowiedzieć, postanowiliśmy uruchomić naprędce nasze polowe laboratorium, a pod powiększający okular włożyć owo zjawisko, to znaczy ludzką miłość.

Pierwsze wyniki były banalne: z badań naszych wynikło, że zdolność do zakochania jest w życiu stała i zaprojektowana. Stawiamy w tym miejscu tezę, z której się rozliczamy, że mianowicie możliwość zakochania statystycznego osobnika nie jest nieograniczona, dokładnie tak, jak zamknięta jest liczba oddechów każdego z nas, od owego pierwszego po ostatnie westchnienie, po którym jest już tylko wieczna wilgoć zatrzaśniętej trumny bądź nieznośna ciasnota urny.

Myli się w tym miejscu każdy, kto myśli, że oto będziemy teraz snuć jakieś romansowe dyrdymałki, że z nadejściem jesieni mamy zamiar popaść w rozdzierające egzaltacje, że oto ogólne, internetowe zaróżowienie rzuciło się nam na zgrzybiały mózg. Zważmy, że w laboratoriach nie ma miejsca na czułości czy romanse, bowiem – co wie każdy – panuje w nich kamienny chłód, którego fundamentem jest takoż założenie mroźnego mniemania. W laboratorium, naszym zwłaszcza, nie ma miejsca na fotele, leżanki czy przytulne przewijaki. Jest tu ogromna liczba przeróżnych a przykrych stelaży, narzędzi oraz żrących preparatów.

Powziąwszy zatem zamiar badań nad miłością, bezgrantowo, ale korzystając z pomocy oddanych nam laborantów, umieściliśmy w pasującym uchwycie szarpiącą się nieco miłość i watką umoczoną w eterze pozbawiliśmy ją vis vitalis. Pierwej odcięliśmy piłą spalinową warstwy dawno przebadane, a to sadło i skrzydła, zupełnie nas nieinteresujące (zaniepokojonych ekologów i obrońców praw uspokajamy, bowiem te fragmenty, jak i wszystkie trocinki, oddaliśmy natychmiast pro bono portalom randkowym i czołowym mediom polskim do zrecyklingowania w formie poradników). Następnie za pomocą precyzyjnych nożyków, wiertełek, pilniczków oraz cążek poszliśmy w głąb i dotarliśmy do fragmentu, który nas ciekawi badawczo. Jest to element miłości, jakby zegareczek, sterujący afektami do partii politycznych i ich przywódców. Tak jak zwykła miłość ludzka jest materiałem nieco galaretowatym, poddającym się warunkom i piłom, i póki się jej skrzydełek nie urwie, fruwającym swobodnie, tak ów mechanizm miłowania politycznego mieszka – jak żeśmy zobaczyli i palpacyjnie skonstatowali – w ciężkiej a twardej kulce. Stal przy niej to plastelina, a krzemień to kisiel.

Oto obiekt naszego zainteresowania, wydobyty z masy nieistotnej, pozbawiony nieciekawych elementów Erosa i Wenery, poddany został odkażeniu i preparowaniu, bowiem miłość do partii politycznej pełna jest tak strasznych jadów, wobec których kolonię wąglika można śmiało traktować jako inteligentne serum pod oczy. Wyjaławianie kulki musiało się odbyć w autoklawie, preparowanie zaś pod ciśnieniem podobnym do tego na Merkurym, w atmosferze tak zasiarczonej, że woda Zuber wydaje się przy niej naparem z fiołków. Wszystkie tu opisane tak szczegółowo czynności są oczywiste dla każdego pracującego z toksynami i zjadliwymi bakteriami.

Badania dogłębne wykazały, co następuje: oto miłość do polityków bądź partii nie podlega absolutnie żadnym wahaniom. Jest to najstalsza i najtwardsza z miłości zbadanych, nie da się jej porównać z miłością do byle blondyna czy blondynki, nie ulega żadnej erozji, wyczerpaniu ani znudzeniu, jest mechanizmem bardzo silnie otępiającym; motywuje ona takoż do życia tak mocno, jak miłość zwykła czasem do nieżycia. Miłość ta tężeje z wiekiem, wprost proporcjonalnie do zanikania miłości zwykłej. Jest to miłość dojrzewająca i niewiędnąca.

Wszystkie te spostrzeżenia pozwalają nam zakończyć zdaniem oczekiwanym: Polska jest krajem miłości. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 44/2018