Nowojorskie opowieści Rotha

Nowy Jork jest u Rotha centrum wszechświata, z którego uciekają niemal wszyscy. Uciekają, by uświadomić sobie, że gdzie indziej nie można żyć.

28.09.2010

Czyta się kilka minut

dla Lu

Po lekturze powieści Philipa Rotha trudno uwierzyć, że słowa "Nowy Jork to nie miejsce. Nowy Jork to stan umysłu" zostały wypowiedziane przez Woody’ego Allena, a nie autora "Kompleksu Portnoya". Allen uchodzi za twórcę namiętnie opiewającego i idealizującego Nowy Jork, systematycznie pielęgnującego i rozpowszechniającego mit Miasta. Już tytuły niektórych jego filmów (z "Manhattanem" i "Strzałami na Broadwayu" na czele) mają nas przekonać, który z nowojorskich artystów miłość do swojego miejsca traktuje priorytetowo. Jeśli wziąć jeszcze pod uwagę wywiady z Allenem, mówiącym o sobie jako o "modelowym nowojorczyku", który poza granicami Manhattanu nie przeżyłby nawet 48 godzin, rywalizacja między nim a innymi twórcami wydaje się rozstrzygnięta.

Philip Roth sam pomysł takiej konfrontacji uznałby za idiotyczny, a porównanie jego biografii i twórczości z życiorysem i dokonaniami artystycznymi Allena - za obraźliwe. Pierre Assouline, redaktor naczelny "Lire", rozmawiał kilka lat temu z Rothem na temat roli Żydów w amerykańskiej kulturze i w pewnym momencie zapytał także o reżysera "Zeliga". Amerykański pisarz odpowiedział zdecydowanie, że Allen jest w tej kategorii najgorszym z możliwych przypadków, a jego sława możliwa jest tylko dzięki europejskiej naiwności: "To nawet w jakiś sposób rozczulające. Jego filmy są puste, infantylne... Nie ma w nich nawet embrionu myśli i jakiejkolwiek inwencji. Jego wizja środowiska intelektualistów to śmiechu warty stereotyp. On sam nie jest intelektualistą, ale konsumentem kultury... Nie wie nic o społeczeństwie, o którym mówi... Zupełnie nie rozumie, jak naprawdę żyją ludzie, bo ich nie odmalowuje... To po prostu karykatura". Amerykański pisarz ostro krytykuje twórcę, z którym - paradoksalnie - wiele go łączy. Od bycia amerykańskim Żydem w Nowym Jorku, przez nieustannie eksploatowane w kolejnych książkach obsesje (na punkcie seksu, śmierci, Boga etc.), aż po błyskotliwe, szydercze poczucie humoru i pracoholizm (prawie co roku ma premierę nowy film Allena lub nowa powieść Rotha).

Zwyczajny Manhattan

Niezależnie od tego, jak często wybuchaliśmy śmiechem w czasie lektury "Kompleksu Portnoya" i jak bardzo nie mogliśmy uwierzyć w realność pozanormatywnych, powszechnie uznawanych za niemoralne zachowań tytułowego bohatera "Teatru Sabata" i jego kochanki, Roth traktuje swoją twórczość z najwyższą powagą. Śmiech nigdy nie jest tutaj celem samym w sobie, bezpruderyjne i naturalistyczne opisy seksu nie służą podniecaniu samotnego czytelnika (taką mam przynajmniej nadzieję), a coś, co na pierwszy rzut oka określić moglibyśmy jako skłonność pisarza do przesady, tj. różnego rodzaju hiperbole i zamierzone zniekształcenia rzeczywistości, zamiast ułatwiać czytelnikowi zrozumienie utworu, rzecz jeszcze bardziej komplikują.

Bohaterowie Rotha to mężczyźni i (rzadziej) kobiety z krwi i kości. Pomimo wszystkich przejaskrawień, dręczących ich fobii, ataków histerii, nagłych wybuchów płaczu, załamań i szaleństw. Akcja kolejnych powieści rozgrywa się z reguły w konkretnym "tu i teraz" - pisarz, nie szczędząc "detali z epoki" i obszernych dygresji, umieszcza swe postaci w Nowym Jorku, Newark czy Jersey City na tle wydarzeń znanych z podręczników do nauczania historii i amerykanistyki (na podstawie książek Rotha można by wręcz sporządzić subiektywny przegląd najważniejszych amerykańskich prezydentów XX wieku). U Allena, sugeruje Roth, jest wprost przeciwnie: hiperbole upraszczają przekaz, sprawiają, że jest bardziej lekkostrawny czy wręcz pusty, poszczególne postaci to nieskomplikowane "typy", a o zbiorowym portrecie Amerykanów odmalowanym w tych filmach nawet nie ma sensu mówić.

Nowy Jork Rotha jest miastem zdecydowanie innym od tego, które znamy z obrazów Allena. Autor "Teatru Sabata" nie idealizuje Manhattanu, nie przedstawia go w ciepłych, kojących barwach i nie ogranicza się do portretowania nowojorskiego światka artystycznego. Częściej przygląda się "zwyczajnym" przedstawicielom klasy średniej i beletryzuje biografie amerykańskich Żydów, których przodkowie opuścili Europę, by zacząć wszystko od nowa na zupełnie obcym kontynencie, czasami bez grosza przy duszy.

Rodzice Davida Kepesha, profesora literatury i głównego bohatera m.in. "Nauczyciela pożądania" i "Piersi", prowadzili niewielki hotel w górach Catskill. Ojciec Natana Zuckermana, postaci najczęściej powracającej w twórczości Rotha i uznawanej za jego najwierniejsze alter ego, był ortopedą. Co do przodków samego Rotha, warto sięgnąć do "Dziedzictwa", wstrząsającej i bolesnej opowieści o ostatnich latach życia ojca Philipa, gdzie czytamy: "Mój dziadek Roth kształcił się na rabina w polskiej Galicji, w niewielkim miasteczku nieopodal Lwowa, ale gdy w tysiąc osiemset dziewięćdziesiątym siódmym roku przybył samotnie do Ameryki, bez żony i trzech synów (...), podjął pracę w fabryce kapeluszy, aby zarobić pieniądze i sprowadzić rodzinę". Z kolei rodzice pisarza, podobnie jak i tytułowego bohatera "Kompleksu Portnoya", pracowali jako agent ubezpieczeniowy (ojciec) i sekretarka biurowa (matka).

Duchy, zwierzęta, ludzkie wraki

Philip Roth urodził się 19 marca 1933 r. w Newark (największym mieście stanu New Jersey, oddalonym zaledwie osiem kilometrów od Manhattanu) i powszechnie uznaje się go dzisiaj za jednego z najwybitniejszych dwudziestowiecznych prozaików amerykańskich. Część krytyków uważa, że jest autorem jednej, rozpisanej na wiele tomów, książki opowiadającej o... Philipie Rothcie. Pisarz w niektórych wywiadach przyznaje, że jego twórczość jest w całości bezwstydnie autobiograficzna, w innych znowu odcina się zdecydowanie od jakichkolwiek związków pomiędzy życiem a twórczością (jak to sam określił: "światem spisanym i niespisanym"), a przynajmniej zaznacza, że ewentualne podobieństwa i tak nie mają znaczenia, gdyż to, co naprawdę istotne, jest literaturą.

Akcja wielu utworów Rotha rozgrywa się w rodzinnym Newark, a jego bohaterowie - jak on sam - uczęszczali do szkoły średniej Weequahic, a następnie kontynuowali naukę na Uniwersytecie Chicagowskim, by w końcu znaleźć się w Nowym Jorku. Roth zdobył uznanie krytyki za sprawą debiutanckiego zbioru opowiadań "Goodbye, Columbus" (1959), ale ogromny rozgłos i miano pisarza kultowego uzyskał dzięki wydanemu dziesięć lat później "Kompleksowi Portnoya" (zupełnie jak fikcyjny Zuckerman dzięki "Carnovsky’emu"). Kontrowersyjna powieść przez wielu czytelników, a także nadgorliwych stróżów moralności, którzy często nawet nie mieli jej w ręku, uznana została za niemoralną, pornograficzną i pełną nienawiści (Zuckerman wkrótce po wydaniu "Carnovsky’ego" otrzymuje anonimy, w których atakowany jest za "przedstawianie Żydów z punktu widzenia klienta peep-show, w atmosferze perwersji, opisywanie Żydów dopuszczających się cudzołóstwa, ekshibicjonizmu, masturbacji, sodomii, fetyszyzmu i sutenerstwa").

Odnajdziemy tu większość wątków i tematów charakterystycznych dla całej twórczości Rotha. Bolesne dojrzewanie amerykańskiego Żyda w przeciętnej mieszczańskiej rodzinie. Problemy z nieokiełznaną seksualnością i hedonizmem (a w powieściach późniejszych: ze słabnącym popędem i impotencją), rozmytą tożsamością i kłopotliwą (nie)religijnością. Nieustanna refleksja na temat zawodności i krótkiego okresu użytkowania naszych schorowanych organizmów oraz absurdalności i okrucieństwa śmierci ("konające zwierzęta" i "bezsilne ludzkie wraki", których głównym celem od pewnego momentu stają się "uniki przed śmiercią, a całą treścią życia - rozkład ciała"). Problemy z komunikacją nawet (a może przede wszystkim) pomiędzy najbliższymi sobie osobami, nietrwałość więzi międzyludzkich, nieumiejętność kochania i dojmująca samotność każdego z nas (np. "Everyman", "Oszustwo", "Przeciwżycie"). Skomplikowany, wielowątkowy i niejednoznaczny portret amerykańskiego społeczeństwa (od mniej zobowiązującej "The Great American Novel" przez "Konające zwierzę" aż do powieści niedawno przetłumaczonej na polski - "Duch wychodzi") oraz opowieść o amerykańskiej historii, zarówno tej rzeczywistej (epoka maccartyzmu w "Wyszłam za komunistę", wojna w Wietnamie w "Amerykańskiej sielance"), jak i alternatywnej (satyryczna "Nasza klika", wstrząsający "Spisek przeciwko Ameryce"). Relacje między rzeczywistością a fikcją literacką, biografią pisarza a jego wytworami wyobraźni. Gry i zabawy literackie, zmienianie masek i odgrywanie kolejnych ról na scenie, nawiązania inter- i metatekstualne oraz wplątane w główną narrację "wykłady" o istotnych dla Rotha twórcach (m.in. Kafce, Czechowie, Szekspirze, Primo Levim, Annie Frank). Wreszcie frapujące zmagania z Freudem, psychoanalizą i nowojorskimi psychoterapeutami.

Do powyższej listy należałoby jeszcze dopisać marzenie wielu bohaterów prozy Rotha o ucieczce - najczęściej "do" lub "z" Nowego Jorku. Postaci powracające w wielu książkach amerykańskiego pisarza (Zuckerman, Kepesh, sam Roth) właśnie na Manhattanie żyją, kochają się i rozwodzą, poddają kolejnym operacjom oraz spotykają na ulicach wszelkiej maści fanatyków i wariatów.

Nowy Jork jest w tych powieściach czymś w rodzaju centrum wszechświata, ale Roth wyprawia swoich bohaterów w drogę często i - mimo wszystko - chętnie. To z Nowego Jorku Kepesh wyrusza z Claire do północnych Włoch i czeskiej Pragi, gdzie we śnie odwiedza 80-letnią prostytutkę Kafki ("Nauczyciel pożądania"). To Nowy Jork opuszcza Zuckerman, by zamieszkać w Londynie z ciężarną żoną ("Przeciwżycie"). To z Miasta Roth wylatuje do Jerozolimy, by skonfrontować się ze swoim rozkochanym w idei "neo-diasporyzmu" sobowtórem, a także obserwować izraelski proces Johna Demianiuka ("Operacja Shylock").

Nowy Jork jako centrum wszechświata

Jak zauważyła w świetnym "Przewodniku niepraktycznym" po Nowym Jorku inna wierna obywatelka Miasta, Kamila Sławińska: "Kiedy nowojorczyk wyjeżdża ze swojego Miasta na zawsze, choćby był dotąd nim zmęczony i znudzony ponad wszelką miarę, z nagłym przerażeniem zaczyna rozumieć, że utracił kawałek siebie. (...) A kiedy zabrać im ten szum krwi w uszach, ten nieustający kołowrót zdarzeń i wrażeń, przystają nagle, opuszczeni, smutni, mimo najlepszych chęci na nowe, inne życie - ze złamanym sercem. Mogą się do tego nie przyznać, kiedy inni pytają, są na to zbyt twardzi i zbyt dumni, ale nie śpią po nocach, patrzą w stronę Big Apple i jęczą, jak Francis Scott Fitzgerald, kiedy utracił swoje czarodziejskie Miasto: Come back, come back, o glittering and white!".

Trudno więc się dziwić, że "nowojorscy uciekinierzy" opisani przez Rotha prędzej czy później podejmują decyzję o swoim powrocie. Zuckerman pojawia się na Manhattanie po 11 latach ukrywania się z dala od cywilizacji i szybko dochodzi do wniosku, że powtórne pojawienie się na Upper East Side, spacery po Central Parku i Szóstej Alei są jego symbolicznym zmartwychwstaniem, ostatnią próbą reanimacji ("Duch wychodzi"). Roth po dziesięciu latach życia w londyńskim domu żony i własnym w Connecticut, wraca na Manhattan, zamieszkuje w Hotelu Essex i płacze nad zdjęciami mózgu swojego ojca zaatakowanego przez nowotwór ("Dziedzictwo"). W 1994 r. powraca do Nowego Jorku także Sabat, który 30 lat wcześniej na ulicach Manhattanu działał ze swym Teatrem Nieprzyzwoitości.

Przerażony odnotowuje, że Nowy Jork w dalszym ciągu "stoi tak, jak stał", choć z miejsca wrogiego rozsądkowi i normalnemu życiu obywateli przemienił się przez te 30 lat w "miasto, które do perfekcji doprowadziło sztukę uśmiercania duszy": "Stare, dobre czasy nowojorczycy umieszczali nie dawniej jak trzy lata temu; w takim tempie narastały zepsucie, przemoc i przyśpieszał kalejdoskop nienormalnych zachowań. Wystawa degradacji, zalewana mętami ze slumsów, więzień i szpitali wariatów z obydwu półkul, cierpiąca pod tyranią bandytów, maniaków i młodzieżowych gangów, które za parę trampek obróciłyby w perzynę cały świat". Mimo tego Sabat nie zamierza określać Nowego Jorku mianem Piekła: "po pierwsze dlatego, że piekłem jest każde wielkie miasto; po drugie, jeżeli kogoś nie interesowały co bardziej malownicze wybryki ludzkości, to po co tam w ogóle tkwił?" ("Teatr Sabata").

W wywiadzie dla "Paris Review" Roth wspominał beztroskie lata 60. spędzone na Manhattanie i zarzekał się, że nigdy wcześniej ani później nie czuł się tak wolny jak wtedy i nie zamieniłby tego okresu swojego życia na żaden inny. Ku mej nieskrywanej radości, autor "Lekcji anatomii" jak dotąd nie zdecydował się na bezpowrotne porzucenie Miasta i w dalszym ciągu - w ramach nieoficjalnych zawodów z Fitzgeraldem, Allenem, Austerem i innymi artystami śniącymi swój New Yorker dream - dostarcza nam kolejnych "nowojorskich opowieści". I choć nie istnieją w tej konkurencji żadne obiektywne kryteria oceny, chyba nie ulega niczyjej wątpliwości, że powieści Rotha znajdują się w ścisłej czołówce.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 40/2010

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku 8 (40/2010)