Nowe przygody Królewny

Śnieżka jest nosicielką najważniejszych cech baśniowych dziewcząt. Zapowiada wszystkie księżniczki, które masowo produkuje nasza kultura.

01.02.2011

Czyta się kilka minut

Wiosną roku 1934 studio Disneya ogarnęło szaleństwo. Jego założyciel, uznany twórca humorystycznych animacji o przygodach komicznych zwierząt, postanowił zrealizować film animowany, przeznaczony do niezależnej dystrybucji kinowej, w dodatku kolorowy... Rzeczy dotychczas niesłychane! Największe kontrowersje wzbudziła jednak tematyka: Disney przygotowywał adaptację znanej ze zbioru braci Grimm baśni o Królewnie Śnieżce. Prasa kpiła z obłędu reżysera, konkurencyjne studia nie szczędziły sarkastycznych komentarzy, brat i żona usiłowali odwieść twórcę od szaleńczego zamiaru. "Nikt nie zapłaci dziesiątaka, żeby zobaczyć film o krasnoludkach!" - prorokowali. Disney nie zrezygnował, choć produkcja filmu trwała niemal cztery lata, pochłonęła niemal półtora miliona dolarów i doprowadziła studio na krawędź bankructwa. 21 grudnia 1937 roku odbyła się premiera z udziałem największych gwiazd Hollywood, zwieńczona wielominutową owacją na stojąco. Szaleństwo Disneya obróciło się w złoto, przynosząc reżyserowi gigantyczne zyski oraz ogromne uznanie - a przy okazji determinując poetykę opowiadania baśni, obowiązującą w kulturze popularnej XX wieku.

Krew i lukier

Choć wersja Disneya nie była pierwszą filmową adaptacją baśni, należącej do żelaznego kanonu gatunku, to właśnie ona stała się jej realizacją prototypową. Siła oddziaływania animowanego arcydzieła okazała się tak wielka, że przysłoniła nieomal literacki pierwowzór. Było to tym łatwiejsze, że "Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków" właściwie zachowuje wierność wobec najważniejszych punktów linii fabularnej, zanotowanej przez Grimmów pod numerem 53. Ich wersja prezentuje się następująco.

Oto królowa kłuje się w palec i - urzeczona kontrastem kolorystycznym - pragnie, by jej córka miała usta czerwone niby monarsza krew, cerę jak śnieg, na który kropla upadła, a włosy czarne niczym rama okna. Wydając dziecko na świat, umiera. Jej miejsce zajmuje podła macocha, która obawia się, że pasierbica będzie piękniejsza niż ona (tak głosi wyrok czarodziejskiego lustra). Królowa wzywa wiernego myśliwego, by dokonał mordu, ale ten puszcza królewnę spod noża, zastępując wątrobę i płuca, dowód zbrodni, wnętrznościami zwierzęcia. Macocha każe podać rzekome resztki pasierbicy na kolację, dziewczynka tymczasem tuła się po lesie, aż trafia do domu siedmiu krasnoludów, które przyjmują ją pod swój dach.

Ale magicznego lustra nie da się okpić, królowa rychło dowiaduje się o oszustwie myśliwca. Bierze sprawy we własne ręce: przebiera się za handlarkę i rusza do domu karłów, by sprzedać pasierbicy wstążkę do gorsetu. Naiwna dziewczyna pozwala, by nieznajoma kobieta zasznurowała jej bieliznę, co okazuje się podstępem. Macocha wyciska życie z dziewczyny. Rychło powracają jednak karły, rozsznurowują gorset i przywracają jej dech. Surowo przestrzegają, by nikomu nie otwierała drzwi. Jednak naiwne dziewczę wpuszcza czarownicę jeszcze dwukrotnie, pozwalając otruć się zaklętym grzebieniem, a potem jabłkiem. Ostatnia próba okazuje się skuteczna. Krasnale nie potrafią ożywić królewny, składają ją zatem w szklanej trumnie. Natrafia na nią bawiący przypadkiem w okolicy książę. Zakochawszy się w umarłej, postanawia przenieść sarkofag do swej siedziby. Szczęśliwie, jego służący to niezguły i podczas transportu tak trzęsą trumną, że ogryzek zatrutego jabłka wypada z gardła dziewczyny. Ta wraca do życia i zostaje narzeczoną księcia. Zła macocha musi przybyć na jej ślub. Obowiązek towarzyski ma straszliwe konsekwencje, próżna czarownica zostaje zmuszona do przywdziania rozgrzanych do czerwoności, żelaznych trzewików i wesołego tańca, póki nie wyzionie ducha. Sprawiedliwości staje się zadość.

Wersja Disneya zachowała najważniejsze punkty fabuły: zazdrość macochy, ucieczkę Śnieżki, otrucie jabłkiem i pojawienie się księcia. Radykalnej zmianie uległ jednak ton opowieści, a umiarkowanie brutalna fabuła Grimmów przedstawiona została z podziwu godną delikatnością. Na ekranie nie dzieje się nic drastycznego - serce, zastępujące nieapetyczne organy w charakterze dowodu śmierci Śnieżki, zamknięte jest w urokliwej szkatułce, nie ma też mowy o jego konsumpcji. Śmierć otrutej królewny dokonuje się z dala od oczu widza, sygnalizuje ją tylko omdlewająca dłoń, z której wypada złowieszcze jabłko. Groźne, leśne widziadła okazują się uroczymi stworzonkami, które od tej pory stanowić będą świtę rozśpiewanej królewny. Nawet śmierć macochy, w baśni dowód sprawiedliwości księcia, zmienia się w wyrok losu: zagnana na skraj przepaści przez krasnoludki, czarownica spada w otchłań i na zawsze znika z oczu widza. Na żadnym z pozytywnych bohaterów nie spoczywa nieprzyjemny obowiązek odebrania życia, a i widok roztrzaskanych zwłok zostaje wrażliwemu widzowi oszczędzony.

Najgłębiej przeobrażony zostaje wizerunek magicznych gospodarzy Śnieżki. Strzegących szklanej trumny, zbrojnych w halabardę brodaczy, posępnych niczym geniusz z "Melancholii" Dürera, zastępuje gromadka postaci komicznych. Już nie groźnych germańskich duchów ziemi, lecz groteskowych niziołków o wielkich nosach i zabawnych nawykach. Są w pierwszym rzędzie źródłem slapstickowego dowcipu, gdy staczają się ze schodów, połykają mydła podczas próby umycia rąk czy czerwienią się niczym piwonie, pocałowani przez królewnę w czoło. Śnieżkę otaczają też leśne zwierzęta, nieoceniona pomoc domowa - chętnie zamiatają podłogi i myją naczynia, w takt skocznej piosenki królewny. Wprawdzie okazjonalne błyskawice, których blask odsłania niekiedy kontur posępnego zamku złej Królowej, przypominają o grożącym bohaterce niebezpieczeństwie, ale jest ono odległe, iluzoryczne, nierzeczywiste. Tu i teraz odbywa się wieczorny koncert krasnoludów, gdy śpiewem i muzyką bawią swego cudownego gościa. Potem Śnieżka snuć będzie opowieść o przystojnym księciu, który niechybnie przybędzie, by zrealizować jej dziewczęce marzenia.

Tętni bowiem w filmie Disneya utajony wątek melodramatyczny: romans Śnieżki i księcia zaanonsowany zostaje już w pierwszych minutach, gdy w duecie śpiewają serenadę, pastiszując przy tym scenę balkonową z "Romea i Julii". Dzięki temu finał zyskuje dodatkowe znaczenie: baśń okazuje się wersją Szekspirowskiej tragedii, którą chce oglądać popularny odbiorca. Romeo znajduje martwą ukochaną, lecz miast wypić truciznę, przywraca ją do życia pocałunkiem. To zresztą nawiązanie do zgoła innej baśni - w tekście Grimmów Śnieżka wraca do życia na skutek wstrząsów na wybojach, pocałunek natomiast budzi pogrążoną w stuletniej drzemce Śpiącą Królewnę. Podobnie - pierwsze sekwencje filmu, gdy ubrana w łachmany królewna wykonuje prace gospodarskie, odsyłają widza do fabuły Kopciuszka. W ten sposób Królewna Śnieżka staje się nosicielką najważniejszych cech baśniowych dziewcząt i zapowiedzią zjawiska produkowanych masowo Księżniczek Disneya.

Plemię księżniczek

Sukces artystyczny i powodzenie komercyjne "Królewny Śnieżki" otworzyły przed studiem Disneya drogę do realizacji kolejnych pełnometrażowych animacji. Po sukcesach "Pinokia", "Dumbo" czy "Jelonka Bambi" nastąpił jednak spadek zainteresowania produkcjami wytwórni. By odwrócić trend, z początkiem lat 50. Disney sięgnął po sprawdzoną metodę, dokonując adaptacji kolejnej klasycznej baśni. "Kopciuszek" przestrzegał wiernie estetycznych kanonów, ustalonych przez "Królewnę Śnieżkę", wystrzegając się scen drastycznych, barwiąc świat baśni w urokliwe, pastelowe kolory i wyraźnie rozdzielając bohaterów na prezentowanych z całą powagą uczestników głównego wątku melodramatycznego oraz groteskowych pomocników i komiczne zwierzęta.

Recepta okazała się skuteczna. "Kopciuszek" wspiął się na szczyty list przebojów, a wraz z nim pojawiła się inspirowana "Śnieżką", disnejowska metoda. Kolejne lata przyniosły dalsze adaptacje znanych fabuł baśniowych. Oraz całe plemię księżniczek: dziewcząt w zwiewnych sukienkach, o dobrych, choć naiwnych serduszkach, których jedyną - prócz dobrodusznej głupoty - właściwością jest zniewalająca uroda. Obróbce tego rodzaju poddane zostają bohaterki tradycyjne, jak Śpiąca Królewna i księżniczka z baśni o Aladynie, literackie - Mała Syrenka; Piękna, partnerka Bestii; półlegendarna chińska heroina Hua Mulan oraz całkowicie historyczna Indianka Pocahontas.

Łudzące podobieństwo formalne i fabularne animacji o księżniczkach utrwaliło model zapoczątkowany przez "Królewnę Śnieżkę" jako prototypowy sposób opowiadania baśni. Fabuła zaadresowana została do amerykańskiej dziewczynki, wpajając jej od kołyski proponowany przez główny nurt XX-wiecznej popkultury model kobiecego sukcesu: zdobyć przystojnego księcia dzięki uroczej i dziewczęcej aparycji. Jednorodność estetyczna umożliwiła na początku XXI wieku istotną przemianę dotychczasowego wizerunku bohaterek. W miejsce niezależnych, choć łudząco podobnych opowieści, pojawiła się jednolita marka: Księżniczki Disneya. Na jej potrzeby stworzono wyimaginowaną przestrzeń, w której bytuje całe cukierkowe pokolenie Śnieżki, stosownie zaprzyjaźnione i prezentujące się na wspólnych portretach. A wraz z nią serię produktów, kapitalizujących modę na księżniczki: kolorowanki, komiksy i gazetki, lalki i figurki, dziecięce kosmetyki, ubrania - oraz wyssane z palca kontynuacje przygód kolejnych bohaterek. Wszystkie królewny pojawiły się również w obrębie flagowej gry wideo koncernu Disneya, "Kingdom Hearts". Rzecz jasna, nie w charakterze postaci aktywnych, lecz jako istotki o czystych sercach, które mają uchronić świat przed zalewem zła i mroku, a zadaniem gracza jest odbijać je z niewoli.

Postępująca infantylizacja, widoczna wyraźnie już w "Królewnie Śnieżce i siedmiu krasnoludkach", wyznacza główną linię przeobrażeń baśniowej narracji w popkulturze XX wieku. Tendencja ta przyniosła jednak falę polemik, których głównym przedmiotem uczyniono animowaną wersję historii otrutej jabłkiem królewny. Szczególnie charakterystyczne sceny filmu stały się popularnym obiektem parodii. Oto uwolniona z zaklętej wieży królewna wyśpiewuje swoje trele, wchodząc w tak wysokie rejestry, że partnerujący jej słowik rozpęka się od wysiłku niczym pierzasty balonik ("Shrek", reż. A. Adamson). Kolejna księżniczka, przeniesiona mocą magii złej macochy do współczesnego Nowego Jorku, zwołuje zwierzęta, by pomogły jej sprzątać mieszkanie - na zew odpowiada jednak fauna wielkomiejska: gołębie, szczury i karaluchy ("Zaczarowana", reż. K. Lima). Najbardziej systematyczną krytykę w typie satyrycznym prowadzi powieść Williama Goldmana "Narzeczona księcia" (1973) oraz kultowy film, zrealizowany na jej podstawie. Tu wybrana przez przystojnego następcę tronu dziewczyna przekonuje się, że stanowi tylko pionek w brutalnej grze mocarstwowej, a jej cyniczny narzeczony zajmuje się tylko umacnianiem swej władzy.

Ani jedno z powyższych ujęć nie sięga jednak wprost do "Królewny Śnieżki", ograniczając się do przywołania scen czy sytuacji z filmu Disneya. Współczesne realizacje baśni Grimmów, jawnie polemizujące z disnejowskim modelem, unikają bowiem komizmu. Ich autorzy stawiają na grozę, realizm i erotykę - pragną przywrócić pierwotną brutalność oraz rzekomą zmysłowość oryginału.

Śnieżka nie dla dzieci

W przeciwieństwie do większości współczesnych realizacji, film "Śnieżka dla dorosłych" ("Snow White - Tale of Terror",

reż. M. Kohn) unika reinterpretacji fabuły, pozostawiając bohaterom tradycyjne role. Tytułowa bohaterka, dziedziczka XVI-wiecznego herzoga, jest ofiarą niegodziwej macochy, podobnie zresztą jak jej ojciec (w pierwowzorze wszakże nieobecny), młody lekarz, pełniący funkcję księcia, oraz cały zastęp służby. Czasoprzestrzeń ulega konkretyzacji - bohaterowie otrzymują imiona, nazwiska i historyczny kontekst, sygnalizowany przez charakterystyczny dla epoki ubiór. W miejsce siedmiu krasnoludków mamy wyjętych spod prawa poszukiwaczy złota, ofiary religijnego prześladowania, których obecność wzmacnia historyczne osadzenie fabuły, sugerując czasową bliskość wojen chłopskich. Relacje Śnieżki i jej macochy zostają pogłębione: początkowo to dziewczynka odrzuca zastępstwo matki, mimo najlepszych intencji drugiej żony księcia. Dopiero gdy ta ostatnia wyda na świat martwe dziecko i postrada zmysły, zacznie knuć złowrogie spiski wymierzone w rzekomą rywalkę i mniemaną sprawczynię tragedii. Choć krasnoludów zastępują zwyrodniali górnicy, których lider w finale zastąpi księcia jako partner królewny, film nie rezygnuje z wątków fantastycznych. Macocha usiłuje pozbyć się pasierbicy z pomocą coraz to bardziej wyrafinowanych czarów, które podpowiada jej zaklęte lustro, przyczyna całego zła.

W opowiadaniu Tanith Lee "Red as Blood" ("Czerwone jak krew") lustro pełni rolę zgoła odmienną: budząc się na wezwanie imienia bożego, informuje Królową, że spośród wszystkich istot na jej ziemi jedna Śnieżka wyjęta jest spod praw Najwyższego. Amerykańska pisarka odwraca bowiem zwyczajową relację: królewna okazuje się potworem, wampirzycą, sprawczynią zarazy i rozlicznych klęsk. Desperackie próby władczyni, by pozbyć się straszliwego dziecka - w tym celu czarownica gotowa jest poświęcić młodość i wezwać samego Szatana - mają zatem charakter obronny. I, jak się zdaje, osiągają skutek: w finale tekstu to nie książę budzi Śnieżkę do życia, lecz Chrystus, który pocałunkiem przywraca umarłej stan łaski.

Znacznie mniej tkliwy okazuje się Neil Gaiman, którego opowiadanie "Szkło, śnieg i jabłka" wykorzystuje analogiczny motyw fabularny: królewna jest krwiopijczą strzygą, która wysysa życie z ojca, jej macocha natomiast - mądrą czarownicą, usiłującą zażegnać niebezpieczeństwo. Z marnym skutkiem: wygnana do lasu, Śnieżka terroryzuje całą krainę, a uśmiercona z pomocą czarodziejskiego jabłka - wraca do życia, przebudzona przez zwyrodniałego księcia, odczuwającego erotyczne podniecenie wyłącznie na widok umarłych. Erotyczna perwersja partneruje zresztą makabrze, zgodnie z regułą opowiadania o wampirzycy. Potworność dziewczynki wydaje się produktem chorobliwych upodobań jej ojca - dorosła zaś Śnieżka wykorzystuje swój cielesny powab, by wysysać krew mężczyzn, którzy jej ulegli. Rzecz kończy się sceną groteskowego okrucieństwa: lud, nieświadomy dobroczynnych mocy macochy, opowiada się po stronie cudownie ocalałej królewny i jej pięknego księcia. Czarownica zostaje uwięziona, a potem upieczona żywcem w zastępstwie świni, z dorodnym jabłkiem wbitym w usta.

Równie niebezpieczna i wyuzdana jest bohaterka noweli Andrzeja Sapkowskiego "Mniejsze zło". W tym jednak przypadku główne wątki baśni rozgrywają się w przedakcji. Renfri (Śnieżka) jako dziecko miała ponieść śmierć, przy jej narodzinach przepowiedziano bowiem, że dziewczyna jest groźnym mutantem ze skłonnością do psychopatii. Przeżyła jednak i teraz, otoczona zgrają siedmiu zabijaków, przybywa do sennego miasteczka, by wziąć pomstę na czarowniku, który wydał na nią wyrok. Zadaniem wiedźmina, centralnego bohatera prozy Sapkowskiego, jest rozstrzygnąć, czy ponętna królewna jest potworem - co sugeruje mag - czy też czarodziej przekroczył uprawnienia i należy go sprawiedliwie ukarać. Choć pokrewieństwo Renfri ze Śnieżką jest tylko zasugerowane, a opowiadanie jest swego rodzaju kontynuacją fabuły Grimmów, zdecydowanie wpisuje się w tendencję polemiki z wersją Disneya. Nie brak w nim bowiem ani erotyki, gdy Renfri uwodzi wiedźmina, ani brutalnej przemocy w czasie iście westernowej sceny szermierczego pojedynku samotnego wiedźmina z bandą zbrojnych łotrów.

***

Powyższe zestawienie nie wyczerpuje, rzecz jasna, bogactwa adaptacji baśni o Królewnie Śnieżce, pozwala jednak przedstawić dwa najważniejsze jej kierunki. Pierwszym jest postępująca infantylizacja, sygnowana przez fabularne uproszczenia i cukierkowe ilustracje - tego rodzaju realizacje dość powszechnie pojawiają się w zbiorach baśni przeznaczonych dla młodego odbiorcy czy w adresowanych do niego animacjach. Drugi biegun wyznaczają narracje dla dorosłych, pieczołowicie redukujące wszystkie elementy, które można zidentyfikować jako naiwne - również konieczne w tej akurat baśni szczęśliwe rozwiązanie. Rzecz zmienia się w makabreskę, często erotyczną, zachowuje jednak niezmiennie stałe motywy, zakonserwowane przez Disneya: konflikt macochy i pasierbicy, zaczarowane lustro, wygnanie do lasu, siedmiu męskich towarzyszy Śnieżki oraz otrucie za pomocą jabłka. Ich stała obecność oraz kolejne próby adaptacji dowodzą niezbicie siły zarówno tekstu Grimmów, jak filmu Disneya, który mimo całej naiwności pozostaje artystycznie najciekawszą realizacją baśni.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 06/2011

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku 1-2 (6/2011)