Nostalgiczny klerykalizm ks. Prusaka 

Choć ks. Prusak solennie zapewnia, że nie interesują go w ogóle ani ustalenia filozofów, ani socjologów, tylko teologia, to w swoich diagnozach posługuje się odniesieniami, które nie mogą być uznane za teologiczne.

23.03.2010

Czyta się kilka minut

Decydując się na polemikę z artykułem ks. Jacka Prusaka "Niech żyje Sobór", miałem obawę, że zachowuję się niczym Don Kichot. Wiedziałem przecież, że mój tekst nie będzie prawdziwą polemiką - jak polemizować z kimś, kto uważa, że jego osobiste poglądy są poglądami Ducha św.? - lecz próbą przeniesienia dyskusji na poziom korzystny zarówno dla Czytelników, jak i samych dyskutantów. Refleksja dotycząca recepcji Soboru oraz wyjścia z bieżącej "zawieruchy", jak określa kryzys Kościoła ks. Prusak, do której zachęca nas Papież, jest bowiem sprawą zbyt palącą, żeby pozwolić sobie na jej lekceważenie. Odpowiedź redaktora "TP" utwierdziła mnie jednak w przekonaniu, że rzeczowa refleksja wciąż napotyka na irracjonalny opór.

Ponieważ zaś odniosłem wrażenie, że ks. Prusak ma do mnie żal, że za mało uwagi poświęciłem jego publicystyce, postaram się teraz nadrobić moje uchybienia.

Zarzucając mi "amatorstwo" tylko dlatego, że nie posiadam dyplomu teologicznego, i wykluczając mnie w ten sposób z debaty o Kościele, ks. Prusak musiał wprawić w zakłopotanie niemałą liczbę publicystów "TP", którzy podobnie jak ja takich dokumentów nie mają. Cieszy mnie jednak, że przy okazji (choć nie dotyczyło to tematu) wyklarował swoje stanowisko eschatologiczne: dystansując się do "eschatologii dyskontynuacji", odrzucił bowiem pewną interpretację "powszechnego zbawienia", która zakłada, że nie jest ważne, co się robi i w co się wierzy za życia.

Nie wiem tylko, dlaczego ks. Prusak używa tak skomplikowanych wyrażeń jak "eschatologia kontynuacji", wystarczyłoby przecież zacytowanie Katechizmu. Być może rację ma ceniony przez ks. Prusaka filozof Robert Spaemann (por. "Zaproszenie do tańca"), który w eseju o człowieku wykształconym napisał, że "potrafi [on] posługiwać się także językiem naukowym, ale język ten nie panuje nad nim, a terminologii naukowej nie potrzebuje jako protezy do znalezienia orientacji w życiu i do porozumienia z innymi. Przede wszystkim zaś unika żargonu psychologicznego". Choć ks. Prusak solennie zapewnia, że nie interesują go w ogóle ani ustalenia filozofów, ani socjologów, tylko teologia, to w swoich diagnozach posługuje się odniesieniami, które nie mogą być uznane za teologiczne. Pisząc "nieprzepracowana żałoba po dawnej (...) »Christianitas« nie pozwala im [tradycjonalistom] żyć w teraźniejszości otwartej na przyszłość, więc melancholię utożsamiają z pobożnością" nie tylko przenosi dyskusję z poziomu merytorycznego na grunt personalnych insynuacji, ale cytuje również implicite Zygmunta Freuda z eseju o żałobie i melancholii (por. "Trauer und Melancholie", 1916).

Szkoda, że proteza tego żargonu uniemożliwia ks. Prusakowi dostrzeżenie oczywistych faktów. Mój tekst poświęcony był próbie zdiagnozowania teraźniejszości w celu pełniejszego zrealizowania postanowień Soboru w przyszłości (tak rozumiem problematykę wprowadzoną przez artykuł otwierający dyskusję - czyż nie był on świadectwem zagubienia w teraźniejszości bieżącego pontyfikatu i próbą nostalgicznej ucieczki w idealizowaną przeszłość klimatu lat posoborowych?).

Będąc historykiem filozofii, pozwoliłem sobie przede wszystkim na komentarz do analiz pewnego teologa, który przez lata był prefektem Kongregacji Nauki Wiary, a następnie został Papieżem. Jednak komentując fragment "pięć lat pontyfikatu - z jego encyklikami i motu proprio, z wystąpieniami dla świata akademickiego, celebracjami liturgicznymi, a nawet z symbolicznymi niuansami doboru papieskich paramentów - nie pozostawia wątpliwości, że »hermeneutyka ciągłości« adekwatnie opisuje jego program", ks. Prusak potrafił jedynie wystosować złośliwości pod adresem "watykańskiego krawca"...

Ani słowem nie wspomniałem też o Soborze Trydenckim, który stał się głównym bohaterem riposty redaktora "TP". Ks. Prusak sugeruje, że odrzucam "próbę adaptowania idei postępu do rzeczywistości wiary poprzez przyjmowanie perspektywy rozwoju dogmatów". Czytelnik dokumentów Vaticanum II znajdzie w nich często sformułowania typu "Sobór święty z wielkim pietyzmem przyjmuje i na nowo przedstawia postanowienia w tej mierze świętych Soborów: Nicejskiego II, Florenckiego i Trydenckiego", itp. Postęp, o którym mówi ks. Prusak, stosuje się do rozwoju doktryny, czyli Magisterium, który dokonuje się przy asystencji Ducha św. (ostatni Sobór nie ogłosił żadnych dogmatów). Natomiast nasza dyskusja dotyczyła reform będących praktyczną realizacją aktów magisterialnych. Teologiczna ocena postępu takich aktów musi zakładać również możliwość regresu (błędnej aplikacji zasad). Chyba że postęp rozumie się deterministycznie, ale wtedy jest się już heglistą, a nie teologiem katolickim.

Na koniec przypomnę ks. Prusakowi jego własne słowa: "To dzięki temu duchowi Soboru »Konstytucja Dogmatyczna o Kościele« dała ludowi Bożemu większe znaczenie niż hierarchii kościelnej". Mam nadzieję, że Autor rozumie, co pisze, i następnym razem z większą uwagą pochyli się, gdy ktoś z ludu Bożego weźmie udział w debacie o Kościele.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2010