Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Żyjącym artystom nie jest łatwiej: Cy Twombly nieco załamał się na wieść, że jego cały--biały obraz został pocałowany przez panią o wściekle czerwonych ustach, Roy Lichtenstein swego czasu nie był zachwycony, gdy na obrazie strażnik wymalował serduszko wraz z deklaracją miłości dla wybranki, a rzeźbiarz Robert Gober musiał się skonfrontować z bolesnym faktem, że jego dzieło przedstawiające pączki zostało... skonsumowane. Jedynie Maurizio Cattelan ucieszył się, że zachęcił posłów ZChN do działania, no ale to zupełnie inna historia.
Zajmijmy się kimś, kto nie mógł się powstrzymać. Podobno od momentu, kiedy żona wypadła z okna. Najpierw zaatakował "Złotą rybkę" Paula Klee. Później zajął się twarzami. Wypalał twarze kwasem solnym. Twarz Lutra i twarz jego żony z portretu Lukasa Cranacha Starszego. Twarz Arcyksięcia Albrechta z obrazu Rubensa, twarz Matki Boskiej Bolesnej, twarze stworzone pędzlem Rembrandta, Dürera i wielu, wielu innych. Wielokrotnie skazywany, poddawany leczeniu, wciąż nie mógł się powstrzymać. W ramach terapii sam zaczął malować. Półtora tysiąca obrazów w 9 lat. Nie pomogło. Niszczył aż do śmierci.
Jego imię i nazwisko nic Państwu nie powie, natomiast jeden z zaatakowanych obrazów nosi tytuł "Noli me tangere".