Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Marcin Żyła: 15 marca zamachowiec otworzył ogień do modlących się w meczecie na przedmieściach Christchurch, potem – w niedalekim centrum muzułmańskim. Zginęło 50 osób. Jak zareagowali Nowozelandczycy?
Sam Sachdeva: Zaskoczeniem, że terror dosięgnął też nas. Dotąd panowało poczucie, że tu takie rzeczy się nie zdarzają. Potem przyszła złość – że służby nie dostrzegły zagrożenia. 28-letni Australijczyk, sprawca ataku, publikował na Facebooku zdjęcia broni, nie krył się z ksenofobicznymi, neonazistowskimi poglądami.
W Europie utrzymuje się raczej idylliczny obraz Nowej Zelandii – dalekiego, małego narodu, wolnego od kłopotów, jakby na uboczu historii.
Wie pan, my ten obraz w dużej mierze podzielamy. Jesteśmy dalej od świata niż wszyscy inni. Kłótnie o brexit, spory wokół Trumpa dotąd jakby nas mniej dotyczyły. Za wcześnie, by stwierdzić, czy Christchurch to zmieni. Czujemy dziś utratę i niepewność. Dla nas to nowość, że policjanci chodzą z bronią maszynową.
Morderca był pod wpływem poglądów skrajnie nacjonalistycznych. Co mogło wpłynąć na jego radykalizację?
Sam wyjazd do Francji w 2017 r. to mało. Podobne ataki dokonane w innych miejscach pokazują szkodliwy wpływ mediów społecznościowych. Czeka nas dyskusja o tym, jak powstrzymywać hejt w sieci. To nie tylko kwestia „czystej” mowy nienawiści. Nawet wicepremier Winston Peters wspomina o zagrożeniach związanych z masową migracją używając retoryki, która u niektórych mogła wpłynąć na radykalizację.
Ostatnio nieznacznie wzrosła niechęć wobec muzułmanów. Nie chodzi o religię, lecz życie – gdzieniegdzie w związku z przybyciem imigrantów zmieniły się ceny nieruchomości, brakuje miejsc w szkołach itp. Muzułmanka w Christchurch powiedziała mi, że jej wspólnota czuje się teraz zagrożona, także z powodu antyimigranckiej retoryki polityków.
Premier Jacinda Ardern prezentuje się w tych dniach jako polityk, której nie brakuje ani empatii, ani stanowczości.
Ważne jest, aby w działania włączać muzułmanów – żeby to, co zmienimy, robić razem, a nie „dla nich” czy „w trosce o nich”. To właśnie robi Ardern: ubiera hidżab, odwiedza wspólnoty islamskie – jest z nimi nie ukrywając emocji. Równocześnie zapowiada zmianę zasad dostępu do broni i dochodzenie w sprawie zaniedbań. Służby patrzyły w złą stronę – obserwowały fundamentalistów islamskich, zapomniały o tzw. białych suprematystach. ©℗
Sam Sachdeva jest dziennikarzem portalu Newsroom.co.nz.