Katar opuszcza naftowy kartel

Najbogatszy kraj świata, skłócony ze swoimi sąsiadami z Półwyspu Arabskiego, postanowił w styczniu wystąpić z naftowego kartelu OPEC, do niedawna dyktującego ceny „czarnego złota”.
w cyklu STRONA ŚWIATA

08.12.2018

Czyta się kilka minut

 Katarski minister energetyki Saad Szerida al-Kaabi na sesji OPEC w Wiedniu, 6 grudnia 2018 r. / Fot. Ronald Zak / AP Photo / East News /
Katarski minister energetyki Saad Szerida al-Kaabi na sesji OPEC w Wiedniu, 6 grudnia 2018 r. / Fot. Ronald Zak / AP Photo / East News /

Nie ma w tym żadnej polityki, ani niczego osobistego. Podjęliśmy tę decyzję kierując się wyłącznie ekonomiczną kalkulacją – wyjaśniał katarski minister energetyki Saad Szerida al-Kaabi, ogłaszając w tym tygodniu, że z końcem roku jego kraj pożegna się z OPEC. – Ropa naftowa to przeżytek. Swoją przyszłość i dostatek Katar upatruje w gazie ziemnym”.

Zmierzch potęgi

OPEC, Organizacja Państw Eksportujących Ropę Naftową, powstała w 1960 r. Założyły ją bliskowschodnie państwa (oraz Wenezuela), na obszarze których znajdują się najbogatsze na świecie złoża ropy. Celem kartelu było przeciwstawienie się dominacji Zachodu na światowych rynkach tego surowca. Ustalając poziom wydobycia i eksportu „czarnego złota”, OPEC zamierzał dyktować światowe ceny, a dzięki temu mieć wpływ na międzynarodową politykę. Skutki tej strategii okazały się najbardziej widoczne w 1973 r., gdy w odwecie za zachodnie poparcie dla Izraela w kolejnej wojnie z państwami arabskimi, OPEC ogłosiła embargo na sprzedaż ropy i doprowadziła do niebezpiecznych dla gospodarek Zachodu podwyżek cen tego surowca.

OPEC służyła też należącym do niego państwom za forum współpracy gospodarczej i politycznej, pomagała łagodzić najostrzejsze spory i konflikty. Nawet podczas wojny iracko-irańskiej z lat 80. czy najazdu Iraku na Kuwejt i pierwszej inwazji amerykańskiej na Irak na początku lat 90., Teheran, Bagdad i Kuwejt nie chciały występować z kartelu i zrywać korzystnej dla nich współpracy przy regulowaniu cen ropy naftowej. Nie zrobił tego też Irak po ponownej inwazji Amerykanów w 2003 r., mimo że wielu polityków z Waszyngtonu naciskało w tej sprawie na protegowanych z Bagdadu. W działalności kartelu nie przeszkodziła trwająca od dziesięcioleci rywalizacja między Arabią Saudyjską i Iranem o polityczne i duchowe przywództwo nad Bliskim Wschodem i światem islamu.


Czytaj także: Nieporządek bliskowschodni - Wojciech Jagielski rozmawia z Krzysztofem Strachotą


Znaczenie kartelu spadło dopiero w ostatnich latach, gdy na światowych rynkach ropy w roli głównych rozgrywających znów pojawiły się Stany Zjednoczone i Rosja. Od co najmniej dwóch lat światowe ceny surowca dyktowane są nie przez OPEC, lecz w wyniku bezpośrednich targów między Amerykanami, Rosjanami i Arabią Saudyjską. Ta ostatnia zaś, dzięki wpływom w kartelu narzuca swoją wolę pozostałym jego członkom, co nie podoba się zwłaszcza Iranowi.

W historii OPEC zdarzało się już, że niektóre państwa członkowskie – Wenezuela, Ekwador, Gabon czy Indonezja – występowały lub zawieszały swój udział, ale zawsze ponownie przystawały do kartelu. Nigdy też z kartelem nie rozstał się żaden spośród jego bliskowschodnich założycieli (Iran, Irak, Arabia Saudyjska i Katar; ten ostatni, choć przyłączył się do OPEC w 1961 r., 12 miesięcy po jej powstaniu, również uważany jest za jedno z państw założycielskich). Dlatego ostatnia decyzja Kataru ma znaczenie symboliczne. Symboliczne i polityczne.

Szantażyści i realiści

Katar jest jednym z najmniejszych państw członkowskich kartelu. Liczący zaledwie dwa i pół miliona ludności (z czego pełnoprawnymi obywatelami monarchii jest jedynie ok. ćwierć miliona rdzennych Arabów), wydobywa ok. 600 tys. baryłek ropy naftowej dziennie (dla porównania – Zjednoczone Emiraty Arabskie wydobywają 3 miliony baryłek dziennie, a Arabia Saudyjska – 11 milionów). Rozstanie Kataru z kartelem, a nawet planowane przezeń zwiększenie wydobycia ropy naftowej (podczas gdy kartel zamierza je ograniczyć) nie wpłynie ani podaż, ani na cenę surowca na światowych rynkach. „Jesteśmy realistami i wiemy, że nasze naftowe możliwości są ograniczone – przyznał katarski minister od energetyki. – Po prostu stawiamy na gaz ziemny”.

Na gaz ziemny i wydobycie jego przebogatych złóż, Katar zaczął stawiać już w połowie lat 80. Dziś jest największym na świecie eksporterem ciekłego gazu ziemnego, dzięki czemu dorobił się niewyobrażalnego wprost bogactwa. W najbliższym czasie zamierza jeszcze zwiększyć eksport, i to aż o połowę.

Majątek Kataru i rządzącej nim od zawsze dynastii al-Sanich (ósmy emir, niespełna 40-letni Tamim ibn Hamad zasiadał na tronie w 2013 r.) sprawił, że niepodległe od 1971 r. maleńkie królestwo postanowiło wyrwać się spod dominacji olbrzymiej Arabii Saudyjskiej. Przeciwko Saudom zaczął się buntować się już ojciec obecnego emira, Hamad ibn Chalifa, a jego syn kontynuuje i twórczo rozwija ojcowską politykę.

Aby zrównoważyć wpływy Saudów, związał się z ich rywalami, Turkami (wydzierżawił im bazę wojskową), a co gorsza z Irańczykami, uważanymi w Rijadzie za najgorszych wrogów. Od Arabskiej Wiosny Katar wspierał też muzułmańskie ugrupowania polityczne w rodzaju Braci Muzułmanów, uznawane przez konserwatywnych przywódców arabskich za wywrotowe.


Czytaj także: Wojciech Jagielski: Jak pokonać Katar?


W czerwcu 2017 r. Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Bahrajn, a także Egipt, postawiły Katarowi ultimatum – albo przestanie wspierać Braci Muzułmanów, wyrzeknie się przyjaźni z Turcją i Iranem, zamknie telewizję al-Dżazira, pierwszą, nowoczesną telewizję informacyjną w świecie arabskim, której ścierpieć nie mogą bliskowschodni autokraci, albo zostanie wykluczony ze wspólnoty, a sąsiedzi ukarzą go ostracyzmem i całkowitą blokadą. Katar odrzucił propozycję nie do odrzucenia, a narzuconą mu blokadę znosi bez większych kłopotów. Szantaż Saudów przyniósł skutki odwrotne do zamierzonych – zamiast zamknąć turecką bazę wojenną, Katarczycy zaprosili jeszcze więcej tureckich żołnierzy, a zamiast zerwać z Irańczykami – otworzyli ambasadę i mimo amerykańskich sankcji przeciwko ajatollahom, zwiększyli liczbę lotów katarskich linii lotniczych do Teheranu, Szirazu i Isfahanu.

Przed mundialem

„Rozstanie z OPEC jest mądrą decyzją – ocenił decyzję emira Hamad ibn Dżassim ibn Dżaber, były premier Kataru i członek rodu panującego. – Ta organizacja stała się bezużyteczna. Nie przynosi nam już od dawna żadnego pożytku. Przeciwnie, wykorzystywana jest przeciwko nam”.

Spór między Katarem i sąsiadami grozi kryzysem także Radzie Współpracy Państw Zatoki Perskiej, utworzonej przez Arabię Saudyjską, Kuwejt, Katar, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Bahrajn i Oman, by zrównoważyć wpływy potężniejszych politycznie i wojskowo Iraku i Iranu. Rada zbiera się w weekend w Rijadzie, a katarski emir Tamim został do saudyjskiej stolicy oficjalnie zaproszony. Wątpliwe jednak, czy pojedzie.

Z sąsiedzkich sporów z Półwyspu Arabskiego cieszy się Iran. Kłótnie i bunty osłabiają jego rywalkę Arabię Saudyjską, a ajatollahowie liczą, że współpraca z Katarem ułatwi im przetrwanie amerykańskich sankcji. W 2022 r. Katar, jako pierwszy kraj arabski, ma przeprowadzić finałowy turniej o mistrzostwo świata w piłce nożnej. Władze światowej federacji piłkarskiej, które i tak wywróciły do góry nogami kalendarz wszelkich rozgrywek w Europie, chciałyby, żeby w turnieju zagrało aż 48, a nie 32, jak dotąd drużyny. Teheran zaproponował właśnie Katarczykom, że jeśli nie pomieszczą u siebie wszystkich drużyn i ich kibiców (cały turniej odbywać się będzie praktycznie w jednym mieście, na klimatyzowanych stadionach w 300-tysięcznej Dausze), chętnie wypożyczy im na czas igrzysk kilka wysp, a nawet całe miasto Arvand.

Występując z naftowego kartelu sprytni Katarczycy mogą zyskać sobie jeszcze przychylność innego sprzymierzeńca – amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa, nieprzyjaciela wszelkich przymierzy ograniczających swobodę ruchów Ameryki. Wybierając Saudów na głównych sojuszników na Bliskim Wschodzie, Trump nie ukrywa, że bardzo mu się nie podoba kartel, który decydując o zwiększeniu lub zmniejszeniu wydobycia „czarnego złota” próbuje mu dyktować, ile ma za nie płacić.

Polecamy: "Strona świata" - specjalny serwis "TP" z reportażami i analizami Wojciecha Jagielskiego

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej