Koncepcja mniejszości

50 lat temu, 25 lipca 1968 roku, Paweł VI ogłosił encyklikę „Humanae vitae”. Przedstawia się go jako kogoś, kto musiał podjąć jedną z bardziej dramatycznych decyzji XX wieku. Udostępnione właśnie archiwa dotyczące encykliki pokazują inną rzeczywistość.

17.07.2018

Czyta się kilka minut

Paweł VI spotyka się z dziećmi podczas wizyty w Genewie, czerwiec 1969 r. / VITTORIANO RASTELLI / CORBIS / GETTY IMAGES
Paweł VI spotyka się z dziećmi podczas wizyty w Genewie, czerwiec 1969 r. / VITTORIANO RASTELLI / CORBIS / GETTY IMAGES

Ojcze Zalba, czy naprawdę wierzysz, że Bóg wykonywał wszystkie wasze polecenia?” – zapytała Patty Crowley. Od dłuższej chwili spierali się o to, czy Kościół powinien zaakceptować antykoncepcję jako metodę kierowania płodnością. Amerykanie Pat i Patty Crowley – jedno z trzech małżeństw zaproszonych do komisji przez Pawła VI – właśnie przedstawili wyniki badań ukazujących trudności, z jakimi borykają się katolicy stosujący metodę bazującą na rozpoznawaniu okresu płodności u kobiety – jedyny sposób kontroli poczęć zaakceptowany przez Kościół. Wniosek nasuwał się taki, że Kościół powinien się wycofać ze szczegółowego określania, jak katolickie małżeństwa mają postępować podczas współżycia.

Jezuicki moralista o. Marcelino Zalba uznał, że sytuacja robi się niebezpieczna – wycofanie się magisterium z głoszenia tak wyraźnie określonej przez dwóch ostatnich papieży normy („niestawiania przeszkody prokreacji”) może doprowadzić do zachwiania się całego gmachu moralności. Jednak neoscholastyczne formuły, którymi tak dobrze operował, nie przystawały do argumentów z życia wziętych. W końcu, wyobrażając sobie, że zasady zostają złagodzone, w desperacji rzucił: „Co z tymi milionami, które wysłaliśmy do piekła?”.

O jakie „miliony” chodziło?

W katolickiej teologii moralnej funkcjonuje koncepcja grzechu formalnego: czyn sam w sobie może być dobry, ale jeśli osoba go popełniająca jest przekonana, że grzeszy – wtedy, choć „materialnie” nie robi niczego złego, rzeczywiście grzeszy, zgodziła się wszakże na grzech. Miliony używały antykoncepcji w przekonaniu, że grzeszą, bo takie było nauczanie. Tymczasem Kościół odwołał niemoralność ich czynów. Grzech jednak „intencjonalnie” pozostał i to z powodu Kościoła, gdyż wmawiał go ludziom. Takie było rozumowanie jezuity. Domyślmy je do końca: skoro jednak antykoncepcja jest grzechem i Kościół nie zmieni nauczania, to owe miliony trafiły do piekła po prostu z własnej winy... Riposta Patty okazała się celna.

Watykańskie archiwa

Była wiosna 1966 r. Już wtedy zdawano sobie sprawę, że kościelne nauczanie o małżeństwie nie działa, że „miliony” – z większymi czy mniejszymi rozterkami – je bagatelizują. Anegdota o Patty Crowley i ojcu Zalbie to migawka z frontu zmagań o nowy kształt nauczania na temat małżeństwa, który w latach 60. zainspirowany został odnową soborową. Zogniskował się on na problemie akceptacji antykoncepcji, ale oczywiście obejmował więcej zagadnień. Przede wszystkim chodziło o wizję małżeństwa.

Dotychczas Kościołowi wystarczało prawnicze podejście i wizja zaproponowana jeszcze w V wieku przez św. Augustyna, który w małżeństwie widział trzy dobra: prokreację, nierozerwalność i symbolizowanie związku Chrystusa z Kościołem. Małżeństwo traktowano jako prawną umowę nakładającą obowiązki i dającą przywileje stanu małżeńskiego. To podejście było niespójne, bo podkreślano, że głównym celem i sensem istnienia małżeństwa jest prokreacja, ale zarazem małżeństwo nie przestawało trwać w przypadku niepłodności. Mówiono – za św. Tomaszem – że małżeństwo niepłodne realizuje się w drugorzędnych celach: wzajemnej pomocy i legalnym uśmierzaniu pożądliwości. To tak, jakby powiedzieć, że ma sens szkoła bez uczniów, bo choć nie spełnia pierwszorzędnego celu nauczania i wychowywania, daje pracę administracji.

Dopiero na Soborze Vaticanum II pojawiło się nowe określenie małżeństwa jako głębokiej wspólnoty życia i miłości, opisywanej bez odwoływania się do pierwszorzędnych i drugorzędnych jego celów. Ale gdy w 1964 r. biskupi zgromadzeni w auli soborowej zaczęli rozważać, jak się ma takie określenie do odpowiedzialnego rodzicielstwa i metod kontroli płodności, interweniował Paweł VI. Papież zarezerwował dla siebie rozstrzygnięcie tego problemu.

Dziś wiemy o wiele więcej o tym, co się wydarzyło między rokiem 1964 a momentem ogłoszenia encykliki „Humanae vitae” 25 lipca 1968 r. Papież Franciszek z okazji półwiecza encykliki zlecił profesorowi antropologii teologicznej ks. Gilfredowi Marengo zbadanie kulis powstania dokumentu. Naukowiec z Papieskiego Instytutu Jana Pawła II dla Studiów nad Małżeństwem i Rodziną w Rzymie właśnie ogłosił owoc swoich badań – książkę „Narodziny encykliki »Humanae vitae« w świetle dokumentów Archiwum Watykańskiego” [zob. omówienie Andrei Torniellego]. Ujawnione fakty rzucają nowe światło na ­zmaganie o kształt teologii małżeństwa sprzed 50 laty.

Sugestia zmiany nauczania

To były pierwsze lata od opracowania pigułki antykoncepcyjnej, która pojawiła się w amerykańskich aptekach po raz pierwszy w 1960 r. Papież nie chciał, by gorący temat antykoncepcji trafił pod obrady Soboru. W przemówieniu wygłoszonym w czerwcu 1964 r. do kardynałów zdecydował, że zajmie się tym powołana rok wcześniej przez Jana XXIII specjalna komisja. Sam rozszerzył jej skład do 75 osób. Do teologów moralistów, lekarzy i specjalistów od demografii dołączyły m.in. wspomniane trzy małżeństwa. Dawało to nadzieję, że Kościół uwzględni realne problemy życia małżeńskiego.

Podczas drugiego spotkania komisji w rozszerzonym składzie w 1966 r. (to wtedy doszło do spięcia między Zalbą a Crowley) opracowano dokument, który wszedł do historii jako „raport większości”. Rekomendował on pozostawienie małżonkom decyzji o wyborze odpowiedniej dla nich metody regulowania poczęć, dopuszczając hormonalną antykoncepcję w szczególnych przypadkach. Sygnowało go 19 teologów moralistów, a poparła zdecydowana większość członków komisji. Tylko czterech moralistów – w tym o. Zalba – zgłosiło votum separatum i opracowało własny dokument (raport mniejszości). Szczegółową polemikę z tym tekstem podjęli z kolei trzej teologowie w „raporcie przygotowującym zmiany”, w zamyśle autorów będącym projektem nowej encykliki – trzecim z dokumentów, które w maju i czerwcu tamtego roku trafiły na biurko Pawła VI. Papież przekazał te teksty pod dyskusję komisji złożonej z 16 biskupów. Dziewięciu poparło antykoncepcję, trzech się wstrzymało, trzech związanych z Kurią Rzymską było przeciwnych, a zaproszony do komisji bp Karol Wojtyła nie dojechał na spotkanie, gdyż nie dostał wówczas od władz PRL paszportu.

O przełamanie jakiej mentalności chodziło, pokazuje cytat z raportu mniejszości: „W rzeczywistości, cel jednoczący można osiągnąć w inny sposób – przekonywali rzymscy moraliści – o czym teoria antykoncepcji nigdy nie mówi; małżeńska miłość jest bowiem nade wszystko duchowa (jeśli jest prawdziwą miłością) i nie wymaga żadnego specjalnego gestu cielesnego, a tym mniej jego powtarzania z określoną częstotliwością. W rezultacie twierdzenie, że ów gest cielesny jest powodowany chęcią szczodrego oddania i że nie wchodzi w to hedonizm, jest podejrzane. Przecież istnieje intymna miłość drugiej osoby między ojcem a córką, bratem a siostrą, bez potrzeby cielesnych gestów”.


Czytaj także: Andrea Tornielli: Kulisy decyzji o zakazie antykoncepcji


W kwietniu 1967 r. raport większości przeciekł do prasy. Wzmogło to oczekiwanie zmian. Papież jednak dawał do zrozumienia, że żadnych zmian nie będzie. Na przykład we wrześniu 1967 r. w przemówieniu do członków Zgromadzenia Najświętszego Odkupiciela Paweł VI mówił: „Należy zważać, aby nie szerzyć wśród wiernych odmiennej opinii, jakoby po Soborze były dziś dozwolone pewne czyny, które dawniej Kościół uznał jako z natury złe. Któż bowiem nie dostrzega, że prowadziłoby to do godnego ubolewania relatywizmu moralnego, który mógłby łatwo podważyć całe dziedzictwo doktryny Kościoła?”.

Nowe fakty

Tyle do niedawna wiedzieliśmy. Ks. Marengo ujawnił kilka istotnych faktów. Pierwszy to kolejny sondaż wśród biskupów, który przyniósł podobny wynik. W październiku 1967 r. podczas odbywającego się w Watykanie Synodu papież poprosił jego członków, by słali swoje sugestie – jakby chciał jeszcze raz sprawdzić, co o antykoncepcji sądzi na świecie hierarchia. Na dwustu biskupów wypowiedziało się tylko 26, w tym 19 za antykoncepcją, a 7 przeciw. Najbardziej obszerne opracowanie przysłał w marcu 1968 r. kard. Karol Wojtyła (tzw. memoriał krakowski zredagowany przez pięciu duchownych – księży Jerzego Bajdę, Stanisława Smoleńskiego i Juliusza Turowicza oraz benedyktyna o. Karola Meissnera i jezuitę ks. Tadeusza Ślipkę).

Bardziej sensacyjną nowiną jest ujawnienie przez ks. Marengę, że Paweł VI przygotował do publikacji, i o mały włos nie ogłosił, inny tekst niż „Humanae vitae”. Dokument miał się nazywać „De nascendae prolis” (O narodzinach dziecka) i był przeredagowanym przez dominikańskiego moralistę o. Maria Luigiego Ciappiego (późniejszego kardynała) projektem przygotowanym przez Kongregację Doktryny Wiary jesienią i zimą 1967 r. „Ciappi kierował się w tej pracy trzema zasadami – pisze Marengo. – Chciał potwierdzić prymat prokreacyjnego celu małżeństwa, zakwestionować słuszność zasady całościowości [całość współżycia małżonków, którzy nie wykluczają rodzicielstwa, usprawiedliwia stosunki z rozmysłem uczynione niepłodnymi], nadać encyklice rangę dokumentu, który zamknie raz na zawsze wszelką debatę na ten temat”. „W ten sposób przyszła encyklika została sprowadzona, jeśli chodzi o jej cel, do prezentacji rygorystycznego stanowiska nauczania moralnego Kościoła” – konkluduje Marengo, zauważając, że z ostatecznej wersji zniknęło istniejące pierwotnie odniesienie do chrześcijańskiego zrozumienia miłości małżeńskiej.

Paweł VI 9 maja 1968 r. zatwierdził tekst encykliki, ustalając datę jej ogłoszenia na 23 maja, w uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego. Wydrukowana została już wersja łacińska. Czekano na tłumaczenia na języki nowożytne. I wówczas przypadek sprawił, że historia potoczyła się inaczej. Interweniowali młodzi tłumacze języka francuskiego, późniejsi kardynałowie ks. Paul Poupard i ks. J. Martin. Marengo cytuje znalezioną w archiwum watykańskim notatkę przez nich podpisaną: „Poza kwestiami stylistycznymi już samo założenie dokumentu, jego negatywna i restrykcyjna wymowa, wydaje się nie być odpowiednia do założonego celu, jakim jest uczynienie bardziej zrozumiałym dla dzisiejszego człowieka i – na ile to możliwe – bardziej akceptowalnym nauczanie Kościoła w tak delikatnej i dyskusyjnej kwestii”.

Papież przychylił się do tej krytyki i wstrzymał publikację encykliki, zlecając Francuzom nową jej redakcję. Zauważmy, że kwestia nie dotyczyła zmiany nauczania, tylko stylu, w jakim papież zamierzał potwierdzić dawne potępienie antykoncepcji.

Tornielli, komentując książkę Marengi, pisze: „»De nascendae prolis« ­przesadnie kładła nacisk na obowiązek zgodności z doktryną, natomiast nowa encyklika na pierwszym miejscu wynosiła wsparcie i pomoc Kościoła w drodze ku pełnej zgodności z Bożym planem miłości. W akapitach adresowanych do kapłanów, troszczących się o dusze wiernych, poza oczywistym ponownym wezwaniem do wierności nauczaniu Kościoła, położono duży nacisk na konieczność cierpliwego i pełnego dobroci przyjęcia grzeszników, podkreślając wagę wierności sakramentom, które są nieodzownym wsparciem w drodze ku doskonałości, której nie mogą przekreślać jakiekolwiek nawet zbyt często powtarzające się upadki”.


Czytaj także: Ks. Adam Boniecki: 50 lat "Humanae vitae"


Ostatecznie wersja „francuska” okazała się za mało stanowcza. Nie podobało się to – jak pisze ks. Marengo – że „ton, w jakim sformułowano wezwanie do pójścia za wskazaniami nauczania Kościoła w sprawie metod regulacji narodzin, pozbawiony został wydźwięku doktrynalnego i dyscyplinarnego, przyjmując raczej perspektywę wsparcia par małżeńskich, zapraszanych do nadawania coraz pełniejszego, chrześcijańskiego kształtu ich wzajemnej miłości”.

Tekst poprawiał sekretarz Kongregacji Nauki Wiary, abp Paul-Pierre Philippe, a potem sam papież – prawdopodobnie przy pomocy swego zaufanego teologa bp. Carla Colombo – jak zauważa Tornielli. 8 lipca 1968 r. encyklika „Humanae vitae” została podpisana.

Bez dramatyzmu

O czym mówi ujawniony proces redakcyjny? Nie jest prawdą, że Paweł VI przeżywał dylematy, długo się zastanawiał, by w końcu podjąć hamletyczną decyzję, jak to czasem jest przedstawiane. Najprawdopodobniej od początku należał do twardych przeciwników antykoncepcji. Właśnie dlatego wyjął temat odpowiedzialnego rodzicielstwa spod obrad Soboru. Obawiał się bowiem, że biskupi mogą przegłosować nowe otwarcie w katolickiej doktrynie moralnej. Dwukrotne sondowanie opinii biskupów można odczytać jako utwierdzanie się w tej decyzji.

O jakimkolwiek braku niezdecydowania przede wszystkim świadczy to, komu papież pierwotnie powierzył zadanie zredagowania encykliki. Ówczesną Kongregacją Nauki Wiary kierował kard. Alfredo Ottaviani – przywódca soborowej konserwatywnej mniejszości.


Czytaj także: Artur Sporniak: Zagubiona więź


Jak dowodzą fakty ujawnione przez ks. Marengę, Paweł VI o mały włos, cofnąłby doktrynę o małżeństwie do czasów przedsoborowych. To bardziej przypadkowi (francuskim tłumaczom) niż papieżowi zawdzięczamy to, że „Humane vitae” mówi w ogóle o miłości małżeńskiej i stara się wykazać zrozumienie dla słabości ludzkiej.

Co z tego wynikło

Mimo zredagowania na nowo i wszystkich zabiegów łagodzących, encyklika potępiająca antykoncepcję spotkała się z masową krytyką nie tylko świeckich, ale także teologów i biskupów – w tym całych episkopatów (np. Belgii, Niemiec czy Austrii).

Mimo tego, że Jan Paweł II podczas swojego długiego pontyfikatu zrobił bardzo wiele, by przedstawić coraz to nowe argumenty za nauczaniem Kościoła, nie przyniosło to spodziewanych rezultatów.

Jednym ze skutków ogłoszenia „Humanae vitae” jest obniżenie się wśród wiernych autorytetu Magisterium w sprawach związanych z etyką seksualną. „Gdy w latach 50. i 60. istniało wyraźne zapotrzebowanie wśród wiernych na rozstrzygnięcie normatywne, teraz zdecydowana większość nawet wierzących par małżeńskich żyje tak, jak gdyby norma nie istniała” – mówił niedawno powołany przez Franciszka na członka Papieskiej Akademii Życia ks. Maurizio Chiody. Podczas wykładu na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie, wygłoszonym w ramach cyklu o „Humanae vitae” 14 grudnia 2017 r., włoski moralista zasugerował, że gdy naturalne metody regulacji poczęć są niemożliwe do zastosowania, odpowiedzialne zachowanie może dopuszczać skorzystanie z metod sztucznej antykoncepcji.

Ta sugestia spotkała się z wielogłosowym atakiem na włoskiego duchownego ze strony konserwatywnych środowisk. Uznany został za tego, który próbuje podkopać fundament Kościoła.

Taka reakcja pokazuje kolejny nieszczęsny skutek rozstrzygnięcia sprzed 50 lat. „Kwestia antykoncepcji” stała się nie tyle poważnym problemem mającym wpływ na życie małżeńskie, co sprawą identyfikowania się po którejś ze stron silnego podziału w Kościele: albo po stronie obrońców czystości wiary przed zagrażającym Kościołowi zdemoralizowanym światem, albo po stronie zwolenników prostego dostosowania Kościoła do świata.

W młynach, których żarnami są strony ideologicznego sporu, mielone są konkretne dramaty przeżywane przez małżonków – o ile starają się mimo wszystko być wierni nauczaniu. Gdzieś perspektywa zwyczajnych ludzi została zagubiona. Na szczęście papież Franciszek jest właśnie na tę perspektywę szczególnie wrażliwy. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kierownik działu Wiara w „Tygodniku Powszechnym”. Ur. 1966 r., absolwent Wydziału Mechanicznego AGH, studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów. Opracowanymi razem z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 30/2018