Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Determinacja i medialna skuteczność kilkanaściorga osób okupujących korytarze na Wiejskiej jest godna podziwu: w ciągu kilku dni niepełnosprawni i ich rodzice skłonili do wizyty i tłumaczenia się w świetle kamer premiera Morawieckiego (dostał od protestujących burę), minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbietę Rafalską (usłyszała, że nie bardzo jest o czym rozmawiać, bo „nie jest osobą decyzyjną”) i prezydenta Dudę (jest jedynym politycznym wygranym, choć i on przeszedł publiczną próbę nerwów, gdy jedna z protestujących odtworzyła na telefonie jego wystąpienie kampanijne, w którym obiecywał poprawę losu niepełnosprawnych).
Choć do poniedziałkowego południa 23 kwietnia nie było jasne, czy postulaty protestujących zostaną spełnione – chodzi głównie o podwyższenie renty socjalnej, dziś wynoszącej nieco ponad 800 zł, a także wprowadzenie dodatku rehabilitacyjnego w wysokości 500 zł – to można sądzić, że wkrótce tak się stanie. Tyle że kilkaset dodatkowych złotych nie zmieni zasadniczo życia niepełnosprawnych i ich opiekunów.
Co łączy niemal pięć milionów polskich niepełnosprawnych (z opiekunami można mówić nawet o grupie ponad dziesięciu milionów), a więc dzieci, dorosłych niesamodzielnych od dzieciństwa, ale też powiększającą się za sprawą demograficznych zmian rzeszę wymagających pielęgnacji seniorów, siłą rzeczy niereprezentowanych w podobnych protestach? Co łączy opiekunów: matkę trzyletniego dziecka z porażeniem czterokończynowym, ojca 25-letniego niepełnosprawnego po wypadku i córkę przykutej do łóżka 80-latki? W największym skrócie: osamotnienie i wykluczenie, dla których głodowe świadczenia stanowią jedynie wygodne alibi państwa.
Polski statystyczny niepełnosprawny to osoba zagrożona biedą i zawodowo bierna – tylko kilkanaście procent pracuje, większość utrzymuje się z rent. To zupełnie inna proporcja niż w statystycznym kraju UE, gdzie odsetek aktywnych sięga nawet 50 proc. Polski statystyczny opiekun niepełnosprawnego (mowa o tych, którzy nie są w stanie samodzielnie funkcjonować) to człowiek do granic znękany codziennością: także bardzo często zawodowo bierny, bo zrezygnował z pracy na rzecz sprawowania opieki.
Czytaj także: Wojciech Bonowicz o poprzednim proteście rodziców niepełnosprawnych dzieci
W polskim systemie pomocy niepełnosprawnym brakuje nie tylko pieniędzy, ale również koordynacji między instytucjami; dostępu do rehabilitacji i służby zdrowia; placówek takich jak świetlice środowiskowe czy dzienne domy pobytu. Nie istnieje system tzw. wytchnieniowy, dzięki któremu opiekun niepełnosprawnego mógłby choć na kilka tygodni w roku wyjechać i odpocząć (wystarczy rozmowa z pierwszym lepszym opiekunem, by dowiedzieć się, że ostatnie wspomnienie takiego wyjazdu sięga czasem ubiegłego stulecia).
Tego podziurawionego systemu nie da się zaklajstrować kilkusetzłotowymi podwyżkami świadczeń. Nie zlikwiduje go kolejna mutacja programu ze słowem „plus” w nazwie – nawet jeśli właśnie finansowe potrzeby akcentują obecnie protestujący. Ci wkrótce opuszczą zapewne Sejm – problemy zaś pozostaną. A właściwie będą się nawarstwiały, bo w starzejącym się szybko polskim społeczeństwie liczba osób niesamodzielnych może tylko rosnąć. ©℗