Alpha zero na pustyni

Obawy, które żywimy wobec Sztucznej Inteligencji, są tak naprawdę obawami przed Sztuczną Wolnością. Lecz cóż to jest wolność?

19.02.2018

Czyta się kilka minut

 / CHRIS RATCLIFFE / BLOOMBERG / GETTY IMAGES
/ CHRIS RATCLIFFE / BLOOMBERG / GETTY IMAGES

Co by było, gdyby najlepszy obecnie na świecie gracz w szachy o nieco ekscentrycznym (ale czyż szachiści nie bywają ekscentryczni?) pseudonimie „AlphaZero” stwierdził: „Rzucam w diabły tę planszówkę – jej status kulturowy znacznie przekracza jej rzeczywistą wartość – i odtąd zajmę się działalnością polityczną”?

Zapewne ogromna liczba ludzi zareagowałaby paniką, a przynajmniej lękiem. A wszystko dlatego, że AlphaZero to nie człowiek, lecz program komputerowy.

Być może fakt, że komputery wygrywają z ludźmi w szachy, narusza nieco naszą dumę człowieka rozumnego, być może wzbudza niepokój co do naszej ludzkiej wyjątkowości. Ale naprawdę boimy się raczej tego, że maszyny i programy stworzone przez nas, by nam ułatwiać życie – a więc by nam służyć – wymkną się nam spod kontroli i – wykorzystując swe przewagi w rozgrywaniu gier strategicznych, w obliczeniach i zapamiętywaniu danych – postanowią przejąć od nas władzę nad światem. Nam zaś pozostanie w najlepszym razie egzystencja swego rodzaju zwierząt domowych, wegetujących, lepiej lub gorzej, na łasce nowych panów świata. W najgorszym zaś – jak w filmie „Matrix” – rola bateryjek zasilających krzemowe (albo inne) inteligentne maszyny.

Innymi słowy – boimy się nie tyle Sztucznej Inteligencji, co Sztucznej Wolności, która (dzięki swej inteligencji) będzie zdolna odebrać wolność nam.

 

Decyzje i złudzenia

Lęk ten jest o tyle problematyczny, że odwołuje się do pojęcia, które niby wszyscy rozumiemy, ale które przy dokładniejszym spojrzeniu zaczyna wyglądać jak niedbale ułożona układanka z niezbyt pasujących do siebie elementów: naszych marzeń, intuicji, życiowych doświadczeń i wyników naukowych eksperymentów. Słynne sceptyczne pytanie Piłata można bowiem dziś bardzo łatwo strawestować, pytając: „Cóż to jest wolność?” – pytając w podobny sposób, w jaki zrobił to prokurator Judei, czyli sugerując, że czegoś takiego w ogóle nie ma.

W tej samej bowiem dziedzinie nauki, która w dużej mierze związana jest z sukcesami w budowaniu Sztucznej Inteligencji – w naukach kognitywnych – przeprowadza się eksperymenty, których wyniki zdają się przeczyć istnieniu ludzkiej wolności (przynajmniej w tym sensie tego słowa, który stał się dominujący w czasach nowożytnych – jako niezdeterminowania naszych świadomych decyzji przez żadne czynniki zewnętrzne).

Badania, które szerzej opisuje Łukasz Kwiatek w artykule „Życie bez wolnej woli” na stronie GraniceNauki.pl (czytaj na powszech.net/wolnawola) wskazują, że to, co odbieramy jako własny wolny akt wyboru, jest zdeterminowane przez stan naszego mózgu, który to stan pojawia się do kilku sekund wcześniej niż moment naszej świadomej decyzji. Innymi słowy: jeśli wolnym wyborem miałaby być tylko taka decyzja, która jest podjęta świadomie przy braku determinacji spoza świadomości podmiotu, to być może żadne nasze decyzje nie są w tym sensie wolne.

Inne badania (również opisane we wspomnianym artykule) dowodzą, że w pewnych sytuacjach, w których zakłócona jest komunikacja pomiędzy różnymi ośrodkami w mózgu, człowiek z pełnym przekonaniem wskazuje fałszywe przyczyny i motywy swojego zachowania. A to oznacza też, że nie jest wolny: jeśli nie wie, co naprawdę kieruje jego zachowaniem, nie ma też nad tym kontroli.

Tak więc to, co się dzieje na poziomie świadomości, gdy myślimy, że podejmujemy wolne wybory, niekoniecznie odpowiada rzeczywistości. W momencie, gdy – jak się nam wydaje – podejmujemy decyzję „zjem szarlotkę, nie sernik”, sprawa jest już od jakiegoś czasu przesądzona na poziomie mózgowym. Możemy też być szczerze przekonani, że wstajemy zza biurka, gdyż samodzielnie doszliśmy do przekonania, że dobrze byłoby rozruszać mięśnie, podczas gdy tak naprawdę reagujemy na (niedochodzące do naszej świadomości, ale odbierane przez zmysły i rejestrowane przez mózg) polecenia z zewnątrz. Wolność decyzji zaczyna wyglądać na złudzenie.

Warto więc mieć świadomość, że w tradycji chrześcijańskiej – tak ceniącej ludzką wolność – od starożytności istnieje nurt, którego najwybitniejsi przedstawiciele nie zdziwiliby się wcale, czytając o odkryciach neurobiologów, o których pisze Łukasz Kwiatek. Owszem, nie mieli oni pojęcia o tym, co się dzieje w mózgu. Przeniknęli jednak dogłębnie funkcjonowanie ludzkiej wolności od strony, by tak rzec, psychiczno-duchowej. Zdali sobie sprawę, że ludzkie działanie – nawet to postrzegane przez samego działającego jako wynik jego wolnych wyborów – pozostaje zdeterminowane przez wiele czynników. Część z tych czynników rozpoznali jako ograniczenie wolności. Ale także samego aktu wolnego wyboru wcale nie wiązali z brakiem jakichkolwiek jego przyczyn. Uznawali, że ludzkie działanie jest wolne tylko wtedy, gdy jest działaniem celowym – cel zaś sam w sobie jest swego rodzaju przyczyną, określoną przez rozmaite pragnienia, potrzeby, intencje działającego podmiotu.

Przyglądając się naszym problemom, teolodzy ci przypomnieliby nam również, że w ewangelicznej perspektywie przekonanie, iż każdy człowiek jest równie wolny – tj. ma równie nieskrępowaną władzę podejmowania decyzji – jest nowożytnym złudzeniem. Jak mówi Jezus w Ewangelii Jana: „Każdy, kto popełnia [dosł. „czyni”] grzech, jest niewolnikiem grzechu” (J 8, 34). Jeśli jesteśmy grzesznikami (a któż nie jest!) – nie jesteśmy (w pełni) wolni. Symboliczno-mityczna narracja z początków Księgi Rodzaju, opowiadająca o grzechu Adama i Ewy i wygnaniu pierwszych rodziców z raju, ujawnia świadomość, że kondycja ludzka daleka jest od ideału. A dotyczy to także ludzkiej wolności.

 

Uwikłani w biologię

Na początku IV wieku św. Atanazy Wielki z Aleksandrii w następujący sposób tłumaczył istotę „upadku” człowieka: „Odszedłszy od postrzegania jednego i bytującego, mianowicie Boga, i od pragnienia Go, odtąd w rozbieżne i cząstkowe pożądania zabrnęli cielesne”. W kontekście pytania o ludzką wolność najistotniejsza jest ostatnia część powyższego stwierdzenia: człowiek jest uwikłany w „rozbieżne i cząstkowe pożądania cielesne”, tj. w rozmaite biologiczne (a więc i mózgowe) mechanizmy, które mniej lub bardziej determinują jego działanie. Wizję Atanazego rozwija inny Ojciec Kościoła z IV wieku, św. Grzegorz z Nyssy. Biologiczne mechanizmy, w które w obecnej kondycji ludzie są uwikłani, nazywa „namiętnościami”, i twierdzi, że one „ujarzmiają człowieka”, gdyż „namiętność popędza jak batem duszę, swą niewolnicę”.

Owszem, Grzegorz głosi też pochwałę ludzkiej wolności. Istotą chrześcijańskiej, czy szerzej: w pełni ludzkiej egzystencji są dla niego wydarzające się przez całe życie duchowe narodziny. One zaś „nie są skutkiem działania zewnętrznego, lecz zależą od wolnego wyboru. Tak więc w pewnym sensie sami jesteśmy swoimi rodzicami, rodzimy siebie takimi, jakimi chcemy być, i z własnej woli kształtujemy siebie zgodnie z wybranym przez nas wzorcem”. Rysuje się tu zatem napięcie pomiędzy zawsze w chrześcijaństwie obecną obroną ludzkiej wolności a rozpoznaniem licznych tej wolności ograniczeń.

Pozorny paradoks ludzkiej egzystencji – rozpiętej pomiędzy uwikłaniem w biologię a wolnością umożliwiającą wręcz autokreację – znika, gdy zauważymy, że Grzegorz opisuje tu pewien proces. Uwikłanie jest jego stanem początkowym, wolność jest zdolnością nabywaną stopniowo: „Jeśli ktoś nieznacznie oderwie swą myśl od ciała, a także uwolni się z więzów namiętności i bezmyślnych działań, po czym szczerze, czystym umysłem spojrzy na własną duszę, w jej naturze wyraźnie dostrzeże miłość Boga ku nam oraz wolę Stwórcy. Dzięki takiemu spojrzeniu odkryje, że do istoty i natury człowieka należy pragnienie tego, co piękne i dobre, i że z naturą tą ściśle wiąże się niewzruszona i szczęśliwa miłość do rozumnego i błogosławionego Obrazu, którego człowiek stanowi odwzorowanie”. Proces ów wymaga od człowieka ćwiczenia i wysiłku: „Miłość względem Boga nie powstaje w nas tak po prostu samoczynnie, lecz dzięki wielu trudom, usilnemu staraniu oraz współdziałaniu Chrystusa”.

 

Rozproszenie początkiem zła

Kluczowym odkryciem wielu mnichów, tzw. Ojców Pustyni, które pozwoliło na dokładniejsze opisanie ludzkiej drogi ku wolności, było odkrycie, że „codzienna” świadomość wielu (jeśli nie większości) ludzi jest bardzo płytka – tj. nie sięga prawdziwych przyczyn kierujących naszym zachowaniem. Bez podjęcia pewnego wysiłku i treningu świadomości ludzie zazwyczaj ulegają złudzeniom co do tego, dlaczego postępują tak, a nie inaczej. Konfabulowanie na temat prawdziwych przyczyn własnego działania ma miejsce, powiedzieliby Ojcowie Pustyni, nie tylko w eksperymentalnych sytuacjach, takich jak opisane w artykule Łukasza Kwiatka. Także w wielu sytuacjach codziennego życia.

Jak zauważa Ewagriusz z Pontu, umysł często jest „wodzony” bez swojej woli, „pociąga go bowiem i ogarnia namiętna myśl, co sprawia, że nie może zachować stałości”. Trzeba tu zaznaczyć, że w tej perspektywie umysł jest rzeczywistością znacznie szerszą niż sfera świadomości – z jednej strony posiada aspekty blisko powiązane z ciałem, z drugiej – sięga rzeczywistości Boskiej. Podobnie słowo „myśli” (logismoi) nie oznacza tu po prostu wyraźnie uświadomionej treści (ani tym bardziej treści ujętej w – wewnętrzne – słowa). Myśli-logismoi to wszelkie poruszenia umysłu. Skoro zaś świadomość jest tylko jednym z aspektów jego aktywności, w dodatku o wielopoziomowej strukturze, to umysłowymi poruszeniami są także nieuświadomione pragnienia, obawy, nastroje, emocje. One zaś – jako „ogarnięte i pociągane przez namiętności” – powodowane są rozmaitymi biologicznymi przyczynami i uwarunkowaniami. Także to, co jawi się podmiotowi jako jego wolna decyzja, jest często skutkiem splotu nie osobowych, lecz biologicznych przyczyn.

Kluczowym aspektem drogi ku wolności jest opanowanie logismoi – a więc swego rodzaju samokontrola. Dlatego inny Ojciec Pustyni, Marek Eremita, pisze: „Jeśli ktoś ulega myślom, one go zaślepią. Wprawdzie zobaczy, jak działają grzechy, ale nie dojrzy ich przyczyn”. Często to sytuacja, gdy do świadomości człowieka dochodzi dopiero zewnętrzne działanie, przy braku zrozumienia jego rzeczywistych powodów.

Aby wyjść z takiego złudzenia, potrzebna jest duchowa praca, ćwiczenie, nazywane nepsis, co można przetłumaczyć słowem „czujność” lub „trzeźwość”. Dokładniej ją i jej rolę opisuje mnich z VII w., Hezychiusz z Synaju: „to duchowe ćwiczenie, które jeśli stosowane wytrwale i gorliwie, z Bożą pomocą pozwala człowiekowi całkowicie uwolnić się od namiętnych myśli i słów oraz ze złych uczynków”. Czujność ta jest „stałym skupieniem umysłu stojącym u bram serca”. Chodzi tu o ćwiczenie uważności, które pozwala uświadamiać sobie, co się dzieje w naszym – szeroko pojętym – umyśle. Dzięki takiemu ćwiczeniu świadomość wyostrza się i pogłębia, umożliwiając rozpoznawanie wcześniej nieuświadamianych przyczyn działania. Dopiero „kto bacznie spogląda w swe serce, dostrzega w nim stan swojego wnętrza”, konkluduje Hezychiusz.

 

Strumień życia

Ważnym aspektem ludzkiego działania jest w tej perspektywie także powiązanie pomiędzy wcześniejszymi i późniejszymi decyzjami człowieka. Ludzkie życie jest ciągłym procesem. Funkcjonowanie ludzkiej wolności nie składa się z oderwanych od siebie „aktów woli”. Ojcowie Pustyni podkreślają, że ćwiczenie uważnej trzeźwości musi być podejmowane wytrwale i nieustannie. Zaobserwowany przez współczesnych neurobiologów fakt, że istnieje stan mózgu, który wyznacza działanie jeszcze przed świadomym podjęciem decyzji, nie powinno być jakimś zaskoczeniem czy problemem teoretycznym: stan ten jest w dużej mierze rezultatem wcześniejszych zachowań (a także myśli, intencji itp.) danego człowieka. Aktualna decyzja okazuje się w dużej mierze konsekwencją wcześniejszych wyborów. Każdy wybór ma zaś pozytywny lub negatywny wpływ na wolność wyborów następnych.

Bliższe spojrzenie na wolność, jakie odnajdujemy w tradycji chrześcijańskiej myśli i duchowości, wskazuje zatem, po pierwsze, że wolność nie oznacza całkowitego niezdeterminowania poszczególnych działań. Nie istnieją bowiem działania, które nie pozostawałyby pod wpływem zewnętrznych wobec naszej świadomości uwarunkowań. Co więcej, sama świadomość podlega wpływom, z których często nie zdajemy sobie sprawy i które pozostają poza naszą kontrolą. Uzyskiwanie wolności jest długotrwałym i nigdy nie zakończonym procesem, w którym bardzo ważną rolę pełni poszerzanie pola świadomości – zarówno w odniesieniu do samego siebie, jak i całości rzeczywistości. Najwięcej ograniczeń naszego działania płynie bowiem z biologicznych uwarunkowań naszej natury – ewolucyjnie zaprogramowanej tak, by zapewnić przetrwanie naszym genom. Aby się więc uwolnić, choćby częściowo, od wpływu takich mechanizmów, trzeba posiadać szerszą perspektywę – obejmującą także te mechanizmy, ale również inne (wyższe) cele i motywy. Trzeba posiadać całościowy obraz świata, na którego tle można zrozumieć i ocenić rozmaite mechanizmy, które warunkują nasze działanie. By świadomie wybierać poszczególne cele życiowe, trzeba być zdolnym spojrzeć na swoje życie jako na całość – sub specie aeternitatis.

Zobaczmy to na przykładach. Oto rozmaite biologiczne mechanizmy i psychospołeczny trening/tresura powodują, że chcę zjeść kolejny kawałek sernika, ostatni z wielu, które leżały przede mną na stole. Czy mogę choćby do pewnego stopnia uwolnić się od wpływu tych mechanizmów? Tak, jeśli mam wystarczająco bogaty obraz świata: pozwalający na uzyskanie świadomości zarówno tego pragnienia (i jego siły, i jego źródeł), jak negatywnych zdrowotnych konsekwencji jedzenia nadmiernej ilości słodyczy; jeszcze lepiej, jeśli mój obraz świata obejmuje koncepcję osoby (co pozwala mi np. pojąć, że obok w pokoju jest ktoś drugi, kto też lubi sernik, a jeszcze nie zjadł ani kawałka) oraz ideę dobra czy wartości dzielenia się z bliskimi (co otwiera przede mną możliwość zastopowania własnego łakomstwa i ukierunkowania działania przez motyw, by podać ostatni kawałek sernika drugiemu).

Tego typu zależność nie dotyczy tylko prostych pojedynczych decyzji. Pasja i duma szachisty może się przerodzić w obsesję, by osiągnąć takie mistrzostwo, by znów zacząć wygrywać nawet z najlepszymi komputerami. Tej obsesji może zostać podporządkowane całe życie – niszcząc wszelkie relacje z bliskimi, sprawiając im krzywdę i ból. Taka obsesja może zniewolić. By odzyskać wolność, trzeba być zdolnym do uświadomienia sobie, że szachy to nie cały świat, a o osobowej wartości nie decyduje zdolność zamatowania AlphaZero.

 

Daleko do Sztucznej Wolności

Ostatni przykład wskazuje, gdzie leży problem ze Sztuczną Wolnością – i dlaczego trudno się, na razie, spodziewać, że ­AlphaZero zdecyduje się rzucić szachy i zająć się polityką. Jak podkreślają specjaliści (por. „Przedszkole AI”, „TP” 1-2/2018; czytaj na ­powszech.net/ai), obecne systemy Sztucznej Inteligencji nie mają „współdzielonego ogólnego obrazu świata” i, jak dotąd, wszelkie próby nauczenia ich takiego obrazu spełzły na niczym. Nie widać też żadnej realnej perspektywy, jak to zrobić. Tak więc ­AlphaZero może skuteczniej niż jakikolwiek człowiek dobierać strategie wygrania partii szachów, ale nie dysponuje obrazem świata, w którym istnieją inne wartości, cele, potrzeby, motywy; na tle którego może rozpoznać czy nadać całościowy sens swojej egzystencji i w tej perspektywie wybierać konkretne „sztuczno-życiowe” cele. I to właśnie stanowi fundamentalną przeszkodę dla uzyskania przez niego i jemu podobne systemy (sztucznej) wolności.

Oczywiście – trudno przewidzieć, czy sztuczne inteligentne systemy osiągną kiedyś taki poziom samoświadomości i tak całościowy obraz świata, że pojawi się Sztuczna Wolność. Trudno też przewidywać, jakiego rodzaju mechanizmy – bo przecież nie mechanizmy biologiczne! – będą stanowić ograniczenie tej Sztucznej Wolności.

 

Spekulacje na ten temat nie są jednak bezwartościowe. Mogą pomóc nam dostrzec, jakby w lustrze, naturę i granice naszej własnej wolności. A to niemało.©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i teolog, publicysta, redaktor działu „Wiara”. Doktor habilitowany, kierownik Katedry Filozofii Współczesnej w Akademii Ignatianum w Krakowie. Nauczyciel mindfulness, trener umiejętności DBT®. Prowadzi też indywidualne sesje dialogu filozoficznego.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 9/2018