Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wtedy ta radykalna, zbrodnicza organizacja islamska dokonała serii zamachów na nigeryjskie kościoły chrześcijańskie. Ale na mówieniu się skończyło. Choć wiadomo było, że skorumpowana – jak wszystko w Nigerii – armia i nieudolna administracja nie poradzą sobie z tymi terrorystami. Że ludzie nadal będą ginąć.
Przez cały ten czas Boko Haram zabijało. Nie tylko chrześcijan – również muzułmanów. Co ciekawe, w wielu częściach świata takie grupy odwołujące się do islamskiego fundamentalizmu zabijają także – a w niektórych miejscach głównie – muzułmanów. Ale co tam, zawsze można powiedzieć, że byli „nieprawdziwymi muzułmanami”, bo np. posłali do szkoły swoje córki. A więc można je oblać kwasem czy zastrzelić (jak robią to pakistańscy i afgańscy talibowie) albo porwać – jak w Nigerii, gdzie Boko Haram uprowadziło około dwustu dziewcząt z prowincjonalnej szkoły.
To nie pierwsze takie porwanie przez Boko Haram, ale największe i najgłośniejsze. Nikt nie wie, gdzie są porwane uczennice (chrześcijanki i muzułmanki). Niektórzy twierdzą, że już za granicą. Ale nikt nie ma wątpliwości, że czeka je los przymusowych „żon”, rozdawanych w nagrodę „oficerom” jak przedmioty. Operacja ich odbijania idzie jak po grudzie i bez pomocy międzynarodowej pewnie się nie uda. Skuteczną pomoc w tej kwestii mogą dać USA czy Europa. Ale już widzę rzesze „obrońców wolności”, wrzeszczących o „neokolonializmie” i „imperializmie”. Już słyszę brednie o „bojownikach o wolność”, gdy bandyci zaczną ginąć, zamiast tylko zabijać. No i to oburzenie, gdy wyjdzie na jaw, że aby dowiedzieć się, gdzie są porwane dzieci i je uratować, zastosowano – być może – procedury przesłuchań niezgodne z kodeksem.
Zresztą nieważne, co usłyszymy. Interesuje mnie tylko jak najszybsze uratowanie porwanych dziewczynek. Dopóki choć jedna jest w niewoli, inne kwestie – w tym prawa człowieka w odniesieniu do porywaczy i ich pomocników – są dla mnie drugorzędne. Zapewne podobnie jak dla nich i ich rodziców. Bez względu na wyznanie.
AUTOR był policjantem, pracował dla organizacji międzynarodowych w wielu krajach Afryki. Stale współpracuje z „TP”.