Nigdy nie mów „wszyscy”

Przez Polskę przetacza się fala antyklerykalizmu. Jaki krajobraz po niej zostanie? Oto raport „Tygodnika”.

09.10.2018

Czyta się kilka minut

Napis w przejściu podziemnym – pojawił się niedługo po wprowadzeniu lekcji religii do szkół. Warszawa, 1992 r. / MAREK SZYMAŃSKI / FORUM
Napis w przejściu podziemnym – pojawił się niedługo po wprowadzeniu lekcji religii do szkół. Warszawa, 1992 r. / MAREK SZYMAŃSKI / FORUM

 

Kraków, rok 1456. Pod bramą Floriańską kat ścina braci Gnojnickich – dwóch duchownych o mizernej w mieście opinii, którzy ukradli pokaźną kwotę. To ewenement. W średniowiecznym christianitas księża i mnisi podlegają sądom kościelnym i zakonnym. Rada miejska wie jednak, że oddanie sprawy biskupowi skończyłoby się łagodną karą kanoniczną. Świeccy sprawnie przeprowadzają więc proces i wykonują wyrok, po czym proszą Stolicę Apostolską o dyspensę. Oburzony biskup nakłada na Kraków interdykt (zakaz sprawowania obrzędów), na radnych – ekskomunikę. Boi się precedensu.

Warszawa, rok 2018. Pod hasłem „Ręce precz od dzieci”, w marszu-proteście przeciw tuszowaniu przestępstw pedofilii, ulicami przechodzi kilka tysięcy ludzi. Wykrzykują hasła: „Kościół kryje pedofilów”, „Mamy dość podłości kleru”, „Płochliwe koloratki, traficie za kratki”. Zatrzymują się pod świątyniami, odczytują nazwiska skazanych księży, przekazują sobie „mapę pedofilii w polskim Kościele”, na której zaznaczono miejsca popełnienia przestępstw. Manifestacje odbywają się też w kilku innych miastach.

Napięcie rośnie

Choć działy się w tak różnych epokach i dotyczyły odmiennych, nieporównywalnych ze sobą zjawisk, to właśnie między tymi dwoma wydarzeniami rozciąga się panorama polskiego antyklerykalizmu – pojęcia tak szerokiego, że podpadają pod nie zarówno apele o karanie „przestępców w sutannach”, jak i prześladowanie księży przez komunistów. Są antyklerykałowie nienawidzący kleru. Są tacy, którzy kochają Kościół, gorszą ich jednak jego doktrynerstwo, przywileje oraz wpływ na sprawy społeczne i politykę. Jest wśród nich wielu księży. Przy pomocy antyklerykalizmu można też opisywać zbiorową tożsamość, silnie w Polsce związaną z Kościołem i katolicyzmem, a jednocześnie gotową dziś do coraz głośniejszego sprzeciwu wobec chciwości, nieczystości i nadużyć władzy duchowieństwa – tych prawdziwych i tych domniemanych.

Zbigniew Nosowski, redaktor naczelny „Więzi”: – Mniej więcej trzy miesiące temu na naszym facebookowym profilu zaczęło się pojawiać tak dużo agresywnych opinii, że trzeba było zacząć je kasować. Napięcie w społeczeństwie rośnie.

Prof. Józef Baniak, socjolog religii: – Krytyki duchowieństwa nie da się już zahamować. Ewentualne próby jej wyciszenia spotkają się z odmową ludzi, także młodzieży. A krytykę tylko nasilą.

O. Tomasz Gałuszka, dominikanin, historyk średniowiecza: – Od Soboru Watykańskiego II Kościół jest wspólnotą wszystkich ochrzczonych, nie tylko księży. Dziś obserwujemy nakładanie się tej nowej eklezjologii na starą, mocno klerykalną. Oraz „wytrącanie się”, z jednej strony, antyklerykalizmu, z drugiej – klerykalizmu świeckich i sekularyzacji duchownych. To o tej ostatniej jest „Kler”.

„Ludzie, co wy robicie?!”

Premiera głośnego filmu Wojciecha Smarzowskiego, który tylko w pierwszy ­weekend zobaczyło niemal milion Polaków, zbiegła się w czasie z innymi wydarzeniami. Pojawiły się nowe informacje o wykorzystywaniu seksualnym nieletnich przez księży w Stanach Zjednoczonych. Odbyła się akcja „Baby Shoes Remember”, podczas której na ogrodzeniach kościołów i kurii zawisły dziecięce buciki. W rocznicę porozumień sierpniowych abp Sławoj Leszek Głódź wręczył tzw. Pierścień Inki prezesowi TVP, powszechnie uznawanej za propagandowe ramię rządu. Wreszcie: poznański sąd apelacyjny podtrzymał wyrok 1 mln zł odszkodowania, które zgromadzenie chrystusowców ma wypłacić kobiecie w dzieciństwie przetrzymywanej i gwałconej przez księdza z tego zakonu.

Zdaniem Nosowskiego wszystko to sprawiło, że punkt krytyczny został przekroczony – a wokół Kościoła szybko zmienia się klimat społeczny: – Nieprzypadkowo podczas demonstracji 7 października zjednoczyły się ruchy ateistyczne i fundacja Nie Lękajcie Się, pomagająca ofiarom nadużyć seksualnych. Ludzie zrzeszeni w fundacji nie spotkali się z na tyle wiarygodną reakcją Kościoła, by uwierzyć, że także po jego stronie mają sojuszników – mówi naczelny „Więzi”.


Czytaj także: Anita Piotrowska: Pokazawszy patologie na różnych szczeblach hierarchii, naśmiawszy się z jakże ludzkich przywar i systemowych anomalii, Smarzowski zaczyna drążyć głębiej.


O bojkot „Kleru” zaapelowało Stowarzyszenie Dziennikarzy Katolickich i kilku publicystów mediów publicznych, ale reakcja instytucjonalnego Kościoła była stonowana. Episkopat powstrzymał się od krytyki filmu, a biskup opolski Andrzej Czaja obejrzał go w kinie i skomentował: „Wręcz jakby przez ten film Pan Bóg woła w naszą stronę, do nas księży, do nas najbardziej pogubionych to już w szczególności: Ludzie, co wy robicie?!”. W ostatnią niedzielę ogłosił też list pasterski, w którym poinformował o księżach ze swojej diecezji oskarżonych o wykorzystywanie seksualne nieletnich i poprosił o modlitwę w intencji świętości życia kapłanów.

– Nie dziwię się masowym wyprawom do kin – mówi prof. Zbigniew Mikołejko, filozof religii. – Podobna sytuacja zdarzyła się w 1961 r., kiedy pojawiła się „Matka Joanna od Aniołów” Jerzego Kawalerowicza. Z ambon grzmiano, żeby nie chodzić, ale katolicy masowo do kin poszli. Poszła także moja wierząca matka. To jest podobny odruch, i podobnie nic z niego nie wyniknie.

Innego zdania jest Zbigniew Nosowski: – „Kler” może być tym „dnem”, od którego Kościół wreszcie się odbije. ­Obrazem ­niewiele więcej da się już powiedzieć złego o Kościele. Formuła jest już ­właściwie ­wyczerpana. A jeśli ludzie Kościoła będą reagować mądrze, będzie to okazja do zmiany.

Moralność bez Kościoła

Zmiany jednak – czego?

Badania CBOS z 2015 r. przyniosły ciekawe rezultaty: aż 88 proc. respondentów nie rażą krzyże w budynkach publicznych, np. w urzędach, szkołach; ponad 80 proc. nie ma nic przeciw religijnemu charakterowi przysięgi wojskowej, lekcji religii w szkołach oraz uczestniczeniu księży i biskupów w uroczystościach państwowych. Co trzeci badany Polak ma jednak zastrzeżenia co do wypowiadania się Kościoła na tematy moralne i obyczajowe; 55 proc. krytykuje zajmowanie przez Episkopat stanowiska wobec ustaw uchwalanych przez Sejm i aż 84 proc. rażą księża mówiący ludziom, jak głosować w wyborach.

Badania pokazują więc nietypowy rys polskiego antyklerykalizmu: nie jest on zasadniczo skierowany przeciwko obecności Kościoła w sferze publicznej, natomiast karmi się próbami ingerowania biskupów w ustawodawstwo zwłaszcza w sferze moralnej: postulat zaostrzania ustawy antyaborcyjnej czy blokowanie legalizacji in vitro. To po wsparciu przez biskupów projektu zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej na murach kurii warszawskiej po raz pierwszy pojawiły się ostre antyklerykalne hasła: „Oto krew moja i ciało moje – wara wam!”, „Mordercy”, „Pedofile”, „Dość piekła kobiet!”.

„W ciągu zaledwie dwóch lat odnotowanych zostało 837 aktów profanacji symboli religijnych i miejsc świętych. Widać też rosnące nastroje antyklerykalne. Doświadcza ich obecnie już co dziesiąty kapłan. Oto obraz sporego kraju w centrum Europy, w którym dominuje katolicyzm. Oto obraz... Polski” – donosił w maju z emfazą portal pch24.pl. Katoliccy tradycjonaliści odnieśli się w ten sposób do opublikowanej monografii „Wolność religijna”, przygotowanej przez organizację Pomoc Kościołowi w Potrzebie, Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego i Instytut Ordo Iuris. Przedrukowano w niej artykuł ks. Wojciecha Sadłonia z 2016 r. Dyrektor ISKK przedstawia w nim wyniki pierwszych w Polsce badań nad dyskryminacją religijną, której doświadczają duchowni, przeprowadzonych w latach 2012-14. Wynika z nich, że co ósmy ksiądz (12 proc., a nie co dziesiąty, jak napisali tradycjonaliści) doświadczył aktów agresji (głównie słownej), a w co jedenastej parafii doszło do aktu profanacji miejsca kultu. Ponieważ jednak te badania są jak na razie jedyne, nie da się wnioskować o dynamice zjawiska.

Jak woda

– Można powiedzieć: jesteśmy słabymi ludźmi, bo reagujemy dopiero na fikcję. Poważnej dyskusji o Kościele nie zrodziła Tylawa czy działalność Rydzyka, tylko film Smarzowskiego. Nie Sławoj Leszek Głódź, lecz Janusz Gajos – mówi Bartłomiej Dobroczyński, psycholog.

Powód? W Polsce Kościół katolicki nigdy nie trafił na opór, który zmusiłby go do ­samooczyszczenia się. – Aksjologicznie, mentalnie był zawsze w sytuacji komfortowej – kontynuuje Dobroczyński. – A komfort to okoliczność potencjalnie demoralizująca. Indianie północnoamerykańscy mówią, że sarnami opiekują się wilki. U nas Kościół takich „wilków” nie miał.

O. Tomasz Gałuszka: – Oczywiście, można powiedzieć, że pierwszym przykładem działań antyklerykalnych było zabójstwo św. Wojciecha. Albo reakcja pogańska w latach 30. XI stulecia. Ale dopiero od XIII w. możemy mówić o antyklerykalizmie w dzisiejszym rozumieniu. Pojawiła się zamknięta i uprzywilejowana grupa we wspólnocie Kościoła, która poprzez wzbogacanie się i czasami ostentacyjną konsumpcję zaczęła wzbudzać niechęć, a nawet zawiść wśród wiernych świeckich. Jednak, co warto powiedzieć, w średniowieczu największymi antyklerykałami byli zakonnicy, którzy prowadzili niekończące się spory z klerem diecezjalnym.

Zdaniem historyka prof. Andrzeja Chwalby od czasów oświecenia politykę antyklerykalną utożsamiano w Polsce z postawą antykościelną, a czasem wręcz antyreligijną: – Pozycja naszego Kościoła była w skali europejskiej od dawna wyjątkowa: kiedy decydowano o powołaniu interrexa, nawet kalwińscy posłowie głosowali za tym, aby był nim prymas Kościoła rzymskokatolickiego – mówi prof. Chwalba. I dodaje, że kiedy wybuchła I wojna światowa, na 9 mln mieszkańców Galicji do Kościołów czy związków wyznaniowych formalnie nie należało zaledwie ok. 250 osób.

Także w międzywojniu antyklerykałowie nie prowadzili frontalnej walki z Kościołem. Wywodzący się z tych czasów tzw. antyklerykalizm intelektualny (Tadeusz Boy-Żeleński, Irena Krzywicka) przygasł wraz z wojną i rządami komunistów. Po 1989 r., zdaniem wielu, polski Kościół nie natrafił na żaden opór, ani na poziomie energii, ani intelektualnym. Po Ruchu Palikota, jedynej programowo antyklerykalnej partii w parlamencie, nie ma już dziś śladu.

– W latach 90. Kościół mógł działać jak woda, metodą najmniejszego oporu – mówi Dobroczyński.


Czytaj także: Bogdan de Barbaro: Narastający w Polsce antyklerykalizm wiąże się z klimatem politycznym i przyzwoleniem na agresję, a nawet wrogość społeczną.


Psycholog wyróżnia dziś dwa rodzaje antyklerykalizmu: – Pierwszy jest aksjologiczny: „nie lubię księży niezależnie od tego, czy i jak jestem wierzący”. Np. „jestem żydem, ale mam prawo wymagać, aby duchowni piętnowali antysemityzm” – wymienia. – Drugi to antyklerykalizm epistemologiczny, w tym motywowany marksistowsko-dawkinsowsko: „istnieje grupa ludzi, która opowiada bzdury, utrzymuje ludzi w fałszywej świadomości; to mafia, która na fałszywych obietnicach sprzedaje czeki bez pokrycia”.

Także o dwóch typach antyklerykalizmu mówi prof. Mikołejko: – Pierwszy można nazwać mieszczańskim: jest on ideowy i intelektualny, ma rodowód oświeceniowy. Współcześnie charakteryzuje się dążeniem do niewpuszczania Kościoła i kościelności w przestrzeń funkcjonowania państwa i w miarę możliwości także w przestrzeń życia publicznego. Ma on niewielkie znaczenie w naszym kraju. W Polsce dominuje antyklerykalizm ludowy czy potoczny. Podstawą jego istnienia jest krytyka stylu życia i sposobu funkcjonowania duchowieństwa: nadmierne bogacenie się, ekscesy obyczajowe, alkoholizm, mieszanie się do polityki w sposób trywialny i doraźny.

Prof. Mikołejko zaznacza, że towarzyszy mu jednocześnie silny udział w praktykach religijnych. Dlatego jest możliwy właśnie w Kościele klerykalnym – takim, w którym aktywność ludu bożego jest niewielka, ponieważ ten lud boży z całym lenistwem duchowym zdaje odpowiedzialność za własny Kościół na „funkcjonariuszy kultu”.

Stała grupa

O „rosnących nastrojach antyklerykalnych” skrajni konserwatyści wnioskują po wskaźniku społecznej wrogości wobec religii. Bada go co roku prestiżowy amerykański Pew Research Center w ponad 190 krajach, w tym w Polsce.

Wskaźnik rzeczywiście wzrasta aż ponadtrzyipółkrotnie między rokiem 2007 a 2012 (taki wzrost odnotowuje ks. Sadłoń w swoim artykule). Ale po pierwsze w ciągu następnych dwóch lat spada on o połowę, by wzrosnąć w roku 2016 do poziomu dwukrotnej wartości z roku 2007. A po drugie, mierzy on akty dyskryminacji, ale motywowane nie tylko antyklerykalizmem, lecz także wrogością jednej religii względem drugiej (np. katolicyzmu względem islamu czy na odwrót). Nie można zatem na jego podstawie wnioskować o tendencji wzrostowej antyklerykalizmu w Polsce. To zjawisko wciąż czeka u nas na osobne zbadanie.

Zbigniew Nosowski: – Od początku III RP w badaniach opinii publicznej regularnie pojawia się ok. 20-procentowa grupa ludzi, którzy zawsze występują przeciwko temu, co mówi Kościół katolicki. Ta grupa raz ujawnia się bardziej, raz mniej, czasem znajduje sojusznika politycznego. Teraz też jest umiejętnie wykorzystywana przez niektórych polityków i ideologów.

To idzie młodość – świecka

Prof. Józef Baniak, socjolog religii, źródła nowych postaw antyklerykalnych polskiej młodzieży dzieli na dwie kategorie: religijno-kościelne i świeckie. Te pierwsze wymieniać można długo: udawana lub pozorowana pobożność wielu księży; nieatrakcyjność czy wręcz posępność mszy i nabożeństw; nieprzygotowane homilie i kazania, głoszone „na żywioł”, z dominantą moralizatorstwa i polityki; lekceważenie świeckich; nierozumienie problemów i potrzeb młodzieży; niemoralne życie wielu księży; pedofilia i molestowanie seksualne dzieci i młodzieży. To tylko najważniejsze.

– „Pełno wszędzie kleru w państwie i w gminie”, tak młodzi opisywali w moich badaniach z 2016 r. naciski biskupów na władzę ustawodawczą i wtrącanie się proboszczów w sprawy gmin – opowiada prof. Baniak. – Młodzież ma otwarty umysł i świetnie obserwuje rzeczywistość: odnotowuje zarówno „pokropki”, czyli obecność duchownych na świeckich imprezach, jak i żądania zwrotu majątków i innych nieruchomości przez parafie i zakony.

Zdaniem socjologa, jeśli Kościół instytucjonalny zlekceważy dziś oczekiwania młodzieży, po jakimś czasie nie znajdzie jej w swoich szeregach: „Młodzi będą realizować swoje cele religijne i świeckie bez pomocy i wykładni moralnej kleru” – podkreśla.

Zbiorowy wyrzut sumienia

Zapytany o psychologiczne źródła polskiego antyklerykalizmu, Bartłomiej Dobroczyński, współautor (razem z Mirą Marcinów) książki „Niezabliźniona rana Narcyza. Dyptyk o nieświadomości i początkach polskiej psychoanalizy”, stawia tezę, że jako naród nigdy nie przeszliśmy procesu radykalnej dekonstrukcji własnej tożsamości: – W efekcie od stuleci pielęgnujemy w sobie dziecinne wyobrażenie na swój temat. A politycy, ale także niektórzy ludzie Kościoła, wykorzystują to – mówi. I dodaje: – Dojrzałe myślenie, którym wykazują się zmodernizowane narody, wyraża się w przekonaniu, że dobro i zło są nierozdzielne. Nikt się nie obraża, gdy mówi się o złych stronach osób lub instytucji. Podczas gdy w Polsce, zamiast troski, „ataki na Kościół” uznaje się za opluwanie, niszczenie.

Inne wytłumaczenie ma prof. Zbigniew Mikołejko: – Na antyklerykalizm potoczny wpływa to, co Jan Paweł II nazwał ateizmem praktycznym, który polega na wymywaniu z codziennego życia pierwiastka duchowego. Pozostają szczątkowe jego formy: po katolicku się ochrzcić, poślubić, pogrzebać. Obrzędowość zostaje oderwana od religijności. A zasada brzmi: jeśli jestem bierny w swojej wierze, to obojętnieję.

Ruchy antyklerykalne byłyby w tym ujęciu swego rodzaju wyrzutami sumienia.

Co przyniesie jutro

Nawet polska wieś nie jest wolna od uśpionego antyklerykalizmu: – Od końca XIX w. niektórzy biskupi Galicji i Królestwa Polskiego zakwestionowali prawo ludności chłopskiej do samostanowienia i tworzenia własnych, ludowych stronnictw politycznych. Proponowali tworzenie stronnictw zachowawczo-katolickich, mówiło się wręcz o „wojnie” Witosa z biskupami tarnowskimi. Nawet ks. Stojałowski był traktowany jak antyklerykał – przypomina prof. Chwalba.

Bartłomiej Dobroczyński: – Polacy nie mają tożsamości poza Kościołem katolickim. Tylko „pod tym krzyżem, pod tym znakiem”... Politycy nie są w stanie zerwać z tą wizją.

O. Tomasz Gałuszka: – Mogło być znacznie „gorzej”: w XI w. rozwijano koncepcję angelizacji duchownych: ksiądz nie jest ani mężczyzną, ani kobietą, musi być kimś innym, „trzecią płcią”. Dziś jestem optymistą. Kościół na powrót stanie się wspólnotą wszystkich, klerykalizm zostanie ograniczony.

Zbigniew Nosowski: – Ludowy antyklerykalizm może się odrodzić, a nawet doprowadzać do zrywania z Kościołem, jeśli okaże się, że konieczność płacenia odszkodowań może w niektórych diecezjach dotknąć także samych wiernych. Ja sam uczestniczyłbym w takich zbiórkach, ponieważ wynika to z samego społecznego wymiaru grzechu. Ale nie każdy będzie wyrozumiały.

Sześćset lat po

Dla o. Tomasza Gałuszki problem z antyklerykalizmem jest taki, że zwykle wiąże się on z generalizacją i mocnymi kwantyfikatorami: „wszyscy”, „zawsze”, „nigdy”.

Podaje przykład: już w 1421 r. grupa proboszczów krakowskich zwróciła się do sądu biskupiego ze skargą na byłego prowincjała dominikańskiego, który mówił z ambony, że kler zakazuje przychodzenia do dominikanów z powodu chciwości – bo jako spowiednicy pozbawieni byliby wtedy przychodu z pokut pieniężnych. I prowincjałowi wytknięto właśnie, że stosuje uogólnienia, obarcza całą zbiorowość.

Minęło sześćset lat, wokół prawie wszystko się zmieniło. Po christianitas została nostalgia pielęgnowana głównie wśród konserwatystów. Nie zmienił się odruch uogólniania. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kierownik działu Wiara w „Tygodniku Powszechnym”. Ur. 1966 r., absolwent Wydziału Mechanicznego AGH, studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów. Opracowanymi razem z… więcej
Marcin Żyła jest dziennikarzem, od stycznia 2016 do października 2023 r. był zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Od początku europejskiego kryzysu migracyjnego w 2014 r. zajmuje się głównie tematyką związaną z uchodźcami i migrantami. W „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 42/2018