Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jego autobiografia »Siedmiopiętrowa góra« z 1972 roku sprzedała się w ponad milionie egzemplarzy i była przetłumaczona na przeszło trzydzieści języków, a przez »National Review« została wpisana na listę stu najlepszych książek non-fiction dwudziestego wieku. Napisał ponad sześćdziesiąt książek, a także kilkaset wierszy i artykułów o przeróżnej tematyce: od klasztornej duchowości po nuklearny wyścig zbrojeń”. Tak prezentuje go polski wydawca. Thomas Merton – w zakonie ojciec Ludwik – urodził się 31 stycznia 1915 r. w Prades w Pirenejach Wschodnich. Zmarł 10 grudnia 1968 r. w Bangkoku, porażony prądem. Amerykański pisarz, poeta, ksiądz katolicki, trapista. Trzy jego najbardziej znane książki: „Siedmiopiętrowa góra”, „Znak Jonasza” i „Nikt nie jest samotną wyspą” rozchodzą się do dziś w milionowych nakładach.
Mało jest takich ludzi Kościoła jak ten amerykański trapista z klasztoru Gethsemani. Owszem, są wielcy kaznodzieje i pisarze, którzy przez kilka sezonów porywają słuchaczy albo czytelników, lecz z czasem ich gwiazda blednie albo gaśnie. Tomasz Merton trwa i porywa chrześcijan, buddystów, wierzących i niewierzących. Obszerniej o nim piszemy w tym numerze, nie wchodząc więc w szczegóły jego biografii chcę się tu podzielić moim zadziwieniem fenomenem niezwykłej siły przyciągającej Mertona. I to niemal od samego początku jego drogi zakonnej we wspólnocie, w której jedną z podstawowych zasad jest milczenie. Kiedy się ukazało pierwsze wydanie autobiograficznej „Siedmiopiętrowej góry”, klasztor Gethsemani przeżył inwazję kandydatów. Nigdy do tego czasu się nie zdarzyło, by kandydatów do nowicjatu było tylu, że zabrakło dla nich miejsca w klasztorze i trzeba było postawić rodzaj namiotów. W książce tej, a także w „Znaku Jonasza” – jest to rodzaj dziennika – opisuje swoje życie (szczęśliwego) trapisty. Uważa, że człowiek jest szczęśliwy wtedy, gdy jest w tym miejscu, w którym Bóg go chce mieć. Merton jest szczęśliwy. Tomasz Błachuciński w pracy doktorskiej o doświadczeniu Boga u Mertona (Wrocław 2011) przytacza określenia nadawane Mertonowi: „symbol duchowych możliwości naszego świata”, „reformator Kościoła”, „prorok naszych czasów”, „samotny poszukiwacz prawdy”, „współczesny mistyk i mędrzec” i trafnie konkluduje, że „ceni się go [Mertona] za odważne formułowanie sądów, demaskowanie fałszywych wartości, zaangażowanie w budowanie ruchu ekumenicznego na świecie, dystans wobec świata, zabarwiony często ironią i humorem”. Być może siła oddziaływania Mertona wynika z doświadczenia konwertyty, którego nawet kiedy już zaczął się interesować chrześcijaństwem, na widok łacińskiej notki na książce „Duch filozofii średniowiecznej” Gilsona: „Imprimi potest” – czyli zgody kościelnego cenzora na publikację – ogarnęło, jak pisze: „uczucie obrzydzenia i zawodu (…) jak nóż wbity w sam środek serca”. Gdyby wiedział, że jest to katolicka książka, nie kupiłby jej. „Teraz kusiło mnie, aby wyrzucić ją przez okno na domy w Woodside, pozbyć się jej czym prędzej jak czegoś nieczystego i niebezpiecznego”.
CZYTAJ TAKŻE:
W swoim duchowym rozwoju Thomas Merton dostrzegł, że jedną z groźnych chorób trawiących Kościół jest klerykalizm. Słynny trapista zmarł pół wieku temu. TEKST SEBASTIANA DUDY >>>
Tak, w biografii Mertona znajdujemy wytłumaczenie, skąd się brało doskonałe wyczucie sposobu myślenia zanurzonego w świecie człowieka. Jego droga życiowa tłumaczy wielu konwertytów i trapistów, których oddziaływanie na świat nie wyszło poza tajemnicę skutecznej pokuty i modlitwy. Merton z całym bagażem życiowych i intelektualnych doświadczeń odważa się wejść w trudną do przekazania dziedzinę kontemplacji. Świadkowie zapewniają, że bardziej niż pisarzem czy myślicielem był człowiekiem modlitwy. Dzielił się tym, czym sam żył. Wielki talent i doświadczenie Boga… Daj nam, Boże, więcej takich trapistów. ©℗