Nieznany ojciec Europy

Kim był biskup Bolesław Kominek, pomysłodawca i autor listu do niemieckiego Episkopatu?

09.11.2015

Czyta się kilka minut

 / Fot. Adam Hawałej / PAP
/ Fot. Adam Hawałej / PAP

Czy biskupa, pełniącego swą posługę w opanowanej przez komunistów Polsce, można porównywać do zachodnich polityków, uważanych dziś za twórców zjednoczonej Europy – jak Robert Schuman, Alcide de Gasperi, Jean Monnet, Konrad Adenauer? „Ojcami Europy” nazywamy dziś kilkunastu polityków. Czy „ojcem Europy” można nazwać kogoś, kto politykiem nie był i nie tworzył traktatów międzynarodowych? Kogoś takiego jak on, arcybiskup Wrocławia?


Jest rok 1967. Abp Bolesław Kominek i jego sekretarz ks. Jan Krucina wracają z Jugosławii. Na granicy pod Klagenfurtem sekretarz biskupa podchodzi do austriackich celników i oznajmia im, że przejeżdża arcybiskup wrocławski. W odpowiedzi słyszy, że w takim razie nie interesuje ich żaden paszport. „Mamy pięknie powitać, podnieść szlaban i życzyć dobrej podróży” – odpowiada jeden z nich. Wówczas abp Kominek podchodzi do celników, ściska ich i mówi: „To było wspaniałe. Wiecie panowie, tak właśnie sobie wyobrażam przyszłą Europę. Ale wy stracicie trochę roboty...”.


Wyobrażenia abp. Bolesława Kominka z połowy lat 60. XX wieku o przyszłej Europie, lapidarnie oddane w tej anegdocie, nie odbiegały wiele od tego, co wyobrażali sobie twórcy wspólnot europejskich: Monnet, Schuman i Adenauer. Jednak myśl Kominka dojrzewała w całkiem odmiennej sytuacji.


Radlin i Rybnik: Europa najbliższa
Bolesław Kominek urodził się 23 grudnia 1903 r. w Radlinie na Śląsku – wtedy należącym do Niemiec (dziś Radlin to dzielnica Wodzisławia Śląskiego). Był pierwszym dzieckiem Franciszka i Katarzyny z Kozielskich. Podobno Franciszek Kominek wybrał dla syna imię Bolesław, gdyż był zafascynowany polską historią, a imię to kojarzyło mu się z największymi polskimi królami.


W domu mówiono i czytano po polsku. Tymczasem szkoła powszechna była pruska i od najmłodszych lat Bolesław stykał się z językiem oraz kulturą niemiecką. Określał się jako Polak, ale wśród jego kolegów byli i Niemcy, i Polacy, a również tacy, którzy po prostu nazywali siebie samych „tutejszymi”.


Przyszły kardynał dojrzewał w wielokulturowej społeczności śląskiej. Doświadczenie kultury regionu oraz określenie swojej tożsamości narodowej – formułowanej nie w opozycji do innych, ale jako poznanie swojego miejsca w wielkiej rodzinie narodów – było jego pierwszym spotkaniem z Europą.


1 kwietnia 1915 r. Kominek rozpoczął naukę w gimnazjum w Rybniku. Tu związał się ze środowiskiem młodych polskich działaczy. Autorytetem dla niego był Maksymilian Basista: księgarz, działacz ruchu Eleusis, jeden z liderów polskiego życia społecznego w Rybniku.


Bolesław Kominek, choć nie brał udziału w żadnych działaniach podczas akcji plebiscytowej czy powstań śląskich (1919–1921), to jako młody człowiek był świadkiem tych niespokojnych czasów – zarówno terroru niemieckich bojówek Grenzschutzu, jak i walk o sprawę polską na Śląsku.


W trakcie trzeciego powstania śląskiego w 1921 r. budynek rybnickiego gimnazjum został poważnie uszkodzony w wyniku eksplozji, do której doszło na pobliskiej stacji kolejowej, gdzie wybuchły wagony z amunicją. Skala zniszczeń była ogromna. Byli zabici i ranni. W gimnazjum zawalił się dach, a siła eksplozji wysadziła okna.


Na szczęście tego dnia nie było zajęć. Ale wiemy, że zdarzenie miało wpływ na młodego Bolesława, który mógł tam wraz z kolegami zginąć.


Kraków i Paryż: europejska edukacja
Bolesław Kominek był jednym z dwóch pierwszych polskich maturzystów w Rybniku – egzamin dojrzałości złożył w 1923 r. Zdecydował się wstąpić do śląskiego seminarium duchownego, które przyjęło w tymże roku pierwszych kleryków – wcześniej bowiem kandydaci do stanu duchownego z terenu Śląska studia teologiczne odbywali we Wrocławiu. Klerycy ze Śląska studiowali odtąd w Krakowie na UJ.


W seminarium zetknął się z całą plejadą profesury ze środowiska krakowskiego (jak ks. prof. Michał Sieniatycki, ks. prof. Józef Archutowski, ks. prof. Konstanty Michalski, prof. Ignacy Chrzanowski). Większość jego ówczesnych wykładowców została potem, w 1939 r., zgładzona przez Niemców w ramach „Sonderaktion Krakau”.


Dobre wyniki oraz zainteresowania naukowe otworzyły Bolesławowi Kominkowi drogę do dalszych studiów. Po święceniach prezbiteratu, które przyjął w 1927 r. z rąk bp. Arkadiusza Lisieckiego, został skierowany na studia do Paryża. Podjął naukę w Instytucie Katolickim, jednym z ważniejszych wówczas w Europie katolickich ośrodków naukowych. Zajął się badaniem myśli Rudolfa Euckena – niemieckiego filozofa, twórcy koncepcji „aktywizmu etycznego”, który za swoje dzieło „Wielcy myśliciele i ich poglądy na życie” uzyskał w 1908 r. literacką Nagrodę Nobla.
Paryskie studia to dla ks. Kominka także obycie w środowisku międzynarodowym. Prócz języka niemieckiego biegle zaczął posługiwać się francuskim. Uczęszczał m.in. na zajęcia prowadzone przez Jacques’a Maritaina, wybitnego tomistę i przedstawiciela personalizmu chrześcijańskiego, który wywarł znaczny wpływ na filozofię chrześcijańską w XX wieku. Słuchał wykładów m.in. Bernarda Rolanda-Gosselina czy Yves’a de la Brière’a.


Nawiązywał też nowe znajomości. W Paryżu poznał Jeana-Marie Villota – potem, za pontyfikatu papieża Pawła VI, sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej. A także po raz pierwszy w życiu spotkał się z ks. Stefanem Wyszyńskim, późniejszym prymasem Polski.


Katowice: Akcja Katolicka i wojna
W 1930 r. ks. Kominek obronił dysertację doktorską i powrócił do kraju. Po roku pracy w robotniczej parafii został przez bp. Stanisława Adamskiego mianowany jego sekretarzem. Biskup Adamski, wielki mentor młodego księdza Kominka, powierzył mu zadanie stworzenia Akcji Katolickiej.


Konieczność reformowania ruchów katolickich w diecezji – aby dostosować ich działalność do nowych wyzwań – wymagała szerokich horyzontów: tego, co dziś w zarządzaniu nazywa się myśleniem strategicznym. W pracy tej ks. Kominek ujawnił swoje talenty organizacyjne i zadanie bp. Adamskiego wypełnił doskonale. Dość powiedzieć, że różne organizacje katolików na terenie diecezji (zarówno Akcja Katolicka, jak też bractwa, sodalicje itp.) liczyły w pewnym momencie 400 tys. członków (na 1,2 mln mieszkańców diecezji!). Był to sukces, który dał Kominkowi rozpoznawalność w polskim Kościele. Uczestniczył w katolickich zjazdach, pisał dużo m.in. do diecezjalnego tygodnika „Gość Niedzielny” i do „Ruchu Katolickiego”. Interesował się nowymi środkami przekazu: kinem, radiem. Brał udział m.in. w kongresie filmu katolickiego w Paryżu oraz w światowej wystawie prasy katolickiej, zorganizowanej w Watykanie w 1936 r. W 1938 r. na Kongresie Eucharystycznym w Budapeszcie prowadził wykłady dla sekcji polskiej.


Wszystko zmieniło się 1 września 1939 r., wraz z wybuchem wojny. Początkowo razem z uchodźcami opuścił diecezję, ale pod koniec września wrócił. Prowadził prawdopodobnie szeroko zakrojoną akcję pomocową dla uwięzionych i ich rodzin, był tajnym pełnomocnikiem kościelnym, kapelanem i współpracownikiem Polskiego Państwa Podziemnego.
Jeden z towarzyszy Bolesława Kominka z podziemia, Alojzy Targ, twierdził, że ks. Kominek przekazywał za pośrednictwem nuncjatury w Berlinie raporty do Stolicy Apostolskiej o sytuacji Kościoła na terenach okupowanych.


Opole: wyzwanie i wygnanie
W wyniku decyzji podjętych przez przywódców Związku Sowieckiego, USA i Wielkiej Brytanii na konferencjach w Teheranie, Jałcie i Poczdamie powojenna Polska straciła na rzecz Sowietów swoje wschodnie tereny, w tym Lwów i Wilno – centra polskiej kultury. Niepełną rekompensatą za utratę tych ziem miały być tereny przyznane Polsce na zachodzie – do Odry i Nysy. Polska, podobnie jak wiele państw Europy Środkowej, dostała się pod panowanie reżimu komunistycznego zależnego od Moskwy. Europa została podzielona „żelazną kurtyną”.


15 sierpnia 1945 r. prymas August Hlond, dysponujący specjalnymi pełnomocnictwami papieża Piusa XII, mianował administratorów apostolskich dla byłych niemieckich terenów, które znalazły się teraz pod polską administracją. Mimo ataków ze strony komunistów, polska administracja kościelna byłą wówczas jednym z najważniejszych czynników, które stabilizowały życie społeczne na tych terenach.


Ks. Bolesław Kominek mianowany został administratorem apostolskim w Opolu. Sytuacja była tam wyjątkowo trudna. Ludność na Opolszczyźnie została w pierwszych miesiącach zrażona do Polski, przede wszystkim przez opresyjną politykę nowych władz. Liczne były też napięcia między miejscową ludnością i przybyłymi przesiedleńcami. Postępowała akcja wysiedlania Niemców – czyli tej części ludności regionu, która nie została zweryfikowana jako polska. Ale często prawdziwym powodem wysiedlenia była nie tyle narodowość, ile chęć przejęcia przez władze, bądź osoby przez nie popierane, majątku wysiedlanej osoby. Odbywało się to w pejzażu zniszczonych wojną miast i wsi.
Ksiądz Kominek starał się nie dopuścić do eskalacji społecznych nastrojów. Musiał godzić ludność przybyłą z różnych stron oraz autochtoniczną. Pragnął polonizacji tych terenów, ale nie kosztem krzywdy miejscowej ludności. Chciał miejscowych „wygrać dla Polski”, a równocześnie otaczał opieką Niemców – starał się o pozwolenie na odprawianie mszy w obozach przejściowych, spowiadał po niemiecku, chronił księży prowadzących niemieckie nabożeństwa wbrew zakazom władz komunistycznych.


Taka postawa naraziła go na zarzuty z dwóch stron. Władze komunistyczne oskarżały go o sprzyjanie Niemcom, natomiast w kręgach niemieckich bywał postrzegany jako polski nacjonalista.


W wyniku zaostrzenia się polityki państwa wobec Kościoła, 26 stycznia 1951 r. administratorzy apostolscy zostali przez władze usunięci ze swoich diecezji. Ks. Kominek początkowo był internowany, potem przez kolejnych pięć lat pracował na terenie diecezji krakowskiej.


10 października 1954 r. otrzymał sakrę biskupią w Przemyślu, a konsekratorem był bp Franciszek Barda. Ceremonia odbyła się bez udziału wiernych, całkowicie tajnie.


Wrocław: szukając nowych opcji
Przetasowania na szczytach władzy w Polsce w 1956 r. skutkowały czasową liberalizacją polityki państwa wobec społeczeństwa i Kościoła. Równocześnie władze zgodziły się na powrót administratorów apostolskich na Ziemie Zachodnie. Bp Bolesław Kominek objął wówczas władzę kościelną we Wrocławiu.


W tym czasie przynależność Polski do wolnych narodów Europy nie śniła się nikomu – albo: prawie nikomu. Bo paru wizjonerów było – wśród nich Bolesław Kominek. Wierzył on w Europę zjednoczoną, wolną, chrześcijańską, szanującą tożsamość i miejsce wszystkich narodów. I rozumiał, że dla pełnego zjednoczenia kontynentu konieczne jest pojednanie polsko-niemieckie, wygaszenie ogromnej nieufności, spotęgowanej doświadczeniami II wojny.
Pojednanie, jak rozumiał to bp Kominek, musiało być jednak oparte na prawdzie i ekspiacji – oraz na uznaniu powojennego status quo, jeśli chodzi o granice.


Kominek zdawał sobie sprawę, że gdyby Polska – pozbawiona po wojnie swoich dawnych terenów na Wschodzie – utraciła także Ziemie Zachodnie, byłaby państwem niezdolnym do egzystencji. Wiedział też, że w społeczeństwie (zachodnio)niemieckim żywe są nadzieje na rewizję tzw. ładu poczdamskiego. Granica na Odrze i Nysie nie była potwierdzona traktatowo (układ poczdamski z 1945 r. nie miał statusu traktatu pokojowego). Co prawda komunistyczna NRD uznała granicę, w 1950 r., ale realnym wyrazicielem nastawienia narodu niemieckiego była zachodnia, demokratyczna Republika Federalna, która granicy nie uznawała. Komuniści polscy wykorzystywali tę sytuację. Starali się pokazać, że jedynym gwarantem stabilności nowej polskiej granicy jest Związek Sowiecki.


Bp Kominek motywował polskie prawo do Ziem Zachodnich względami moralnymi (Niemcy przegrali wywołaną przez siebie wojnę), naturalnymi (prawo do rodzinnych stron przysługuje Polakom, którzy w ciągu dwóch dekad urodzili się i wychowali już na tej ziemi) oraz geopolitycznymi (potwierdzenie granicy na Odrze i Nysie jest warunkiem stabilności i pokoju w Europie). Jego publicystyka nie była jednak rozumiana w RFN, poszukiwał więc innych rozwiązań – stąd wezwanie do dialogu i pojednania.


Kominek nie był idealistą, który wierzyłby, że kilka gestów załatwi sprawę trudnego sąsiedztwa. Nie był też skłonny rezygnować z narodowych racji – co niesłusznie zarzucali mu komuniści. Rozumiał polską rację stanu, a było nią bezpieczeństwo granicy zachodniej. Zdawał sobie też sprawę, że drogą do bezpieczeństwa i wolności Polski nie jest opieranie się na sojuszu z Kremlem przeciw Niemcom – jak chcieli komuniści – lecz tylko pokojowe ułożenie relacji z zachodnim sąsiadem.


W 1962 r. bp Kominek tak mówił na zamkniętym spotkaniu dla działaczy katolickich: „Nie zamierzam się włączyć do histerycznej kampanii anty-NRFowskiej w Polsce. Zresztą kampania ta ma swój specyficzny posmak. Kierownicy partii [komunistycznej – red.] wiedzą dobrze, że Polacy rzeczywiście nienawidzą tylko Rosjan. U nas jest zwierzęca nienawiść do Związku Radzieckiego (...) i dlatego komuniści chcą nienawiść skierować w inną stronę, w stronę Niemców. Poza tym kampania ta odgrywa jeszcze jedną rolę – trzymając Polaków w strachu przed Niemcami, związuje się ich ze Związkiem Radzieckim i komunistami”.


Ten sposób myślenia wyznaczał całkiem nową perspektywę.


Rzym: „Orędzie” w duchu Soboru
Okazja do podjęcia inicjatywy pojawiła się wraz z Soborem Watykańskim II.


Podczas jego czwartej sesji plenarnej, jesienią 1965 r., prymas Wyszyński podjął decyzję, że polski Episkopat wyśle do episkopatów poszczególnych państw zaproszenia na obchody Milenium Chrztu Polski w 1966 r. – a redakcją listu kierowanego do Niemców zajął się właśnie arcybiskup Kominek [od 1962 r. – red.].


List, podpisany przez cały Episkopat 18 listopada 1965 r., znany jest dziś jako „Orędzie biskupów polskich do ich niemieckich braci w Chrystusowym Urzędzie Pasterskim”. Do historii przeszło zdanie: „Udzielamy wybaczenia i prosimy o wybaczenie”. Równocześnie „Orędzie” było wielką syntezą relacji polsko-niemieckich na przestrzeni tysiąca lat. Padły tam również słowa gorzkie: o ciemnej nocy ostatniej wojny i eksterminacji narodu polskiego. Było to więc wezwanie do pojednania nie poprzez zaprzeczenie historii, ale pomimo jej obciążeń. Dlatego miało tak wielką siłę.
Pracując nad „Orędziem”, abp Kominek przygotował też artykuł pt. „Propozycje dialogu z Niemcami” (jego druk w „Tygodniku Powszechnym” został wstrzymany przez cenzurę). Czytając go, można lepiej zrozumieć intencje autora. Kominek pisał: „Jest to czas po temu, by nareszcie przerwać ogień polemiczny, a szukać tego, co antagonizmy w stosunkach polsko-niemieckich pomoże rozładowywać. (...) Po dwudziestu latach ten ogromny cień, wlokący się w reminiscencjach ludzi poszkodowanych przez wojnę, zmniejszył się wydatnie (...) Ale nie wszystko zostało zatarte. (...) Dialog powinien być stale na nowo inicjowany, gdyż tą drogą można wyprostować wiele nabrzmiałych rozżaleń”.


Wrocław: aplauz w katedrze
Publikacja „Orędzia” spotkała się z gwałtowną reakcją władz komunistycznych PRL. Biskupom zarzucano zdradę; twierdzono, że Kościół sprzedał Niemcom Ziemie Zachodnie. Organizowano nagonkę, propagandowe manifestacje, próbowano podzielić wiernych i Episkopat, wykorzystując ciągle żywy lęk społeczeństwa przed Niemcami. Tymczasem wielu Polaków nie było gotowych na przyjęcie postawy wybaczenia, do której wezwali biskupi. Z drugiej strony, w Niemczech Zachodnich „Orędzie” także było przyjmowane z rezerwą, bo wyraźne w nim było wezwanie do uznania granicy na Odrze i Nysie.


Abp Bolesław Kominek odpowiedział na zarzuty podczas kazania w katedrze wrocławskiej 6 lutego 1966 r.
Wiemy, że był to dla niego trudny moment. Jak wspominają świadkowie, w katedrze zgromadził się tłum ludzi oczekujących wyjaśnienia. Płomienne kazanie zostało nagrane i zachowało się do dziś. Słuchając jego słów, wyczuwa się wielkie napięcie – chyba wrocławski arcybiskup nie był do końca pewien, czy zdoła przekonać do idei pojednania tę rzeszę ludzi obawiających się Niemców, pamiętających ich zbrodnie wojenne.


Kominek odwoływał się więc w kazaniu do wymogów Ewangelii. Wykazywał, że pojednanie z narodem niemieckim jest jedyną drogą do całkowitego uznania polskiej granicy zachodniej i pokojowego współżycia w przyszłości. Twierdził, że kto „Orędziu” się sprzeciwia, ten „uderza w twarz polską rację stanu”.


Właśnie po tych słowach wierni nagle zaczęli bić brawo. Biskup był zaskoczony, poprosił o ciszę i zachowanie powagi. Ale już wiedział, że ich przekonał. Po mszy tłum ludzi odprowadzał go do siedziby biskupa. To było jego wielkie zwycięstwo.


Rzym: integracja w Kościele
Wymiana listów z Episkopatem niemieckim stworzyła grunt konieczny dla kroków w sferze politycznej i społecznej. „Orędzie” zainspirowało ciąg inicjatyw pojednawczych po obu stronach, tworzyło społeczne zrozumienie dla konieczności pojednania. A Kominek był aktywny w tym procesie: spotykał się poufnie z przedstawicielami niemieckiego rządu, negocjował sprawy polskich diecezji w watykańskim sekretariacie stanu, wymieniał korespondencję z liderami opinii katolickiej w całej Europie. Z satysfakcją widział, jak w grudniu 1970 r. kanclerz RFN Willy Brandt podpisał układ z władzami PRL o normalizacji wzajemnych stosunków, który oznaczał uznanie granicy na Odrze i Nysie.


Wychodząc od relacji polsko-niemieckich, Bolesław Kominek sięgał też do spraw o szerszym zasięgu. 18 listopada 1965 r. – w dniu, gdy podpisano „Orędzie” – odbyło się w Rzymie spotkanie przewodniczących episkopatów z różnych krajów Europy. Postanowili powołać grupę roboczą, której celem byłoby stworzenie struktur dla współpracy Kościoła w Europie – co było próbą przenoszenia na grunt kościelny tendencji integracyjnych. W skład grupy roboczej, nazywanej „Committee des 6”, weszło sześciu biskupów: Höffner z Niemiec, Dwyer z Anglii, Campos z Hiszpanii, Pailler z Francji, Majaisky-Parelli z Włoch – i Kominek z Polski.


W wyniku prac grupy ukształtowała się istniejąca do dziś Rada Konferencji Episkopatów Europy, a abp Kominek stał się jednym z jej „ojców założycieli”, a potem jednym z wiceprzewodniczących.


Zamiast epilogu
5 marca 1973 r. Bolesław Kominek został mianowany kardynałem – i było to niejako podsumowanie jego życiowej działalności. Arcybiskup Wrocławia zmarł bowiem niemal dokładnie rok później, 10 marca 1974 r. Nie doczekał pontyfikatu Jana Pawła II, powstania Solidarności i upadku komunizmu. Czy wybór papieża Polaka byłby możliwy bez dziedzictwa „Orędzia”? Czy w pierwszych dniach po upadku komunizmu w naszej części Europy premierzy Helmut Kohl i Tadeusz Mazowiecki przekazaliby sobie znak pokoju w Krzyżowej, a Polska tak szybko znalazłaby się w strukturach Unii Europejskiej?


Budując wspólną Europę po 1989 r., można było sięgać do idei „Orędzia”. Ważniejsze chyba jednak było stworzenie – przez działalność kard. Kominka i jego europejską perspektywę – społecznej akceptacji dla pojednania polsko-niemieckiego. Oczywiście, nie tylko wrocławski metropolita miał tu zasługi. Było przecież po obu stronach granicy wiele inicjatyw, prób, apeli. Ale to właśnie „Orędzie” – główna inicjatywa abp. Kominka – pozostało dokumentem najmocniejszym, najsilniej oddziaływającym na opinię społeczną.


Jego dokonania to historia tego, jak można znajdować wyjście w sytuacji niemal beznadziejnej, a tak było w latach 60. XX wieku w obszarze relacji polsko-niemieckich.


To także pewien sposób myślenia o Europie jako wspólnocie wolnych narodów, budującej przyszłość bez przemilczania trudnej historii i pomimo jej obciążeń.


Jest to też myśl europejska, inspirowana tradycją chrześcijańską – podobnie jak u Schumana, de Gasperiego czy innych „ojców Europy”.


Winfried Lipscher – jeden z uczniów Josepha Ratzingera, intelektualista należący do Kręgu z Bensbergu (grupy katolików z RFN, którzy w 1968 r. opowiedzieli się za uznaniem granicy na Odrze) – tak pisał o Kominku: „Zapewne późniejszy Kardynał nie zdawał sobie sprawy, że był wielkim Europejczykiem, ale na pewno mu już przyświecała Europa Jedna, taka właśnie, która będzie bezpiecznie stawiać dalsze kroki w przyszłość”.
Wydaje się, że to najlepsze podsumowanie dzieła Bolesława Kominka. ©

Autor jest dyrektorem Ośrodka Pamięć i Przyszłość we Wrocławiu (w internecie: www.pamieciprzyszlosc.pl).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 46/2015