Niezłomni i teczki

Współpraca historyków IPN i Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II przynosi owoce. Trzeci tom serii "Niezłomni" w całości poświęcony jest klerykowi, księdzu, potem biskupowi i wreszcie kardynałowi Karolowi Wojtyle.

11.05.2010

Czyta się kilka minut

Blisko 500 stron na 686 to dokumenty. Książka roi się od donosicieli, także duchownych. Informacje o nich znajdziemy w suchych, rzeczowych przypisach; w tekście przesłonięci są pseudonimami. Nie oni jednak są na pierwszym planie. Centralna postać to, rzecz jasna, przyszły Papież. Wokół niego toczy się "akcja" zawarta w raportach, informacjach, planach operacyjnych i kierunkowych, donosach. Od roku 1958, od sakry biskupiej Karola Wojtyły, rosło zainteresowanie i niepokój władz. W połowie lat 60. zdają się wiedzieć o nim wszystko; w każdym razie wiedzieć chciały. "Indeks pytań" dla tajnych współpracowników z 1969 roku dotyczy planu dnia kardynała, jego zamiłowań, słuchania radia, noszenia okularów, domowej apteczki, znajomych, rodziny, tego, co robi z dokumentami, kto ma dostęp do jego prywatnych pomieszczeń, kto pierze mu skarpetki i czyści buty. Nawet tego, jak często i czym się goli. A wszystkiego nie znamy: 17 października 1978 do Warszawy wyekspediowano 18 pudeł dokumentów dotyczących nowego papieża. Nigdy ich nie odnaleziono.

Wiedzy towarzyszy jednak bezsilność. Owszem, można zwlekać z przyznaniem paszportu Karolowi Wojtyle albo w ogóle tego nie zrobić, można zdobyć informatorów wśród jego najbliższych współpracowników, można szerzyć paskudne plotki - ale nic z tego nie wynika.

Dokumentów poświadczających reakcje na wybór kardynała Wojtyły na papieża nie ma. Wiemy, że wywołał on, delikatnie mówiąc, niepokój. Stało się jasne, że, jak pisze Marek Lasota, "wysiłki zmierzające do rozpracowania krakowskiego księdza i hierarchy oraz próby dezawuowania jego postaci, działania podejmowane w celu sparaliżowania jego zamierzeń, podejmowanie akcji dezintegracyjnych i dezinformacyjnych - wszystko to rozwiało się wraz z białym dymem nad Kaplicą Sykstyńską".

"Na froncie kurialnym"

Książka fascynująca dla tych, którzy tamte czasy pamiętają, dla innych wielce pożyteczna. Tamte, to znaczy lata 1945-89. Czyta się ją jak powieść kryminalną - bo o kryminalnej działalności w niej mowa.

Na przykładzie trzynastu diecezji (białostockiej, częstochowskiej, katowickiej, lubelskiej, łódzkiej, płockiej, poznańskiej, przemyskiej, sandomierskiej, szczecińsko-kamieńskiej, tarnowskiej, włocławskiej i wrocławskiej) pokazuje, jak zaprogramowany centralnie program walki z Kościołem realizowano na "froncie kurialnym". Aparat bezpieczeństwa dążył do objęcia kontrolą inicjatyw kurii i przeciwdziałania im. Do skłócania środowisk kościelnych, kompromitowania biskupów, zastraszania ich, oddziaływania na ich decyzje. Metody były wszędzie podobne, obronne strategie biskupów - różne.

Wiedzieli, że są na celowniku, czasem jednak zakres działania służb przerastał ich wyobraźnię. Biskup włocławski Antoni Pawłowski, początkowo nieakceptowany przez władze na stanowisku koadiutora z prawem następstwa, konsekrowany potajemnie, nie wiedział, że zwierzając się zaufanemu - jak sądził - współpracownikowi z kłopotów, jakie ma z inwigilacją, zwierzał się gorliwemu TW. Z kolei Konrad Białecki w szkicu o kurii poznańskiej pisze: "Przez cały okres jego [Walentego Dymka] rządów nie udało się pozyskać żadnego agenta lub informatora, który należałby do grona najbliższych współpracowników arcybiskupa". Białecki zastanawia się, jak było to możliwe. Pierwszą przyczyną był jego zdaniem utrzymujący się do 1955 roku niski poziom funkcjonariuszy, którzy po prostu nie mieli odwagi werbować pracowników kurii. Ci zaś "hartowali się w czasie okupacji w obozach koncentracyjnych bądź na terenach włączonych do Rzeszy, gdzie ucisk ze strony okupanta był zdecydowanie większy niż w GG" i niełatwo było ich zastraszyć lub przekupić. Sam arcybiskup tłumaczył księżom, by "swoim zachowaniem w sferze społeczno-politycznej nie prowokowali władz, a w życiu kapłańskim unikali dwuznacznych sytuacji mogących stwarzać pole do ewentual­nego szantażu".

W książce znajdujemy wiele dowodów odwagi i stanowczości księży. Jednym z niezłomnych okazał się zaufany biskupa częstochowskiego Stefana Bareły, ks. Ireneusz Skubiś. Wyrafinowany plan pozyskania go spalił na panewce. Równocześnie dokumenty pozwalają zrozumieć trudne wtedy do wytłumaczenia słowa czy zachowania osób, które albo były współpracownikami, albo przedmiotem nacisków, szykan i inwigilacji.

Organa bezpieczeństwa PRL jedynie realizowały zalecenia płynące z najwyższych partyjnych szczebli. Cały ten gigantyczny aparat okazał się jednak bezradny. Nawet tam, gdzie - jak we Wrocławiu - udało się doprowadzić do postawienia na czele diecezji swojego człowieka, efekt był mizerny. Bilans tamtych lat jest dla Kościoła wysoce dodatni. Uznany przez władzę za groźnego wroga i konsekwentnie zwalczany - czasem w białych rękawiczkach - wytrzymał. Nie uległ przeważającym siłom, działał i dalej się rozwijał. O tym jest ta książka, nie o agentach i tajnych współpracownikach.

Tak mówić o sprawach trudnych

Źródłami kryzysów i sposobami ich przezwyciężenia autorzy się nie zajmują. Opowiadają dramatyczne historie ludzi, którzy w konsekwencji zawarcia nowego związku nie mogą przystępować do Komunii św. Cierpliwie wyszukują wypowiedzi, z których można czerpać nadzieję na zmianę obowiązującej dziś kościelnej dyscypliny. Wypowiedzi czasem zaskakujące, jak choćby byłego prymasa Belgii kard. Danneelsa ("nie można odmówić komunii katolikom rozwiedzionym, którzy zawarli ponowne związki cywilne, gdy ich sumienie mówi im, że nie są winni rozpadu"), albo zacnego ojca Jarosława Naliwajki ("jak dążą do szczęścia, jak się wzajemnie wspierają, jak biorą za wszystko odpowiedzialność - to nie robią nic złego"). Są też kardynał Ratzinger i papież Ratzinger, kard. Martini i s. Véronique Margon, dziekan teologii w Angers (mówi o możliwości przyjęcia praktyki prawosławnej przez Rzym), nasz kolega o. Jacek Prusak i wielu innych. Jest i głos Hansa Künga (że Papież, zamiast jednać się z lefebrystami, powinien się pojednać z rozwiedzionymi i powtórnie poślubionymi oraz z żonatymi eksksiężmi).

Obok - papieskie nauczanie zawarte w "Familiaris consortio" oraz list Kongregacji Nauki Wiary z roku 1994, przypominający naukę i dyscyplinę Kościoła w tym względzie. Nauka zaś jest taka, mówiąc w skrócie, że osoby rozwiedzione i żyjące w związkach niesakramentalnych nie są z Kościoła wykluczone. Przeciwnie, Kościół otacza je troską i miłością, chociaż do Komunii przystępować nie mogą. Mogą i powinny czerpać z innych źródeł łaski: uczestniczyć we Mszy św., brać udział w życiu wspólnoty, modlić się, dobrze wychowywać dzieci, pokutować i spełniać dobre uczynki. Drogą dostępu do sakramentów jest rezygnacja z fizycznego współżycia. Ten temat w książce zajmuje sporo miejsca.

Ważnym jej wątkiem jest duszpasterstwo ludzi rozwiedzionych. Poznajemy grono mądrych, dobrych księży: Mirosława Paciuszkiewicza, Antoniego Świerczka, Jana Abrahamowicza, Wojciecha Nowaka, Krzysztofa Bojana, Jarosława Naliwajkę. Ich relacje wprowadzają w świat niedostatecznie, podejrzewam, znany większości księży: świat ludzi spragnionych Boga, którzy z przerażeniem odkryli, że znaleźli się w sytuacji bez wyjścia. Ale czy wobec Boga człowiek może się znaleźć w takiej sytuacji? Czasem wyjściem może być stwierdzenie przez sąd kościelny nieważności małżeństwa oraz rozwiązanie (przez papieża) małżeństwa niedopełnionego - o tym także piszą Müller i Ponikło. Każdy temat otwierają reportaże; wyodrębniono je - dobry pomysł - innym odcieniem papieru. W rozdziałach poświęconych doktrynie Kościoła i praktyce duszpasterskiej znajdziemy, jak w wyszukiwarce Google, wszystko, co zostało na ten temat w ostatnich latach powiedziane. Lub prawie wszystko.

W rozdziale o doktrynie i praktyce prawosławia teolog prawosławny, ks. Henryk Paprocki mówi m.in., że według Kościoła prawosławnego zdrada (w szerokim znaczeniu) może unicestwić małżeństwo tak, że przestaje ono być małżeństwem chrześcijańskim. To z kolei otwiera drogę do kolejnego związku, już nie sakramentalnego. "Ta praktyka funkcjonowała na Wschodzie od początku istnienia chrześcijaństwa na tych terenach" - stwierdza ks. Paprocki. Tu właśnie widzę lukę w solidnej na ogół dokumentacji. Z ideą przyjęcia zasad prawosławia przez Kościół rzymskokatolicki wystąpił na Soborze Watykańskim II greckokatolicki patriarcha Melkitu w Egipcie, Eliasz Zoghby. Autorzy wspominają o tym w jedynym w książce przypisie, odnotowując, że patriarsze odpowiedział kard. Charles Journet, który "dowodził niezgodności tej propozycji z teologią katolicką". O ile mnie pamięć nie myli, Journet położył akcent nie tyle na teologię, co na tradycję Kościoła, dowodząc tezy wprost przeciwnej niż ks. Paprocki. Tej wypowiedzi w książce mi zabrakło.

Odbija się w niej stan umysłu współczesnego, światłego katolika. Korzysta on z dostępu do informacji o sporach toczących się wśród teologów i hierarchów, do dokumentów i... przecieków. Ta wiedza niekoniecznie sprzyja klarownemu wyrobieniu własnego stanowiska. Autorzy zostawiają czytelnika jego własnemu wyborowi i gdzieś w podtekście budzą nadzieję na zmiany w kościelnej dyscyplinie. Skoro tak wielu miarodajnych ludzi Kościoła kwestionuje obecny status quo, jeśli chrześcijanie prawosławni... to może...

Taki sposób pisania o trudnych problemach z pogranicza moralności i dyscypliny kościelnej, pozbawiony akcentów dydaktycznych, można uznać za propozycję mówienia w Kościele o trudnych sprawach wiernym. Bez ukrywania problemów i przemilczania kontrowersji. Jeżeli prawda ma przyciągnąć siłą samej prawdy...

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2010

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku 3 (17/2010)