Niezależni i niezaradni

Afera Amber Gold może gwałtownie przerwać ponad dwuletni eksperyment z prokuraturą uwolnioną od bezpośredniego wpływu polityków. Wyrok wydadzą i wykonają sami politycy, choć z niezależności od nich prokuratura zdała egzamin...

10.09.2012

Czyta się kilka minut

...Znacznie gorzej wypadła na teście z jakości pracy.


290 milionów – taką sumę wyświetla dziś licznik pokazujący straty klientów trójmiejskiej piramidy finansowej. Kosztów politycznych nie sposób jeszcze oszacować. Najbardziej widowiskowe są męki, których zaznaje Donald Tusk, tłumaczący się z pracy syna dla zawodowego oszusta-twórcy Amber Gold.

A wcale nie wygląda na to, by afera wypaliła już cały niszczący potencjał: wciąż tajemnicą pozostaje równie spektakularny wzlot, co upadek córki Amber Gold, czyli linii lotniczych OLT. Te ostatnie ledwie w pół roku niemal osiągnęły potencjał narodowego przewoźnika i zgodnie z plotką powtarzaną przez dobrze zorientowanych polityków stawały się przez to poważnym kandydatem do wzięcia udziału w prywatyzacji przeżywającego problemy LOT.


Tych komplikacji można było uniknąć, gdyby prokuratura rzetelnie wykonywała swoje najbardziej podstawowe obowiązki, a sam prokurator generalny Andrzej Seremet czytał kierowaną do niego pocztę.

Sprawa Amber Gold pozwala jak pod mikroskopem przyjrzeć się prokuraturze, która 31 marca 2010 r. zrzuciła z siebie ciężar polityków.

– Irytuję się, widząc że wielu komentatorów tak łatwo zapomina, jaki był kontekst zmian, które przeprowadziliśmy. A były to świeże doświadczenia lat 2005-07, gdy prokuratura stała się narzędziem w bezpośredniej walce politycznej. Dlatego nawet dziś uważam rozdział prokuratury od polityki za cywilizacyjne osiągnięcie – mówi ostatni minister sprawiedliwości i jednocześnie szef prokuratury Krzysztof Kwiatkowski.

Osamotnionym przeciwnikiem zmian w parlamencie było wtedy Prawo i Sprawiedliwość. Sam Lech Kaczyński mógł wybrać spośród dwóch kandydatów wyselekcjonowanych mu przez Krajową Radę Sądownictwa. Alternatywę dla Seremeta, sędziego Sądu Apelacyjnego w Krakowie, stanowił wiązany z Grzegorzem Schetyną zwierzchnik prokuratury krajowej Edward Zalewski, dziś szef Krajowej Rady Prokuratury.

– Odpowiedzi na pytanie, co przeważyło, dostarcza analiza życiorysów zastępców prokuratora Seremeta – mówi zastrzegający anonimowość członek Krajowej Rady Sądownictwa.

Kariery dwóch zastępców można wiązać z czasami rządów PiS. Marzena Kowalska objęła wtedy stanowisko szefowej Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie, choć ostatecznie została odsunięta po tym, jak otwarcie sprzeciwiła się ministrowi sprawiedliwości Zbigniewowi Ziobrze.

– Inaczej oceniała głośną sprawę kardiologa Mirosława G. Miała też krytyczny stosunek wobec śledztwa dotyczącego ministra spraw wewnętrznych Janusza Kaczmarka – wspomina nasz rozmówca. Dziś Kowalska zajmuje się najlepiej funkcjonującym pionem prokuratury, czyli wydziałami zwalczającymi przestępczość zorganizowaną i korupcję.

Drugi z zastępców, Robert Hernand, błyskawiczną karierę zrobił właśnie w latach rządów PiS, gdy z liniowego oskarżyciela objął stanowisko szefa prokuratury apelacyjnej we Wrocławiu. Oprócz talentu zawdzięcza to faktowi, że pracował w jednym wydziale z Bogdanem Święczkowskim, „prawą ręką” ministra Zbigniewa Ziobry.

– Można powiedzieć, że pochodzą z dwóch nurtów w PiS, czyli bliższego nieżyjącemu prezydentowi i tego który symbolizowanego przez Ziobrę, o którym Lech Kaczyński nie miał najwyższego zdania. Ale i tak prokuraturą rządzi ten trzeci, którego wybrał już samodzielnie Seremet – uważa prokurator z dużym doświadczeniem w prokuraturze krajowej, która dziś zmieniła szyld na prokuraturę generalną.

„Ten trzeci” to zawodowy prokurator Marek Jamrogowicz, którego wiąże osobista znajomość z Seremetem z czasów, gdy ten był jeszcze sędzią w Tarnowie.


Prokuratora generalnego ciągnie do domu, więc Jamrogowicz ma często okazję do sprawowania bezpośrednich rządów.

– Prawdą jest, że prokurator skrócił swój zaplanowany na sześć tygodni urlop, aby odpowiedzieć parlamentarzystom na pytania w sprawie Amber Gold – przyznaje naciskany przez nas rzecznik prokuratury Mateusz Martyniuk.

– Dlaczego Seremet nigdy nie przeczytał listu szefa Komisji Nadzoru Finansowego? Prawdopodobnie był wtedy w domu, pod Tarnowem – złośliwie komentuje jeden z byłych prokuratorów krajowych.

Faktem jest, że wysłane w listopadzie 2011 r. pismo szefa KNF, zawierające apel o objęcie osobistym nadzorem przez prokuratora generalnego śledztwa w sprawie Amber Gold, rozpatrzył zaledwie zastępca dyrektora biura prokuratora generalnego. Rozpatrzył w ten sposób, że wysłał je do prokuratury okręgowej w Gdańsku, która już wcześniej nie radziła sobie z nadzorem nad tą sprawą.

– Pierwsze doniesienie, że Amber Gold działa, łamiąc prawo, szef KNF złożył w 2009 r. Prowadząca sprawę prokurator szybko je umorzyła. Do podjęcia sprawy zmusił ją sąd rozpatrujący zażalenie szefa KNF – wylicza Maciej Duda, dziennikarz portalu tvn24.pl, który prześwietla kulisy afery.

Jednak mimo decyzji sądu sprawa tkwiła w miejscu, stąd dramatyczny apel szefa KNF o objęcie osobistym nadzorem przez Seremeta.


Prokuratura ma problem z poważnymi sprawami gospodarczymi. – Ale na pracy oskarżycieli wciąż cieniem kładzie się sprawa szefa Optimusa Romana Kluski – zwraca uwagę szef Krajowej Rady Prokuratury Edward Zalewski.

Prokuratura próbowała wtedy rozliczyć lidera polskiego rynku komputerowego za fikcyjny eksport sprzętu na Słowację, dzięki któremu miał zaoszczędzić na podatku VAT. Ostatecznie prezes został uniewinniony, a na oskarżycieli padł zarzut, że zbyt pochopnie niszczą krajowych przedsiębiorców.

– Sprawy gospodarcze są skomplikowane, a biznesmeni mają wpływowych przyjaciół w świecie polityki, oddanych pracowników, stać ich też na najlepszych mecenasów oraz lobbystów. Dlatego są dla nas groźniejsi niż nawet szefowie zorganizowanych grup przestępczych – wyjaśnia warszawski prokurator.

Mimo skomplikowania sprawa Amber Gold trafiła na najniższy możliwy szczebel, do prokuratury rejonowej. Dokładnie tak samo, jak równolegle z Amber Gold działająca piramida finansowa Finroyal z Warszawy. Również to śledztwo, wkrótce po doniesieniu KNF złożonym w 2009 r., utknęło w martwym punkcie, w prokuraturze rejonowej dla Warszawy-Woli. W tym czasie Finroyal skusiło tysiące klientów reklamami, w których obiecywano dwukrotnie wyższe oprocentowanie lokat niż w klasycznych bankach. Sprawa ma inny punkt wspólny z aferą Amber Gold; tuż przed swoim upadkiem stołeczną piramidę kupił Marcin P.

– Nie rozumiem, czemu tak skomplikowanymi sprawami od początku nie zajmowały się wyspecjalizowane wydziały do zwalczania przestępczości gospodarczej, które były w każdej prokuraturze okręgowej. To musi wyjaśnić prokurator Andrzej Seremet – mówi Krzysztof Kwiatkowski.

Prawdopodobnie odpowiedź jest banalnie prosta: niewiele ich pozostało. Proces likwidacji wydziałów do zwalczania przestępczości gospodarczej trwa przez ostatnie dwa lata i zdążył zajść w blisko połowie prokuratur.

– To były małe wydziały, które miały swojego naczelnika. W wielu miejscach podjęto racjonalną decyzję, że powinny być połączone z wydziałami śledczymi, aby oszczędzić na biurokracji. Nie zgadzam się, że zginęła w prokuraturze specjalistyczna wiedza, wciąż bierzemy udział w szkoleniach, podnosimy kwalifikacje zawodowe – przekonuje rzecznik prokuratury Mateusz Martyniuk.


Za problemy z rozstrzyganiem spraw ekonomicznych trudno winić jedynie prokuratorów. Jeszcze w marcu br. minister sprawiedliwości Jarosław Gowin złożył projekt nowelizacji ustaw, depenalizujący wiele przestępstw gospodarczych, za które dziś odpowiadać będzie Marcin P. Ideą resortu było zastąpienie sankcji karnych procesami cywilnymi między samymi przedsiębiorcami a ich klientami. Działalność podobna do Amber Gold i Finroyal miała być karana niższymi wyrokami, znikała groźba pięciomilionowej grzywny. Inne naruszenia, np. składanie fałszywych informacji do KNF lub Giełdy Papierów Wartościowych, przestałyby w ogóle być przestępstwami.

– Sprawy gospodarcze to dla nas pole minowe. Jak obiektywnie znaleźć granicę między ryzykiem biznesowym a próbą oszustwa? – pyta doświadczony prokurator. I dodaje: – Już nie wspominając o kosztach takich śledztw, związanych z zamawianiem ekspertyz.

Przykładem jest doniesienie kontrolowanego przez państwo CIECH-u na swojego byłego prezesa zarządu. Według spółki poniosła ona gigantyczne straty, inwestując setki milionów w niemieckiego producenta sody, bez zapewnienia sobie kontroli nad przejmowaną firmą. Śledząc akta zgromadzone w śledztwie, widać, że dynamicznie rozwijało się ono do momentu, gdy prokurator uzyskał wstępną cenę za ekspertyzę od niezależnego specjalisty. Sięgała miliona złotych. Natychmiast po włączeniu jej do akt oskarżyciel zdecydował o umorzeniu śledztwa.

– To takimi sprawami żyjemy, bez żadnego wsparcia ze strony prokuratury generalnej. Dlatego współczuję koleżance z Gdańska, która teraz ma postępowanie dyscyplinarne i prawdopodobnie zostanie wydalona z korporacji – mówi jeden z naszych rozmówców.

Podczas swojego sejmowego wystąpienia prokurator Seremet zapowiedział, że będzie się starał o powołanie Instytutu Ekspertyz Gospodarczych. Miałby pełnić podobną rolę, jak renomowany już dziś Instytut Ekspertyz Sądowych z Krakowa, który zajmuje się badaniami na potrzeby spraw dotyczących przestępczości kryminalnej.


– To nie wystarczy, aby zaspokoić polityków. Uważam, że bardzo możliwe jest odwołanie prokuratora Seremeta, a chwilę potem przeprowadzenie zmian ustawowych, które zagwarantowałyby większy wpływ polityki na prokuraturę – przyznaje jeden z czołowych posłów PO.

Los Seremeta znajduje się w rękach premiera, na którego biurku leży około 800-stronnicowe sprawozdanie za ostatni rok działalności prokuratury. Jeśli szef rządu go nie podpisze, Sejm najprawdopodobniej przegłosuje odwołanie szefa prokuratury. Gotowy jest również projekt nowelizacji ustawy o prokuraturze, przygotowany przez ministra Gowina, który daje np. prezydentowi wpływ na powołanie zastępców prokuratora.

Co ciekawe, obronę Seremeta zapowiedzieli już politycy PiS, którzy chcieliby powrotu do unii personalnej ministra sprawiedliwości i szefa prokuratury.

– Prokurator Seremet jest wysokiej klasy prawnikiem i człowiekiem – mówi poseł i były wiceminister sprawiedliwości w rządzie PiS Andrzej Duda, mimo iż Jarosław Kaczyński publicznie powtarza, że ma „stuprocentowy brak zaufania do prokuratury badającej przyczyny katastrofy smoleńskiej”.


Niewiele osób wie, że również 10 kwietnia 2010 r. prokuratora Seremeta nie było w Warszawie. – Nie zdążył także na samolot z władzami, które poleciały na miejsce katastrofy – mówi jeden z naszych rozmówców. Fakt, że prokurator Seremet miał polecieć na miejsce, potwierdza ówczesny minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski: – Oczywiście chciałem, aby znalazł się w Smoleńsku – mówi.

Według naszych nieoficjalnych informacji, Seremet znajdował się wtedy w domu pod Tarnowem. Najpierw jednak czekał na przyjazd służbowego kierowcy z Warszawy, później długo jechali do stolicy. Mimo iż wystarczyłoby, żeby zadzwonił do najbliższej jednostki policji, która tak zorganizowałaby prokuratorowi generalnemu przejazd, aby zdążył na samolot odlatujący do Smoleńska.

– Dlatego do samolotu wsiadł wtedy szef prokuratury wojskowej gen. Krzysztof Parulski, wraz z dwójką swoich ludzi. Dziś myślę, że prokurator generalny zrobił to z premedytacją, aby być w roli sędziego, nie zaś na miejscu samemu podejmować decyzje – mówi nam jeden z ministrów.

Faktycznie od tamtego momentu konflikt między prokuratorem Seremetem a generałem Parulskim narastał, znajdując swój spektakularny finał, gdy major Mikołaj Przybył strzelił do siebie niemal przed kamerami transmitującymi jego konferencję prasową. Jak tłumaczył, była to dramatyczna próba wstrzymania likwidacji pionu wojskowego w prokuraturze. Tamto starcie ostatecznie wygrał Seremet, który doprowadził nawet wbrew prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu do odwołania generała Parulskiego.


Lista nieprzyjaciół prokuratora generalnego jest zresztą dłuższa: ostatnio dołączyła do niej marszałek Sejmu Ewa Kopacz. Chodzi o sprawę wpływowego polityka Ruchu Palikota Artura Dębskiego. Prawo zobowiązuje prokuratora generalnego do przedstawienia marszałkowi Sejmu listy posłów, wobec których prowadzone jest śledztwo.

– Wobec posła Dębskiego prowadzone było śledztwo, a nie otrzymaliśmy takiej wiadomości. W efekcie został on członkiem sejmowej komisji ds. służb specjalnych, a o jego problemach z prawem dowiedzieliśmy się z gazet. To poważna sprawa, wprowadzić w błąd drugą osobę w państwie – mówi nam wysoki rangą urzędnik Kancelarii Sejmu.

To wszystko może przeważyć, że premier Donald Tusk nie podpisze sprawozdania prokuratora Seremeta, a w ślad za nim posłowie zagłosują za jego odwołaniem.


– Sprawę Amber Gold traktujemy poważnie, przedstawiamy rozwiązania na przyszłość. Jednak ocena całej prokuratury przez pryzmat tej jednej sprawy byłaby niesprawiedliwa – przekonuje rzecznik Martyniuk, przedstawiając imponujące liczby: – Ponad 1,3 miliona spraw prowadziliśmy. Uzyskujemy wyroki skazujące w ponad 98 procentach kierowanych do sądu sprawach, nie ma już długotrwałych aresztów „wydobywczych”...

Jednak takie liczby nie przesłonią licznika z 290 milionami strat klientów Amber Gold i kolejnych kilkudziesięciu utopionych w Finroyal.

– Boję się, że przy okazji będzie miał miejsce odwrót od niezależności prokuratury – przyznaje otwarcie jeden z naszych rządowych rozmówców. 


ROBERT ZIELIŃSKI jest dziennikarzem śledczym „Dziennika Gazety Prawnej”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2012