Niesolidarna Polska

Kraj, który lubi się szczycić tym, że to właśnie tu powstała Solidarność, sam należy do najmniej solidarnych. Pokazują to najnowsze badania OECD.
w cyklu WOŚ SIĘ JEŻY

16.05.2019

Czyta się kilka minut

Rafał Woś / Fot. Grażyna Makara /
Rafał Woś / Fot. Grażyna Makara /

Ten wykres mnie przeraził. Pochodzi z badania przeprowadzonego na reprezentatywnej próbie obywateli 21 państw z Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD). Badania pod nazwą „Risks That Matter” (chodzi o najważniejsze dla ludzi ryzyka społeczne i cywilizacyjne) są świeżutkie, pochodzą z roku 2018. Na wykresie, o którym mówię, pytanie brzmiało: Czy uważasz, że wielu ludzi otrzymuje pomoc społeczną, na którą nie zasługuje? Odpowiedzi podzielono na trzy grupy wedle klucza „zgadzam się/bardzo się zgadzam”, „odrzucam/kompletnie odrzucam”, „nie mam zdania”.

W Polsce mniej więcej 80 proc. badanych opowiedziało się za opcją pierwszą. To znaczy, że – ich zdaniem – pomoc publiczna się większości ludzi NIE NALEŻY. W stawce 21 krajów OECD mniej solidarni są mieszkańcy zaledwie czterech krajów: Włoch, Meksyku, Chile i Portugalii. Bardziej solidarni od nas są nawet Anglosasi z USA oraz Wielkiej Brytanii. Czyli ci, których tak bardzo lubimy przedstawiać jako zwolenników wilczych praw wolnego rynku i wrogów wszelkiej redystrybucji. Na podium stawki solidarnych społeczeństw są: Holandia (miejsce trzecie), Dania (miejsce drugie) i Estonia na miejscu pierwszym. W ich przypadku wsparcie dla tezy, że wielu ludziom świadczenia społeczne się nie należą, jest na poziomie ok. 50 proc. To o 30 punktów procentowych mniej niż u nas!

Można też z listy wyrzucić niezdecydowanych i pobawić się w ustawienie jej według odsetka tych, co mówią, że świadczenia się należą. Wtedy na czele będą Duńczycy, Holendrzy i Norwegowie. A niedługo potem np. Litwa. Co trochę psuje stereotypowy obraz solidarnych Skandynawów i niesolidarnych postsowietów. Naszej pozycji to jednak nie zmienia. Nadal jesteśmy na końcu stawki. Tylko tym razem przed Grekami, Słoweńcami i Portugalczykami.


POLECAMY: „Woś się jeży” – autorski cykl Rafała Wosia co czwartek na stronie „TP” >>>


Czy te statystyki powinny dziwić? I tak, i nie. Nie dziwią, bo przecież brak solidarności widać gołym okiem. Nie mówię już nawet o wcześniejszym etapie polskiej transformacji, gdy opinia publiczna (niezależnie od politycznych barw) kupowała w całości opowieść, że transfery społeczne od silniejszych i bardziej zaradnych do słabszych i mniej zaradnych to archaizm. Bagaż po realnym socjalizmie, od którego trzeba się jak najszybciej wyzwolić, bo nie pozwala nam się szybko rozwijać i stawiać czoła wyzwaniom nowoczesności. Skutki takiego myślenia widać niestety również dziś. To oczywiście klimat, w którym rządowi bardzo łatwo jest przedstawić roszczenia płacowe wielu grup społecznych, jak lekarzy rezydentów, pielęgniarek czy nauczycieli, jako „nieuzasadnione”. I z drugiej strony, opozycja może niezwykle łatwo podważać w takim otoczeniu sensowność programów w stylu 500 plus. Mówiąc np., że „zniechęca ludzi do pracy”. Albo twierdząc, że trafia nie do tych, co potrzebują – bo jedni „przepiją”, inni zaś „nie potrzebują”.

Najnowszym przejawem tego samego zjawiska jest perfidna argumentacja zbudowana wedle zasady „na 500 plus jest, a na nauczycieli nie ma”. Jest to argumentacja pozornie zatroskana o spójność społeczną, ale w praktyce grająca na niesolidarnej nutce. Nutce, która – jak pokazują badania – jest w polskim społeczeństwie bardzo żywa. Łatwo może prowadzić do znanego z przeszłości wygrywania przeciwko sobie kolejnych grup społecznych.

Z drugiej strony, tak ostentacyjna niesolidarność Polaków trochę jednak dziwi. Mamy przecież rok 2019. Czyli zostawiliśmy (jak się zdawało) za sobą prostą opowieść o wielkim transformacyjnym sukcesie. Wydaje się, że dziś nawet zapalczywi obrońcy III RP (ci mówiący, że przecież nie było alternatywy) przyznają, że po drodze tkanka społeczna mocno ucierpiała. Albo że (metafora autorstwa Karola Modzelewskiego) to wtedy rozlało się w organizmie polskiej wspólnoty wiele toksyn (nierówności, brak zaufania, przemoc ekonomiczna), które trawią nasze życie publiczne do dziś. I że uleczyć sytuację może tylko więcej myślenia opartego na takich wartościach jak solidarność, dzielenie się i równość.

Dane wskazują jednak, że w temacie większej solidarności biednego z bogatym i silnego ze słabym nie jesteśmy tak daleko, jak wielu się spodziewało. Co nie powinno nas oczywiście zniechęcać do marzeń. Marzeń, że kiedyś będziemy dalej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz ekonomiczny, laureat m.in. Nagrody im. Dariusza Fikusa, Nagrody NBP im. Władysława Grabskiego i Grand Press Economy, wielokrotnie nominowany do innych nagród dziennikarskich, np. Grand Press, Nagrody im. Barbary Łopieńskiej, MediaTorów. Wydał… więcej