Nierozpoznawalni

Poetkom i poetom jest bardzo dobrze: mogą pisać, co chcą. Nikt się im w to, co piszą, nie wtrąca, a jakie takie uznanie jest.

28.05.2017

Czyta się kilka minut

Są np. nagrody, nawet sporo, i finansowo nawet całkiem przyjemne. Wiadomo, nie wszyscy dostają. Ale wiadomo też, że gdzie nagród więcej, tam i szanse większe. Jest kilku wydawców, którzy się o nich troszczą. Są festiwale. Wartość rynkowa poetek i poetów jest raczej niska. Ale prestiż jest. Przedstawiają cię jako poetę, a publiczność kiwa głową z uznaniem, nawet jeśli ostatnie wiersze czytała w szkole i z przymusu. Większość maturzystów umiera na myśl, że mieliby się chwycić za interpretację wiersza. Ale są tacy, którzy się chwytają. Niektórzy z desperacji, bo nic innego im nie podeszło, ale wielu dlatego, że interpretacja daje im szansę rozwinięcia skrzydeł. Poetka i poeta idą ulicą i nikt się za nimi nie ogląda ani na czerwony dywan nie zaprasza. Ale przez to uznanie u części publiczności jest nawet większe, bo niezależność jest tam w cenie bardziej niż rozpoznawalność.

Oczywiście, poetka i poeta mogą na moment zapomnieć, jakie jest jej czy jego rzeczywiste miejsce w rzeczywistym świecie. Marzenia ma każdy, dlaczego twórcy i twórczynie mieliby być od nich wolni? Kiedyś na spotkaniu autorskim zapytano mnie, jaki jest związek między pisaniem a życiem. Odpowiedziałem, że bardzo ścisły: dopóki żyjemy, możemy zainteresować innych swoim pisaniem. Kilka lat temu Zbyszek Machej zauważył trzeźwo, że „teraz w Polsce właściwie wszyscy poeci mają szansę być zapomniani”, i że przydałoby się, aby „zainteresował się tym Instytut Pamięci Narodowej”. Podał przykład Stanisława Swena Czachorowskiego, od którego śmierci nie minęło nawet ćwierć wieku, a jego wierszy zdobyć nie sposób: tomików nie ma w bibliotekach, w internecie są dostępne tylko pojedyncze utwory. Ja mógłbym podać przykłady poetek i poetów żyjących, których twórczość pozostaje w pół cieniu, pół świetle, nie wiadomo właściwie, z jakich powodów. „Błąd nie tkwi w poetach”, mówił słusznie Machej, „oni są, jacy są, nie można od nich wymagać, żeby byli tacy albo owacy, choć może mogliby być trochę inni, gdyby odbiór ich poezji był inny, bardziej rzetelny”.

Nie chcę tu pisać o szkole (napisali obszernie inni), ale jedną rzecz trzeba podkreślić: obecna reforma szkolnictwa nie pomoże ani literaturze, ani fizyce, ani żadnej innej dziedzinie wiedzy. Także historii, o którą gra się toczy przede wszystkim. Problem tkwi bowiem nie w strukturze – czy ma być sześć plus trzy plus trzy, czy osiem plus cztery, jak dawniej – ale w tym, że gdzieś w tle tych niby-zmian co rusz miga ta sama przerażona twarz profesora Bladaczki. Dzieci dzisiejsze i młodzież, która z nich wyrasta, nastawione są na uczestnictwo, działanie, smakowanie, rozpoznawanie w boju. Tymczasem wiedza nadal będzie im przede wszystkim wykładana, podawana do wierzenia i do wprucia na pamięć.

Dzieci te i młodzież noszą dziś przy sobie zasobniki pamięci, o jakich nie śniło się nie tylko naszym przodkom, ale również nam samym. Zanim nauczyciel przypomni sobie rok urodzenia autora czy imię jego matki, oni już je w tych zasobnikach znajdą. Czego powinniśmy je uczyć w takim razie? Odróżniania prawdy od fałszu – przypomniał niedawno wybitny fizyk Łukasz Turski. Odróżniania ważnego od nieważnego. Dostrzegania związków. Słowacki wielkim poetą był nie bez powodu. Czytanie poezji może być wielką frajdą. Miałem lekcję w technikum elektrycznym, gdzie na sali było 60, a może 80 chłopa i wydawało się, że porozumieć się będzie trudno. A jednak nie. Wystarczy pokazać, jak to działa. Wystarczy przypomnieć, co powiedział jeden z wielkich Amerykanów: że wiersze to „mniejsze lub większe maszyny zrobione ze słów”. Ale też: że sami twórcy nie są maszynami, że mają swoje przyzwyczajenia i ograniczenia. Jedne rzeczy potrafią robić doskonale, inne im nie wychodzą, do niektórych tematów wracają jak pijany do płota, a inne z jakichś powodów omijają. I tak dalej.

Poetkom i poetom jest więc bardzo dobrze i tak sobie, zwłaszcza kiedy pomyślą, co ich czeka w przyszłości. Ale tak musi być, wszyscy zresztą mają podobnie. Dobrze jednak od czasu do czasu przypomnieć sobie, że coś można poprawić. Bez rewolucji strukturalnej, lecz dzięki rewolucji w głowie. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2017