Nieposkromione dziecko lasu

Nazywana „indiańską oblubienicą Chrystusa”, zgromadziła miliony wyznawców w Ameryce. Zmarła, zadając sobie nieludzkie męki. Sześć lat temu Watykan uznał ją za świętą.

15.10.2018

Czyta się kilka minut

Kanonizacja Katarzyny Tekakwithy, Watykan, 21 października 2012 r. / BARTOSZ MROZOWSKI / KINO ŚWIAT
Kanonizacja Katarzyny Tekakwithy, Watykan, 21 października 2012 r. / BARTOSZ MROZOWSKI / KINO ŚWIAT

Mensa przykryta czerwonym kocem, ozdobionym wstążkami i kawałkami jedwabiu, przypominającym od biedy tradycyjne narzuty Indian leśnych. Na ołtarzu dwie ususzone kolby kukurydzy, świętej rośliny Irokezów. Drewniane ściany ozdobione rzeźbami i rysunkami świętych. Jedna rzeźba przedstawia św. Franciszka pochylonego nad indiańską dziewczynką. Obok około metrowej figury Ukrzyżowanego stoi tej samej wielkości posąg Indianki. Na ławce wachlarz z piór dzikiego indyka i drewniany pojemnik na szałwię – podczas mszy używa się dymu z tej rośliny do okadzania.

Jestem w sanktuarium św. Katarzyny Tekakwithy, „Lilii Mohawków”, nieopodal miasteczka Fonda w środkowej części stanu Nowy Jork, nad rzeką Mohawk. Świątynię zaaranżowali w 1938 r. franciszkanie na piętrze niegdysiejszej holenderskiej farmy, wybudowanej pod koniec XVIII w. Na parterze jest indiańskie muzeum i sklepik z pamiątkami. Od kaplicy prowadzi ścieżka do kapliczki z kolejną figurą świętej i źródła, w którym miała przyjąć chrzest ponad 300 lat temu. W okolicy mówią, że woda ze źródła uzdrawia.

Archeolodzy uważają, że pierwsza indiańska święta urodziła się w wiosce Mohawków, kilka kilometrów stąd.

Fonda to jedno z trzech głównych miejsc kultu św. Katarzyny Tekakwithy. Po drugiej stronie rzeki jest znacznie większa świątynia w Auriesville, gdzie polskie, ukraińskie i włoskie rodziny urządzały niedzielne pikniki. Trzecie sanktuarium jest w Kahnawake pod Montrealem, gdzie umarła Tekakwitha.

– Ci z nas, którzy chodzą do kościoła, są dumni, że uczyniono ją świętą – mówi Elvera Konwanahktotha Sargent, była szefowa tradycyjnej Freedom School w rezerwacie Mohawków w Akwesasne, położonym po obu stronach amerykańsko-kanadyjskiej granicy. Rezerwat Akwesasne został założony w połowie XVIII w. przez jezuitów i indiańskie rodziny, które opuściły wioskę i misję Caughnawaga. W Akwesasne działa Tekakwitha Center, założone, by wspierać ruch na rzecz kanonizowania Katarzyny. – Od lat się o to starali. Moja matka aktywnie udzielała się w tym ruchu. Ja też się cieszyłam, ale tylko dlatego, że Kateri była Indianką. Poszłam inną drogą – wybrałam tradycyjną religię Długiego Domu.

Indianka i jezuici

Nowa Francja. Połowa XVII wieku. W wiosce Mohawków niedaleko dzisiejszego Auriesville rodzi się dziewczynka. Epidemia ospy uśmierca jej rodzinę: młodszego brata, ojca i matkę, która należała do ludu Algonkinów i została porwana przez Mohawków. Matka była katoliczką – przed porwaniem ochrzcili ją jezuici w Trois Rivières, w Quebecu.

Dziewczynce ospa zostawia bruzdy na twarzy, uszkadza też wzrok. Sierotę, która w chwili śmierci rodziny (1660 r.) ma cztery lata, przygarnia rodzina siostry ojca. Dziecko odznacza się pracowitością i stroni od pozostałych mieszkańców wioski. W wieku 11 lat styka się po raz pierwszy z jezuitami, którzy ze zmiennym szczęściem próbują nawrać Irokezów od jakichś 25 lat.

Kiedy dziewczynka osiąga dojrzałość, jej przybrana rodzina chce zaaranżować małżeństwo, jednakże „głębokie umiłowanie czystości sprawiło, że wszystko, co mogło ją splamić choćby w niewielkim stopniu – nawet zanim poznała ekstatyczną radość, jaką ta cnota potrafi wywołać – budziło w niej przerażenie” – pisał o. Pierre Cholenec, nauczyciel Indianki i jej pierwszy biograf. Odmowa wyjścia za mąż sprowadziła na dziewczynę gniew rodziny.

Według relacji o. Choleneca, w 1675 r. opatrzność skierowała innego jezuitę, o. Jacques’a de Lamberville do chaty, w której mieszkała. Gorliwość Tekakwithy w poznawaniu chrześcijańskiej wiedzy była tak ogromna, że Lamberville, wbrew zwyczajom jezuitów (z obawy przed powrotem do pogaństwa podopiecznych jezuici nieraz wstrzymywali się z chrztem nawet do chwili, kiedy śmierć zaglądała im w oczy), ochrzcił ją już na Wielkanoc następnego roku. Dziewczynka otrzymała imię Katarzyna, na cześć świętej ze Sieny.

Przyjęcie chrześcijaństwa jeszcze bardziej odizolowało ją od rodziny i mieszkańców wioski. Zarzucali jej, tak jak jezuitom, uprawianie czarów. Ponieważ jako chrześcijanka odmawiała pracy w niedziele, tego dnia nie dawano jej jeść. Lamberville poradził Katarzynie, żeby przeniosła się do jezuickiej misji Saint Francis Xavier niedaleko Montrealu, gdzie dzisiaj znajduje się rezerwat Kahnawake. Katarzyna zastaje „wielką religijną gorączkę” w tamtejszej społeczności nawróconych Indian.

Wersja katolicyzmu, której Katarzyna uczy się od nich, pełna jest intensywnej modlitwy, poczucia winy i umartwiania się. Dziewczyna chce naśladować mękę Jezusa. Jezuici informują o klęczeniu na śniegu, samobiczowaniu się, spaniu na łożu z cierni, przykładaniu gorących węgli do stóp, głodowaniu. Bóg, jak relacjonował o. Cholenec, „zesłał jej towarzyszkę: Marie-Theresę Tegaiguentę”. Stają się nierozłączne, wspólnie odbywając przygody duchowe, biczując się nawzajem i rozmawiając o Bogu. Obie składają śluby czystości. Katarzyna staje się „pierwszą irokeską dziewicą”, poślubioną Chrystusowi. W którymś momencie przyłącza się do nich kilka innych Indianek, tworząc grupę znaną jako Siostry Katharine. Usiłują nawet utworzyć indiański żeński zakon, ale jezuici są temu niechętni.

W 1680 r., tuż przed Wielkanocą, w wieku zaledwie 24 lat Katarzyna umiera, wycieńczona coraz ostrzejszymi torturami, którym się poddawała. Zaraz potem „na jej twarzy zagościła promienna i wspaniała piękność” – odnotowali jezuici.

Konstruowanie Kateri

O Kateri wiemy tyle, ile nam przekazali dwaj zakonnicy, Cholenec i Claude Chauchetière. Znali ją w ostatnich latach życia, byli świadkami jej duchowego rozwoju i śmierci. Spisane przez nich historie nie są jednak biografiami. To hagiografie, uwypuklające pobożność, próby wiary, które przechodziła zwycięsko, wstrzemięźliwość seksualną, utożsamianą z czystością fizyczną i duchową, ascetyzm i samo­umartwianie.

„Umarła otoczona nimbem świętości. Nie ustajemy w składaniu podziękowań Panu Bogu za łaski, które – wierzymy – otrzymujemy każdego dnia dzięki jej wstawiennictwu. Do jej grobu ciągną pielgrzymki, a dzicy, biorąc z niej przykład, stają się lepszymi chrześcijanami” – pisał dwa lata po jej śmierci o. Chauchetière. W następnych latach ojcowie odnotowali wiele uzdrowień zarówno wśród Indian, jak i Francuzów, które przypisywano interwencji Katarzyny. Kilkakrotnie ukazała się ojcu Chauchetière, którego poprosiła o namalowanie jej obrazu, co uczynił. Obraz, ukazujący pochyloną Katarzynę z krzyżem w ręku, jest wzorem dla licznych późniejszych przedstawień świętej.

Chorym przykładano do ciała ziemię z grobu Katarzyny albo kawałki jej ubrania, albo krzyż, który nosiła. Ostatnim oficjalnie uznanym cudem, który przesądził o jej kanonizacji, było uleczenie w 2011 r. Jake’a Finkbonnera, 11-letniego indiańskiego chłopca z plemienia Lummi ze stanu Waszyngton, z martwiczego zapalenia powięzi, czyli ostrej infekcji tkanki łącznej. Watykan uznał, że stało się to za sprawą Katarzyny Tekakwithy.

Biografie świętej przetłumaczono już na kilkanaście języków. W całej Ameryce powstało kilkaset kręgów wyznawców Kateri. Jednak aż do końca XIX w. Katarzyna Tekakwitha była jakby w tle, a jej świętość, zadeklarowana przez jezuitów, pozostawała nieoficjalna.

Zmieniło się to za sprawą niejakiego Clarence’a Walwortha, pochodzącego – jak Kateri – ze środkowej części stanu Nowy Jork. Waldsworth urodził się w szanowanej prezbiteriańskiej rodzinie, ale pod wpływem idei Ruchu oksfordzkiego zafascynował się katolicyzmem w wersji sprzed reformacji. Zmieniwszy wiarę, został księdzem w parafii w stolicy stanu, Albany. Jak powiadał, Indianie byli dla niego „hobby”. To on odkrył dla Amerykanów Katarzynę Tekakwithę, podążając jej śladami w USA i Kanadzie i zbierając wszelkie dokumenty, które miały posłużyć do starań o beatyfikację Indianki.

Równie intensywnie pracowała jego bratanica, Ellen Hardin Walworth, pisarka i jedna z założycielek organizacji Córki Amerykańskiej Rewolucji. Historia Tekakwithy zwróciła jej uwagę ze względu na „koloryt i archeologię”. W 1891 r. napisała książkę „The Life and Times of Kateri Tekakwitha, the Lily of the Mohawks”. To ona wymyśliła imię Kateri, usiłując nadać „Katarzynie” irokeskie brzmienie – jakby nie mogła pogodzić się z podwójną tożsamością swej bohaterki, której hybrydowy charakter oddawały imiona, pod którymi była wcześniej znana: europejska Katarzyna i mohawska Tekakwitha.

Książka Walworth to dzieło romantyczki, traktującej przeszłość jako bezpieczną krainę, którą można kształtować wedle własnych upodobań. XVII wiek to okres, w którym Mohawkowie prowadzą nieustanne walki z innymi plemionami oraz Francuzami, okres, kiedy porywanie i torturowanie jeńców było usankcjonowanym kulturowo obyczajem. Jednak w kreacji autorki, która szuka w tej mitycznej krainie „heroicznych elementów” kolonialnej przeszłości, nie ma agresorów i winnych, jest współistnienie i współpraca Holendrów, Francuzów, Anglików i Indian.

Rzecz w tym, że jedna z tych grup – tubylczy Amerykanie – znika. Walworth sięga tu po inny, jakże miły białemu intelektualiście mit: znikającego Indianina, który przynależy nie tylko do innego świata (czyli dzikiego lasu), ale i innego czasu, gdzie na człowieka nie czyhają „pułapki cywilizacji”. Takie właśnie chrześcijaństwo odkryła i przyswoiła, zdaniem autorki, Kateri: „czyste i proste. Cały jej żywot był żywotem nieujarzmionej Indianki. Pozostała dzieckiem lasu”.

Kilka lat wcześniej katoliccy biskupi podczas konferencji w Baltimore decydują o wysłaniu do Watykanu prośby o wszczęcie procesu beatyfikacyjnego. Kościół katolicki, w USA niecieszący się uznaniem dominującej części społeczeństwa, nabiera znaczenia wraz z napływem coraz większych liczb imigrantów z Europy. Pojawia się więc potrzeba usankcjonowania jego rosnącej roli w amerykańskim społeczeństwie. Jak komentuje z przekąsem Allan Greer, największy bodaj znawca Katarzyny Tekakwithy, potrzebny był „niewinny tubylec z odległej kolonialnej przeszłości”. Wybór padł na Katarzynę, choć wiele innych tubylczych kobiet i mężczyzn urzekły nauki misjonarzy, co owocowało żarliwym poświęceniem. Np. żyjąca w tym samym czasie co Tekakwitha urszulanka Marie de l’Incarnation pisała o Geneviève z ludu Nipissing, która przez kilkaset mil dźwigała ciało męża, przemierzając lasy i rzeki, by zapewnić mu chrześcijański ­pochówek w misji urszulanek, „spragniona wiedzy o świętych tajemnicach”.

Proces beatyfikacyjny Kateri rozpoczyna się w 1932 r. W 1939 r. księża i biskupi, podczas konferencji w Fargo w Dakocie Północnej, postanawiają uznać Kateri Tekakwithę za patronkę swoich dorocznych spotkań. Tak powstaje istniejący do dziś ruch modlitewny Kateri Tekakwitha Conference. W 1943 r. Pius XII ogłasza Indiankę sługą bożą, ale dopiero w 1980 r. Jan Paweł II podejmuje decyzję o jej ­beatyfikacji (tego samego dnia beatyfikuje też m.in. Marie de l’Incarnation). O wiele wcześniej, już w 1930 r., świętymi zostaje sześciu jezuitów działających w Nowej Francji w XVII w., którzy ponieśli męczeńską śmierć z rąk Mohawków. Sześć lat temu, 21 października, Benedykt XVI uznał Katarzynę za świętą.

Ikona

Jak zauważa Greer, gdy w latach 90. zaczynał badania nad Katarzyną Tekakwithą, nie znajdywał jej wyznawców wśród Mohawków (a niektórzy uważali ją za zdrajczynię). Głównymi propagatorami jej świętości byli katoliccy Indianie z innych grup. Jednak na watykańską kanonizację przyleciało kilkuset Mohawków.

Katarzyna, XVII-wieczna Indianka z tego irokeskiego ludu, została wykreowana przez jezuitów jako dowód skuteczności ich misji ewangelizacyjnej i cywilizacyjnej. W XX i XXI w. przysłużyła się z kolei – jako wyobrażona „Kateri” – wzmocnieniu tożsamości Kościoła w USA, a także sporej części tubylczej ludności, zostając pierwszą tubylczą świętą. Stała się też patronką ekologów i bohaterką skandalizującej powieści Leonarda Cohena „Piękni przegrani”. Trudno dostrzec jej ludzki wymiar.

Kim była Tekakwitha? Pytam Mohawka, Toma Portera Sakokwenionkwasa, który w 1993 r. pięć mil od Fonda założył niewielką wspólnotę ­Kanatsiohareke.

– Nikim, zagubioną kobietą – kwituje.

Zdrajczyni swojej rasy, którą uwiodła wiara kolonistów? Raczej okrutnie doświadczona przez los dziewczynka, sierota, outsiderka, która desperacko szukała pocieszenia i sensu życia, i znalazła je wśród podobnych sobie uciekinierek z indiańskich społeczności, realizujących radykalną, średniowieczną wersję chrześcijańskiej pokuty. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 43/2018