Niepokoje w oazie spokoju

W Jordanii, pustynnym królestwie uchodzącym za oazę spokoju na burzliwym Bliskim Wschodzie doszło do ulicznej rewolucji, która obaliła premiera. Rozochoceni buntownicy żądają od króla, by wstrzymał reformy, które mają ocalić jego państwo przed bankructwem.

05.06.2018

Czyta się kilka minut

Antyrządowe protesty w Jordanii, Amman, 3 czerwca 2018 r. / Fot. Khalil Mazraawi / AFP Photo / East News /
Antyrządowe protesty w Jordanii, Amman, 3 czerwca 2018 r. / Fot. Khalil Mazraawi / AFP Photo / East News /

Uliczną rewolucję wywołała zeszłotygodniowa zapowiedź kolejnych podwyżek podatków (które i tak płaci ledwie 3 procent obywateli) i cen. Zapowiadając je premier Hani Mulki tłumaczył, że bez dodatkowych pieniędzy Jordania stanie się niewypłacalna i nie będzie w stanie utrzymywać publicznych instytucji i urzędów, szkół, szpitali. Dług publiczny monarchii równy jest już niemal jej całkowitym dochodom, a zalecane przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy podwyżki mają sprawić, że za trzy lata zmniejszy się on do trzech czwartych dochodów. Premier zapewniał też, że nowe podatki dotkną przede wszystkim ludzi najzamożniejszych, co przyczyni się też do zmniejszenia przepaści między bogatymi i biednymi.

Król jest dumny

Politykę zaciskania pasa premier Mulki obiecał zachodnim bankierom już przed dwoma laty w zamian za prawie 725 milionów dolarów pożyczki na remont i rozkręcenie gospodarki. Takie właśnie zadanie otrzymał wraz z urzędem od panującego od 1999 r. króla Abdullaha II. Premier zabrał się natychmiast do pracy, a rodacy zapamiętają dwa lata jego rządów jako czas nieustannych podwyżek, nowych podatków, drożyzny, pogarszania życia. Bezrobocie wzrosło do prawie 20 proc., a rosnące koszty utrzymania sprawiły, że spośród wszystkich arabskich miast, jordańska stolica Amman stała się miejscem najdroższym do życia, droższym niż Dubaj, uchodzący w świecie za symbol bezwstydnego niemal bogactwa. W styczniu władze przestały dotować z państwowej kasy ceny chleba (wzrosły natychmiast dwukrotnie), podstawy wyżywienia najbiedniejszej, piątej części siedmiomilionowej ludności kraju. W lutym podniesiono o połowę opłaty za prąd, ceny benzyny podwyższano w tym roku już kilka razy i w sumie wzrosły o prawie jedną trzecią.

W zeszłą środę, gdy rząd ogłosił kolejną podwyżkę cen prądu i paliw, przywódcy jordańskich związków zawodowych ogłosili strajk. Przerwali pracę lekarze w szpitalach, prawnicy, sklepikarze. Nie tylko w 2,5-milionowym Ammanie (jedna trzecia ludności kraju), ale w siedmiu innych miastach kraju, a strajk okazał się największym antyrządowym protestem od Arabskiej Wiosny z 2011 r. Król Abdullah kazał premierowi odwołać podwyżki, ale strajki przerodziły się w uliczne demonstracje, których uczestnicy domagali się już dymisji samego premiera. Gdy Mulki ogłosił, że nowych, wyższych podatków nie odwoła i że może to zrobić jedynie parlament, protesty się wzmogły.

Kiedy kilkutysięczny tłum demonstrantów zaczął przedzierać się pod siedzibę premiera, a policja musiała użyć granatów z gazem łzawiącym i pałek (w zamieszkach zostało aresztowanych 60 osób, a 42 policjantów zostało poturbowanych), w poniedziałek król wezwał do swojego pałacu premiera, kazał mu złożyć rezygnację, po czym wyraził całkowite poparcie dla demonstrantów. „To, co tu widziałem podczas ostatnich dni, czyni mnie prawdziwie szczęśliwym – obwieścił monarcha ludowi. –Przepełnia mnie duma, że jestem Jordańczykiem”.

Stronę antyrządowych demonstrantów wziął również przewodniczący parlamentu Atef Tarawneh, który w imieniu posłów zwrócił się do monarchy, by jak najpilniej zwołał posiedzenie izby i pozwolił im odrzucić rządowe projekty podwyżek cen i podatków. „Nie pozwolimy, by rządzili nami bankierzy z Międzynarodowego Funduszu Walutowego, ani Banku Światowego” – zapowiedział przewodniczący Tarawneh, powtarzając hasło, skandowane na ulicach Ammanu przez antyrządowych demonstrantów.


Czytaj także: "Strona świata" - specjalny serwis "TP" z analizami i reportażami Wojciecha Jagielskiego


Na nowego premiera król wyznaczył wykształconego na Harvardzie 58-letniego Omara al-Razzaza, sprawującego dotąd obowiązki ministra oświaty. Zanim został ministrem w Ammanie pracował jako ekonomista w Banku Światowym w Waszyngtonie, a dziś uchodzi za przeciwnika radykalnych liberałów i zalecanych przez nich radykalnych reform. Razzaz uważa, że koszty takich reform ponosi biedota i aby ją chronić, należy przeprowadzać zmiany łagodniej i wolniej. Znawcy jordańskiej polityki uważają, że jego nominacja jest ze strony króla próbą uspokojenia zarówno demonstrantów na ulicach Ammanu, że radykalizm reform zostanie wyhamowany, jak zachodnich bankierów – że reformy, nawet jeśli w wolniejszym tempie, będą kontynuowane.

Wymiana premierów pozostaje zresztą od lat ulubionym sposobem króla Abdullaha radzenia sobie z buntami poddanych. Razzaz jest już jego trzynastym premierem, a podczas Arabskiej Wiosny, gdy w Jordanii doszło do ulicznych wystąpień domagających się swobód obywatelskich, ale też utrzymania królewskich dotacji do cen chleba, prądu, paliw i wody, monarcha wymieniał szefów rządu co pół roku. Żeby załagodzić gniew ludu, król za każdym razem wycofywał się też z zapowiadanych reform, oznaczających konieczność zaciskania pasa, utrzymywał szczodre dotacje i zabraniał zwalniać z pracy urzędników z administracji publicznej, zatrudniającej i dającej zarobek jednej trzeciej ludności kraju.

Pieniądze za spokój

Jordańskiego króla, obecnego, ale także jego ojca, Husajna, panującego w latach 1952-99, stać było na tego rodzaju rozrzutność, gdyż za utrzymanie ich królestwa jako oazy spokoju na Bliskim Wschodzie płacili wszyscy możni, zainteresowani tym regionem świata i mający tam swoje interesy.

Powstała w wyniku podziału francuskich i brytyjskich kolonii i protektoratów na Bliskim Wschodzie, niepodległa od 1946 r. Jordania tylko na początku swego istnienia dała się wciągnąć w regionalne wojny i polityczne awantury – drogo za to płacąc. W 1948 r., po wojnie z Izraelem, została zalana przez palestyńskich uchodźców. Jeden z nich zamordował w 1951 r. ówczesnego jordańskiego króla Abdallaha I, zarzucając mu zdradę sprawy palestyńskiej. W 1967 r., w kolejnej wojnie z Izraelem, Jordania straciła zajętą w poprzedniej wojnie Wschodnią Jerozolimę.

Od tego czasu, położona na pustyni między Lewantem a Zatoką Perską i rządzona przez Haszymidów, przedstawicieli jednego z najwspanialszych arabskich rodów, do którego należał ojciec samego Proroka Mahometa (Haszymidzi byli aż do 1924 r. szeryfami, strażnikami najświętszych miejsc islamu Mekki i Medyny, a do 1958 r. rządzili jako królowie także Irakiem), Jordania starała się zachować rolę oazy spokoju i pośrednika na burzliwym Bliskim Wschodzie. W 1994 r., jako drugi po Egipcie kraj arabski, podpisała pokój z Izraelem. Wdzięczna za to Ameryka uznała ją za jednego ze swoich najważniejszych sojuszników na Bliskim Wschodzie i obdarowywała pomocą finansową większą niż najechany przez nią zbrojnie Afganistan czy zniszczone w trzęsieniu ziemi Haiti. Równie hojni byli bogaci sąsiedzi z Półwyspu Arabskiego, którzy w 2011 r. obiecali płacić jordańskiemu królowi pięć miliardów dolarów rocznie, byle tylko powstrzymał u siebie Arabską Wiosnę i nie dopuścił, by dotarła ona nad Zatokę Perską.

Wiosenne burze

Król sprawił się z zadaniem, ale powstrzymana na jordańskiej pustyni Wiosna Arabska zmieniła tak korzystną dla niego międzynarodową koniunkturę i ściągnęła na jego kraj kłopoty. Wojny, jakie wskutek między innymi Arabskiej Wiosny wybuchły po sąsiedzku w Iraku i Syrii sprawiły, że do Jordanii ruszyła kolejna po Palestyńczykach rzeka uchodźców. Szacuje się, że w Jordanii żyje dziś od półtora do dwóch milionów uciekinierów z Syrii i Iraku, a władze z Ammanu skarżą się, że na ich utrzymanie wydało prawie 10 miliardów dolarów (dodatkowo w Jordanii pracuje ponad pół miliona robotników sezonowych z Egiptu).

Wojny w Iraku, Syrii, a także w Jemenie, krwawe uliczne rewolucje w Libii i Egipcie, zamachy dżihadystów z samozwańczego kalifatu Państwa Islamskiego odstraszyły od Jordanii turystów i zagranicznych inwestorów, a dodatkowo odebrały zagranicznych dobrodziejów, którzy pospieszyli pomagać bardziej potrzebującym w Syrii czy Jemenie. Zanim wybuchły w nich wojny, Irak i Syria były też najważniejszymi partnerami handlowymi pozbawionej surowców Jordanii i głównym źródłem jej dochodów z eksportu żywności.

Od Jordanii odwrócili się też bogaci szejkowie znad Zatoki i obcięli obiecaną pomoc o miliard dolarów rocznie. Saudyjczyków rozzłościło, że Jordańczycy nie przyłączyli się do ogłoszonej przed rokiem przez Rijad blokady Kataru. A także fakt, że na wydaną przez Saudyjczyków wspólną wojnę z jemeńskimi rebeliantami Huthi, Jordańczycy posłali jedynie niewielki oddzialik. Haszymidzi z Ammanu, których do kontaktów z Izraelem Saudyjczycy już nie potrzebują, surowiej za to niż szejkowie znad Zatoki potępili amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa za decyzję o przeniesieniu do Jerozolimy ambasady USA w Izraelu.

Niespokojny region

Zresztą spadek cen ropy naftowej na światowych rynkach i samych szejków znad Zatoki zmusił do zaciskania pasa i sprawił, że są dziś mniej niż skłonni, by szastać jak dawniej petrodolarami na prawo i lewo. Królowie, emirowie i szejkowie sami podwyższają ceny i podnoszą podatki oraz szukają nowych źródeł dochodów, żeby uniezależnić się od koniunktury na ropę naftową. Co gorsza dla Jordanii, szejkanaty znad Zatoki próbują też uniezależnić się od sprowadzanej dotąd z zagranicy siły roboczej. Na Półwyspie Arabskim pracuje dziś około miliona Jordańczyków, a ich przesyłane do kraju pieniądze osiągnęły w zeszłym roku sumę prawie 2,5 miliarda dolarów.

Kłopoty gospodarcze przeżywa zresztą dziś cały praktycznie Bliski Wschód. Irak i Syria jeszcze nie zaczęły nawet podnosić się z wojennych zniszczeń, a wojna w Jemenie trwa w najlepsze. Iranowi grożą nowe sankcje ze strony Ameryki, a kto wie, czy również także nie z Europy. Liban uważany jest za najbardziej zadłużone państwo świata, a Egipt dopiero dochodzi do siebie po Arabskiej Wiośnie i jego również czekają radykalne oszczędności (zaprzysiężony właśnie na prezydenta Abdel Fatah al-Sisi, były wojskowy dyktator, który w marcu wygrał wybory, ogłosił w zeszłym tygodniu nowe podwyżki opłat za wodę i wywóz śmieci, podniósł ceny biletów w kairskim metrze i zapowiada nowe podatki i zniesienie dotacji do cen prądu).

Wymiana premiera uspokoi zapewne na jakiś czas sytuację w Jordanii, jedynym obok Omanu i Kuwejtu bliskowschodnim kraju, którego nazwa nie pojawia się w wojennych depeszach i raportach. Demonstranci z Ammanu rozejdą się do domów. Zwłaszcza, że do połowy czerwca trwa muzułmański miesiąc postu, ramadan.

Przywódcy ulicznego buntu z Ammanu zapowiadają jednak, że nie ustąpią dopóki rząd nie odwoła nowych podatków, nie przywróci dotacji do cen i w ogóle nie zmieni polityki. „Nie obchodzi nas wymiana polityków. Chcemy zmiany polityki” – powiedział w jednym z wywiadów szef jordańskiej centrali związkowej Ali al-Abous.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej