Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Tego samego dnia, 27 stycznia, przypada rocznica śmierci dwóch ludzi, którzy wywarli decydujący wpływ na moje życie. 91 lat temu zmarł bł. abp Jerzy Matulewicz, który przywrócił do życia i gruntownie odnowił Zgromadzenie Marianów, do którego – pociągnięty jego wizją Kościoła i życia zakonnego – także wstąpiłem 65 lat temu. W tym dniu upływa 19 lat od śmierci Jerzego Turowicza, który 54 lata temu przyjął mnie do redakcji „Tygodnika Powszechnego”. Bez względu na to, czy rocznica jest okrągła, czy nie, bo w końcu jakie to ma znaczenie, 27 stycznia jest dla mnie ważnym dniem.
Jerzy Giedroyc podziwiał Turowicza za to, że potrafił stworzyć zespół, który jego dziełu, „Tygodnikowi Powszechnemu”, zapewnił trwałość. Coraz mniej jest już redaktorek i redaktorów „Tygodnika”, którzy osobiście znali Jerzego Turowicza, ale nie mam wątpliwości, że nadal jest to jego pismo. „Tygodnik nie taki sam, lecz ten sam” – jak mawiał Jerzy. Śmiem twierdzić, że w redakcji na Wiślnej jest nie tylko jego piękny portret, ale też jest jego duch.
Obdarzony nieprzeciętną inteligencją, z prawdziwą pasją, którą bym się ośmielił nazwać miłością, doszedł do wybitnej znajomości Kościoła, jego historii, teologii, filozofii, polityki itd. Osobiście poznał ludzi, którzy wywarli ogromny wpływ na życie Kościoła i z wieloma nawiązał głęboką przyjaźń. Była to u Jerzego Turowicza nie tylko erudycja, ale mądrość podbudowana szeroką znajomością rzeczy. I godzi się powiedzieć, że Jerzy Turowicz jako ekspert i autorytet został doceniony. Można by tu wyliczać odznaczenia czy przypomnieć doktorat honoris causa, ale dużo ważniejsze jest to, że dla hierarchów kierujących Kościołem w Polsce Jerzy Turowicz stał się i autorytetem, i partnerem.
Dowodzi tego korespondencja z metropolitą krakowskim, potem papieżem Janem Pawłem II, i słowa tych, którzy byli świadkami ich rozmów. Nie przypadkiem Jan Paweł II zaprosił Jerzego Turowicza na synod biskupów, by mówił do zgromadzonych tam hierarchów o parafii. W trudnych sytuacjach szukano jego pomocy i rady. Tak było, gdy zaproszony przez kardynała Macharskiego odegrał kluczową rolę w pracach nad rozwiązaniem konfliktu z Żydami w związku z klasztorem na terenie obozu w Oświęcimiu. Jego korespondencje z Soboru Watykańskiego II były tak ważne dla Kościoła w Polsce, że kiedy na jednej sesji nie mógł być w Rzymie, zastąpił go w ich pisaniu arcybiskup Wojtyła. Jeśli Prymas Tysiąclecia podejmował z nim polemiki, jeśli publicznie zareagował krytycznie na jego artykuł o kryzysie w Kościele, to dlatego, że Turowicz był dla Prymasa godnym partnerem sporu. Prymas zresztą wyznał, że nigdy w prawość ani dobrą wolę Turowicza nie zwątpił. Był zapraszany do uczestniczenia w wielu kościelnych, roboczych gremiach, wygłosił mnóstwo konferencji jako ten, którego głos ma specjalną wagę, jego artykuły liczyły się w posoborowej debacie o Kościele, liczyły się też i w latach następnych.
Jak każdy, nie wyłączając kanonizowanych świętych, kto poważnie się angażuje w sprawy Kościoła, Turowicz doznawał od pełniących w nim urzędy afrontów i przykrości. O wielu z tych dostojników – jak napisał ktoś dowcipnie – w przyszłości będzie wiadomo tylko tyle, że żyli w czasach Jerzego Turowicza. ©℗
CZYTAJ TAKŻE:
HISTORIA PEWNEGO KŁAMSTWA: Fragmentem listu papieża Jana Pawła II do Jerzego Turowicza na 50-lecie „TP” od lat bije się w pismo i w jego redaktora. Odsłaniamy kulisy manipulacji tym dokumentem >>>
List Jana Pawła II do Jerzego Turowicza z okazji 50 lecia „Tygodnika Powszechnego” >>>