Nieludzko czyści

Na mapie europejskiego dziennikarstwa Maciej Zaremba jest jedną z najważniejszych postaci. A wydani właśnie w Polsce "Higieniści" tylko potwierdzają jego pozycję.

04.07.2011

Czyta się kilka minut

Gdy rodziło się dziecko, ojciec brał je i zanosił na miejsce spotkań, gdzie zasiadali najstarsi spośród członków tej samej fyli. Oni to badali noworodka. Jeśli miał prawidłową budowę i był silny, nakazywali go żywić. Jeśli niemowlę miało wadliwą budowę, odsyłali je na miejsce zwane Apothetai, będące urwiskiem w górach Tajgetu. Sądzili bowiem, że lepiej było dla niego samego i dla polis, aby nie żyło to, co od samego początku nie miało zdrowia i siły.

Plutarch

W czasach kilkusekundowych newsów i artykułów na dziesięć linijek łatwo zwątpić w sens długotrwałych dziennikarskich poszukiwań, żmudnych reportaży, tematów, wokół których autor krąży latami. Maciej Zaremba tę wiarę przywraca. Ujawniona przez niego w 1997 r. sprawa przymusowych sterylizacji, dokonywanych przez szwedzkich lekarzy na pacjentach uznanych za "niepełnowartościowych", wywołała trzęsienie ziemi nie tylko w spokojnej zazwyczaj Szwecji. Jakkolwiek górnolotnie by to brzmiało, dziennikarz dotknął tematu fundamentalnego dla całej cywilizacji współczesnej, a jednocześnie wstydliwie skrywanego lub uznawanego za domenę faszystowskich katów. Efekt poszukiwań - wydani właśnie w Polsce "Higieniści" - to jedna z najbardziej niespokojnych książek historyczno-reporterskich, jakie ukazały się w Polsce w ciągu ostatnich lat.

Detaliczna, pełna dat i nazwisk, spokojnie prowadzona historia eugeniki opowiada o wielkim zamierzeniu ludzkości, próbach jego realizacji i okrutnych konsekwencjach, które przyniosło. Począwszy od starożytnej Sparty aż do współczesnej Japonii przewijają się próby hodowli  człowieka idealnego bądź, jak pisał już Platon, najlepszego "materiału ludzkiego", pozbawionego wad i obciążeń dziedzicznych. Jeśli bowiem możemy za pomocą żmudnej selekcji doprowadzić do otrzymania szczególnie pięknej odmiany tulipana, jeśli (znowu przykład z Platona) łączymy ze sobą najlepsze psy czy konie, dlaczego nie zastosować tych zasad w budowaniu społeczeństwa?

Szwecja, USA, Szwajcaria, Norwegia, Japonia, Niemcy, Kanada, Estonia, Łotwa, Polska wreszcie - wszędzie tam w pierwszej połowie XX wieku trwał gorączkowy namysł nad metodami, które przyniosą oszczędności dla znękanych budżetów państwowych, a jednocześnie wyeliminują - użyjmy słowa, które w dyskusji o eugenice zrobiło furorę - chwasty. Chwastem mógł być Cygan, pijak, kryminalista, pedofil, epileptyk, głuchoniemy, prostytutka, kobieta nadwrażliwa i skłonna do depresji, wszystko, co słabe, mało produktywne, nie nasze, obce, żarłoczne, kosztowne. Tak jak Michel Foucault opowiedział fragment historii cywilizacji przez stosunek społeczeństw do psychicznie chorych, tak Zaremba przedstawia stosunek do maruderów opóźniających postęp narodów.

"Higieniści" skazują czytelnika na lekturę wyjątkowo niewygodną: mimo że większość opisywanych w książce zdarzeń dzieje się w mniej lub bardziej odległej przeszłości, nieustannie dolega poczucie aktualności tematu. Historia eugeniki nie jest niebezpiecznym owadem zamkniętym w bursztynie, a pytania, które stawiali sobie naukowcy pod koniec XIX wieku, zachowały aktualność do dzisiaj. Weźmy choćby powracający co jakiś czas w Polsce dylemat, czy w sytuacji permanentnego kryzysu państwo powinno łożyć pieniądze na bardzo drogie leczenie tzw. chorób rzadkich, czy też przeznaczyć je na programy medyczne dostępne dla większej liczby pacjentów. Z podobnego konfliktu, w który weszły finanse i humanistyczny szacunek dla praw jednostki, narodziła się nowożytna eugenika.

Ilu z nas opowiada się za chemiczną kastracją pedofilów?

Ilu uznaje konieczność kary śmierci? Kara śmierci to przecież nic innego jak najradykalniejszy ze sposobów sterylizacji.

Czy osoby niepełnosprawne psychiczne, bez szans na stałą pracę, mają prawo do posiadania potomstwa? A jeśli tak, to kto powinien łożyć na dziecko?

Podobne pytania kołują nad "Higienistami", sprawiając, że góry Tajget zdają się wyrastać tuż za oknem.

***

"Higienistów" wraz z wydanym wcześniej zbiorem reportaży "Polski hydraulik" warto czytać jeszcze szerzej: jako aktualną, spójną, pozbawioną złudzeń opowieść o różnorodnych narzędziach wykluczenia, które bogatsi i lepiej urodzeni stosują wobec grup traktowanych jako zagrożenie. Zaremba posługuje się przykładem Szwecji, co jest o tyle bolesne, że w potocznej świadomości, nie tylko europejskiej, kraj ten jawi się jako oaza szczęśliwości i spokoju. Cena spokoju, jak pokazuje autor, jest jednak bardzo wysoka. Sterylizacja dokonywana niegdyś w szwedzkich szpitalach staje się częścią tej samej historii, co obecne praktyki tamtejszych związkowców blokujących w radykalny sposób dostęp robotników zagranicznych do rynku pracy. Sterylizacja jest potrzebna, by zbudować społeczeństwo idealne, bez lumpów, pijaków, wariatów, obciążonych chorobami genetycznymi - w sposób oczywisty zagrażają oni społecznemu porządkowi, na dodatek obciążając państwową kasę wydatkami na cele socjalne. Tytułowy polski hydraulik czy łotewski budowlaniec również stanowią zagrożenie dla wewnętrznego ładu, psują bowiem lokalny rynek pracy. Ponieważ nie można ich wysterylizować ani wsadzić do domu wariatów, sprawę biorą w swoje ręce związki zawodowe, które pojawienie się tańszej i sprawniejszej konkurencji traktują jak śmiertelne zagrożenie. Podobnie jak jednym z celów eugeniki było dobro poddawanych zabiegom pacjentów, tak pod pozorem walki o prawa cudzoziemskich pracowników dokonuje się w istocie bezlitosne wypychanie ich z rynku.

Wątek szwedzki łączy więc obie książki, odzierając ten kraj z mitycznego nimbu. Szwecja Zaremby to przede wszystkim kraj potężnej hipokryzji, kraj, który za cenę dobrego samopoczucia omija szerokim łukiem swoją dwuznaczną rolę w czasie II wojny światowej, kraj, który przymyka oko na zbrodnie szwedzkiego najemnika, a jednocześnie bez wahania podejmuje decyzję o deportacji jego bośniackiej ofiary, kraj, którego esencją zdaje się pomieszanie socjalnej czułości dla własnych obywateli z bezwzględnością dla obcych. Jest to w końcu kraj, gdzie w imię społecznego konsensusu uchylone zostają prawa jednostki, a sprawiedliwość społeczna zmienia się w paranoję, jak choćby wtedy, gdy opiekunka społeczna zostaje ukarana za odwiedziny u pacjentów poza godzinami jej pracy. Wybitny wkład Szwecji w dziedzinę eugeniki staje się z tej perspektywy nieco bardziej zrozumiały. - Oto wasz raj - zdaje się sarkastycznie mówić dziennikarz.

***

Czy Szwecja jest jednak wyjątkiem? Wypada raczej napisać, że nie każdy kraj ma swojego Zarembę, a sami "Higieniści" podsuwają wyraźne tropy. Istnieje na przykład oczywisty związek z kierunkiem dziennikarskich poszukiwań autora "Polskiego hydraulika" a wydaną w 2009 r. książką Małgorzaty Szejnert "Wyspa klucz", pokazującą metody selekcjonowania imigrantów przypływających z Europy na Ellis Island. Z książki Szejnert czytelnik wychodzi z poczuciem, że właściwie cała nowożytna historia Stanów Zjednoczonych oparta jest na metodzie sita, odsiewającego jednostki użyteczne od tych, które nie przynoszą społeczeństwu korzyści. W "Higienistach" Maciej Zaremba dopełnia ten obraz informacjami z interioru.

Blisko 40-letnia dyskusja na temat konieczności walki z wynaturzeniami społecznymi zaowocowała m.in. kalifornijską ustawą sterylizacyjną z 1913 r. "W przeciwieństwie do prawodawców niemieckich i skandynawskich, którzy wysilili się, aby przynajmniej na papierze wykazać wartość sterylizacji ze względów medycznych lub dla higieny rasy, amerykańskie stany stawiały sprawę jasno. Bezpośrednie odniesienia do chorób dziedzicznych były rzadkością. Wyliczano po prostu »wariatów«, »ograniczonych« i epileptyków, dalej również przestępców seksualnych, »zboczeńców, którzy mogą stanowić zagrożenie dla społeczeństwa« lub osoby przyłapane na »zwierzęcych lub seksualnie perwersyjnych obyczajach«. W Północnej Dakocie i Oregonie prawo otwarcie wymieniało homoseksualistów, w Idaho i Iowa można było pod przymusem sterylizować syfilityka. Kastracja występowała w Kansas i Utah, za to była zabroniona w dziewięciu innych stanach. Ale można też było sterylizować zwykłych przestępców : »recydywistów« w Oregonie i Idaho oraz po drugim wyroku w Waszyngtonie i Kalifornii".

***

Jeśli piszę, że "Higieniści" są lekturą niebezpieczną, to również dlatego, że komplikują one pewne oczywistości. W powszechnym odczuciu eugenika to zło wcielone, Maciej Zaremba stara się jednak przeprowadzić cienkie, poszarpane linie podziałów wewnątrz samego pojęcia, dzieląc eugenikę na "pozytywną" i "negatywną". Program tej pierwszej kreśli Leon Wernic, polski naukowiec, który przed II wojną światową zabiegał o przyjęcie radykalnej ustawy o sterylizacji "mało wartościowych". Batalię przegrał, proponując w zamian program minimum: "ubezpieczenia na wypadek porodu, karmienia, wychowania dzieci, zabezpieczenia posagu i warsztatu pracy". Wypada tylko przyklasnąć, pytanie jednak, czy ów prometeizm od początku nie był listkiem figowym. "Higieniści" to również fascynujący portret narodzin i ewolucji idei: krok po kroku możemy prześledzić, jak rodzi się, rośnie, jak ścierają się w niej różnorakie tendencje, jak zostaje zaatakowana przez wirus rasizmu (chyba że wirus ów był immanentną częścią idei już u jej zarania).

Światowy program eugeniczny, o czym warto pamiętać, był budowany przez dwa skrzydła naukowców: inżynierów społecznych poszukujących oszczędności ekonomicznych oraz idealistów przekonanych, że można zbudować lepszy świat, bez chorób dziedzicznych, patologii, cierpienia. We wspólnym froncie walki o lepszy świat kroczyli przez kilka dekad pozbawieni uprzedzeń rasowych socjaliści, jak Niemiec Julius Moses, feministki oraz duchowi ojcowie nazistów - Ernst Rudin, główny autor nazistowskiej ustawy sterylizacyjnej, czy Norweg Johan Scharffenberg, który już w 1911 r. pisał, że w higienie rasy chodzi nie tylko o poprawę ludzkiego bytu, ale też "oczyszczenie materiału genetycznego poprzez racjonalną hodowlę ludzi". Dodajmy, że Moses trafił do obozu koncentracyjnego, a Rudin przeżył wojnę i zmarł jako powszechnie szanowany obywatel.

Nie do uniknięcia jest też wątek religijny. Zaremba często podkreśla, że eugeniczny projekt powiódł się przede wszystkim w krajach protestanckich, o silnej tradycji purytańskiej i przekonaniu, że biednych Bóg nie kocha. Gdyby wyrysować mapę eugeniki światowej, rzeczywiście pokrywałaby się ona z mapą religijną, ze znaczącym jednak wyjątkiem w postaci Wielkiej Brytanii, nieufnej od początku wobec ustaw sterylizacyjnych. Również i ten medal ma dwie strony: owszem, katolicyzm nie przyłożył się w najmniejszym choćby stopniu do eugeniki negatywnej, jednocześnie jednak do dzisiaj walczy z metodami antykoncepcji i zapobiegania chorobom nawet tak korzystnymi z punktu widzenia profilaktyki zdrowotnej jak prezerwatywa.

Podobnie niejasne są wątki polskie, dla Zaremby, którego ojciec, Oskar Bielawski, przed wojną był jednym z ojców nowoczesnej higieny psychicznej, bardzo istotne. Oto zapomniana nieco postać Tomasza Janiszewskiego, pierwszego ministra zdrowia w II RP, zdeklarowanego eugenisty i pierwowzoru doktora Judyma. "Czy widok ludzi chorych, umysłowo upośledzonych, niedołężnych lub kalek, ludzi nadmiernie otyłych lub szczupłych, budząc w nas litość i współczucie, nie budzi zarazem poczucia wstrętu?" - pytał retorycznie. Janiszewski z zachwytem donosił z Berlina o przymusowej sterylizacji matek "mało wartościowych". Oto wspomniany już wenerolog Leon Wernic, który dowodził, że "Polak wartościowy, który dzieci nie płodzi, winien być ukarany grzywną. Niewartościowy - poddany sterylizacji". Oto Boy-Żeleński, który w tekście "Nieco pedagogiki" zastanawia się, czy nie należałoby w przyszłości sterylizować głuchoniemych i zabijać kalekie noworodki. Tego fermentu umysłowego nie sposób zrozumieć, stosując jedynie ahistoryczną miarę. Pamiętajmy, że ówczesny klimat sprzyjał radykalnym rozwiązaniom, a wielkie połacie Europy zmieniły się w infernalny krajobraz niczym z Boscha, okaleczony, słaby, syfilityczny, pijany. Również polska bieda, z jej brudem, wszawicą, analfabetyzmem i nadmiarem dzieci, domagała się szybkich działań. Jeśli więc nie doszło w Polsce do uchwalenia ustaw sterylizacyjnych, to według Zaremby zadecydowały o tym dwie przyczyny: opór Kościoła oraz brak kadr urzędniczych, które mogłyby typować osobniki "nieużyteczne".

Historia polskiej eugeniki ma oczywiście swoje kolejne odsłony, nieopisane w "Higienistach". Dwa lata temu cały kraj przyglądał się sprawie Wioletty Woźny, matki ośmiorga dzieci, która oskarżyła szpital w Szamotułach o sterylizację przeprowadzoną bez jej wiedzy i zgody. Środowisko lekarskie podzieliło się: część uważała, że wielkopolscy lekarze przekroczyli swoje uprawnienia, część uznała, że lekarze postąpili słusznie, wyręczając w podjęciu decyzji niezaradną życiowo kobietę, a jedyny błąd polegał na wpisaniu zabiegu do karty pacjenta. Ginekolodzy, z którymi rozmawiali wówczas dziennikarze "Tygodnika", przyznawali, że w kraju istnieje ciemna liczba wykonywanych nielegalnie zabiegów - czy to na prośbę kobiety, czy też bez jej wiedzy, dla dobra pacjentki, potomstwa, rodziny, w końcu społeczeństwa. Doświadczony ordynator prywatnej kliniki z południa Polski komentował: "Nie chcę nikogo obrazić, ale zdarzają się kobiety, które nie mają zbyt wiele komórek mózgowych. Odbieram czwarty czy piąty poród, wiem, że pacjentka o antykoncepcji nie ma zielonego pojęcia i mieć nie chce. Wiem, że pochodzi z dołu drabiny społecznej. W takim momencie rodzi się pokusa, żeby zadecydować za nią. Jak byłem młody, zdarzało się, że moi koledzy ulegali, wierząc, że tak będzie lepiej dla wszystkich".

Słowa te równie dobrze mogły być wypowiedziane kilkadziesiąt lat wcześniej.

***

Warto zwrócić uwagę na niejednoznaczne i otwarte zakończenie "Higienistów". Maciej Zaremba powraca w nim do głośnej sprawy dwóch amerykańskich lesbijek, głuchych od urodzenia. Przekonane, że głuchota jest darem Bożym, chcą, by ich dziecko również było głuche. Znajdują więc dawcę nasienia, w którego rodzinie wada ta przechodzi z pokolenia na pokolenie. Zapłodnienie udaje się, w 2002 r. na świat bodaj pierwszy raz w historii przychodzi dziecko, którego kalectwo, jak pisze Zaremba, "jest warunkiem zaistnienia". O etycznym wymiarze tego zabiegu autor taktownie milczy, choć jest oczywiste, że mamy tu do czynienia z okrucieństwem wysokiej próby. Wspomina jedynie, że gdyby 70 lat wcześniej obie kobiety mieszkały w Niemczech, czekałaby je pewna sterylizacja bądź obóz koncentracyjny - nieprzekraczalny limes myśli eugenicznej. "Eugenikę państwową, praktykowaną w imieniu narodu lub państwa i skażoną ludobójstwem, nietrudno potępić. Z eugeniką sprywatyzowaną, której motywem może być szczęście rodziny, sprawa nie jest równie prosta. Nie wystarczy przyłożenie takiego czy innego przykazania" - tłumaczy nieco wcześniej.

Po latach widać coraz wyraźniej, że próby budowania idealnego społeczeństwa w wydaniu skandynawskim czy niemieckim zostały skompromitowane, ale wcale nie oznacza to ich końca - niezależnie od miary etycznej, jaką przyłożymy do tego faktu, nie ulega wątpliwości, że malejąca liczba urodzeń dzieci z zespołem Downa jest dowodem na żywotność eugeniki. Nie zmieniły się nawet motywacje: nowozelandzcy dziennikarze ujawnili ostatnio plan poddawania obowiązkowym przesiewowym badaniom prenatalnym kobiety obciążone dużym ryzykiem urodzenia dziecka z tą chorobą. Przy tej okazji do opinii publicznej wyciekł dokument, w którym nowozelandzkie ministerstwo zdrowia dokonuje zestawienia kosztów aborcji dziecka z trisomią 21 i długotrwałej intensywnej opieki medycznej w przypadku narodzin. Bilans jest oczywisty: z ekonomicznego punktu widzenia bardziej opłaca się aborcja.

Przywołany przez Macieja Zarembę przykład z USA dowodzi jednak, że wchodzimy w fazę "eugeniki sprywatyzowanej", w której możliwe stanie się projektowanie dzieci według własnego gustu i upodobania, fazę równie nieprzewidywalną jak poprzednia. Najłatwiejszą do przewidzenia i już praktykowaną jej formą są procesy sądowe wytaczane przez niepełnosprawnych lub ich rodziców lekarzom, którzy pomylili się w badaniach płodu i nie ostrzegli przed możliwym kalectwem potomstwa. Da się nawet przewidzieć sytuację, w której syn amerykańskiej pary zażąda od niej odszkodowania za wrongful life, czyli życie niepełnowartościowe. "Eugenika sprywatyzowana działa na zasadzie pojedynczych decyzji i coraz swobodniejszego wyboru, lecz może przynieść podobne skutki do państwowej higieny rasy: odrzucenie tego, co odstaje od normy, słabości, kalectwa" - ostrzega autor.

Nie sposób też wykluczyć, że rację ma Kinga Dunin, w krytycznej wobec Zaremby recenzji "Higienistów" przewidując nieunikniony postęp eugeniki. Publicystka również ostrzega, że historia może zatoczyć koło i tak, jak kiedyś dotykała najbiedniejszych, tak będzie dotykać ich w przyszłości, choć w odmienny sposób.

Mówiąc w największym skrócie: nie będzie ich stać na takie zaprogramowanie swego potomstwa, by osiągnęło arcymistrzostwo w szachach czy poczesne miejsce w historii śpiewów operowych. To zaś oznacza, że "Higieniści" na pewno doczekają się kontynuacji. Ciekawe, które kraje zajmą w niej najwięcej miejsca.

Korzystałem z:

Kinga Dunin, "Pochwała eugeniki", www.dwutygodnik.com.pl,

Magdalena Gawin, "Rasa i nowoczesność. Historia polskiego ruchu eugenicznego (1880-1952)", Warszawa 2003.

Maciej Zaremba Bielawski, "Higieniści. Z dziejów eugeniki", Wołowiec 2011; "Polski hydraulik i inne opowieści ze Szwecji", Wołowiec 2008.

Joanna Brożek, Michał Olszewski: "Na żyłce" [w:] "Tygodnik Powszechny" z 15.09.2009 r .

Michał Olszewski (ur. 1977) jest dziennikarzem "Tygodnika Powszechnego", pisarzem.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, reportażysta, pisarz, ekolog. Przez wiele lat w „Tygodniku Powszechnym”, obecnie redaktor naczelny krakowskiego oddziału „Gazety Wyborczej”. Laureat Nagrody im. Kapuścińskiego 2015. Za reportaż „Przez dotyk” otrzymał nagrodę w konkursie… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 28/2011

Artykuł pochodzi z dodatku „Conrad 02 (28/2011)