NIEBIAŃSKA SOTNIA

Śmierć ponad stu obrońców Majdanu może być kamieniem węgielnym nowej Ukrainy. Ale by tak się stało, nowe władze muszą zbudować lepsze państwo. I stawić czoło propagandzie Kremla.

14.04.2014

Czyta się kilka minut

Kijowski Majdan, 20 lutego 2014 r. / Fot. Vasily Fedosenko / REUTERS / FORUM
Kijowski Majdan, 20 lutego 2014 r. / Fot. Vasily Fedosenko / REUTERS / FORUM

Od początku protestów na Majdanie wielu Ukraińców mówiło z przekonaniem, że użycie broni przez władzę sprawi, iż jej dni będą policzone. 20 lutego w Kijowie, gdy nastąpiła kulminacja przemocy, od kul snajperów i Berkutu zginęło 53 protestujących. Następnego dnia wieczorem prezydent Wiktor Janukowycz pakował walizki w swej podkijowskiej rezydencji.


Pierwsze strzały padają 22 stycznia przy ul. Hruszewskiego, w trakcie demonstracji przeciw drakońskim ustawom przyjętym w ekspresowym tempie przez Radę Najwyższą. Od kul Berkutu giną wtedy dwaj protestujący: Serhij Nigojan z Dniepropietrowska (z pochodzenia Ormianin) i Michaił Żyzniewski (Białorusin mieszkający w Kijowie). Tego samego dnia w lesie pod Kijowem znalezione zostaje ciało Jurija Werbyćkego, sejsmologa ze Lwowa i aktywisty Majdanu.

Pamiętam wówczas pytanie: co zmieniają ofiary w trwającej konfrontacji między władzą a opozycją? Jeśli ktoś miał wątpliwości, to szybko okazało się, że zmieniają wszystko. Żadna władza nie może bezkarnie strzelać do obywateli. Przygasający wcześniej ruch protestu zyskał pierwszych męczenników i siły do dalszej walki.


W kolejnych dniach znikają inni aktywiści Majdanu. Najbardziej znany to Dmytro Bułatow, Rosjanin z pochodzenia, jeden z liderów tzw. Auto-Majdanu. Ciała niektórych odnaleziono potem w różnych miejscach pod Kijowem, często ze śladami tortur.

Bułatow odnalazł się po ośmiu dniach. Bez kawałka ucha i z wieloma świeżymi ranami, ale na szczęście żywy (cztery tygodnie później został ministrem sportu i młodzieży w nowym post-majdanowym rządzie Ukrainy). Według stanu na 8 kwietnia, organizacja SOS-Majdan za zaginionych uznaje wciąż 129 osób.


Wpływowy doradca prezydenta Putina ds. Ukrainy, Sergiej Głaziew (urodzony i wychowany w Zaporożu) mówi 6 lutego w wywiadzie dla ukraińskiego dziennika „Kommiersant”, że amerykańskie służby wydzielają 20 mln dolarów tygodniowo na podtrzymanie protestów na Majdanie. Podpowiada też, że w sytuacji, gdy opozycja próbuje dokonać „zamachu stanu”, władze w Kijowie „nie mają innego wyjścia, jak tylko użyć siły”. O żadnych ustępstwach wobec „radykałów” nie może być mowy. Rosyjski przekaz do Janukowycza jest bardziej niż jasny: „albo ty, albo oni”. Wywiad Głaziewa pokazuje, że na Kremlu rośnie zaniepokojenie rosnącym w siłę protestem.


12 dni później, w trakcie najbardziej gwałtownych jak dotąd starć między Majdanem a Berkutem i Wojskami Wewnętrznymi, ginie 17 protestujących i 11 funkcjonariuszy. W centrum Kijowa zaczyna się regularna wojna domowa.

Możliwości akceptowalnego dla protestujących kompromisu topnieją. W grudniu Majdan żądał dymisji szefa MSZ, w styczniu wymiany premiera i rządu. W lutym – dymisji prezydenta. Do Kijowa ściągają ekipy telewizyjne z najdalszych zakątków świata. A media światowe wciąż z niedowierzaniem mówią, że w państwie europejskim (!) od kul sił rządowych giną ludzie.


Po stronie protestujących walczy Samoobrona Majdanu: podzielona na ok. 40 sotni (to tradycyjne ukraińskie określenie oddziału wojskowego; odpowiednik kompanii), liczy kilka tysięcy osób, uzbrojonych w pałki, kije i tarcze (zdobyczne milicyjne lub własnej produkcji, z płyt metalowych lub sklejki). Trzon sotni tworzą ludzie pochodzący z różnych regionów. Są sotnie kijowskie i lwowskie, sotnia huculska, wołyńska, iwanofrankiwska, zaporoska, charkowska itd.

Samoobrona powstaje na początku grudnia 2013 r., jako reakcja na pierwsze ataki Berkutu na Majdan (podczas jednego z nich pobito kilkaset osób). Sotnie mają dowódców i sztab; jednym z komendantów Samoobrony, najbardziej wyrazistym, jest Andrij Parubij (dziś szef Narodowej Rady Bezpieczeństwa i Obrony). Jednym z jego zastępców jest ukraiński Polak Andrzej Gabrow.

W Samoobronie Majdanu są obywatele Ukrainy zarówno ukraińsko-, jak też rosyjskojęzyczni; są Ukraińcy, Rosjanie, Ormianie, Tatarzy, Polacy, Żydzi. Samoobronę wspiera Prawy Sektor, liczący kilkuset ludzi (formalnie nie należy on do Samoobrony, czasem postrzega ją nawet jako konkurencję).


Rankiem 20 lutego na lotnisku w podkijowskim Boryspolu ląduje samolot z siedmioosobową delegacją funkcjonariuszy rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa, na czele z generałem Siergiejem Biesiedą i Władisławem Surkowem, jednym z najstarszych stażem i najbardziej wpływowych doradców prezydenta Putina.

Fakt ten ujawniły dopiero na początku kwietnia ukraińskie media. Szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow komentował wtedy, że grupa miała zadbać o bezpieczeństwo ambasady Rosji w Kijowie.

W tym czasie w ukraińskiej stolicy przebywało już co najmniej 20 pracowników różnych rosyjskich służb, m.in. Służby Wywiadu Zagranicznego i wywiadu wojskowego (GRU).


Tego samego dnia rano na dziedzińcu ponurego gmachu Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) przy ul. Wołodymyrskiej – zaledwie kilkaset metrów od Majdanu – członkowie specjalnego oddziału Alfa pakują broń snajperską do aut. Zdjęcia i wideo ujawnił w końcu marca amerykański portal Daily Beast, twierdząc, że pochodzą od jego ukraińskich informatorów. Zapytani o ocenę eksperci od spraw wojskowych twierdzą, że podobnej broni nie używa się do kontroli nad tłumem protestujących.


Tego dnia, 20 lutego, przy ulicy Instytuckiej przez kilka godzin trwa regularna bitwa między siłami rządowymi a protestującymi. Szef MSW, jeden z głównych „jastrzębi” w obozie władzy, podpisuje rozkaz dopuszczający użycie broni i mówi, że wszyscy funkcjonariusze w Kijowie zostają wyposażeni w broń ostrą.

Bilans dnia to 53 zabitych demonstrujących, kilkuset rannych i co najmniej kilku zastrzelonych funkcjonariuszy. Na dostępnych zdjęciach widać berkutowców, ostrzeliwujących się z broni automatycznej. Jednak najwięcej ofiar po stronie Majdanu zginęło od kul snajperów, którzy celowali tak, by zabić. Już tego samego dnia pojawiają się informacje, że władze zaangażowały do tego oddział Alfa. Niezależnie od tego, których jednostek członkowie strzelali, byli to bez wątpienia profesjonaliści.

Ogromna część ukraińskiego społeczeństwa nie ma wątpliwości, że winne są ówczesne władze, na czele z prezydentem Janukowyczem. Sondaże opinii publicznej wskazywały wtedy, że Ukraińcy ze wszystkich części kraju opowiadają się przeciw użyciu siły.


20 lutego przy Instytuckiej zginął Bohdan Solczanyk – wykładowca na Katolickim Uniwersytecie we Lwowie, doktorant w Szkole Nauk Społecznych w Warszawie, a prywatnie kolega mojej żony. Bohdan był jednym z niezliczonych dowodów na to, że Majdan to nie rewolucja radykałów, ale klasy średniej lub ludzi, którzy walczą z władzami o prawo, aby się nią stać.

Dane o ponad w sumie stu osób zabitych w Kijowie pokazują, że pochodzili oni praktycznie ze wszystkich regionów Ukrainy. Największy odsetek z nich (prawie 20 proc.) mieszkało w Kijowie. Podobna liczba przyjechała ze Lwowa. Prawda, że wśród ofiar „nadreprezentowany” był zachód kraju. Ale byli też mieszkańcy Czerkas (siedmiu), Doniecka (czterech), Zaporoża (dwóch), a nawet Krymu.


Między 18 i 20 lutego wielu Ukraińców z różnych części kraju dostało wiadomość, że zginął krewny, przyjaciel, kolega lub kolega kolegi. Masakra stała się tragedią narodu. Nawet jeśli nie całego (niektórzy opłakiwali berkutowców), to ogromnej jego części. Tych ponad stu zamordowanych szybko nazwano „Niebiańską Sotnią” i umieszczono w panteonie bohaterów narodowych. A hymnem Majdanu stał się utwór Pikardyjskiej Tercji, znanej grupy muzycznej, oparty na motywach łemkowskiej pieśni żałobnej. Jakby specjalnie napisany dla uczczenia lutowych dni w Kijowie.


Tymczasem po ucieczce Janukowycza z Ukrainy odpowiedzialność za wydanie rozkazu strzelania zaczęto kwestionować. Ambasador Rosji przy ONZ stwierdził, że za snajperami może stać… ambasada USA w Kijowie. Ale narracja propagandy Kremla szybko się zmienia i niebawem winni stają się liderzy Majdanu, którzy jakoby mieli zatrudnić snajperów-najemników. Taka teza wielokrotnie padała i pada z ust rosyjskich oficjeli. Jest też propagowana przez największy rosyjski instrument propagandowy na Zachodzie: anglojęzyczny kanał Russia Today.


Nieoczekiwanie wersja rosyjska zyskuje wsparcie. 5 marca w sieci pojawia się zapis rozmowy szefa MSZ Estonii Urmasa Paeta z Catherine Ashton, przedstawicielem UE ds. polityki zagranicznej. Paet mówi, że z jego rozmów z lekarzem Majdanu Olhą Bohomolec wynika, iż za snajperami mogła stać opozycja. Bohomolec ze zdziwieniem komentuje, że Paet musiał coś źle zrozumieć. Ale jest za późno. Rosyjskie służby – które zapewne stały za nagraniem i upublicznieniem rozmowy – wykorzystują lekkomyślność Estończyka dla poparcia swej tezy.


Odtąd propaganda rosyjska usiłuje zasiać wątpliwości w umysłach Ukraińców (i świata) co do odpowiedzialnych za otwarcie ognia. Wsparcie otrzymuje z oczekiwanej strony: Janukowycz i Ołeksandr Jakimienko (były szef SBU), dziś obaj emigranci polityczni w Rosji, mówią o najemnikach zatrudnionych przez opozycję, którzy winni są masakrze na Instytuckiej 20 lutego.

Takie twierdzenia skutecznie trafiają do części społeczeństwa ukraińskiego, szczególnie na południu i wschodzie, które w większości nieufnie odnosi się do nowych władz w Kijowie. Jednocześnie rosyjska propaganda pomija milczeniem, że przed 20 lutego od kul funkcjonariuszy również zginęło wielu protestujących. Pewną odmianę w tej propagandowej narracji wprowadził niedawno minister Ławrow: oznajmił, że za masakrę na Instytuckiej odpowiada Prawy Sektor.


Majdan i jego bohaterowie stają się dziś kamieniem węgielnym nowej Ukrainy. Powstają ulice Bohaterów Majdanu lub Niebiańskiej Sotni. Bohdan Solczanyk stał się patronem szkoły w rodzinnym Starym Samborze. Ale żeby był to kamień, który stanie się fragmentem mocnego fundamentu, na którym z kolei można by zbudować lepsze państwo, potrzebne są głębokie i skuteczne reformy.

Nowe władze muszą też szybko wyjaśnić wszystkie okoliczności wydania decyzji o otwarciu ognia do protestujących na Majdanie. Kilka dni temu nowy szef SBU Wałentyn Naliwajczenko oświadczył, że za śmierć 17 z 53 protestujących odpowiedzialni są berkutowcy. Wkrótce zatrzymano część członków tzw. specjalnej „czarnej jednostki” Berkutu. Minister sprawiedliwości stwierdził zaś, że decyzję o przygotowaniu operacji i wydaniu rozkazu o otwarciu ognia zatwierdził osobiście Janukowycz.

Pozostaje mieć nadzieję, że nowy rząd wyjaśni tę sprawę w sposób przekonujący i niebudzący wątpliwości – wobec własnego społeczeństwa i świata. Bo nie ma wątpliwości, że Kreml nie zrezygnuje z podważania wiarygodności nowych władz także przez ataki na ów mit założycielski nowej Ukrainy. Rosja rozumie, o jaką stawkę toczy się ta walka.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich im. Marka Karpia w Warszawie. Specjalizuje się głównie w problematyce politycznej i gospodarczej państw Europy Wschodniej oraz ich politykach historycznych. Od 2014 r. stale współpracuje z "Tygodnikiem Powszechnym". Autor… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2014