Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ta niezwykła mozaika, którą da się ułożyć w kilkanaście różnych wątków, to propozycja spojrzenia na dramatyczną historię Rumunii lat 30. i 40. XX w. z zupełnie innej perspektywy. Autor świetnie pokazuje, że niewielka i senna miejscowość, znajdująca się na uboczu Europy, może być znakomitym punktem do obserwacji brutalnych wydarzeń w tej części świata. Historii uczymy się zazwyczaj poprzez obrazy-symbole: polityków wprowadzających w życie swoje szalone wizje czy dowódców toczących krwawe kampanie. Czasem ta perspektywa zostaje odwrócona – wtedy mamy szansę poczuć ogrom cierpienia, jakiego doświadczyły miliony ofiar krwawej historii XX w. Ale istnieje jeszcze trzecia droga – można pokazać losy pewnego restauratora, który wbrew przeciwnościom dba o swój lokal i klientów, właściciela sklepu z kawą zmagającego się z problemami aprowizacyjnymi albo staroświeckiego oficera, który, choć wspiera faszyzujący rząd, kocha bez granic żydowską lekarkę.
Ktoś może powiedzieć, że taka perspektywa nie ma w sobie należytego patosu, bo nie oddaje sprawiedliwości cierpieniu milionów ludzi. Teodorescu pokazuje, że te punkty widzenia nie tylko się nie wykluczają, ale są wręcz sobie nawzajem niezbędne. Wielkie dramaty historii doczekały się już tysięcy kronikarzy – ich praca jest oczywiście nie do przecenienia, jednakże czasem warto, choćby na chwilę, porzucić wielkie kwantyfikatory i pochylić się nad pozornie banalnymi losami pojedynczych ludzi. Dzięki temu możemy zobaczyć zupełnie nowe rzeczy – np. to, jak rodzi się nazizm (czy jakikolwiek system polityczno-ideologiczny usprawiedliwiający przemoc wobec innych ludzi). Wbrew powszechnemu wyobrażeniu ci, którzy w czasie wojny z zimną krwią mordowali setki cywilów, nie byli „złem wcielonym”, demonicznymi oficerami SS o blond włosach i lodowatych, błękitnych oczach. Rekrutowali się w większości właśnie z mieszkańców takich miejscowości, jak opisywana przez Teodorescu rumuńska Medgidia. Byli to prości ludzie, których horyzont myślenia nie wykraczał poza kilkanaście ulic, gdzie żyli na co dzień. Ich problemy ograniczały się do sporów z sąsiadami, drobnych frustracji, niewielkich upokorzeń. Paradoksalnie to właśnie oni okazują się najbardziej niebezpieczni, gdy tylko zawieje odpowiedni wiatr historii. Dlatego wszyscy powinniśmy przeczytać „Medgidię” bardzo uważnie. ©
Cristian Teodorescu „Medgidia, miasto u kresu”, przeł. Radosława Janowska-Lascar Amaltea Wrocław 2015