Nie siadam w pierwszej ławce

Podszedł do mnie na ulicy elegancki pan i pyta: „Czy to siostra wiele lat temu dała chłopcu z Teerenstra pieniądze na szkołę? To ja jestem tym chłopcem. Siostra dała mi skrzydła” – opowiada s. Teodora Jadwiga Grudzińska.

18.03.2019

Czyta się kilka minut

Jeden z domów w Ndélélé, zamieszkały przez 8 osób / S. TEODORA JADWIGA GRUDZIŃSKA
Jeden z domów w Ndélélé, zamieszkały przez 8 osób / S. TEODORA JADWIGA GRUDZIŃSKA

Wchodzi do kościoła brzdąc, może sześć lat, w bluzce długiej jak z dorosłej kobiety. Jedną ręką trzyma tę bluzkę, bo mu spada. Drugą ciągnie młodszego brata. Posadził go koło mnie. A potem jeszcze dopchnął. I sam też się kokosi. Znoszę to parę minut, w końcu pytam: „Co się tak pchasz?”.

Już 32 lata jestem w Afryce. W Ndélélé, na wschodzie Kamerunu, w misji sióstr pasjonistek – 18 lat. Prowadzimy tu szkołę. Dzieci, które się przy mnie rodziły, teraz same rodzą. Nie wszystkie z nich się pamięta po tylu latach, ale niektóre tak. Jak tego chłopaka, co się pchał w kościele.

Idź, siostry mamy znajdują

Pcha się dalej i odpowiada: „Nie pcham się, tylko chcę, żebyś mnie zobaczyła”. Tłumaczę: „Ja ciebie nie tylko widzę, ale i czuję, bo siedzicie na mnie”. Ale zaczęłam coś podejrzewać. Po mszy proszę go: „Powiedz mi swoją historię”.

„Chciałem, żebyś mnie zobaczyła” – powtarza brzdąc. „I zrobiła mi zdjęcie” – dodaje.

Okazało się, że wysłała go babcia. Mama zmarła na AIDS, tata zaginął nie wiadomo gdzie. Babcia powiedziała: „Idź, siostry mamy znajdują”. Więc przyszedł z samego rana. Wiedział, gdzie jesteśmy, i wiedział, że dzieciom, którym robimy zdjęcia, szukamy rodzin do adopcji na odległość. Czasem to jedyna szansa na naukę. Więc zrobiłam mu zdjęcie i wzięłam do programu adopcji. Nawet nie przypuszczałam, co za cyrk z tego będzie.

To dziecko, które co dzień bawiło się w rowie ze świniakami i do szkoły poszło całe w błocie, jest już na czwartym roku prawa. Wieczorami pracuje w restauracji, sprząta nieraz do rana, by zarobić na naukę. Andres się nazywa. Chłopak wygrał. A za nim do szkoły poszedł jego brat – ten, co go na mnie wpychał.

Dobrze się modliłeś

Innego chłopaka pamiętam, bo zachowałam się wtedy nie po katolicku. Przyszedł do kościoła i długo siedział – a to było wtedy, gdy sobie postanowiłam, że już więcej nie usiądę dalej niż w pierwszej ławce. Dlaczego tak? Bo w pierwszej będę miała spokój, będę uczestniczyć w mszy, nie będę widzieć potrzebujących. Ale ten chłopak był taki biedny. Siedział skulony, widać było, jak się wstydzi. Powiedziałam sobie: „Niech stracę”. Akurat przyjechałam z Polski, wymieniłam pieniądze na życie dla wspólnoty. Zawołałam go i wypytuję. On opowiada: nie ma rodziców, a babcia chce, żeby się uczył. Skończył podstawówkę, ale do szkoły dalej iść nie może, bo bez ubrania i książek do klasy nie wejdzie. Marzył, by choć przed budynkiem siedzieć i słuchać przez otwarte drzwi.

Dobrze znałam sumę, jaką trzeba było wpłacić, żeby dziecko miało ubranko i książkę. Dałam te pieniądze. Nie wiedział, czy to jawa, czy sen. „Dobrze się modliłeś” – powiedziałam i poszłam. Dalej już go nie śledziłam. Wiedziałam, że na pewno będzie chodził do szkoły. Nie mieliśmy żadnego kontaktu przez wiele lat.

Elegancki pan

Po dziesięciu, jak nie po piętnastu latach, pojechałam z Ndélélé do miasta. Zaparkowałam, pozałatwiałam, wracam – a tu mi koło w aucie zablokowali. Dzwonię i dzwonię, żandarmeria jest daleko. Każą mi gdzieś jechać. Mam zablokowany samochód – to jak pojadę? Błagam, przyjedź pan i pokaż mi, gdzie znak, że nie można stawać.

Ubłagałam, przyjechali. Pokażcie mi znak! Ale my – mówią – przez głośnik ogłaszamy. Nie jestem stąd, jak miałam słyszeć? Próżne gadanie.

Nagle z przeciwnej strony ulicy podchodzi do nas elegancki pan, który – jak mówi – poznał mój głos. Bo włosy już miałam siwe, młoda i szczupła też nie byłam.

Pyta: „Czy to siostra wiele lat temu dała chłopcu z ­Teerenstra pieniądze na szkołę? Tak? To ja jestem tym chłopcem. Siostra dała mi skrzydła. Następne lata już zarabiałem, całe wakacje uprawiając ludziom pola, by opłacić szkołę i studia. Teraz staram się pomagać innym”.

Okazało się, że to sędzia najwyższej instancji. Wcześniej pokazał żandarmowi wizytówkę, a ten natychmiast odblokował samochód. Ale ja jestem zachłanna i od razu mówię: „Skoro jesteś sędzią sprawiedliwym, to wspomóż mnie jeszcze. Mam chłopca, który już dwa lata siedzi w więzieniu w Batouri. Karaluchy zjadły jego dossier, nikt się nim nie interesuje, nie ma adwokata. Sierota. Jego babcia choruje na gruźlicę, ukradł dla niej banany na rynku”.

Sędzia mówi: „Pojedź tam, on już będzie na ciebie czekał”. Podjechałam pod więzienie, a tamten leci do mnie z radością. Dwa lata siedział, już gruźlicę miał. Wtedy mówię: „Panie Boże, odwołuję to, co powiedziałam, że usiądę w pierwszej ławce, żeby nie widzieć”.

Czy w niebie będą drzewa?

Taką to lekcję katechizmu dostałam. A u nas katechezy to i dzieci nauczą. Jeden chłopiec, nie więcej niż dziesięć lat, mówi tak: „Sąsiedzi żyją w niezgodzie z moimi rodzicami. Nie potrafią przebaczyć, choć mama z tatą już dawno im przebaczyli. A do kościoła to chodzą. Więc ułożyłem dla nich modlitwę »Ojcze nasz« ze słowami: »Chleba naszego powszedniego nam nie dawaj. Nie odpuszczaj nam ­naszych grzechów, bo i my nie odpuszczamy«”.

Innym razem na katechezie, gdy mówiliśmy o niebie, jedno dziecko Baku pyta: „Czy w niebie będą drzewa?”. Jak będą, to niebo im się opłaci. Bo Baka, Pigmeje, to ludzie lasu i kochają przyrodę. Są teraz niszczeni, bo lasy masowo się wycina. Zdrowe drzewa, najszlachetniejsze, średnica taka jak ten stół – co pięć minut jadą do portu i do Europy. Baka nie mają już środków do życia, w lesie nie ma zwierzyny. Przychodzą do wieśniaków, a ci ich rozpijają. Zardzewiała puszka po konserwach pełna arkidu, czyli alkoholu z kukurydzy, to zapłata za dzień pracy na plantacji.

Drugi problem to narkotyki. Co kilka kroków stoi handlarz z taboretem. Na nim do sprzedaży: pół papierosa, kostka cukru. No i tramol, silne tabletki lokalnej produkcji. Znam czternastolatków, którzy muszą brać cztery dziennie, są już kompletnie ogłupieni. Powód? Głodny był, nie miał energii do pracy, wziął i sił mu przybyło. Albo szaman chciał dostać kozę, więc dał tabletkę. Tabletka sprawiła, że chory na AIDS na chwilę lepiej się poczuł i uwierzył szamanowi, że ten go uzdrowił.

Tramol jest wszędzie – 25 franków za tabletkę. Jedno euro to 650 franków, kura kosztuje 2000 franków , 40 tysięcy to mała pensja. Każdy może mieć tych tabletek, ile chce.

Urodzony 31 lutego

Nikt nie liczy Baka, oni nie mają aktów urodzenia, u nas mieszka ich bardzo dużo. Kilkoro dzieci chodzi do nas do szkoły. Kiedyś zebrałyśmy grupę i mówimy: „Musicie mieć akty urodzenia”. Zrobiłyśmy w wiosce kampanię, żeby je rejestrować na merostwie. Zebrałam prawie 60 dzieci. Poszłam z nimi, a burmistrz pyta: „Kiedy mają się urodzić?”. Mówię: „Zacznij od 1 stycznia”. A ten taki inteligentny był, że skończył na 31 lutego.

Ale już miały akty urodzenia, teraz kwestia, gdzie je będą trzymać. Lud Baka mieszka w szałasach, jak leje, to przeciekają listki. Mówię dziecku: „Plastikowa buteleczka po witaminach to jest twoja szafa. Trzymaj tam akt urodzenia i świadectwa”. Tak to żyją Baka – szlachetne plemię.

Ale rozpijają ich. Wszystko przez to, że w lasach nie ma już małp czy innych zwierząt, które można zjeść – np. słonia. Zaprosili mnie kiedyś na święto lasu. Wtedy zabijają słonia, jedzą go potem dwa tygodnie. Ciekawa byłam, jak go przechowują, przecież nie mają lodówek. Okazało się, że zakopują mięso głęboko w ziemi w liściach, które odstraszają zwierzątka.

Jak się poluje na słonia? Przebija mu się maczetą brzuch, jelita zawiązuje lianami do drzewa i słoń jak idzie, to te jelita gubi, aż padnie. Baka idą za nim i już bez walki go mają. Prymitywnie, ale z głową.

Lekcja od szczura

I od szczura można katechezę dostać. Dawniej, jak widziałam ludzi, co mieli wyżarte uszy i policzki, to sobie w sercu myślałam: „Aleś się musiał zachlać, żeś nic nie czuł”. Nie po katolicku myślałam. A tu kiedyś budzę się w nocy, nogi mokre, patrzę, czy deszcz nie leci z sufitu. Nie leci, ale nogi czerwone. Na gzymsie siedzi szczur. Taaaaaki długi, a ogon jeszcze dłuższy. Dwie dziury mi wygryzł pod stopą. Potem się dowiedziałam, że szczur, zanim ugryzie, dmucha i znieczula ciało.

Taką to dobrą lekcję miałam, żebym nie osądzała innych. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 12/2019