Nie pytaj, skąd weźmiemy chleb

Gdy w Polsce słabnie religijność ludzi młodych, Wspólnota Sant’Egidio przeżywa rozkwit. Jak? Proponując bycie z ubogimi i życie Słowem Bożym na serio.

23.07.2018

Czyta się kilka minut

„Wakacje z ubogimi” zorganizowane przez warszawską Wspólnotę Sant’Egidio, sierpień 2017 r. / ANNA MATLAK / WSPÓLNOTA SANT’EGIDIO
„Wakacje z ubogimi” zorganizowane przez warszawską Wspólnotę Sant’Egidio, sierpień 2017 r. / ANNA MATLAK / WSPÓLNOTA SANT’EGIDIO

Na początku zawsze jest obawa, czasem strach. Pytania: „Jacy oni są?”, „O czym z nimi rozmawiać?”, „Czy będę umiał się zachować?”. I szereg organizujących myślenie stereotypów – o brudzie, lenistwie, alkoholu, odpowiedzialności za swój los. Szybko okazuje się, że odpowiedzi nie są wcale trudne (jacy są? – tacy jak wszyscy: różni), a stereotypy mają niewiele wspólnego z rzeczywistością.

Tego uczy doświadczenie członkiń i członków Wspólnoty Sant’Egidio z Warszawy, Chojny i Poznania oraz jej sympatyków z Krakowa, Szczecina i Stargardu, którzy kilka razy w tygodniu wychodzą na ulice swoich miast, by spotykać się z osobami w kryzysie bezdomności. Niosących im jedzenie, kawę i herbatę, ubrania, ale przede wszystkim swój czas i uwagę.

Wiele osób zaangażowanych w Sant’­Egidio mówi wręcz: „Przyjaźń. Przyjaźń z ubogimi”.

Kto tutaj służy

– Do Wspólnoty prowadzą różne drogi. Dla mnie pierwszym impulsem był artykuł o tym, że Sant’Egidio otwiera dom dla starszych, samotnych kobiet w Moskwie – opowiada Magdalena Wolnik, odpowiedzialna za Wspólnotę w Polsce. – Gdy więcej poczytałam, zapytałam sama siebie: dlaczego, skoro udaje się gdzie indziej, miałoby się nie udać w Polsce?

Choć zawsze podkreślają, że mają 50 lat – w tym roku rzymska wspólnota założona przez Andreę Riccardiego obchodzi okrągłe urodziny – to w Polsce działają krócej. Pierwsza była mała grupa w Chojnie, niespełna dziesięciotysięcznym mieście między Szczecinem a Gorzowem ­Wielkopolskim. Dziś działa coraz prężniej: oprócz wspomnianych kolacji na ulicy organizuje wyjazdy na peryferie, do miejsc, w których mieszkają osoby w kryzysie bezdomności, prowadzi punkt wydawania odzieży, wydaje przewodniki dla osób żyjących na ulicy z danymi wszystkich punktów pomocy, odwiedza mieszkańców i mieszkanki domów pomocy społecznej, opiekuje się uchodźcami i uchodźczyniami, proponuje rozwiązania – jak zorganizowanie korytarzy humanitarnych z obozów dla uchodźców, organizuje modlitwy o pokój i za uchodźców zmarłych w drodze do Europy, przygotowuje Liturgię Męczenników, podczas której wspominani są chrześcijanie i chrześcijanki wszystkich wyznań, którzy oddali życie za wiarę.

Wszystko to, za papieżem Franciszkiem, który Wspólnotę poznał jeszcze w Buenos Aires, można streścić w trzech „P”: preghiera (modlitwa), poveri (ubodzy), pace (pokój). Albo w krótkiej obserwacji, jaką podzielił się Benedykt XVI, gdy odwiedził rzymską jadłodajnię prowadzoną przez Sant’Egidio: „Tutaj myli się ten, kto służy, z tym, komu się służy”.

Kolacja na Dworcu Centralnym

– Z pewnością ta Wspólnota o dziwnie brzmiącej nazwie jest w Polsce coraz lepiej kojarzona – przyznaje Wolnik. – Coraz więcej młodych przychodzi, bo chce przekładać to, co czyta w Ewangelii, na konkret zaangażowania na rzecz osób ubogich. Wśród młodych jest wciąż bardzo wiele osób, które chcą żyć służbą i modlitwą w sposób głęboki. Część z nich właśnie w Sant’Egidio, poprzez bycie z ubogimi, odnajduje Boga w swoim życiu – dodaje.

Wspólnota, która w Polsce zaczynała 10 lat temu od pięciu osób, dziś liczy kilkaset stale zaangażowanych i trudną do policzenia grupę ludzi, którzy z nią sympatyzują i angażują się w poszczególne akcje – czy to materialnie, czy poświęcając swój czas i siły. W samej Warszawie, tylko podczas Świąt z Ubogimi, czyli obiadu bożonarodzeniowego, organizowanego w podziemiach jednego z kościołów, zaangażowanych jest ok. 500 osób – kucharze, kelnerzy, osoby sprzątające, chór, orkiestra czy dekoratorzy sali.

Choć Święta z Ubogimi zdają się być „szczytowym” momentem działania Wspólnoty, ważniejsza jest aktywność na co dzień. Jak mówią członkowie i członkinie Wspólnoty: „Kluczowa jest wierność”.

Między innymi owa wierność i nieakcyjność przyciąga ludzi. Także bezpośredniość i prostota działania. – Wspólnota to miejsce, w którym staramy się autentycznie żyć Ewangelią, przekładając na konkrety również te jej fragmenty, które wydają się najtrudniejsze, jak słowa Jezusa ze sceny Sądu Ostatecznego, jak przypowieść o miłosiernym Samarytaninie czy nakaz Chrystusa, by nakarmić tłumy – mówi Wolnik. – Sant’Egidio nauczyło mnie, by nie pytać w takich chwilach, skąd weźmiemy tyle chleba.

Owa prostota (a nawet dobrze rozumiana prostoduszność) w podejściu do słów Ewangelii ma siłę oddziaływania również na osoby poszukujące. Nie brakuje takich wśród członków i członkiń Wspólnoty. Tym, co łączy wszystkich, jest zmiana spojrzenia na osoby w kryzysie bezdomności. Przyznają, że „chodzenie na kanapki”, jak mówią o kolacjach na ulicy, przeobraża sposób patrzenia na miasto, ludzi, ich krzywdę i cierpienie. Dzieje się to niejako mimochodem – w trakcie rozdawania posiłków i nawiązywania relacji. Znikają uprzedzenia i dystans. Pojawia się sympatia i troska. Jedna z członkiń Wspólnoty mówi: – Osoby, które spotykam pod Dworcem Centralnym, są po prostu bardzo fajne. Jestem im wdzięczna, że wpuściły mnie do swojego życia, zupełnie innego niż moje. Dzięki temu poczułam się nie tylko potrzebna, ale też zaopiekowana. I dobrze się bawiłam, bo naprawdę wszyscy chcą, żeby podczas tych spotkań było miło i radośnie, na ile to możliwe.

– Kiedy jesteśmy razem z ubogimi, zyskujemy wszyscy – dodaje Wolnik.

W centrum i na peryferiach

Wspólnota Sant’Egidio próbuje oddziaływać na społeczne postrzeganie bezdomności. Spotkania z osobami w kryzysie bezdomności odbywają się w centrach miast (choć w Warszawie także na lotnisku Okęcie). Dwa lata temu z inicjatywy Wspólnoty, we współpracy z innymi organizacjami, w Warszawie odbyło się ogólnopolskie Święto Ubogich, z udziałem kard. Kazimierza Nycza, rzecznika praw obywatelskich Adama Bodnara czy takich artystów jak Muniek Staszczyk i Tomasz Budzyński. List do uczestników i uczestniczek napisał jałmużnik papieski, dziś już kardynał Konrad Krajewski. Wydarzenie miało miejsce w Świątyni Opatrzności Bożej – w centrum opanowanego przez klasę średnią miasteczka Wilanów. To wszystko świadome wybory, mające przeciwstawić się wypychaniu bezdomności na margines społeczeństwa. Chodzi o pokazanie, że osoby bezdomne są mieszkańcami tych samych metropolii, co my. I mają prawo być w ich centrum. A także w centrum Kościoła.

Nie dziwi więc, że z tak dużą życzliwością do Wspólnoty odnosi się papież. To, co mówi o Kościele ubogich, peryferiach, migrantach, stanowi treść życia Sant’Egidio od długiego czasu. Kierujący Wspólnotą podkreślają jednak, że czuli bliskość również z poprzednikami Franciszka. Kiedy Karol Wojtyła zostawał papieżem, szukał w Rzymie miejsc, w których żyje się Ewangelią – tak trafił na Wspólnotę. Gdy była jeszcze niewielka, obdarzył ją zaufaniem – a później także odpowiedzialnością za podtrzymywanie ducha Asyżu po międzyreligijnym spotkaniu modlitewnym w intencji pokoju.

Członkowie i członkinie Wspólnoty od lat wcielają w życie nauczanie papieża o wychodzeniu na peryferia. Jeżdżą do miejsc niemieszkalnych, do ogródków działkowych, pustostanów, przyczep kempingowych, namiotów, piwnic, gdzie odwiedzają swoich bezdomnych znajomych. Działają bezpośrednio – podają swoje numery telefonów, gdy trzeba, reagują, zimą rozwożą ciepłe posiłki, pomagają montować piece, namawiają do skorzystania ze schronisk.

Szczególnie ważne w działaniach Wspólnoty wydaje się nadawanie zjawisku bezdomności bardziej ludzkich kształtów: zamiast statystyk czy utartych schematów myślowych pojawiają się konkretne imiona, twarze, historie. Opowiadają je ludzie, którzy poznali swoich znajomych na ulicy lub w miejscach, gdzie próbują przetrwać. To bodaj najlepszy sposób na przełamywanie stereotypów. Gdy Franciszek wzywa, by dając jałmużnę zawsze spojrzeć w oczy i ująć rękę tego, komu się ją daje, członkowie i członkinie Sant’Egidio mogą się tylko uśmiechnąć – robią to od zawsze.

Łatanie systemu

Doceniają to także ludzie zajmujący się sprawami bezdomności zawodowo. W Polsce, w której publiczny system wychodzenia z bezdomności istnieje teoretycznie, będąc zbiorem dziur, luk i błędnych założeń, takie inicjatywy wykonują pracę niemożliwą do przecenienia.

Adriana Porowska, dyrektorka Kamiliańskiej Misji Pomocy Społecznej, która prowadzi w Warszawie schronisko dla bezdomnych mężczyzn i mieszkania treningowe, przyznaje, że Wspólnota dociera do osób, które nie korzystają z placówek i w efekcie najbardziej potrzebują wsparcia. Podkreśla, że aby trafić do specjalistów pracujących w noclegowniach, schroniskach, mieszkaniach treningowych czy jadłodajniach, trzeba im zaufać.

– A do tego często niezbędne jest spotkanie człowieka, któremu się zaufa, na ulicy. To najtrudniejszy element. Wsparcie osób w kryzysie bezdomności wymaga nie tylko profesjonalizmu, ale przede wszystkim empatii i wyczucia, których z pewnością nie brakuje członkom i sympatykom Wspólnoty – mówi Porowska. Za szczególnie istotne uważa, że przy istniejących mechanizmach wsparcia osób w kryzysie bezdomności opartych na wymaganiach i kryteriach, ludzie ze Wspólnoty nie oceniają i nie pouczają. Po prostu przy nich są. – Towarzyszą ludziom poranionym, chorym, wątpiącym, przywracają im nadzieję na lepsze jutro. Nie wszystkie osoby mieszkające na ulicach Warszawy znajdują nocleg, nie każdy człowiek otrzyma pomoc medyczną, ale dzięki takim ludziom każdy ma szansę spotkać dobrą duszę, która o niego zawalczy, zapyta, jak ma na imię, poczęstuje kanapką, zatroszczy się o buty i kurtkę, zadzwoni w jego imieniu po pomoc streetworkera, strażnika miejskiego czy karetkę pogotowia – dodaje. Podkreśla, że wiele osób skorzystało z pomocy Kamiliańskiej Misji tylko dzięki temu, że usłyszało o niej od ludzi z Sant’Egidio.

Ubodzy o różnych twarzach

Podobnie dzieje się w innych miejscach świata (Wspólnota jest obecna w ponad 70 państwach). Jak podkreślają kierujący Sant’Egidio, ubodzy w różnych miejscach mają różne twarze. Dlatego Wspólnota otacza opieką i troską nie tylko osoby w kryzysie bezdomności, starsze czy uchodźców, ale także dzieci ulicy, dzieci imigrantów, więźniów, osoby chore na AIDS czy z niepełnosprawnościami.

Jak przekonuje Wolnik, mimo różnic w działaniach i kulturze, Wspólnotę jednoczy jeden duch oparty na wspomnianych trzech słowach: modlitwa, ubodzy, pokój.

Chociaż często działa za pomocą małych środków, Wspólnota nie boi się również dużych wyzwań – w Rzymie prowadzi szereg noclegowni, schronisk czy jadłodajni. Angażuje się również we wprowadzanie rozwiązań systemowych, takich jak wspomniane korytarze humanitarne. A także w procesy pokojowe. To dzięki zaangażowaniu Wspólnoty udało się zakończyć trwającą 15 lat wojnę domową w Mozambiku.

By jeszcze mocniej żyć jednym duchem, Wspólnota organizuje wspólne przeżywanie liturgii Triduum Paschalnego w różnych miejscach świata i coroczne spotkania młodych zaangażowanych w ­Sant’Egidio. Przyszłoroczny zlot odbędzie się w Polsce.

Rewolucja na wakacjach

Sant’Egidio powstała w 1968 r. na fali posoborowego entuzjazmu, ale także jako odpowiedź na przechodzącą przez Europę rewolucję społeczną i kulturową. Jak podkreślają sami założyciele Wspólnoty, szukali wówczas sposobu na dokonanie „rewolucji serca”. Chcąc zmieniać świat, zaczęli od siebie i od refleksji nad tym, jak zmieniać serca ludzi, żeby w efekcie zmienić rzeczywistość. – Do dziś od tego staramy się zaczynać – mówi Wolnik. – 50 lat temu ludzie młodzi mieli większą śmiałość, by marzyć o zmianie świata. Dziś jesteśmy dużo bardziej skoncentrowani na sobie samych. Tym bardziej potrzeba nam szerokich horyzontów, bliskiego spotkania z drugim człowiekiem, który także nas samych wyrywa z samotności i egoizmu.

Gdy ten numer „Tygodnika” będzie w sprzedaży, członkowie i członkinie Wspólnoty Sant’Egidio pojadą na wakacje. Nie sami. Zabiorą swoich przyjaciół w kryzysie bezdomności. Bo także w takich warunkach – weekendowego wypadu do Czerwińska – dokonać się może rewolucja zmieniająca świat. ©

Autor jest publicystą zajmującym się tematyką Kościoła, aktywności społecznej oraz wykluczenia i bezdomności. Redaktor działu Wiara w „Magazynie Kontakt” (magazynkontakt.pl) i redaktor naczelny „­Publicystyki” w portalu ngo.pl.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 31/2018