Nie mieszajmy w to dzieci

Film nagrodzony Złotą Palmą w Cannes prowadzi nas po zakamarkach szarej strefy, w której rozgrywają się moralne dylematy. Reżyser pokazuje subtelne naginanie zasad.

21.11.2016

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu „Egzamin” / Fot. GUTEK FILM
Kadr z filmu „Egzamin” / Fot. GUTEK FILM

Niechaj pierwszy rzuci kamieniem, kto nigdy nie dziękował lekarzowi wręczaną pod stołem kopertą, nie załatwiał przez znajomych miejsca w przedszkolu czy zwolnienia od służby wojskowej. Mieszkańcom byłych demoludów są to doświadczenia doskonale znane i ciągle przez nich praktykowane, pomimo zmiany ustrojowej. O tym, jak wynaturzyły się i weszły w społeczny krwiobieg szlachetne pojęcia „wdzięczność” i „pomoc”, opowiada najnowszy film Cristiana Mungiu, twórcy nagradzanych „4 miesięcy, 3 tygodni, 2 dni”. Ale nie tylko o tym.

Rumuński reżyser lubi dzielić włos na czworo. We wspomnianym filmie z 2007 r. pokazywał, jak podziemie aborcyjne w epoce Ceauşescu upadlało kobiety, choć jednocześnie komplikował obowiązujący dziś sztywny podział na pro choice i pro life. W swoim kolejnym filmie, „Za wzgórzami”, rozgrywającym się w żeńskim klasztorze prawosławnym, odtwarzał atmosferę duchowego osierocenia po upadku komuny, kojarząc ucieczkę w fanatyczną religijność z całkowitym uwiądem społecznych więzi. Nagrodzony Złotą Palmą „Egzamin” osadzony jest już całkiem współcześnie, aczkolwiek w mieście Kluż, znanym z wieloletniego urzędowania w Ratuszu postkomunistycznej ekipy, mechanizm znajomości i układów działa tak, jakby po 1989 r. niewiele się zmieniło. Drobne szachrajstwo na egzaminie maturalnym okazuje się częścią długiego łańcucha zależności i powiązań. Niemal wszyscy są tu czyimiś dłużnikami.

Romeo, lekarz miejscowego szpitala, marzy, by jego ambitna córka Eliza wyjechała na studia do Wielkiej Brytanii. Otrzymanie stypendium zależy od wyniku matury, dlatego kiedy na dzień przed egzaminem dziewczyna zostaje napadnięta i z ręką w gipsie próbuje psychicznie dojść do siebie, ojciec czuje się zdeterminowany, by pomóc jej w osiągnięciu wymaganej oceny. I tu reżyser po swojemu utrudnia sprawę. Widzimy, jak jego bohater próbuje lawirować pomiędzy byciem szanowanym człowiekiem i opiekuńczym ojcem rodziny a beneficjentem skorumpowanego systemu, obejmującego miejscową szkołę, szpital, policję, prokuraturę, a nawet – jak się okazuje – zakład pogrzebowy. Mungiu i jego znakomity aktor Adrian Titieni tworzą portret człowieka, który gdzieś głęboko wierzy, że warto być przyzwoitym, choć nie przeszkadza mu to mieć kochanki na boku. Kiedy waży się na szali przyszłość jego jedynego dziecka, Romeo staje wobec arcytrudnego dylematu. W zamian za protekcję podczas matury ma załatwić ważnemu urzędnikowi z kuratorium przyspieszenie operacji przeszczepu wątroby. Inny pacjent zapewne na tym ucierpi.

Mungiu prowadzi swego widza po zakamarkach szarej strefy, w której rozgrywają się moralne dylematy współczesnego rumuńskiego inteligenta. Wystrzegając się prokuratorskiego tonu, pokazuje subtelne naginanie zasad, a także pomieszanie niezaspokojonych ambicji z autentyczną troską o dobro dziecka, które zgodnie z przyjętą logiką zasługuje na los lepszy niż jego rodziców. Zwłaszcza dziś, w dobie otwartych granic i nowych perspektyw. „Nie mieszajmy w to dzieci” – mówi bohater, próbując załatwić wszystko w gronie złożonym wyłącznie z wpływowych mężczyzn w średnim wieku. Eliza, chcąc nie chcąc, zostaje „umoczona”, ale to do niej należeć będzie ostateczna decyzja co do kształtu własnej przyszłości.

Trwający ponad dwie godziny film, kręcony głównie w biurach, gabinetach i blokowych mieszkaniach, ma gęstość psychologicznego thrillera, w którym każda scena przynosi zaskakujący zwrot. Pośród moralnych kompromisów, targów i szantaży toczy się dyskusja znacznie szersza, związana z tym, jakim krajem jest dzisiejsza Rumunia. Mungiu doskonale chwyta powszechny klimat niewiary w uzdrowienie społeczeństwa z postkomunistycznych patologii, w zbudowanie zaufania społecznego i ucywilizowanie wyścigu szczurów. Opowiada o pokoleniu straconych szans i prowincjonalnych kompleksów, ale też o zmianie, która jest możliwa wraz z wejściem w dorosłość kolejnej generacji, która zbuntuje się przeciwko panującemu bezwładowi. Dlatego tytuł filmu ma znaczenie podwójne. Jego metaforyczny sens składa się na jedyne w swoim rodzaju rumuńskie kino moralnego niepokoju – całkowicie wolne od drętwej dydaktyki, dojmująco ludzkie i wykraczające poza lokalny kontekst. ©

EGZAMIN (Bacalaureat) – reż. Cristian Mungiu. Prod. Belgia / Francja / Rumunia 2016. Dystryb. Gutek Film. W kinach od 25 listopada.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 48/2016