Nie mam prawa mieć wątpliwości

Barbara Piwnik, sędzia: Czy nie dojdzie do buntu w zakładach karnych, gdy skazani przekonani o swojej niewinności dowiedzą się, że premier może przed wyrokiem Sądu Najwyższego przesądzić o przysługującym im odszkodowaniu?

30.03.2018

Czyta się kilka minut

 / MACIEJ ZIENKIEWICZ dla „TP”
/ MACIEJ ZIENKIEWICZ dla „TP”

BŁAŻEJ STRZELCZYK: Opowiem Pani o 23-letnim Piotrku z ilorazem inteligencji 62, który podobno po litrze wódki i czterech piwach zamordował dwie kobiety i perfekcyjnie zatuszował swoją zbrodnię.

BARBARA PIWNIK: I myśli pan, że będę przerażona szczegółami tego morderstwa?

Liczę najpierw na niedowierzanie, a później na Pani gniew.

Nie gwarantuję, ale niech pan próbuje.

Rzecz dzieje się w Tłokini Wielkiej, powiat kaliski. Piotrek jest niepełnosprawny, rozwój umysłowy na poziomie 12-latka. Mówi nieskładnie, raczej pojedyncze słowa niż pełne zdania. Pracuje w jakimś gospodarstwie, śpi w stodole, zdarza się nawet, że zapomina się przebrać albo umyć.

Z sali rozpraw znam wielu takich oskarżonych… i co dalej?

Od sześciu lat Piotrek siedzi w więzieniu w Wierzchowie.

Jaki wyrok?

25 lat za morderstwo dwóch kobiet. Z podpisanych przez niego zeznań wynika, że rano wypił litr wódki i cztery piwa, a po południu poszedł do domu 44-letniej Moniki, zabił ją oraz jej matkę Bronisławę, później wrócił do siebie, przebrał się, zakrwawione ubranie spakował do torby, którą wyrzucił do jeziora, a młotek – narzędzie zbrodni – do ciężarówki ze złomem. Przyznał się do winy.

Rozumiem, że chce mi pan powiedzieć, że w więzieniu siedzi niewinny człowiek?

Nie ja. Helsińska Fundacja Praw Człowieka, która w lutym ubiegłego roku złożyła w tej sprawie skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Czemu Pani macha ręką?

Absolutnie nie dlatego, że lekceważę opisaną przez pana sprawę, ale orzekam tak długo, że podobnych spraw widziałam wiele.

Być może chłopak zostaje niewinnie skazany, a my mówimy: nic wielkiego?

To teraz ja opowiem panu jedną historię.

Bardzo proszę.

Wiele lat temu orzekam w sprawie o gwałt. Oskarżony na rozprawie nie przyznaje się do winy. Ale jedno z jego wyjaśnień brzmi: „przyznaję się do zarzucanego mi czynu”. No więc pytam oskarżonego jeszcze raz, czy rzeczywiście się nie przyznaje. On podtrzymuje, że jest niewinny. W takiej sytuacji wezwany zostaje policjant, który go przesłuchiwał i sporządził protokół. „Czy świadek przypomina sobie oskarżonego i jego przesłuchanie?” – pytam. „Przypominam sobie, oczywiście” – odpowiada policjant, i mówi nagle, że „oskarżony podczas przesłuchania nie przyznawał się”. No więc pokazuję mu protokół z przesłuchania i pytam: „Czy pan go sporządzał?”. „No, ja”. „To niech pan teraz czyta na głos”. Policjant zaczyna czytać. Wstęp, rozwinięcie, wszyscy uważnie słuchają, i zakończenie: „przesłuchiwany przyznaje się do zarzucanego mu czynu”. Policjant na chwilę zamilkł, po czym z rozbrajającą szczerością stwierdził: „A, to jakaś pomyłka”.

Mam się śmiać czy płakać?

Może pan się śmiać, bo ostatecznie zapadł wyrok uniewinniający.

Nie trafia Panią szlag?

Zbyt doświadczonym jestem sędzią, żeby drżeć w takich sytuacjach. No więc, jak pan usłyszy kiedyś zdanie, że „skorumpowana przez mafiozów sędzia Piwnik uniewinniła kolejnego bandziora”, to niech pan weźmie poprawkę na to, że materiał w aktach bywa taki, że pod żadnym pozorem nie można iść na jakiekolwiek skróty. Dopóki nie przeczytam akt sprawy od pierwszej do ostatniej strony, z wszystkimi szczegółami, i dopóki nie zweryfikuję wszystkiego, co w tych aktach jest, to nie jestem gotowa do wydania wyroku.

A ja słyszałem, że zbyt długie rozpoznawanie spraw w polskich sądach to największa bolączka wymiaru sprawiedliwości.

Wielokrotnie odsądzano mnie od czci i wiary, gdy nie wydałam wyroku, jaki był „społecznie” oczekiwany, dopóki nie poznałam całego dostępnego materiału dowodowego.

Kto odsądzał?

Media na przykład. Ale słyszałam też nie raz sugestie kogoś ze składu sędziowskiego, że po co tak rozwlekać, czas do domu.

Bo sędziowie chcą być sprawni.

Zawsze powtarzam swoim młodszym kolegom i koleżankom sędziom, że wiemy, o której godzinie wchodzimy na salę rozpraw, ale nigdy nie wiemy, o której z niej wyjdziemy. I jeszcze jedno. Kluczowa zasada, o której mówimy, brzmi: dopóki pozostają wąt­pliwości, których nie da się usunąć zebranym materiałem dowodowym, to należy sprawę rozstrzygać na korzyść oskarżonego. Piwnik pamięta zatem o naczelnych zasadach procesowych, w tym o zasadzie in dubio pro reo.

Nigdy nie miała Pani wątpliwości?

Nigdy! Pan przyjeżdża i chce rozmawiać o wielkich i spektakularnych sprawach medialnych – Tomasz Komenda, który niedawno opuścił zakład karny przedterminowo, albo wspominany przez pana na początku Piotr Mikołajczyk. Tymczasem codzienność mojego referatu to sprawy bardzo różnorodne, nieoczywiste, w których często istotne są szczegóły. Kiedy orzekam, nie mogę sobie powiedzieć: „Dokładnie nie wiem, jak to było, ale chyba było tak i tak…”. Bo jeśli pojawia się w myślach słowo „chyba” – to znaczy, że tylko „może tak było”, albo było zupełnie inaczej.

Piotr Mikołajczyk przyznał się do winy.

Przyznanie się nie jest królową dowodów. Znam zachowania ludzi, w tym metody śledczych, i wiem, że zdarza się, iż ktoś przyznaje się do winy, mimo że nie popełnił zarzuconego mu czynu.

Dlaczego ludzie to robią?

Bo na przykład przesłuchujący obiecał podejrzanemu paczkę papierosów albo oskarżony jest, przepraszam bardzo, idiotą i przyznaje się dla świętego spokoju. Albo na przykład wie, że zabił nie on, tylko ktoś z jego najbliższych, i woli wziąć winę na siebie, żeby ochronić rodzinę.

A Tomasz Komenda jest niewinny?

Ta sprawa jest niejednoznaczna. Lansowanie go jako niewinnego jest obecnie bezzasadne.

Bo?

Nie został jeszcze oczyszczony z zarzutów, tylko udzielono mu warunkowego przedterminowego zwolnienia, a w konsekwencji zakreślono dziesięcioletni okres próby, nałożono obowiązki, w tym chyba i dozór kuratora. Co się stanie, gdy okaże się, że w konsekwencji nie zostanie uniewinniony?

Do tej pory utrzymywano też, że sprawców było dwóch.

A to oznacza, że nadal jednym z nich może być dotychczas skazany. Sprawa jest więc skomplikowana i wielopoziomowa.

I co w związku z tym?

Sprawą ma zająć się teraz Sąd Najwyższy, który zdecyduje, czy są podstawy do wznowienia postępowania.

Chyba nie musi tego robić, bo właśnie premier uniewinnił Komendę, pisząc na Twitterze: „Nic nie wynagrodzi Panu Tomaszowi Komendzie cierpień, jakich doznał przez niesłuszne skazanie i pobyt w więzieniu. Ale sprawiedliwe państwo musi działać i musi mu pomóc. Podjąłem więc decyzję o przyznaniu Panu Tomaszowi renty specjalnej, do czasu aż uzyska odszkodowanie w sądzie”.

No więc powiedzmy to jeszcze raz, wyraźnie. On nie został jeszcze uniewinniony, tylko warunkowo przedterminowo zwolniony.

Skąd premier wie, że Komendzie przysługuje odszkodowanie?

Nie wiem, bo nikt tego nie wie do czasu, gdy nie zostanie on prawomocnie uniewinniony. Tymczasem wypowiedź premiera jest jednoznaczna i kategoryczna. Można się więc spodziewać, że obywatele uznają ją za wkraczanie władzy wykonawczej w kompetencje władzy sądowniczej.

Człowiek zostaje przedterminowo zwolniony z odbywania kary, utrzymuje, że jest niewinny. Czeka na rozpatrzenie swojej sprawy przez Sąd Najwyższy. Tymczasem premier stwierdza, że jest on niewinny, i zleca wypłacenie mu renty.

Tak to wygląda. Wie pan, od pewnego czasu mam wrażenie, że staję się rzecznikiem praw obywatelskich bis. Niejednokrotnie otrzymuję listy od osadzonych w zakładach karnych, którzy twierdzą, że zostali niewinnie skazani. Dziś w pracy dostałam kolejny list od skazanego, chodzi o produkcję narkotyków, który opisuje swoją historię oraz że jest skazany na sześć lat pozbawienia wolności i wyczerpał już wszystkie możliwości „udowodnienia swojej niewinności”. Prosi mnie o pomoc.

W zakładach karnych jest wielu skazanych utrzymujących, że są niewinni. Na pewno dotrze do nich informacja, że premier postanawia podobnym do nich wypłacać renty i jeszcze przed wyrokiem Sądu Najwyższego przesądza o przysługującym im odszkodowaniu. Zastanawiam się, czy za chwilę nie dojdzie do buntu w zakładach karnych, do którego doprowadzą ci wszyscy, którzy są przekonani – słusznie bądź nie – o swojej niewinności.

Premier może mówić takie rzeczy?

Nie powinien, jeśli zna konstytucję.

A zna?

Niech pan jego spyta. Artykuł 10 konstytucji jasno stanowi, że ustrój Rzeczypospolitej opiera się na podziale oraz – co trzeba podkreślać – równowadze władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej.

Premier właśnie udowodnił, że to nie ma znaczenia, bo on sam może zdecydować, kto jest winny, a kto nie.

Więc przestrzegam przed tym, żeby się nie okazało, iż prominentni przedstawiciele innych władz naruszają konstytucyjną zasadę trójpodziału władz. Żadna władza nie może wynosić się ponad inną i nie może wchodzić w nie swoje kompetencje.

Co dalej ze sprawą Tomasza Komendy?

Nie osądzajmy tego teraz i poczekajmy z komentowaniem do czasu rozpatrzenia jej przez Sąd Najwyższy.

Co może on zdecydować?

Ma wiele możliwości, poczynając od nieuwzględnienia wniosku o wznowienie postępowania, a na uniewinnieniu kończąc. Ale może też podjąć decyzję, że sprawa ponownie trafia do sądu pierwszej instancji.

A co z samym Komendą?

Trzeba zastanowić się nad jego stanem psychicznym, skoro – jak jesteśmy informowani – nie pozwala on nawet na przesłuchanie go w charakterze świadka; oraz nad tym, czy doświadczenia wynikające z odbycia przez niego kary pozbawienia wolności nie sprawią, że dopuści się jakiegoś przestępstwa.

Skąd takie przypuszczenie?

Nie do końca wiemy, jak to w tej sprawie było i jaki wpływ na skazanego ma to, co dziś z jego historią robią media. Pan wie, jak się mówi o sprawcach gwałtów, zwłaszcza na nieletnich?

Mariusz Trynkiewicz to „szatan z Piotrkowa”, a Robert Warecki, skazany zresztą przez sąd pod Pani przewodnictwem na 25 lat, to „wampir z Ochoty”.

18 lat temu Komenda też był uznawany za „wampira z Myszkowa”. Dziś staje się bohaterem i ofiarą wymiaru sprawiedliwości, a to obecnie niczemu dobremu nie służy.

Ale w przypadku Wareckiego to Pani trochę przyłożyła rękę do tej legendy.

Słucham?

Prokurator żądał wtedy 15 lat.

Tamten sprawca wobec pokrzywdzonych grał miłego, sympatycznego chłopca, który pod pozorem bezradności wchodził do mieszkań starszych kobiet, okradał je, a w niektórych przypadkach zabijał. To był przypadek czystego zła.

O proszę: „czyste zło”, „bestie”, „zwyrodnialec”... Przestępcę można tak dehumanizować?

Przed wielu laty, kiedy obowiązywała jeszcze kara śmierci, obserwowałam proces seryjnego zabójcy i gwałciciela.

Pamiętam jak dziś. Kolejny dzień rozprawy. Ciepły, słoneczny, letni. Sala rozpraw niemal pusta, sąd, oskarżony. Odtwarzano nagranie wykonane w toku śledztwa, kiedy wykopywano ciała kolejnych ofiar.

Niech pan sobie wyobrazi, że oskarżony wracał do zamordowanych i pozostawionych kobiet, żeby dokonać na nich kolejnych gwałtów. Wyjaśniając zwracał uwagę na to, że ich ciała były już sztywne. W czasie odtwarzania nagrań siedział spokojnie na sali i przyglądał się tak, jakby oglądał nudny film. Sędzia pyta go, czy gdyby teraz wyszedł na wolność, to dalej by zabijał. W odpowiedzi oskarżony wzrusza ramionami i mówi: „Starałbym się tego nie robić”.

No więc niech mnie pan nie denerwuje teraz przypadkiem nieletniego skazanego na 25 lat pozbawienia wolności, bo jestem pewna, że gdyby zapytać go także w toku procesu, czy będzie dalej robił to, co dotychczas, odpowiedziałby „starałbym się tego nie robić”. Podać panu nazwisko seryjnego zabójcy, o którym opowiadałam?

Po co mi?

Może chce pan wiedzieć, z kim pan żyje w społeczeństwie?

I co, mam opublikować jego zdjęcie i dane w internecie?

Nie możemy się okłamywać, żyjemy w społeczeństwie, w którym są takie przypadki.

Rozumiem przerażenie i nie podważam potworności tych zbrodni, ale czy to usprawiedliwia zdanie, które kilka lat temu wypowiedział ówczesny premier Donald Tusk: „Nie sądzę, żeby wobec takich indywiduów, takich »kreatur«, można było zastosować termin »człowiek« i w związku z tym nie sądzę, żeby obrona praw człowieka dotyczyła tego typu zdarzeń”?

Człowiek nigdy nie będzie doskonały. System prawa daje takie, a nie inne narzędzia do wymierzania sprawiedliwości, a ja będąc sędzią, mam zobowiązania wobec społeczeństwa, którego z jednej strony nie możemy narażać na zagrożenia ze strony sprawców najcięższych zbrodni, a z drugiej nie możemy go też sterroryzować i wyłącznie zarządzać jego strachem, że oto każdy człowiek mijany na ulicy jest potencjalnym zbrodniarzem.

To jeszcze obecny minister sprawiedliwości, Zbigniew Ziobro: „Przestępca, który krzywdzi dzieci, musi się liczyć z bardzo surowymi konsekwencjami. Nie tylko z wieloletnim wyrokiem, lecz także z utratą anonimowości. (...) Po wyjściu z więzienia taki przestępca ma być pod stałą kontrolą, aby wszyscy wiedzieli, że jest ich sąsiadem”.

To nie są do mnie pytania, niech pan pyta o to władzę ustawodawczą, a nie sądowniczą.

Co ja mam zrobić jako obywatel z tym rejestrem pedofilów? Mam sobie ich zdjęcia oglądać jak zwierzątka z zoo?

Nie wiem, co ma pan z tym zrobić. Nie tworzyłam tego prawa. Powiem tyle: taką mamy dziś władzę wykonawczą i ustawodawczą, która, jak się wydaje, bardzo lubi jawność i igrzyska medialne.

A Pani wybacza oskarżonym?

Nie niosę wyrządzonych przez nich krzywd.

Mówiła mi Pani parę lat temu, że niesie historie skazańców.

Jestem oczywiście w stanie nawet obudzona w środku nocy i zapytana o jakąś sprawę wymienić jej szczegóły, czasem z nazwiskami świadków włącznie. Ale ich win nie niosę, bo w orzekaniu nie ma nic osobistego.

Wybaczenia nie ma, a darowanie win?

Mogę współczuć oskarżonemu i ofierze.

Niepopularna postawa.

Sędzia to swoje „współczucie” wobec oskarżonego wyraża w karze.

Czym ono więc jest? To współczucie.

Staram się, żeby nie było irracjonalne. No więc nie jest tak, iż ustalam sobie na przykład, że od dziś współczuję wszystkim oskarżonym z blond włosami.

To byłoby dość niesprawiedliwe.

Czytam akta sprawy, poznaję okoliczności, ludzkie zachowania – to daje podstawę do wydania wyroku.

I siedzi Pani za stosem akt, i myśli o oskarżonym: ty łajdaku!

Częściej myślę sobie tak: zachował się dość podle, ale muszę ustalić, skąd takie zachowanie się wzięło: choćby z tego, że nikt go nigdy nie kochał naprawdę, albo z tego, że rodzice stworzyli melinę, a nie dom, więc sobie teraz rekompensuje, jak mu się wydaje, swoje krzywdy. Życie rozjechało go jak walec. I nie wiem, czy to jest akurat do publikacji, ale zdarza się pomyśleć: i tak cud, że tyle taki człowiek wytrzymał.

Czemu ludzie robią złe rzeczy?

Proszę pana…

Musiała Pani kiedyś sobie o tym myśleć.

To jest suma życiowych zdarzeń i poranień.

Pewne jest jedno: wymierzona kara nie może być krzywdą dla oskarżonego. Bo pan chce rozmawiać o błędach sędziowskich, ustalać, ilu mamy ludzi w zakładach karnych odbywających zbyt surowe kary. Jeśli wymierzona kara nie uwzględnia tego wszystkiego, co doprowadziło przestępcę do czynu, który popełnił, to też jest to niesprawiedliwe.

Pani lubi karać?

Był pan kiedyś w więzieniu?

Byłem.

I myśli pan, że to wielka frajda skazać kogoś na karę pozbawienia wolności? Pewnie chciałby pan wszystkie więzienia pootwierać i puścić skazanych wolno. Nie dajmy się wpędzić w pułapkę, że ludzie wokół są źli, a tylko skazani zasługują na wyrozumiałość.

Kluczowy jest rozsądek i widzenie czegoś więcej niż tylko suchych zapisów prawa. Ostatnio jeden z oskarżonych, nie zważając na porządek sali rozpraw, wykrzykiwał różne rzeczy na temat swojego stanu zdrowia i sytuacji procesowej. Zachowywał się tak do czasu, kiedy jako przewodnicząca składu jednym zdaniem zakończyłam ten monolog, mówiąc, że głos będzie mógł zabrać, kiedy na to pozwolę.

No i?

I ten oskarżony zamilkł, i już wiedział, kto na sali rozdaje karty, i kto na niej rządzi. Wiedział, że nie on będzie tu rządził, jak w swoim przestępczym świecie. Oskarżony w sprawie, w której ja przewodniczę, wie doskonale, na ile sobie może pozwolić, wie, że mi się nigdzie nie śpieszy i chcę go wysłuchać. A czasem trzeba wysłuchać historii, która tylko pozornie nie jest potrzebna do wydania wyroku. Bo to wcale nie jest proste opowiedzieć, jak się na przykład wbija nóż w ciało człowieka.

Będzie dobrze w polskim wymiarze sprawiedliwości?

W polskim wymiarze sprawiedliwości będzie dobrze tylko pod warunkiem, że nie będziemy abdykowali z obowiązku edukacyjnego wobec całego społeczeństwa. Jak może być dobrze, kiedy zdarza się, że obrońca oskarżonego jest zaskoczony, kiedy usłyszy, iż to, co jest w uzasadnieniu aktu oskarżenia, nie jest dowodem, na podstawie którego czyni się w sprawie ustalenia. Obrońca tak myśli! To co ma myśleć oskarżony?

Co to znaczy?

Gdybym rok temu spytała pana o nazwisko prezesa Sądu Najwyższego albo jego skład, to wymieniłby pan te osoby?

Raczej nie.

I na tym polega właśnie problem. Dziś w sądach toczy się wielka rewolucja, ale mam poważne wątpliwości, czy przeciętny obywatel orientuje się, o co tak naprawdę chodzi w sporach o KRS i Sąd Najwyższy. Zmiany zatem są potrzebne, ale zacznijmy od początku, nie od końca. Zastanówmy się nad dostępem do zawodu sędziego, przygotowaniem zawodowym sędziów, systemem awansowania. Z ministerialnej wieży, w której zamknięci są ci, którzy dziś reformują wymiar sprawiedliwości, rzadko widać szarą codzienność sądów pierwszej instancji.

Życie jest gdzie indziej?

Sędzia każdego dnia rozstrzyga ludzkie sprawy. To decydowanie o czyimś życiu, a czasem i śmierci cywilnej. Gwałtowne reformy, populizm, wielkie polityczne obietnice są ważne, ale nie może to zastąpić codziennej spokojnej pracy sędziego w kontakcie z obywatelem. Czego sobie i koleżeństwu życzę. ©℗

BARBARA PIWNIK jest sędzią. Pracuje w Sądzie Okręgowym w Warszawie. W latach 2001-02 była ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym. Orzekała m.in. w sprawach członków tzw. gangu pruszkowskiego, oskarżonych o zabójstwo studenta Wojciecha Króla, a także afery FOZZ.

 

Historię Piotra przytoczyłem na podstawie reportażu Ludmiły Anannikovej opublikowanego w „Dużym Formacie”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, autor wywiadów. Dwukrotnie nominowany do nagrody Grand Press w kategorii wywiad (2015 r. i 2016 r.) oraz do Studenckiej Nagrody Dziennikarskiej Mediatory w kategorii "Prowokator" (2015 r.). 

Artykuł pochodzi z numeru Nr 15/2018