Nie ma Kościoła bez miłosierdzia

Rozmach i zakres działalności charytatywnej Kościoła są ogromne. Nigdy jednak żadna instytucja nie sprosta wszystkim potrzebom. Pośrednikiem między instytucją a człowiekiem potrzebującym zawsze będzie człowiek.

03.02.2014

Czyta się kilka minut

 /
/

Dzisiaj, kiedy tylu ludzi bezpardonowo rozlicza Kościół, nie od rzeczy będzie przypomnieć, jakie naprawdę zadania ma „święty Kościół grzesznych ludzi”, ta (bosko-ludzka) instytucja, jakie kryteria decydują o kościelności danej wspólnoty. Benedykt XVI tak o tym napisał w encyklice „Deus Caritas est”: „Wewnętrzna natura Kościoła wyraża się w troistym zadaniu: głoszenie Słowa Bożego (kerygma-martyria), sprawowanie Sakramentów (leiturgia), posługa miłości (diaconia). Są to zadania ściśle ze sobą związane i nie mogą być od siebie oddzielone. Caritas nie jest dla Kościoła rodzajem opieki społecznej, którą można powierzyć komu innemu, ale należy do jego natury, jest niezbywalnym wyrazem jego istoty”. Jeśli tego elementu (lub któregoś z tych trzech) zabraknie, wspólnota kościelna (parafia, diecezja, dom czy prowincja zakonne, ruchy duchowości itd.), jeśli w ogóle jeszcze są „kościelne”, to ułomnie i wymagają naprawy. „Kościół – przypomniał papież – nigdy nie może być zwolniony od czynienia caritas jako uporządkowanej działalności wierzących i, z drugiej strony, nigdy nie będzie takiej sytuacji, w której caritas poszczególnych chrześcijan nie będzie potrzebna, gdyż człowiek, poza sprawiedliwością, potrzebuje i zawsze będzie potrzebował miłości”.


Mam wrażenie, że na ogół więcej sił i środków materialnych się inwestuje w głoszenie Słowa Bożego i Sakramenty. Z caritas zaś różnie bywa. Wystarczy choćby porównać przestrzeń w pomieszczeniach parafialnych oddaną na realizację dwóch pierwszych celów (sam budynek kościelny, sale, salki, kaplice) z przestrzenią przeznaczoną na realizowanie caritas. Bywa to czasem jakaś ciasna klita lub dwie klity, zawalone starymi ciuchami, torbami z ryżem, konserwami i rupieciami, które przyniesiono jako zbędne, a więc „dla ubogich”. Nie ma godnej poczekalni, łazienki, miejsca na przymiarkę oferowanych przyodziewków.

Nie zawsze, oczywiście. Tak czy inaczej parafia pełni rolę „banku dobrej woli”. Tzw. zwykły człowiek nie wie jak, gdzie i komu nieść pomoc, a parafia doskonale w tym pośredniczy. Środki, którymi dysponuje jeden człowiek czy jedna rodzina, zwykle dość ograniczone, dodane do siebie w parafialnym ośrodku „Caritas”, stają się poważnym narzędziem realnej (nie tylko symbolicznej) pomocy. Obserwowałem, jak w krakowskiej parafii św. Jadwigi każdego dnia parafialna kuchnia przygotowywała posiłki dla potrzebujących. Każdy tam dostawał jeść, bo skoro tu przyszedł – rozumowano – znaczy, że jest głodny. Kuchnię utrzymywali parafianie, składając pieniądze do „puszki św. Antoniego”. Proboszcz mnie zapewnił, że się nie zdarzyło, by zabrakło w niej pieniędzy na obiady.

Geografię tego rodzaju miejsc znają dobrze bezdomni z wielkich miast. Wiedzą, gdzie się pożywią, gdzie dostaną ubranie, gdzie mogą się umyć i gdzie schronić w mroźne noce. Te miejsca to w ogromnej większości – bo jednak nie wyłącznie – parafie, klasztory i inne kościelne instytucje.


Kościół inspiruje i roztacza opiekę nad bezdomnymi, tworzy i prowadzi hospicja (stacjonarne i domowe), domy dla samotnej matki... Ponad 50 „okien życia” otworzyły żeńskie klasztory. Inicjatyw można wyliczać wiele. Tę pracę organizuje i koordynuje „Caritas Polska”. Rozmach i zakres działalności tej instytucji są ogromne. Także jej społeczne wsparcie, będące znakiem zaufania. Nigdy jednak żadna wielka instytucja nie sprosta potrzebom konkretnego człowieka. Pośrednikiem między instytucją a człowiekiem potrzebującym zawsze będzie człowiek.

Puenta z homilii papieża Franciszka (27 stycznia): „»Ależ, ojcze! – powie mi ktoś. – Czytałem w gazecie, że jakiś biskup czy jakiś ksiądz zrobił coś takiego!«. Odpowiem mu: »Owszem, ja też to czytałem. Ale powiedz mi, czy w gazetach pisze się o tym, co robi tylu księży w tak licznych parafiach w mieście i na wsi. Czy pisze się o tylu dziełach miłosierdzia, które prowadzą, o tak wielkim nakładzie pracy, by ludzie mogli iść naprzód«. Nie, bo to nie jest żadnym newsem. I tak jest zawsze”.  

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 06/2014