Nie ma już nikogo

Paweł Śpiewak, socjolog: Najbardziej zabójcza jest trafność uwag Bartłomieja Sienkiewicza. My to wszystko intuicyjnie czujemy. I nagle minister potwierdza naszą intuicję. Władza się obnażyła.

23.06.2014

Czyta się kilka minut

Prof. Paweł Śpiewak był posłem Platformy Obywatelskiej w Sejmie V kadencji / Fot. Grażyna Makara
Prof. Paweł Śpiewak był posłem Platformy Obywatelskiej w Sejmie V kadencji / Fot. Grażyna Makara

PAWEŁ RESZKA: I tak miałby wyglądać koniec premiera Tuska?
PAWEŁ ŚPIEWAK:
Życzyłbym mu małej klęski, i to dla dobra PO.
Dlaczego?
Platforma Obywatelska jest mocno zużyta długotrwałym zażywaniem władzy. Pozbawiona dynamiki wewnętrznej, nie stawia już przed sobą ambitnych celów. Partii potrzebny jest ozdrowieńczy wstrząs. Potem przyjdzie czas, żeby się przebudować.
Co się stało z PO?
Ciągłe walki wewnętrzne osłabiły formację. Donald Tusk jest osamotniony. Właśnie, podejrzewam, przeżywa osobisty dramat, bo Bartłomiej Sienkiewicz był jego najbliższym doradcą.
Twierdzi Pan, że to premier zepsuł PO? Zmienił ją z formacji obywatelskiej w hierarchiczną, gdzie decyduje tylko on?
Zacznijmy od uwagi ogólnej. W Polsce obowiązuje specyficzna logika działań politycznych. Po pierwsze negatywizm. Cała gra polityczna ograniczyła się przecież do tego, że jedna partia atakuje drugą. Po drugie podział stanowisk: z tego powodu w partiach tworzą się wielkie oligarchie, które dbają o swoje interesy, a nie o reprezentowanie społeczeństwa. Było tak za Leszka Millera i trwa do dzisiaj. Platforma po prostu uległa temu, wpisała się w system. To ją osłabia. Na ten temat długo by gadać: o wpływach lobbies, o korupcji politycznej itd.
Był Pan w partii Donalda Tuska. Czy kiedyś PO była inna i się wypaliła? Zmieniła się w partię, która chce rządzić i już?
Okazało się, że nie ma żadnych istotnych projektów społecznych czy kulturowych, które mogą wnieść nową jakość. Tak, oczywiście budujemy autostrady, poprawiamy infrastrukturę miast. Ale nie robimy tego, bo PO ma jakieś szczególne i wyjątkowe pomysły. Zwyczajnie wydaje środki z Unii Europejskiej. Wydawać duże pieniądze potrafiłaby, mniej lub bardziej skutecznie, każda inna partia. Platforma w swych początkach miała duży potencjał i ciekawe ideowe przesłanie, gdzieś się to po drodze wypaliło.
Jan Rokita powiedział, że PO jest prywatną partią Tuska, który wyeliminował wszystkich konkurentów do władzy. Jest w tym pewna racja. Tusk zarządza partią i rządem w sposób – nie chcę powiedzieć „despotyczny”, więc powiem: „twardy”. Oczywiście, że musi się dogadywać z różnymi środowiskami: z działaczami z regionów, z przedstawicielami grup nacisków. Jednak to on ma wszystkie narzędzia kontroli.
Mówi Pan, że premier jest osamotniony. Czyli na własne życzenie nie ma z kim w partii porozmawiać.
Myślę, że do rozmowy został mu teraz Jan Krzysztof Bielecki. Premier musi być tak zmęczony sprawowaniem funkcji, że nie ma już chęci na żadne rozmowy. Samotność polityka na takim stanowisku jest chyba nieunikniona. Musi podejmować decyzje i musi brać ich skutki na klatę.
Za długo jest u steru?
Cała partia jest za długo u władzy. Proszę spojrzeć na ostatnie nominacje, choćby mianowanie profesor Małgorzaty Omilanowskiej na stanowisko ministra kultury. Premier ewidentnie szuka ludzi poza PO. To świetnie. Premier stworzył partię i jest nią rozczarowany.
Dlaczego?
Bo przyszli do niej ludzie, którzy chcą realizować własne interesy. Większość elity partyjnej jest zarazem zadowolona z siebie i zmęczona tym zadowoleniem. Ale na pewno jest też przerażona perspektywą utraty pozycji.
Kiedyś Tusk powiedział w „Tygodniku”, że nie ma z kim przegrać. Premier wierzy, że jest dla Polski nieodzowny?
Ależ on ciągle przegrywa.
Jak to?
Przegrywa ze słabością instytucji państwowych. Reforma sądów, reforma służby zdrowia, reforma szkolnictwa... Nie przegrywał dotąd z Jarosławem Kaczyńskim, tylko z misją, jaką miał do spełnienia w państwie.
Rozmowa ministra Bartłomieja Sienkiewicza z prezesem NBP Markiem Belką... Jaką miał Pan pierwszą myśl?
Ludzie, którzy zajmują się polityką, niemal przez całe życie mówią o polityce. Skoro tak, to muszą się gdzieś spotykać i rozmawiać. No ale, jak można się tak dać wkopać? W latach 70., w opozycji, jak ktoś chciał coś załatwić to puszczał wodę w łazience. I tyle. Mikrofony nie wyłapywały głosu. A tu? Jakiś nonsens.
W moich oczach dużo gorzej wypadł profesor Belka. Sienkiewicz idzie na negocjacje. Sprawdza, czy uda się załatwić polityczny interes, bo jest politykiem. Ale Belka, niezależny, apolityczny szef NBP, zgadza się na handel.
Na co się zgadza?
Jest gotów dla interesu jednej partii zmieniać reguły gry. Domaga się za to głowy ministra finansów. Daleko wykracza poza zasadę apolityczności.
Czyli minister Sienkiewicz proponuje deal.
Nie powinien tego robić. Ale powtarzam: on jest politykiem, chce coś ugrać. Natomiast prezes NBP, który to spotkanie zaaranżował, miał obowiązek to uciąć, powiedzieć: „Nie, o tym rozmawiać nie mogę”. Szczególnie że była tam mowa, jak ograć Radę Polityki Pieniężnej i „załatwić” prof. Jerzego Hausnera. Ciekawe, jak będzie wyglądało następne spotkanie Belka–Hausner. Słabo to sobie wyobrażam.
Co z tej rozmowy najbardziej obciąży PO w oczach wyborców? Ośmiorniczki, polityczne deale, bluzgi?
Co innego. Najbardziej zabójcza jest szczerość i trafność uwag Bartłomieja Sienkiewicza. Sienkiewicz to doskonały eseista, wnikliwy obserwator, który umie nazywać rzeczy. Teraz ta jego umiejętność obróciła się przeciwko niemu.
Dlaczego?
Jego celna analiza, w połączeniu ze sprawowaną funkcją, jest mordercza z politycznego punktu widzenia. Sienkiewicz pewnie poszedł na spotkanie z Belką jako wysłannik Tuska. Nie jest zwykłym ministrem, ale najbliższym doradcą premiera. I nagle słyszymy jak mówi, że państwo istnieje tylko teoretycznie, a kluczowa inicjatywa Tuska to „ch..., d... i kamieni kupa”. My przecież to wszystko intuicyjnie czujemy. Przecież płacimy podatki – tu państwo jest wyjątkowo sprawne, co ujawnia rozmowa ze Sławomirem Nowakiem – i państwo niewiele daje w zamian. I nagle minister potwierdza naszą intuicję. Władza się obnażyła.
„Teoretyczne państwo”, coś w tym jest... Sienkiewicz jest jednym z najbardziej chronionych ministrów, a pozwolił się nagrać.
To dezynwoltura wynikająca z poczucia bezkarności: „Nam wolno wszystko, nic nam nie grozi”. No i się pomylili, bo zostali nagrani. W tej rozmowie jest coś dziecinnego. Jedzą ogony i są zadowoleni jak mali chłopcy, że mogą powiedzieć głośno: „k...”. Dziecinada, dorośli tak się nie zachowują. Wie pan, ja też klnę...
Ale?
Ale tamto to były koszary.
Może premier miał rację. Ludzie, którzy przychodzą do polityki, chcą udowodnić partnerowi, jacy są twardzi.
Jak mali chłopcy, którzy pokazują sobie, kto ma większego, tak oni udowadniają, kto więcej zje, więcej wypije i szpetniej zaklnie.
Ktoś biegał jednak po mieście i nagrywał od miesięcy. Mrozi krew w żyłach? Może obce służby?
Na razie w to nie wierzę. Myślę, że to zrobili skrzywdzeni agenci rodzimych służb, choć nie wykluczam, że mogli tym zahandlować z Rosjanami. No, ale to czysta spekulacja. Uderzający jest tu timing. Ogłasza się tę rozmowę po spotkaniu z prezydentem Obamą, po kryzysie ukraińskim...
Ale to też świadczy o rządzących. Bo ciągle słyszymy o rosyjskim zagrożeniu, a jak przychodzi co do czego, to widać, że nie ma nawet elementarnych zabezpieczeń. Wydaje mi się, że ten wątek – nazwijmy to: spisku – powinien być jak najpoważniej potraktowany, również przez opozycję. Wszak nie chodzi tu o podsłuchiwanie jednego czy drugiego urzędnika, ale o stosowanie tego rodzaju nacisków medialnych, by destabilizować państwo. Poważna sprawa.
Prokurator generalny Andrzej Seremet mówi, że trzeba sprawdzić wątek, czy nagrania nie posłużyły do szantażu.
To by mnie nie zdziwiło. Nie zmienia to faktu, że prokurator Seremet po zajeździe na „Wprost” powinien poważnie pomyśleć o dymisji.
Dlaczego?
Oznacza to, że nie panuje nad prokuratorami i dobiera sobie niepoważnych ludzi do współpracy. Najśmieszniejsze jest to, że prokuratorzy weszli do redakcji, narobili alarmu na całą Polskę, następnie wyszli, nie uzyskując absolutnie niczego. Nic stamtąd nie wynieśli, ale za to zblamowali się do kwadratu. System sprawiedliwości mamy fatalny. Czytaliśmy o tym w poprzednim „Tygodniku”, a moje doświadczenia z sądami też są niezbyt ciekawe.
Przy okazji prokuratura tchnęła nowe życie w aferę podsłuchową. Kto wie, czy nie zaczęłaby wygasać, a tak... Myślę, że Tusk podczas akcji w redakcji „Wprost” rzucał butem w telewizor.
Źle zrobił, że natychmiast nie zdymisjonował ministra Sienkiewicza?
Niekoniecznie. Na samym początku premier wygłosił na temat „afery taśmowej” taką sobie „gadkę szmatkę”. Jakaś sprawa jest, ale ewidentnie ją bagatelizował. Gdyby wówczas wyrzucił Sienkiewicza, przyznałby, że nie chodzi o błahostkę.
Premier może się jeszcze uratować?
Moim zdaniem ma teraz pod górkę. Umówmy się, że wybory europejskie Tusk przegrał. Jeśli doda się do głosów na PiS wynik ziobrystów i partii Jarosława Gowina, to mamy przewagę 5-6 proc. nad Platformą. Zdaje się, że z tych ugrupowań zostanie stworzony nowy rząd. Dynamika jest po stronie opozycji. Ostatnią nadzieją premiera jest Jarosław Kaczyński.
To znaczy?
Że zacznie szarżować jak wściekły dzik i ludzie będą przerażeni. Kaczyński może to zrobić, zwłaszcza że jego otoczenie jest dość specyficzne. Oni potrafią wyrażać tylko nienawiść. Nie są zdolni do pokazywania tego, że PiS jest poważną alternatywą i traktuje państwo jako dobro ponadpartyjne.
Prezydent mówi o przyśpieszonych wyborach, by zażegnać kryzys.
Dla Bronisława Komorowskiego idealnie, gdyby wybory prezydenckie odbyły się po wyborach parlamentarnych, i to w możliwie dużej odległości czasowej. Chodzi mu o to, by nie łączono „jego wyborów” z wynikiem wyborczym do Sejmu. Szybsze wybory byłyby w jego interesie, nawet jeśli będzie to oznaczało porażkę Tuska. Wtedy Komorowski pokazałby się jako prezydent otwarty na współpracę z różnymi środowiskami, ponadpartyjny.
Może Tusk powinien sam ustąpić?
Może, ale na czyją rzecz? Nie ma już chyba nikogo. Sławomira Nowaka wychowywał na delfina, ale okazało się, że delfin nie umie pływać. Rostowski? No, może. Na przeszkodzie stoi jednak bardzo poważny problem: wielkie ambicje Donalda Tuska. Platforma to Tusk.
Co mu pozostaje?
Iść do wyborów. Klęski wzmacniają, co pokazuje biografia polityczna Tuska. Przecież przez kilkanaście lat albo przegrywał wybory, albo osiągał wyniki bardzo go niezadowalające. No, a teraz mamy do czynienia z poważnym, doświadczonym politykiem klasy europejskiej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
(1951-2023) Socjolog, historyk idei, publicysta, były poseł. Dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego. W 2013 r. otrzymał Nagrodę im. ks. Józefa Tischnera w kategorii „Pisarstwo religijne lub filozoficzne” za całokształt twórczości. Autor wielu książek, m… więcej
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2014