Nie ma dramatu

Rada Wydziału, głosujemy awanse i nagrody, honory i pieniądze, jednak esemes od Grzegorza z przypomnieniem o felietonie raptownie burzy błogi spokój. Pomyliłem terminy?

12.12.2016

Czyta się kilka minut

Druga wiadomość. „Kochany. Jakbyś dziś do wieczora przysłał, byłoby super”. Uff, nie ma dramatu – myślę.

Myślę, co zewsząd słyszę. Wygrana Trumpa, rozpad Europy, efekt cieplarniany, instrumentalizacja Boga, zhołdowanie Trybunału, zgon racjonalności, inwazja populizmów, przybór ksenofobii, równouprawnienie chamstwa, wywyższenie cynizmu, polityka historyczna, likwidacja gimnazjów – to nie dramaty. Dramaty skończyły się wraz z upadkiem komunizmu, teraz mamy co najwyżej zmiany hormonalne na gębie niedojrzałych lub przekwitających demokracji. Pryszcz? Środek na to się znajdzie.

Czytanie wierszy w towarzystwie nauczycielek i nauczycieli. Doświadczenie, ale nie rutyna, otwartość, ciekawość, wrażliwość. Idzie wiersz Jacka Podsiadły z nowej, świetnej książki: „Dnia 22 lipca około godziny 5 po południu na rynku w Ostrowcu / chłopiec żydowski został uderzony kijem / przez Jana Sucholewskiego, epileptyka. / W odwecie chłopak cisnął kamieniem, którym ugodzony / epileptyk Sucholewski doznał ataku epileptycznego. / Policja podniosła go z ziemi, zaniosła do magistratu. / Przechodzący przypadkiem / Józef Sucholewski, brat epileptyka, / wszczął awanturę z żydami. / Żydzi, zabiliście mi brata. / Wieść się rozniosła. / Żydzi zabili epileptyka i chrześcijankę. / Zjedli też jedno dziecko. / Robotnicy z kijami i kamieniami / zgrupowali się w rynku. / Zostało pobitych żydów 24, / z czego dość lekko 23, / 1 zaś Jankiel Borenstein umarł. / Wybito szyb około 1000. / Zniszczono okien 24 i drzwi 4. / Jeden z domków żydowskich został poważnie zniszczony. / Masowych kradzieży nie było. / Miały miejsce kradzieże, lecz w małych rozmiarach” („Przebieg wydarzeń” z tomu „Włos Bregueta”).

Wiersz się podoba, budzi emocje. Tylko jedna pani ostrzega, dość asertywnie, by nie porównywać tego zdarzenia z międzywojnia do pogromu kieleckiego. „Pogrom kielecki to była prowokacja”. A zatem sprawa nie nasza, lecz ich. Jak to dobrze, że „oni” istnieli – i ciągle można ich znaleźć, wymyślić i potępić. Nie ma dramatu.

„Oni” to ci, co źle o nas mówią. Oto znany publicysta, którego nową książkę właśnie czytam, słyszy, że jesteśmy współwinni wymordowania milionów Żydów i siada do pisania riposty na krzywdzące kłamstwo. Ustala, że Holokaust przeistoczył się w religię, przestał odnosić się do faktów. To już nie wiedza, lecz szczególnego typu misja, w praktyce zaś moralny szantaż oraz instrument w rozgrywce o władzę nad przeszłością i przyszłością. Bo i Holokaust jest jakoby zdarzeniem bezprzykładnym w historii.

Z tego bezdyskusyjnego, a przecież fałszywego poglądu wynika, że Żydom należy się specjalna pozycja. A przecież Żydzi nie są z definicji niewinni, a rola, jaką wielu z nich odegrało np. w budowaniu sowieckiego systemu, kładzie się cieniem na całym narodzie. Zatem Holokaust to jeszcze dramat (wśród dramatów), lecz antysemityzm to już tylko rzecz do dyskusji. I tak oto krew na naszych rękach wysycha niczym farba drukarska na książce, którą czytam – choć wolałbym tego nie robić.

Profesorka w elitarnym liceum wspomina dyskusję o filmie nie dość jednoznacznie heroicznym. „To byli tchórze, wahali się, czy walczyć, bali się zabić, bali się zginąć, nie kochali ojczyzny”, słyszy od młodzieży. Zastanawiam się, czy ci chłopcy i dziewczęta są tak niezachwiani, bo trawi ich głód dramatu („Naród, który nie umie istnieć bez cierpienia, musi sam sobie je zadawać”, M. Janion), czy też dlatego, że w głębi duszy mają pewność, iż dramat jest niemożliwy jako ich własne doświadczenie, sprzeczny z najczęściej deklarowanymi wartościami (bliskością z drugim człowiekiem, nauką, pracą, karierą, ciekawym życiem, doskonaleniem siebie), a przede wszystkim, że od dramatów jest telewizja. Obie odpowiedzi nie poprawiają mi humoru: w pierwszym wypadku coś może się wydarzyć z bezmyślności, w drugim zaś przez nieuwagę.

Trzecia godzina rady: głosujemy, żeby było lepiej. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 51-52/2016