Neandertalczycy i aspiryna

Czas powiedzieć wprost: to też byli ludzie. Niekoniecznie głupsi od nas.

19.03.2017

Czyta się kilka minut

 / Fot. Cristina Arias / GETTY IMAGES
/ Fot. Cristina Arias / GETTY IMAGES

Nie wiem, czy istnieje jakieś lobby neandertalskie, ale mam wrażenie, że nareszcie wzięło się do roboty. Trwa bowiem ocieplanie wizerunku naszych dawno wymarłych kuzynów, którzy w dość rozpowszechnionym przekonaniu nie dorastali naszym przodkom do pięt pod kątem zdolności umysłowych, wytworów kulturowych i zasad moralnych (więc właściwie nie ma powodu, by tych tępych dzikusów żałować).

W styczniu w „New York Timesie” ukazał się obszerny esej Jona Mooallema o wymownym tytule „Neandertalczycy też byli ludźmi”, w którym autor przypomniał, że przekonanie o niższości neandertalczyków narodziło się z niechlubnego związku rasizmu i frenologii. Frenologia była pseudonauką, niezwykle popularną na początku XIX w., której zwolennicy wnioskowali o intelektualnych i osobowościowych cechach człowieka na podstawie kształtu jego czaszki (twierdzono, że cechy danej osoby zależą bezpośrednio od budowy jej mózgu, która z kolei rzutuje na kształt czaszki).

W 1864 r. brytyjski geolog William King opublikował artykuł, w którym jako pierwszy zasugerował, że niedawno odkryta w dolinie Neandertal nad rzeką Düssel dość dziwaczna czaszka należała do wymarłego już gatunku człowieka, którego od miejsca znaleziska nazwał neandertalczykiem. King uznał, że wysunięty łuk brwiowy neandertalczyka najbardziej przypomina zarys czaszki spotykanej u przedstawicieli ras „dzikich” – rdzennych mieszkańców Afryki i Australii. A ponieważ te rasy ustępują Europejczykom inteligencją i obyczajami, podobnie musiało być z neandertalczykami – wnioskował King.

To przekonanie długo odbijało się echem w nauce, jednak w świetle współczesnych dowodów archeologicznych jest już nie do utrzymania. Dziś, jak zauważył Mooallem, wiemy, że neandertalczycy grzebali zmarłych, rozpalali ogień, wyrabiali narzędzia i biżuterię, wytwarzali klej z kory brzozowej oraz barwniki, polowali na duże zwierzęta, używali wykałaczek, a ich organy głosowe pozwalały na wydawanie wysokich, nieco skrzeczących dźwięków. To wszystko sugeruje wysoko rozwinięte zdolności intelektualne, obejmujące myślenie symboliczne i zachowania rytualne. Czyli poza tym, że neandertalczycy wyglądali jak ludzie – również jak ludzie się zachowywali.

Początek marca przyniósł kolejne doniesienie (Laura S. Weyrich i in., „Neanderthal behaviour...”, „Nature”): w kamieniu nazębnym neandertalczyków znaleziono ślady roślin o działaniu przeciwbólowym (m.in. topoli, zawierającej kwas salicylowy, aktywny składnik aspiryny), oraz pleśni, która zawiera naturalny antybiotyk. A ponieważ u tych osobników stwierdzono także ślady infekcji pasożytniczych, można się domyślać, że neandertalczycy sięgali po naturalne lekarstwa celowo – 40 tys. lat przed tym, jak Alexander Fleming opisał pozyskiwaną z pleśni penicylinę!

Nie powinno nas to zaskakiwać: dzisiaj wiemy, że przeróżne zwierzęta leczą się przy pomocy roślin, a nawet innych zwierząt (to tzw. zoofarmakognozja – zob. „Medycyna naturalna”, „TP” nr 41/2016). Możemy jednak na wszystko spojrzeć w jeszcze szerszym kontekście. W numerze 11/2017 „Tygodnika” opisałem kształtowanie się „małpiej lingwistyki” – dziedziny badań pokazującej, że komunikacja u wielu gatunków naczelnych frapująco przypomina nasz język. Z kolei niedawno na łamach „Science” zespół Michaela Tomasella wykazał, że wszystkie małpy człowiekowate cechują się tzw. teorią umysłu, czyli potrafią sobie wyobrazić, że inny osobnik (i to nie tylko inna małpa, ale nawet tak tajemnicza istota jak człowiek) może mieć fałszywą wiedzę o świecie. To trudna umiejętność – wymaga odróżniania własnego umysłu od umysłu cudzego, czyli rozbudowanej świadomości.

Skoro nawet małpom tak do nas blisko, to jest wręcz niemożliwe, by neandertalczycy pod kątem zdolności poznawczych jakoś zasadniczo się od nas różnili. Kto wie, może nasi przodkowie wcale nie czuli większej solidarności gatunkowej z sąsiednią społecznością Homo sapiens niż z okolicznym plemieniem Homo neanderthalensis – mogli się okazjonalnie tłuc z jednymi i drugimi. To prawda, że neandertalczycy wyginęli jakiś czas po tym, jak do Europy z terenów Azji przybyli Homo sapiens, ale wcale nie musieliśmy doprowadzić do tego dzięki naszej intelektualnej czy technologicznej wyższości. Równie dobrze mogliśmy przesądzić o losie neandertalczyków mimowolnie, przynosząc im w darze zarazki i pasożyty, z którymi ich organizmy nie mogły sobie poradzić. Warto też pamiętać, że koegzystencja dwóch gatunków człowieka w Europie mogła trwać kilka tysięcy lat – czyli prawie wieczność. Przecież za tyle czasu nawet po nas może nie być śladu. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i kognitywista z Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych oraz redaktor działu Nauka „Tygodnika”, zainteresowany dwiema najbardziej niezwykłymi cechami ludzkiej natury: językiem i moralnością (również ich neuronalnym podłożem i ewolucją). Lubi się… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2017