Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To słowa Beth O’Connor (na zdjęciu podczas konferencji prasowej), psychiatry z Lekarzy bez Granic (MSF), którzy do minionego tygodnia na małej pacyficznej wyspie Nauru pracowali z azylantami odsyłanymi tu przez Australię. Miejscowe władze nakazały jednak organizacji natychmiastowe zakończenie projektu. W odpowiedzi MSF ogłosiło dramatyczne dane na temat zdrowia psychicznego azylantów: z ok. 900 osób (pochodzących w większości z Azji płd.-wsch.) aż 78 próbowało popełnić samobójstwo; wśród ok. setki dzieci diagnozowano przypadki tzw. syndromu wycofania społecznego.
Centrum zatrzymań na Nauru to element nieprzejednanej polityki Australii, która od kilkunastu lat kieruje wszystkich azylantów (w tym uciekających przed wojnami i prześladowaniami), którzy przybyli nielegalnie, do ośrodków poza swoim terytorium, gdzie oczekują na decyzję dotyczącą ich przyszłego statusu. System krytykują organizacje praw człowieka.
W ciągu kilku dni także 6 tys. australijskich lekarzy podpisało apel do rządu w Canberze o natychmiastową ewakuację dzieci-azylantów z Nauru. MSF twierdzi, że efektem nieobecności psychiatrów na wyspie będą m.in. samobójstwa. Do likwidacji ośrodka na Nauru wzywa też UNHCR, agencja ONZ ds. uchodźców. Pomysły kierowania azylantów do centrów zatrzymań w północnej Afryce wracają co jakiś czas także w europejskiej debacie na temat migracji. ©℗