Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Artykuł Artura Sporniaka „Kościelny ból głowy” budzi litość i trwogę. Pomiędzy ciekawe i nowe dla zewnętrznego obserwatora informacje o polskiej teologii autor wplata słowa trzeźwego osądu, który dotyka zjawisk rozpowszechnionych i poza zaułkiem teologicznych fakultetów: „polska teologia jest w kiepskim stanie. Brakuje jej samodzielności, odwagi, nie podejmuje ważnych dla ludzi kwestii, jest odtwórcza (...) Teologia polska widziana z perspektywy Rzymu nie istnieje (...) Problemem w dalszym ciągu jest odtwórczość i zasłanianie się autorytetem Magisterium (...) rozdrobnienie środowiska teologicznego powoduje inflację myśli. Powstanie wielu niewielkich ośrodków utrudnia dyskusję. Każdy pracuje przede wszystkim na siebie (awans, zdobywanie punktów itd.). (...) teologowie w Polsce zajmują się tematami, które nie wzbudzą kontrowersji, by nie narazić się na krytykę ze strony środowiska, albo nie mieć problemów z recenzją. (...)”.
Każdy z powyższych cytatów zachowa sens, gdy słowo „teologia” zastąpić słowem „nauka”. Najwyraźniej doświadczony autor przegapił obradujący przed dwoma laty na sąsiedniej ulicy Krakowa Kongres Kultury Akademickiej, na którym podobnymi słowy opisywano środowisko uczelni polskich. Nie brakło i głosu rektora uczelni katolickiej, który jedyny przypominał ponadczasową misję uniwersytetu.
Gdy przed niewielu laty kolejne wydziały teologiczne pojawiały się na uniwersytetach polskich, w uczelniach publicznych toczono dyskusje przeplatane nadzieją i obawami. Wnikliwe spojrzenie red. Sporniaka pokazuje, jak bezpodstawne były i jedne, i drugie. W środowisku uniwersyteckim teologowie nie odkryli przestrzeni debaty, w której musieliby się mierzyć z argumentami, ani forum dyskusji wymagającego odpowiedzi na trudne pytania. Trafili do biurokratycznego kotła, w którym dominuje troska o awans i punkty. Szybko przyswoili jego reguły, co dowodzi, że teologia, jak każda inna wiedza, rozkwitać może jedynie w oazach wolności. W kłębowisku interesów zaledwie wegetuje.
Publiczna debata o sposobach uzdrowienia uniwersytetu, podobnie jak krakowski Kongres, nie przynosi oznak odmiany. Czyż można mieć pretensje do teologów, że podążają drogą wytyczoną przez historyków, fizyków, mistrzów prawa czy wszelakich innych nauk?