Nasze życzenia się spełnią

Václav Havel miał kiedyś napisać (powiedzieć?), że mieć nadzieję to wcale nie oznacza wierzyć, że wszystko będzie w porządku, lecz wierzyć, że wszystko ma sens nawet wtedy, gdy w porządku nie jest.

24.12.2018

Czyta się kilka minut

Na przełomie lat, szczerze lub w kompulsywnym odruchu, życzymy sobie „wszystkiego dobrego”. Z wiekiem na regałach w mojej głowie coraz mniej jest miejsca na kolejne wspomnienia sytuacji, w których kogoś rozjechanego przez nagłe cierpienie: chorobę czy śmierć dziecka, zdradę małżonka, nagłe bankructwo, karmiłem tą właśnie mantrą: „wszystko będzie dobrze”. Przecież wiem, że może będzie, a może nie.

Co daje mi prawo, by postawić na końcu tej frazy kropkę, wykrzyknik, w miejsce pytajnika? „Nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni”. Jakkolwiek nie zalatywałoby to niektórym nieelegancką emanacją konfesyjności, taka przecież właśnie jest prawda: za każdym razem składając życzenia czy pocieszając, udzielamy kredytu, który wypłacić może i jedynym żyrantem może być Ktoś inny. Przynajmniej ja nie widzę dla siebie innej drogi: dobrze życząc, zaczynam się po prostu modlić. Nie widzę innej metody, by subiektywnemu życzeniowemu myśleniu nadać rygor lub choćby prawdopodobieństwo obiektywnej wykonalności.

Nie mam pojęcia, dlaczego ludziom płoną domy, chorują dzieci, przepadają w pocie czoła gromadzone ostatnie oszczędności. To znaczy – oczywiście wiem: cały rodzaj ludzki kiedyś zgrzeszył, a jeżeli rzeczywiście cały, to nie ma dziś na świecie nikogo, kto mógłby się uchylić od konsekwencji aktu dokonanego przez przodków. Jednak ta wiedza niekoniecznie w czymkolwiek pomaga, gdy w internecie nagle stajesz oko w oko ze zbierającą na leczenie neuroblastomy Martynką, proszącą wszystkich o pieniądze na operację swojej chorej nóżki Jadzią, gdy przykucnąwszy na ulicy słuchasz opowieści bezdomnego, gdy w obozie pozwalasz się wypłakać uchodźcy, w ośrodku wsparcia – ofierze przemocy, w twoim bloku – samotnemu człowiekowi, który o wszelkich Świętach nie myśli z ekscytacją, lecz z trwogą.

Prawie 8 miliardów ludzi na świecie składających się na ludzkość, która schrzaniła wszystko. I niczym kosmiczna sonda – z dnia na dzień oddala się z coraz większą prędkością (i coraz bardziej nią otumaniona) od ideału harmonii i pokoju, który Bóg zaprojektował jako DNA tego świata. Proszę teraz wyobrazić sobie, że wszyscy nagle decydujemy się żyć tak, jak On przykazał, tak jak opisał to św. Izaak Syryjczyk w genialnym passusie o miłosiernym sercu: „Jest to serce, w którym płonie miłość do całego stworzenia, dla ludzi, dla ptaków, dla dzikich zwierząt, dla demonów – dla wszystkich stworzeń. Ten, kto ma takie serce, nie może patrzeć na jakąś istotę lub myśleć o niej bez oczu pełnych łez z powodu olbrzymiego współczucia, które porusza jego serce, serce niemogące już znieść wieści o jakimkolwiek cierpieniu, nawet najmniejszym bólu wyrządzonym jakiejś istocie. Dlatego właśnie taki człowiek nigdy nie ustaje w modłach również za zwierzęta, za wrogów prawdy, za tych, którzy wyświadczyli mu zło, aby byli zachowani i oczyszczeni. Będzie się modlił nawet za gady, poruszony nieskończoną litością, królującą w sercach tych, którzy jednoczą się z Bogiem”. Proszę teraz wyobrazić sobie, że na poważnie, a nie jak piękną metaforę, bierzemy Jego polecenie, że mamy stać się jak dzieci. O czym przypomniał mi o. Michał Zioło w świątecznym numerze „TP”: wobec głodu dorosły „kmini”, jak zmienić sytuację ekonomiczną, dziecko wyciąga rękę ze swoją kanapką, „bo ten pan nie ma co jeść”. O ileż wzrosłoby prawdopodobieństwo spełnienia naszych dobrych życzeń? O ileż łatwiej byłoby mieć nadzieję w sytuacji, gdyby jednak spełnić się nie chciały?

Maria Miduch w swojej „Biografii Boga Ojca” otworzyła mi oczy na fakt, że ów słynny fragment „Poznajcie prawdę, a prawda was wyzwoli” nie dotyczy ideologii, lecz człowieka. Że wyzwoli nas z lęków prawda o nas samych, gdy odważymy się spojrzeć na siebie samych oczami Boga. Boga, który od tysięcy lat próbuje przekonać ludzi, że teologia to po prostu kardiologia: nie wiedza, ale znajomość serca. I że najlepszą wiadomością, jaką możemy usłyszeć w Nowy Rok, jest ta, że znów jesteśmy o krok bliżej Tego, który oczy wypatruje, nie mogąc się nas doczekać.

Znajomy liturgista zaskoczył mnie niedawno informacją, że spotykane jeszcze gdzieniegdzie w starych kościołach ambony (w tych nowych na dobre panoszy się już „pulpitoza”) mają kształt, jaki mają, bo są symbolem otwartego grobu, otwartej na oścież trumny. Jako chrześcijanie nie mamy naprawdę światu nic innego do powiedzenia, żebyśmy nie wiem ile pisali doktoratów, listów pasterskich, felietonów – wszystko to będzie (a przynajmniej być powinno) jedynie marną glosą do tego jednego zdania, którym powinniśmy umieć poderwać świat z jego kanapy: Chrystus żyje! Mimo tortur, opuszczenia, egzekucji – żyje. A skoro On – to i my. Z tego okrzyku zrobiliśmy przepisany na tylko jedną porę roku rytuał, ale przecież wszystkie nasze życzenia, bożonarodzeniowe, noworoczne, imieninowe z tego właśnie źródła wyrastają.

Wielokrotnie mówiłem to publicznie, powtórzę i tutaj: gdybym to ja był Jezusem (jakie to szczęście i dla mnie, i dla milionów moich braci, że nie jestem), natychmiast po zmartwychwstaniu udałbym się do Piłata i Sanhedrynu, by pokazać im gest Kozakiewicza. Jak to się mówi w naszej branży: „dać świadectwo prawdzie”. Jezusa w ogóle takie manifestacje nie obchodzą. On woli w cztery oczy zadawać Piotrowi pytanie: „Kochasz mnie?”. Dziś w tym niegramotnym galilejskim rybaku widzimy Skałę, fundament Kościoła, niedosiężny ideał tych, którzy z Pana Boga porobili profesury. Jeśli on był w stanie dojść tam, gdzie doszedł, będąc tym, kim był, nikt z nas chyba nie może już mieć wątpliwości, że nasze życzenia się spełnią. Spełni się obietnica dana słynnej średniowiecznej mistyczce Julianie z Norwich: „Uczynię wszystko dobrze, sprawię że wszystko będzie dobrze, mogę uczynić wszystko dobrze i umiem uczynić wszystko dobrze i sama zobaczysz, że wszystko będzie dobrze”. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Polski dziennikarz, publicysta, pisarz, dwukrotny laureat nagrody Grand Press. Po raz pierwszy w 2006 roku w kategorii wywiad i w 2007 w kategorii dziennikarstwo specjalistyczne. Na koncie ma również nagrodę „Ślad”, MediaTory, Wiktora Publiczności. Pracował m… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 1/2019