Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Aglik hot mich getrofn!” (co za szczęście mnie spotyka!) – zakrzyknął w jidysz 112-letni Izrael Kryształ na wieść, że ma szansę uzyskać tytuł najstarszego mężczyzny na świecie. Izraelczyk, mieszkaniec nadmorskiej Hajfy, urodził się 15 września 1903 r. w Żarnowie koło Opoczna. W ubiegłym tygodniu jego rodzina otrzymała wiadomość od polskiego przedstawiciela Gerontology Research Group (amerykańskiego ośrodka zajmującego się weryfikacją i uwierzytelnianiem wieku ponadstuletnich osób), że w związku ze śmiercią dotychczasowego rekordzisty – 112-letniego Japończyka Yasutarō Koide – to Kryształ ma szansę na wpis do Księgi Rekordów Guinnessa. Musi jednak, jak wymaga regulamin, przedstawić dokument z okresu pierwszych 20 lat swego życia.
Odnalezienie dokumentów jest niełatwe, sprawę utrudnia dodatkowo biurokracja. Gdy o problemie napisał izraelski dziennik „Haaretz”, do pracy zabrali się detektywi genealogiczni z Izraela, Polski, USA i Kanady. Obiecali odnaleźć dokumenty w polskich archiwach i pomóc Kryształowi w zdobyciu tytułu Guinnessa.
Czytaj bezpłatnie: dodatek specjalny na rocznicę wyzwolenia Auschwitz. A w nim: Ks. Manfred Deselaers, Gerhard Gnauck, Piotr Womela, Marek Zając...
Cukiernia w getcie
Z Kryształem trudno dziś porozmawiać – ma problemy z mową i słuchem. Na co dzień komunikuje się tylko z córką Szulą, najchętniej w języku jidysz. Dwa lata temu po raz pierwszy zyskał uwagę izraelskich mediów. Pobił wtedy bowiem inny światowy rekord: został najstarszym żyjącym ocalonym z Holokaustu.
W rodzinnym Żarnowie otrzymał solidne żydowskie wykształcenie. Do lokalnej szkółki, chederu, chodził już w wieku trzech lat. Mając cztery lata, czytał Torę po hebrajsku. W wywiadzie udzielonym dziennikowi „Haaretz” wspominał, że surowym autorytetem był dla niego ojciec, nauczyciel Tory, który budził chłopca każdego dnia nad ranem, by uczyć go modlitwy.
Z dzieciństwa w Żarnowie Kryształ ma jeszcze jedno ciekawe wspomnienie: twierdził, że widział, jak w 1914 r. przez miasteczko przejeżdżał automobilem cesarz Austro-Węgier Franciszek Józef. „Rzucaliśmy za nim cukierkami” – opowiadał Kryształ dziennikarzowi.
Rodziców stracił wcześnie. W wieku 17 lat przeprowadził się do Łodzi, nieopodal której rodzina rozwijała właśnie cukierniczy biznes. Ożenił się z Fajglą, miał dwoje dzieci. W fabryce cukierków nauczył się fachu, który miał towarzyszyć mu nawet w najgorszych chwilach życia.
Na przykład w łódzkim getcie, dokąd trafił wraz z rodziną w 1940 r. O to, aby nie przestawał wyrabiać cukierków, miał prosić go osobiście Chaim Rumkowski, przełożony Starszeństwa Żydów w Litzmannstadt. Cukierniczy zakład prowadził po kryjomu w domu. Czas getta wyrył się w jego pamięci gorzko: zginęły tam jego dzieci.
Wszystko w ręku Boga
Po tzw. likwidacji łódzkiego getta w 1944 r. wraz z żoną został wysłany do Auschwitz. W przeciwieństwie do niej przeżył obóz. Pytany o ten czas przez izraelskiego dziennikarza – milczał długo. Po czym dodał krótko, że o każdym dniu w Auschwitz można pisać książki.
Trafił później do podobozów Gross-Rosen (dziś Rogoźnica) w Górach Sowich: Wüstegiersdorf (Głuszyca), Dörnhau (Kolce). Po wojnie wrócił do Łodzi, zamieszkał przy Piotrkowskiej i reaktywował swoją fabrykę cukierków. Ponownie się ożenił.
Do Hajfy popłynął statkiem w 1950 r., dwa lata po powstaniu państwa Izrael (miał już 47 lat). Towarzyszyła mu druga żona, Batszewa, i syn Chaim. Tam kontynuował cukierniczą działalność: pracował dla fabryki słodyczy Palata, prowadzonej przez Żydów z Polski. Później założył w mieście fabrykę Słodycze Kryształa, słynącą z czekoladek nadziewanych likierem, pomarańczowej skórki w czekoladzie i dżemu z chleba świętojańskiego.
W późniejszym okresie pracował też dla innych fabryk, za każdym razem otrzymując tytuł wybitnego specjalisty w swoim fachu. Nawet po ukończeniu stu lat wciąż wytwarzał w domu cukierki dawnymi metodami. Odbiorcy słodkości tym razem byli szczególni: to dzieci, wnuki i prawnuki Kryształa, których można liczyć w dziesiątkach. Pytany o ich dokładną liczbę, odpowiada, że nie wie – żydowski przesąd zakazuje tego, w obawie przed ściągnięciem na rodzinę nieszczęścia.
Mimo swoich przeżyć i słodko-gorzkiego życia, Kryształ pozostaje osobą pogodną. Pytany o receptę na długowieczność, odpowiada, że w każdej kwestii życia należy pamiętać o umiarze. I że recepty właściwie nie ma, bo i tak wszystko zależy od Boga. ©